niedziela, 8 marca 2015

[7] ''Co powiesz na małe wakacje?''

~Fabian~
-Fabian? - Usłyszałem głos Masona zwracający się pewnie do Amber.
-Hej stary. - Powiedział, gdy dostał telefon od blondynki. - Amber zaraz przyjdę. - W słuchawce było słychać zamykające się drzwi.
-Mason, co jest?
-Przełożony do mnie dzwonił. Skończył im się już wyrok. Wyszli.
-Kurwa. - Nagle ogarnęła mnie złość nie do opanowania.
-Wiesz czego będą chcieć. Musisz zniknąć na jakiś czas.
-Szlag by... - Przewróciłem najbliższe krzesło z takim impetem, że po mieszkaniu rozniosło się echo.
-Uspokój się. Nina...
-Fabian? - Usłyszałem głos Niny z pokoju.
-Obudziła się. Muszę kończyć. - Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź. Próbowałem się uspokoić, by Nina nie widziała mnie w takim stanie, ale nie dawałem rady. Gotowało się we mnie. Jak kogoś takiego można wypuścić.
-Wszystko w porządku? - Spytała lekko zachrypniętym głosem wchodząc do salonu.
- Tak, po prostu... - Odwróciłem się do okna, starając opanować nerwy. Cholera jasna, Fabian uspokój się.
-Coś się stało? Mi możesz...
-Nie! - Krzyknąłem. - Nie musisz tego wiedzieć!
-Okej. Wystarczyło powiedzieć. Nie musisz krzyczeć, jestem rozumną osobą. - Odwróciła się, wyszła na górę. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Muszę odetchnąć.
   Wyszedłem na balkon i patrzyłem na żywe miasto. Po kilku minutach opanowałem się. Czułem się idiotycznie. Poszedłem na górę i stanąłem przed jej drzwiami.
-Nina? Przepraszam cię. Poniosło mnie. Dowiedziałem się... - Nagle drzwi otwarły się przede mną.
-Nie musisz się tłumaczyć. Jesteś tylko moim ochroniarzem, rozumiem. - I drzwi znów się zamknęły.
- Nina to nie tak. Po prostu, nie mogę ci o tym powiedzieć, ale ta sprawa mnie zdenerwowała i to potwornie. Nie chciałem krzyczeć na ciebie. Myślę, że nie jestem tylko twoim ochroniarzem, ale też przyjacielem i wiem nie powinienem się tak zachować. Strasznie mi głupio. - Drzwi znów się otworzyły. Tym razem Nina w nich nie stała tylko podeszła do łóżka i na nim usiadła. Wszedłem do pokoju.
-Wybaczysz mi? - Uśmiechnąłem się delikatnie i starałem się zrobić najbardziej skruszone oczy na jakie było mnie stać. Wyglądałem chyba okropnie, bo Nina zaczęła się śmiać.
-Tak i ja też przepraszam.
-Nie masz za co.
-Mam. Nie moja sprawa, nie powinnam się interesować. - Usiadłem obok niej i chwyciłem jej dłoń.
-Może to dziwnie zabrzmi, ale to dobrze, że się zainteresowałaś. Wiem, że jesteś moją przyjaciółką, tak?
-Tak. - Jej usta wykrzywiły się w kącikach. Uśmiech delikatny ale piękny.
"Musisz zniknąć na jakiś czas". Przypomniałem sobie słowa Masona.
-Co powiesz na małe wakacje? - Spytałem.
-Co?
-Powiedziałem ci, że pomogę ci zapomnieć, więc proponuje ci wakacje. Przy wybrzeżu mam mały domek, o którym nikt nie wie. Do plaży jest 5 minut drogi. Co ty na to?
-Czemu nie, ale nie mam żadnych rzeczy na plaże, a poza tym jest jesień. Nie będzie za ciepło.
-Damy radę. - Uśmiechnąłem się. - Możemy wyjechać jutro?
-Jasne. - Miałem wyjść z pokoju, gdy usłyszałem jej głos. - Fabian?
-Hmm.
-Dziękuje.
-Nie ma za co.

~Nina~
   Fabian wyszedł z pokoju, a ja mimo nie najlepszego samopoczucia zaczęłam się pakować. Jutro muszę powiedzieć Fabianowi byśmy podjechali do mojego mieszkania, bo mam za mało rzeczy tutaj. Nawet nie powiedział na ile jedziemy.
-Co go tak zdenerwowało? - Spytałam sama siebie. Moje myśli mimo woli skupiały się na nim. Od dzisiejszego ranka sporo myślałam. Dla niego jestem tylko przyjaciółką. A ten pocałunek? Pewnie pomyślał czemu nie w końcu byłam tak pijana... 
Myśląc o tym skończyłam pakowanie swoich rzeczy i położyłam się próbując zasnąć. Patrzyłam w sufit dość długo, aż moje powieki opadły.

   Następnego ranka obudziłam się jak nowo narodzona. Bez bólu głowy i mdłości świat wyglądał o wiele lepiej. W szortach i podkoszulce dłuższej niż spodenki ( mój tymczasowy strój do spania) zeszłam do kuchni. Cudowny zapach jajecznicy z bekonem czułam już na schodach.
-Ale cudne zapachy. - Oznajmiłam widząc Fabiana przy kuchence.
-Głodna?
-Tak. - Podał mi posiłek nałożony na talerz. - Dzięki. - Uśmiechnęłam się.
-Kawy?
-Z chęcią. - Przyglądałam mu się gdy czekał na dzbanek kawy. - Dlaczego jesteś dziś taki uprzejmy? - Spytałam po chwili.
-Zawsze jestem uprzejmy.
-Ta jasne. - Powiedziałam cicho i się zaśmiałam. Jego kąciki ust też się wykrzywiły.
-Jesteś już spakowana. - Spytał po chwili brunet.
-Tak, tylko... na ile my tam jedziemy i skąd ten pośpiech?
-Nie wiem na ile. Zostaniemy ile będziemy chcieli. I... wcale się nie śpieszę. Po prostu droga jest dość długa i jeżeli wyjedziemy po śniadaniu dojedziemy tam przed zachodem słońca.
-Okej. Mam prośbę. Brakuje mi kilku rzeczy. Moglibyśmy podjechać do mnie?
-To nie będzie konieczne. Amber już spakowała to co potrzebne, a Mason dzisiaj przywiózł walizkę.
-Skoro Amber pakowała moje rzeczy to ja nie chce wiedzieć co tam jest.

   Po śniadaniu spakowaliśmy nasze rzeczy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Tak po prostu. Od dawna nigdzie nie wyjeżdżałam na ,,wakacje".
   Gdy opuściliśmy Nowy Jork czułam się jakby problemy odeszły, nigdy nie istniały. Nagle głos Fabiana wyrwał mnie z zamyśleń. Śpiewał tekst piosenki lecącej w radiu, której nie znałam. Zaczęłam mu się przyglądać i moje usta wykrzywiły się w uśmiech.
-Co? - Spytał uśmiechając się przy tym.
-Nic. Ładnie śpiewasz.
-Wiesz, trening pod prysznicem czyni cuda. - Zaczęliśmy się śmiać, znajdując kolejny temat do rozmowy.

   Podróż trwała dość długo. Gdy wjeżdżaliśmy na leśną ścieżkę słońce zaczęło zachodzić. Po chwili las się skończył, a moim oczom ukazał się biały, dwupiętrowy domek. Stał na klifie, w oddali było widać ocean i zanurzające się w nim słońce. Odcienie pomarańczu, czerwieni i różu odbijały się w wodzie i oknach budynku. Całość zapierała dech w piersiach.
   Wysiadłam z samochodu, podziwiając widoki.
-Jak ci się podoba?
-Zaczynam się zastanawiać czy gdzieś nie dorabiasz. Błagam cię, daj mi namiary na twojego drugiego pracodawcę. - Usłyszałam śmiech Fabiana.
-Chodź do środka. - W tej chwili dostrzegłam, że brunet niesie moje bagaże.
-Sama mogłam je wziąć.- Wskazałam na walizki.
-Chodź.
   Przechodząc przez próg ujrzałam sporą przestrzeń. Z zewnątrz budynek nie wydawał się taki duży.
-Rozejrzyj się jeśli chcesz. Ja pójdę po resztę walizek. - Fabian wyszedł, a ja ruszyłam przed siebie. Na parterze oczywiście były salon i kuchnia z jadalnią oraz łazienka. Wszystko w stonowanych kolorach pasowało do siebie. Jedynymi wyróżniającymi się elementami były meble wypoczynkowe znajdujące się w salonie. Ich czerwień mimo wszystko była idealna, uzupełniająca pomieszczenie. Miałam wejść na górę, gdy Fabian wszedł.
- I jak?
-Ty naprawdę chcesz słyszeć kolejne komplementy?
-A jak myślisz? Dlaczego za każdym razem pytam jak ci się coś podoba. - Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i uderzyłam lekko w ramię. Ujrzałam jego śnieżnobiałe zęby, które po chwili zniknęły na schodach.

   Wieczór był chłodny, ale mi to nie przeszkadzało. Od dobrej godziny siedziałam na tarasie okryta kocem i wpatrywałam się w księżyc w pełni odbity na powierzchni wody. Niebo pokryte gwiazdami wyglądało jak ozdobione drobnymi diamentami. Niby nic, ale mogłam ten widok oglądać godzinami.
-Trzymaj. - Przed moimi oczami pojawił się kubek z parującym płynem. - Rozgrzejesz się. - Rutter wszedł tak cicho, że nawet go nie usłyszałam.
-Dzięki. - Upiłam łyk gorącej herbaty i czułam jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. - Jak tutaj pięknie.
-Tak. - Brunet usiadł obok mnie na pobliskim leżaku. - Zawsze gdy mam czas przyjeżdżam tutaj, siadam na tym tarasie i oglądam to co dzieje się na zewnątrz. To doskonałe oderwanie się od rzeczywistości.
   Siedzieliśmy tak dość długo w milczeniu. Niestety koc nie dawał już ciepła, a mną wstrząsnął dreszcz.
-Poszłabym się już położyć. Gdzie mam spać? - Brązowooki wstał bez słowa i ruszył na piętro. Szłam za nim. Zatrzymał się przed jedną parą drzwi i otworzył je.
-Miłych snów - Uśmiechnął się i zszedł na dół. Wzięłam gorący prysznic i ukryłam się pod ciepłą pierzyną.

   -Witaj Nino. Znów się spotykamy. - Słyszałam ten głos rozbrzmiewający w mojej głowie, tak bardzo znajomy, lecz nikogo nie widziałam. Rozglądałam się i jedyne co widziałam to ciemność. Tylko wokół mnie panowało światło.
-Już o mnie zapomniałaś? Nie ładnie. - Tym razem głos słyszałam głośniej.
-Kim jesteś! - Krzyknęłam. Szyderczy śmiech rozbrzmiewał w uszach. Mój oddech przyspieszył wraz z biciem serca. Byłam sama. Nikt nie mógł mi pomóc.
-Znasz mnie... I to bardzo dobrze. - Wtedy przede mną pojawiła się czarna twarz z blond włosami. Krzyknęłam, starając się ruszyć, lecz nie mogłam. Byłam całkowicie sparaliżowana.

~Fabian~
   Zaśniecie na kanapie nie wydawało się takie proste jak myślałem. Kolejny raz próbowałem znaleźć odpowiednią pozycję, gdy usłyszałem krzyk Niny. Bez zastanowienia pobiegłem na górę. Wpadłem do jej pokoju i ujrzałem ją rzucającą się na łóżku i krzyczącą. Na jej czole widniały krople potu. Podszedłem do niej i delikatnie potrząsnąłem.
-Nina obudź się. - Wciąż spała. - Nina... - Powiedziałem głośniej, a ona w tym momencie otworzyła swoje oczy, wielkie z przerażenia. Momentalnie odsunęła się ode mnie.
-Spokojnie, to ja. Nie zrobię ci krzywdy. To był tylko sen. - Wtedy ujrzałem jej policzki mokre od łez. Bańka strachu pękła. Nina zaczęła płakać i rzuciła mi się na szyję. Przyciągnąłem ją do siebie i szeptałem do ucha słowa pocieszenia. Gdy się uspokoiła wciąż trzymałem ją w objęciach bojąc się, że gdy ją wypuszczę znów zobaczę łzy w oczach.
-Zmoczyłam ci koszulkę. - Powiedziała lekko zachrypniętym głosem odsuwając się ode mnie. Niechętnie ją puściłem.
-Nic się nie stało. - Uśmiechnąłem się i chwyciłem za jej dłoń.
-Przepraszam za to, po prostu...
-Nie musisz przepraszać. - Przerwałem je widząc, że nie chce powiedzieć dalszej części. - Możesz spać spokojnie. Nic ci tutaj nie grozi. - Miałem wstać, gdy poczułem jak Nina ściska moją dłoń.
-Wiem, że to głupio zabrzmi, ale zostałbyś ze mną?
-Jasne. - Zamierzałem usiąść na pobliskim fotelu. Dostrzegłem jej ruch. Posunęła się na koniec dwuosobowego łóżka. W jej oczach dostrzegłem to co bała się przekazać mi słowami. Położyłem się obok niej na plecach, przykrywając narzutą. Ona leżała na boku wpatrując się we mnie. Popatrzyłem w niebieskie oczy szklące się od łez. Powoli zacząłem zbliżać dłoń w jej kierunku, gdy poczułem jej palce splatające się z moimi. Wtedy zamknęła oczy. Wpatrywałem się w nią jeszcze przez jakiś czas dopóki nie miałem pewności, że śpi. Zmęczenie wzięło nade mną górę.

-------------------------------------------------------------------------------
Witam. Nie sądziłam, że ten rozdział napiszę tak szybko. Widocznie gdy mam humor do bani, lepiej mi się piszę. Mam nadzieję, że się podobało... i czy ja zawsze na koniec pisze to samo? Tak teraz myślę i chyba tak. Oj nie umiem rozmawiać z ludźmi...
Nic. Dość o mnie. Przejdźmy do spraw ważniejszych a mianowicie... Licznik bloga wybił 100 wyświetleń. Chciałabym podziękować tym którzy to czytają. Kocham was ludzie :)
Jeśli chodzi o opowiadanie. Myślicie pewnie, że jest nudno, że nic się nie dzieje. Spokojnie w mojej głowie rodzi się już, jak sądzę, plan idealny. 

Wasza Karen

1 komentarz:

  1. Dziwnie pisac ci komentarze i siedziec obok ciebie, ale super!! Fabian niezle ziolko ^^

    OdpowiedzUsuń