niedziela, 18 września 2016

[81] "Chciałabym znów zacząć pracować."

~Nina~
   Od tamtego dnia nie wydarzyło się nic szczególnego. Wspomnienia nie wracały, jakby tamten sen całkowicie mnie zablokował. Nie jestem pewna czy chcę się otwierać na moją przeszłość. Teraz jest dobrze.
   Od pocałunku, Fabian stał się trochę... inny. Jest bardziej niepewny jak powinien się zachować. Dotknięcia dłoni, pocałunki w policzek. Nic więcej. Jakby dopiero starał się zdobyć moje serce, ale... On już je ma. Nikt nie jest tego świadomy. Nawet ja nie byłam kilka dni temu. Jednak mimo wszystko, miłości nie da się zapomnieć. To dlatego znam Bethany najlepiej choć ledwo pamiętam jej poród, a o pierwszych krokach już nie wspomnę.
   Fabian jest dla mnie wielką zagadką. Wiem o nim tylko tyle co sam mi powiedział, a mimo to czuję, że w pewien niezrozumiały dla mnie sposób, jesteśmy sobie przeznaczeni. Tak, wiem. Myślę dziwnie i sama nie wierzę w coś takiego jak przeznaczenie czy karma, ale tak silne uczucie do kogoś innego... Jest bardzo ciężko zrozumieć. Zwłaszcza, że pamięć ci szwankuje i nie masz praktycznie o niczym bladego pojęcia. Dlatego, po rozmowie z Dilerem, postanowiłam kierować się głosem serca. Wspomnienia można stworzyć nowe, lecz relacje pozostają te same.

   Siedziałam w salonie i czytałam książkę, podczas gdy Fabian pracował, a Beth bawiła się z dzieckiem z sąsiedztwa. Ostatnio nic tylko czytam lub bawię się z Beth. Fabian nawet nie daje mi sprzątać, bo uważa że relaks dobrze wpłynie na moją pamięć. Natomiast ja chciałabym się czymś zająć. Czymkolwiek innym, a nie tylko czytaniem.
-Fabian? - Spytałam bruneta odrywając się od lektury. Nie spoglądając na mnie Rutter mruknął, by dać mi do zrozumienia, że mogę mówić. - Gdzie ja pracuję? - Mężczyzna przerwał papierkową robotę i spojrzał na mnie.
-W The Sun jesteś dziennikarką. Dlaczego pytasz?
-Chciałabym znów zacząć pracować. - Po krótkiej wymianie spojrzeń Fabian wstał i usiadł obok mnie. Chwycił moją dłoń w swoje i palcami gładził jej wierzch.
-Jesteś tego pewna?
-Nie wiem na czym polegała moja praca, ale chcę spróbować. Odkąd wróciłam ze szpitala praktycznie nic nie robię, a przez to zaczynam wariować. - Brunet wziął głęboki oddech.
-W porządku. Może zanim podejmiesz ostateczną decyzję, przejdziemy się do twojego biura?
-Dobry pomysł. Możemy iść teraz?
-Teraz nie mogę. Muszę się zająć tymi papierami.
-To może sama pójdę tylko podasz mi adres?
-Nie ma mowy. Nigdzie sama nie pójdziesz.
-Fabian ja rozumiem, że...
-Bez dyskusji. Trevor ciągle gdzieś tam jest. Nie idziesz sama i koniec.
-To może poproszę Dilera by ze mną poszedł? - Mina Fabiana zdradzała wiele. Wolałby iść ze mną, ale ze względu na pracę nie mógł.
-Okej. Chyba nikomu innemu nie ufam tak bardzo jak Dilerowi jeśli chodzi o twoje bezpieczeństwo.- Rutter dotknął dłonią mojego policzka i niepewnie, na kilka sekund, złączył nasze usta w pocałunku tak delikatnym, że prawie nie wyczuwalnym.
-Zadzwonię do niego i spytam czy może. Powiedziałam trzymając dłonie na kolanach bruneta.
   Gdy odsunęliśmy się od siebie zadzwoniłam do loczka. Powiedział, że za godzinę do mnie przyjedzie.
   Tak jak Diler powiedział tak też zrobił. Godzinę później pojawił się w naszych drzwiach gotów do drogi.
-Mamy wziąć Bethany ze sobą? - Spytałam Fabiana, który na chwilę oderwał się od pracy. Mógł od czasu do czasu do niej nie iść, lecz później czekał na niego stos papierów, które czasem musiał zabierać do domu, by skończyć wszystko na czas.
-Nie. I tak posiedzi jeszcze trochę u Ethana, więc nie ma sensu jej stamtąd zabierać, gdy bawi się w najlepsze.
-W porządku. - Pocałowałam go w policzek i ruszyłam za Dilerem do jego samochodu.

   Pod siedzibę The Sun dojechaliśmy szybko. Budynek był ogromny, a przez mój umysł przechodziło wiele pytań. Czy ja na pewno tu pracuję? Czy wciąż będę dobra w tym zawodzie?
   Szłam tuż za Dilerem. Czułam się jakby był moim ochroniarzem, a nie przyjacielem.
Po chwili byliśmy w moim biurze. W pomieszczeniu były dwa biurka. Jedno z nich było zawalone jakimiś kartkami, za to drugie było prawie puste. Podeszłam do niego i ujrzałam parę kartek samoprzylepnych na monitorze komputera, kilka długopisów i notes. Moją uwagę zwróciły dwie fotografie oprawione w ramkę stojące obok siebie na biurku. Na jednej z nich była uśmiechnięta Bethany mająca Oskara na rękach, a na drugiej był Fabian. Widać było, że to zdjęcie było zrobione z ukrycia. Brunet był skupiony na małej Beth owiniętej w kocyk, którą trzymał na rękach. Łzy pojawiły się w moich oczach.
   Odgłos otwieranych drzwi sprowadził mnie do rzeczywistości. Szybko otarłam oczy starając się nie rozetrzeć tuszu do rzęs, gdy moim oczom ukazał się blondyn.
-Nina? Hej! Co ty tutaj robisz? - Powiedział przybysz. Oczywiście znał mnie, a ja nie miałam o nic bladego pojęcia.
-Ja...
-Nina chciała zobaczyć gdzie pracuje. Może dzięki temu coś sobie przypomni. - Powiedział Diler.
-No tak. Dobry pomysł. Pewnie mnie nie pamiętasz? - Spytał blondyn zwracając się do mnie.
-Przepraszam, ale nie.
-Ja jestem Lucas i no cóż, można powiedzieć że jesteśmy wspólnikami w tej branży. - Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam.
   Po chwili zaczęliśmy rozmawiać. Lucas jest zabawnym facetem mimo, że na takiego nie wygląda. Do tego jest homoseksualistą i ma dystans do siebie. Mimo, że go nie pamiętam, bez problemu powiedział o swoim poglądach nie obawiając się mojej reakcji. Dobrze, że nie zwraca uwagi na zdanie innych ludzi, którzy często krytykują takich jak on.
   Naszą dyskusje przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę. - Powiedział Lucas. Drzwi otworzyły się, a ja usłyszałam znajomy głos.
-Lucas mam tu dla ciebie dokumenty do nowego... - David trzymał w dłoni teczki z jakimiś kartkami. Gdy mnie ujrzał, zamilkł. - Nina. - Wypowiedział moje imię, jakby nie widział mnie kilka lat.
-Cześć. - Uśmiechnęłam się niepewnie. Kątem oka widziałam jak Diler i Lucas wymieniają ze sobą spojrzenia.
-Co tutaj robisz? Z tego co wiem masz jeszcze urlop. - Twarz Davida zamieniła się w skałę. Jego mina nie wyrażała zupełnie nic.
-Staram się poznać swoje życie.
-Em... Lucas zostawiam ci te dokumenty tutaj. - Położył teczki na biurku. - Mam nadzieję, że twoja pamięć wróci. - Powiedział do mnie i wyszedł. David zachował się dość dziwnie zwłaszcza, że to jego jako pierwszego ujrzałam po przebudzeniu w szpitalu. Jednak to co mi wtedy powiedział...
-David tutaj pracuje? - Spytałam, gdy byłam pewna, że mężczyzna był już daleko.
-Tak. Wiesz... To nasz szef. - Powiedział Lucas zaskakując mnie jeszcze bardziej.
-Szef?
-No tak. Ale mimo wysokiego stanowiska traktuje nas na równi. Jedynie ciebie wywyższał. Choć teraz zachowywał się jak nie on.
-Jak to mnie wywyższał?
-No wiesz... Ty i nasz szefunio...
-Wyduś to w końcu z siebie.
-Szefunio był w tobie zakochany po uszy, a ty z tego co mi wiadomo nie byłaś mu dłużna. - Poruszył zabawnie brwiami. Mi jednak nie było do śmiechu.
-Muszę z nim porozmawiać.
-Dwa piętra wyżej, korytarzem do końca, ostatnie drzwi po prawej.
-Pójść z tobą? - Spytał Diler.
-Dzięki, dam radę. - Ruszyłam w kierunku drzwi. Ledwo je zamknęłam, gdy do moich uszu dotarł głos Lucasa.
-Ja rozumiem, że mój tyłek jest perfekcyjny, ale mógłbyś się na niego nie gapić?
-Nawet na niego nie spojrzałem. - Odpowiedział Diler.
-Taaa jasne. Nie udawaj. Widziałem jak... - Nie podsłuchiwałam ich rozmowy dłużej. Miałam ważniejsze rzeczy do wyjaśnienia.

   Gdy stałam przed właściwymi drzwiami ogarnęło mnie lekkie zdenerwowanie. Zapukałam delikatnie w drewno. Gdy usłyszałam stanowcze "proszę" weszłam do środka.
-A to ty. Usiądź. - Mężczyzna tylko na kilka sekund oderwał wzrok od monitora.
-Musimy porozmawiać. - Palce bruneta przestały poruszać się po klawiaturze, a jego głowa opadła. Gdy znów spojrzał na mnie, jego głos stał się bardziej przyjemniejszy.
-O czym? Czyżbyś wcześniej chciała wrócić do pracy?
-Zastanawiam się nad tym. Jednak moje drobne luki pamięciowe wciąż mogą stanowić problem. - Mówiąc drobne, miałam na myśli ogromne. Z tak długiego życia pamiętałam tylko kilka ulotnych chwil.
-Więc co cię tu sprowadza?
-Po tym jak obudziłam się kompletnie oszołomiona w szpitalu, jak zachowywałeś się wtedy i to co mi opowiadałeś... - David nie pozwolił mi dokończyć.
-To była prawda.
-Czyli to przez Fabiana straciłam pamięć?
-Tak. Nino tak dużo przez niego wycierpiałaś. - Wstał ze swojego krzesła i stanął na prosto mnie. - Opuścił cię, gdy najbardziej go potrzebowałaś. Wtedy to ja byłem przy tobie. Przez cztery lata wspierałem cię i pomagałem ci jak tylko mogłem. - Klęknął przede, mną opierając swoje dłonie na moich kolanach.

-Jasne, rozumiem. - Powiedział nagle David. Milczałam tak długo, że odpowiedź stała się dla niego oczywista.
-Przepraszam...
-Nie masz za co. - Uśmiechnął się delikatnie. - Przecież to nic złego, że nie czujesz do mnie tego samego co ja do ciebie.
-To nie tak. Po prostu... - Dlaczego nie potrafię dokończyć choć jednego zdania?
-Po prostu nie kochasz mnie na tyle, by odejść od niego. - Pokiwałam głową nie będąc w stanie już mówić. Łzy pojawiły się w moich oczach i zaczęły swobodnie płynąc po moich policzkach - Hej, nie płacz. Nie odejdę od ciebie. - Zaczął głaskać mój policzek ścierając przy tym parę łez - Nie wytrzymałbym długo będąc z daleka od ciebie. Po prostu będę przy tobie jako przyjaciel. To musi mi wystarczyć.
-Przepraszam. Naprawdę nie chcę cię ranić.
-Nie przejmuj się mną. Ważne abyś ty była szczęśliwa.


   Kolejne wspomnienie znów do mnie powróciło. Oczywiście towarzyszył temu ból głowy.
Odruchowo zacisnęłam dłonie na udach. Nie umknęło to uwadze Davida.
-Nina co się dzieje?
-Nic takiego. To tylko ból głowy.
-Który tak nagle się pojawia?
-Czasem przypomnę sobie coś mało istotnego i to dlatego. - Zapanowała między nami chwila ciszy, którą przerwał David.
-Nino, Fabian nie jest tym za kogo się podaje. Oszukał cię i ranił wielokrotnie.
-Niby skąd to wiesz? W szpitalu mówiłeś mi, że to Fabian mnie ściga i że to przez niego mam amnezję. Przez ciebie, gdy pierwszy raz go ujrzałam bałam się go. Dopiero później zrozumiałam, że nie chce mi zrobić krzywdy. Do tego mówiłeś, że byłeś przerażony gdy zniknęłam. Zapewniałeś mnie, że jesteśmy razem, a nie pojawiłeś się później ani razu. Dlaczego to zrobiłeś? - Jego dłonie znalazły się na moich. Gładził palcami wierzch moich dłoni. Jego twarz nieznacznie przybliżyła się do mojej.
-Nino, proszę cię, zrozum, że on nie jest dla ciebie idealny.
-A ty jesteś?
-Tak. Mógłbym ci zapewnić bezpieczeństwo i dać to czego on nie jest w stanie. - Jego twarz była coraz bliżej mojej. Wiedziałam co zamierzał zrobić i nie mogłam mu na to pozwolić.
-Mylisz się. Fabian już daje mi wszystko co potrzebuję. Nie muszę pamiętać, by wiedzieć, że jego kocham, a bez ciebie mogę żyć. Nie tak jak wcześniej. - Odepchnęłam go od siebie i ruszyłam w kierunku wyjścia. Nie poszłam po Dilera. Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem i przez chwilę być sama.
   Jak on mógł się tak zachować? Wykorzystywał moją amnezję, bym była przeciw Fabianowi. Bym była z nim. A mówił, że zależy mu na moim szczęściu.
   Wypadłam na zewnątrz czując jak zdenerwowanie krąży po moim ciele. Okłamał mnie i dodatkowo chciał mnie pocałować!
-Witaj ponownie. - Usłyszałam za sobą męski głos. Nie... tylko nie on. - Mówiłem, że jeszcze się spotkamy. - Odwróciłam się w jego kierunku. Trevor stał oparty o samochód jak gdyby nigdy nic.
-Co ty tutaj robisz? - Spytałam. Przed moimi oczami pojawił się mój ostatni sen. Moje nerwy dodatkowo zostały zdwojone.
-Jak to co? Przyszedłem po ciebie. - Ruszył w moim kierunku. Nie uciekałam. Nie miałam zamiaru.
   Chwycił mocno za mój nadgarstek. Nawet nie wiedziałam, że byłam na coś takiego przygotowana. Wygięłam jego rękę, dzięki czemu znalazłam się za nim, a on został unieruchomiony. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Gratuluję. Widzę, że nauczyłaś się czegoś od tego policjanta. Jednak to nie jest wystarczające, by mnie powstrzymać. - Czułam jak Trevor używa coraz większej siły, by uwolnić unieruchomioną rękę. Niestety byłam zbyt słaba. Uwolnił się, blokując przy tym moje dłonie. Jego palce mocno zaciskały się na moich nadgarstkach, przypominając mi te okropne liny. Szarpałam się próbując się uwolnić, lecz nic to nie dało.
-Puść mnie! - Krzyknęłam.
-Chciałabyś. Już nie uciekniesz mi tak łatwo. - Odwrócił mnie. Moje plecy dotykały jego klatki piersiowej, a moje dłonie trzymał za moimi plecami. Był w stanie utrzymać je jedną ręką, ponieważ drugą zaczął gładzić mój policzek.
-Jesteś taka piękna.
-Nie dotykaj mnie! - Szarpałam się i krzyczałam. Trevor zasłonił moje usta dłonią.
-Ciii. - Czułam jego oddech na włosach i policzku. - Chyba nie chcemy, by ktoś nas usłyszał. - To niesłychane, że nikt tego nie zauważył. Przecież staliśmy przed budynkiem ważnej firmy. Nie mogło tutaj być tak pusto.
-Zostaw ją! - Usłyszałam krzyk Dilera. Spojrzałam w jego kierunku. Szedł w naszą stronę, a zaraz za nim podążał Lucas.
-Wybacz skarbie, ale nie mogę zostać złapany. - Popchnął mnie. Upadłam uderzając w coś. Poczułam mocny ból głowy, a obrazy zaczęły przewijać się przez mój umysł z prędkością światła. Wtedy usłyszałam głos Dilera. Jego niewyraźnie słowa dotarły do mnie, a obrazy zniknęły. Została tylko ciemność.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam.
Kolejny raz przepraszam za tak długą nieobecność, ale ostatnio mam trochę na głowie, do tego dopadł mnie leń do potęgi i brak weny. Pisało mi się jak mi się pisało, więc przepraszam za ewentualnie błędy.