niedziela, 23 września 2018

[90] "Przynajmniej taką miałam nadzieję"

 MUZYKA
~Nina~
    Leżałam w ramionach Fabiana i nie wiedziałam co mam myśleć o całej tej sytuacji. Jestem w ciąży... Owszem myślałam o kolejnym dziecku, ale nie w tym momencie. Sprawa Trevora ciągle jest wyjaśniana. Chyba nie jestem w tej chwili wystarczająco silna, by zajmować się kolejnym dzieckiem. Ostatnio nawet z Bethany spędzałam mało czasu. Co jeśli ta ciąża także będzie zagrożona?
-O czym tak myślisz? - Głos Fabiana przywrócił mnie do rzeczywistości. Wzięłam głęboki oddech i położyłam dłoń na brzuchu.
-To nie jest odpowiedni moment.
-Co masz na myśli?
-Sprawa z Trevorem... Ciągle jestem zdenerwowana. Do tego jestem okropną matką.
-Nie mów tak. - Dotknął mojego podbródka i uniósł moją głowę, bym mogła spojrzeć mu w oczy. - Jesteś wspaniałą matką i nigdy tego nie kwestionuj. Z drugim dzieckiem także damy sobie radę. - Złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Pierwsza ciąża była zagrożona. Co jeśli teraz też tak będzie? - Spytałam, wracając wspomnieniami do przeszłości. Musiałam wtedy bardzo na siebie uważać i odpoczywać.
-Pójdziemy do lekarza, zrobimy odpowiednie badania. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Musisz tylko w to uwierzyć. - Poczułam jego usta na czole.
    Drzwi od naszej sypialni otworzyły się i ujrzałam w nich głowę Bethany.
-Mogę wejść? - Spytała nieśmiało.
-Jasne, chodź do nas. - Powiedziałam odsuwając się od Fabiana jednocześnie robiąc jej miejsce. Mała położyła się między nami i chwyciła za nasze dłonie.
-Nie będziecie się już kłócić? - Spytała nagle patrząc w nasze oczy. Mieliśmy z Fabianem ciężkie chwile jednak nie zdawałam sobie sprawy, że pięciolatka to zauważyła.
-Już nie. - Mówiąc te słowa, spojrzałam na Fabiana. Miałam nadzieję, że wziął sobie do serca naszą wcześniejszą rozmowę.
-Obiecujecie?
-Obiecujemy. - Tym razem odezwał się Fabian.
-To dobrze. Bardzo cię kocham mamusiu, ale nie chcę żeby tatuś znów zniknął.
-Możesz być spokojna. - Przytuliłam ją i pocałowałam w czoło. Dopiero teraz zrozumiałam, że Beth ze zdwojoną siłą przeżywała to co się działo między mną a Fabianem mimo, że staraliśmy się to przed nią ukryć.

   Następnego dnia zadzwoniłam do lekarza. W dzień wizyty zostawiliśmy Bethany u Dilera i Brie. Postanowiliśmy, że na razie nie będziemy im nic mówić. Dopiero po wizycie...
   Starałam się odpędzać negatywne myśli, lecz to nie było łatwe. Próbowałam zachować spokój, twarz nie wyrażającą jakichkolwiek emocji mimo, że gdzieś głęboko ukrywała się myśl utraty dziecka.

   Na miejscu powiedziałam lekarzowi jak wygląda sytuacja. Po serii badań czekaliśmy na wyniki na korytarzu. Fabian trzymał moją dłoń i pocierał kciukiem jej wierzch. Ostatnim razem przechodziłam przez to wszystko sama. Teraz wiedziałam, że jest przy mnie i nigdzie się nie wybiera. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

   Po godzinie czekania weszliśmy do gabinetu lekarza. Bałam się tego co ma nam do powiedzenia.
-Otrzymałem wyniki Pani badań i jak na razie wszystko jest w porządku. Jedyne co mnie martwi to normy progesteronu. Jak na 5 tydzień są troszkę za niskie. Jednak proszę się nie obawiać. Wystarczy, że będzie Pani zażywać przepisany przeze mnie lek i zjawi się na kontrolę za dwa tygodnie. - Lekarz zaczął coś zapisywać, a moje myśli zaczęły błądzić. Czyli jest ryzyko... - Proszę się nie stresować. - Powiedział mężczyzna gdy na mnie spojrzał. - Domyślam się, że wie Pani co oznacza niski poziom progesteronu.
-Możliwość poronienia. - Odpowiedziałam pamiętając, że przy ostatniej ciąży był zdecydowanie za niski dlatego ciąża była zagrożona.
-To jeszcze niczego nie oznacza. Poziom hormonu może ulec zmianie w ciągu 24 godzin, a jego niedobór jest minimalny. Gdyby nie Pani wcześniejsze problemy poczekałbym z lekami. Mimo wszystko wolałbym nie ryzykować.
-Rozumiem. - Po krótkiej ciszy mężczyzna podał mi receptę. - Dziękuję Panu bardzo.
-Miejmy nadzieję, że za dwa tygodnie wyniki będą w normie. - Lekarz uśmiechał się w naszym kierunku gdy wychodziliśmy z jego gabinetu.

   Gdy wracaliśmy do domu Fabian ciągle milczał.
-Wszystko w porządku? - Spytałam go.
-Tak. - Odpowiedział po chwili kładąc dłoń na moim udzie. - Po prostu... Wtedy musiałaś usłyszeć to wszystko sama. Gdy usłyszałem, że coś może być nie tak... Wystraszyłem się. Ty zachowałaś spokój, wiedziałaś jak się zachować. Podziwiam cię w tej chwili.
-Też byłam przestraszona, ale nauczyłam się, że panika w niczym nie pomaga. W takiej sytuacji mogłaby tylko wszystko pogorszyć. - Zamilkłam na chwilę, gdy wspomnienia do mnie wróciły.
-Gdy byłam w ciąży z Beth nie było mi łatwo, ale musiałam walczyć. Dla niej. - Kontynuowałam. Położyłam dłoń na jego i splotłam nasze palce.
-Teraz poradzimy sobie z tym razem. - Uniósł moją dłoń do swoich ust i pocałował jej wierzch.
-Poczekaj aż, usłyszysz pierwsze bicie serca. To dopiero masa emocji. - Zaczęłam się śmiać niezupełnie wiedząc z czego. Po chwili Rutter dołączył do mnie.

   Bethany przywitała nas w progu domu naszych przyjaciół. Jak do tej pory zawsze wiedziała kiedy wracaliśmy z Fabianem do domu i biegła nam na przywitanie.
-Jak było na zakupach? - Spytała Brie gdy weszliśmy do salonu.
-Tak właściwie... - Zaczęłam, ale nie wiedziałam jak mam to powiedzieć.
-Mamy wam coś do powiedzenia. - Fabian spojrzał na mnie, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
-Jestem w ciąży. - Powiedziałam po chwili nie chcąc już dłużej tego przeciągać. Brie i Diler patrzyli na mnie zszokowani. Po chwili kobieta podeszła do mnie i objęła mnie.
-Jejku, jestem w szoku, ale gratulacje. Rodzinka się powiększa.
-Mamusiu a co to znaczy? - Spytała Beth patrząc na mnie z dołu. Przykucnęłam, by móc spojrzeć jej w oczy.
-Możliwe, że będziesz miała braciszka albo siostrzyczkę.
-Chwila. Jak to możliwe? - Spytał Diler. Opowiedziałam im sytuację z przychodni.
-Nino, wszystko będzie dobrze. Będziesz leżeć w domu do góry brzuchem i wcinać ogórki kiszone... czy co się tam je... a my wszystko za ciebie zrobimy. No nie Fabian? - Diler uderzył lekko ramię Ruttera. Widząc ich miny zaczęłam się śmiać.
-To nie takie proste. Przecież nie mogę leżeć 24 godziny na dobę. Do tego chyba bym zwariowała, gdybym musiała dodatkowo pilnować duże dziecko. - Spojrzałam znacząco na Dilera. Brie parsknęła śmiechem, a mężczyzna wyszedł udając obrażonego.

   Spędziliśmy z przyjaciółmi parę godzin. Gdy nastał zmrok wróciliśmy do domu. Bethany zasnęła dużo wcześniej, więc Fabian zaniósł ją do jej pokoju, a ja poszłam do łazienki Stanęłam przed lustrem i zaczęłam przyglądać się swojemu ciału. Położyłam rękę na brzuchu. Jest jeszcze za wcześnie, by cokolwiek zauważyć, ale świadomość że noszę nowe życie w sobie... To było coś niesamowitego.
   Po chwili Fabian stanął za mną, objął mnie i pocałował w szyję.
-Wszystko jakoś się ułoży. - Powiedział patrząc na nasze odbicie w lustrze.
-Wiem. - Uśmiechnęłam się i automatycznie pomyślałam o ślubie. - Fabian?
-Mhm. - Mruknął w odpowiedzi.
-Bardzo zależy ci, by ten ślub był we wrześniu?
-A czemu pytasz?
-Po prostu... nie chciałabym iść do ołtarza w zaawansowanej ciąży. - Zrobiło mi się głupio, że z takiego powodu chcę przełożyć ślub. Fabian chyba to zauważył, bo odwrócił mnie twarzą do siebie.
-Data nie ma dla mnie znaczenia. Najważniejsze będzie to, że zostaniesz moją żoną. - Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Przysunęłam się do niego i złączyłam nasze usta w pocałunku.
-Dziękuję. - Powiedziałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.
---------------------------------------------------------------------------------
Cześć i czołem :)
Przepraszam jeśli rozdział może wydawać się... nietypowy. Jak już wiecie, z weną jest u mnie różnie, ale staram się jak mogę pisać sensownie.
Cóż... do zobaczenia przy następnym rozdziale
Karen

piątek, 9 marca 2018

[89] "Teraz zrozumiałem, że popełniłem błąd."

~Nina~
   Po dwóch dniach Bethany opuściła szpital. Lekarz przepisał odpowiednie leki i zalecił by mała przez tydzień jadła lekkostrawne rzeczy.
   Między mną a Fabianem panował dystans. Nie chciałam milczeć, ale nie miałam też zamiaru przepraszać. Przez to nasze rozmowy ograniczały się do minimum. Do tego Rutter wrócił do pracy, dlatego Bethany musieliśmy zajmować się na zmianę. Ułatwiło to naszą sytuację, bo mogliśmy mijać się w drzwiach. Gdy ja wracałam do domu brunet musiał już wychodzić. Czasem zdarzało się, że Beth musiała zostać z Marthą, bo nie było możliwości zmiany naszych godzin pracy.
    Dlatego Fabian zaczął mieć do mnie pretensje o to, że pracuję.
-Dlaczego mam nie chodzić do pracy? - Spytałam.
-Bethany potrzebuje teraz stałej opieki. Oboje pracujemy, a nie możemy jej ciągle wysyłać do mojej mamy. Poza tym dobrze ci zrobi taki odpoczynek. - Odpowiedział Rutter.
   Prawie każda nasza rozmowa kończyła się tak samo. Pracowałam już wystarczająco, David poradzi sobie beze mnie no i oczywiście trzeba zając się Beth. Miałam już tego dość i coraz bardziej nie rozumiałam Fabiana.

2 tygodnie później

~Fabian~
   Między mną a Niną wszystko wracało do normy. Przeprosiłem ją za moje zachowanie w szpitalu choć dalej nie jestem zadowolony, że spędza tyle czasu z Davidem. Wielu powie, że jestem zazdrosny. Może i mają rację, ale moim zdaniem mam ku temu powody. Bez problemów widać, że David ciągle coś czuje do Niny, a moja mama wielokrotnie mi mówiła, że w trakcie mojej nieobecności facet przyjeżdża do Niny. Na szczęście udało mi się przekonać Ninę by zrezygnowała z pracy. Ostatnio i tak często brała dni wolne.
 
    Wracając z pracy wstąpiłem do mamy, by odebrać Bethany. Gdy weszliśmy do domu mała od razu pobiegła za Oskarem do swojego pokoju, a ja zacząłem przygotowywać obiad. Nina miała wrócić popołudniu, więc miałem dużo czasu na zrobienie wszystkiego.
   Po chwili usłyszałem przez uchylone okno ryk silnika samochodu. Zaciekawiony podszedłem do okna. Zobaczyłem Ninę idącą z Davidem w kierunku wejścia. Gdy usłyszałem brzęk kluczy wróciłem do kuchni, jednak drzwi nie otworzyły się.
-Jeszcze raz dziękuję ci za dzisiejszy dzień. - Usłyszałem stłumiony głos Niny.
-Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem pomóc. Jednak ciągle nie jestem przekonany do twojej decyzji. Może jednak zmienisz zdanie? Moglibyśmy zrobić tak jak na początku. Nie musiałabyś wychodzić z domu. Przyjeżdżałbym...
-David nie mogę tego dłużej ciągnąć. Tym bardziej nie w aktualnej sytuacji. Zbyt wiele rzeczy się dzieję teraz. Mam tylko nadzieję, że Fabian mnie zrozumie. - Nie chciałem podsłuchiwać ich rozmowy, jednak za bardzo przypominała mi słowa mojej mamy. Czyżby miała rację? Nina zdradzałaby mnie z Davidem?
-Pamiętaj, że drzwi są zawsze otwarte, a mój numer dla ciebie jest zawsze dostępny.
-Przepraszam, za to wszystko, że odchodzę akurat teraz.
-Daj spokój. Nie masz się co tym martwić. Dam sobie radę, a ty odpoczywaj. Mam nadzieję, że w przyszłości odnowimy naszą współpracę?
-Mam nadzieję.
-Pamiętaj, że gdybyś tylko chciała wrócić do...
-Wiem. Wystarczy telefon. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - Powiedział David. Później usłyszałem brzdęk klucza, a po chwili drzwi otworzyły się i do salonu weszła Nina.
MUZYKA
-Fabian? Nie miałeś być jeszcze w pracy? - Spytała zdziwiona.
-Miałem, ale udało mi się wyjść wcześniej. Chciałem przygotować niespodziankę, ale jak widać wszystko zepsułem. - Nie chciałem wierzyć mojej mamie, ale teraz wszystko wskazywało na to, że miała rację.
-O czym ty mówisz?
-Mama! - Krzyknęła Beth biegnąc po schodach.
-Powoli.... - Mała objęła Ninę. - Cześć skarbie. - Martin schyliła się i pocałowała swoją córkę w głowę. Po chwili jej wzrok ponownie skupił się na mnie. - Bethany może pójdź z Oskarem na dwór a ja zaraz do was przyjdę co?
-Dobze. - Bethany energicznie pokiwała głową, wzięła kota na ręce i wyszła z nim na zewnątrz.
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - Spytała Nina, gdy Beth zniknęła za drzwiami.
-O Davida. Był tutaj.
-No tak. Odwiózł mnie, bo... - Nie chciałem słuchać jej tłumaczenia. Po prostu spytałem wprost.
-Zdradzasz mnie?
-Co proszę? - Spytała oburzona Nina.
-Czy mnie zdradzasz?
-Chyba sobie żartujesz. Mam z tobą wziąć ślub, kocham cię mimo wszystko, a ty... Jak możesz tak mówić?
-David ciągle krąży wokół ciebie, do tego ta wasza rozmowa. Moja mama wielokrotnie...
-Czekaj. - Tym razem ona nie pozwoliła mi dokończyć. - Twoja mama? Wierzysz jej, a mi nie? Wiesz co? Odkąd zostałeś postrzelony ona ciągle ma do mnie o wszystko pretensje. Nie, nie zdradzam cię, ale skoro mi nie wierzysz może idź spytaj swojej mamy co ona o tym sądzi co?
-Nina... - Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Poczułem się jak totalny idiota. Faktycznie mama ostatnio zachowywała się dziwnie, ale nie zwracałem  na to uwagi. Ciągle znajdowała jakieś wady w Ninie, próbowała mnie zniechęcić do ślubu. Musiałem z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
-Nie. Chcesz znać powód dzisiejszej obecności Davida? Źle się poczułam w pracy. Nie chciał żebym zasłabła za kierownicą, wiec mnie przywiózł, ale przecież ciebie to nie obchodzi, prawda? Najważniejsze jest to, co mówi twoja mama.
-Nina, skąd...
-Skąd mogłeś wiedzieć? - Nina nie pozwalała mi dość do słowa. Widziałem w jej oczach ten ból, którego byłem przyczyną. - Wiesz co? Mam dość. Ostatnio zachowywałeś się jak totalny dupek. Sądziłam, że po tym wszystkim co się stało możemy sobie zaufać, ale widocznie myliłam się. Może będzie lepiej jak... - Nina przerwała, a w jej oczach dostrzegłem łzy.
-Nina, nie rób tego proszę cię. Przepraszam. - Panowała między nami cisza. Patrzyłem na nią przerażony. Co ja najlepszego zrobiłem?
    Nina zdjęła pierścionek, który jej podarowałem i położyła go na stole.
-Tym razem przeprosiny nie wystarczą. Zanim zdecydujesz się co z tym zrobić, zastanów się kim jesteś. Fabianem, którego pokochałam z całego serca czy tym kim byłeś przez ostatnie 3 tygodnie.
    Patrzyłem jak podchodzi do okna i wpatruje się w przestrzeń. Teraz zrozumiałem, że popełniłem błąd, który musiałem naprawić.

    ~Nina~
   Czułam wzrok Fabiana na sobie. Po chwili wyszedł, zostawiając mnie samą. Jak mógł oskarżyć mnie o coś takiego? Nie zaprzeczę, że David jest dla mnie kimś ważnym, ale jest tylko przyjacielem. Przez pewien czas próbowaliśmy czegoś więcej, ale ja nie mogłam zapomnieć o Rutterze. Po tym wszystkim przez co przeszliśmy on pozwoli, by jego matka nas rozdzieliła.
   Kolejne łzy napłynęły do moich oczu. Zaczęłam mrugać, by je odpędzić. Zero łez. Mam powód do radości i nic mi tego nie zepsuje.
-Mamusiu! - Zawołała Bethany wbiegając do domu. Przetarłam szybko oczy i odwróciłam się w jej kierunku.
-Tak?
-Pobawis się ze mną?
-Jasne. - Uśmiechnęłam się. Jednak małej to nie przekonało. Zmarszczyła brwi i obserwowała mnie w skupieniu.
-Mamusiu coś się stało? - Uklękłam przed nią.
-Nic poważnego. - Dotknęłam jej noska co wywołało uśmiech na jej twarzy. - To w co chcesz się bawić?
-Oskar jest na zewnątrz.
-Więc chodźmy do niego. - Wstałam, a świat zawirował. Podtrzymałam się ściany, by nie stracić równowagi z powodu zawrotów głowy. Pewnie za szybko wstałam, lub...
-Mamusiu co się stało?
-Nic skarbie, ja tylko... - Przymknęłam oczy mając nadzieję, że w ten sposób zawroty głowy ustaną.

   ~Fabian~
   Wszedłem do domu mojej mamy. Musiałem to wszystko wyjaśnić. Nina miała rację. Moja własna matka manipulowała mną, a ja musiałem to jak najszybciej zakończyć.
-Mamo! - Zawołałem ją, chcąc wiedzieć gdzie jest.
-Tak? - Odpowiedziała wychodząc z kuchni. - Synku dobrze trafiłeś. Akurat zaparzyłam kawę. Napijesz się ze mną?
-Podziękuję. Mamo można wiedzieć co ty robisz? - Kobieta zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie zdziwiona.
-Fabian o czym ty mówisz?
-O Ninie. Nastawiałaś mnie przeciwko niej, a ja głupi cię słuchałem.
-To nie jest kobieta dla ciebie synku. Nie dba o swoją rodzinę.
-To ja powinienem o nią dbać. Nie wiesz co Nina przeżyła, więc proszę cię nie osądzaj jej więcej.
-Ale synku...
-Nie pozwolę ci już na to. Zrozumiałem co zrobiłem, gdy było już za późno i teraz muszę to naprawić.
-Nie dostaniecie mojego błogosławieństwa. - Jej słowa uderzyły w czuły punkt. Podświadomie wiedziałem, że nie mogę już liczyć na jej wsparcie, ale teraz w pełni to zrozumiałem.
-Nie potrzebuję twojego błogosławieństwa ani aprobaty. Byłem szczęśliwy przy Ninie i mam nadzieję, że wybaczy mi to co zrobiłem.
-Więc wykreślasz mnie ze swojego życia? - Spytała. Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie że rozmawiam z obcą kobietą. Nie poznawałem własnej matki.
-To zależy od ciebie. Jeśli dalej będziesz się tak zachowywać... Niestety, ale będę zmuszony do odsunięcia cię. Kocham Ninę i nic...
-Tatusiu! - Krzyk Bethany dotarł do moich uszu. Odwróciłem się w jej kierunku. Biegła w moją stronę mając łzy w oczach.
-Co się stało? - Kucnąłem przed nią.
-Mama... przewróciła się. Wołałam, ale nie odpowiadała.
-Zaprowadź mnie do niej. - Chwyciła moją dłoń i zaczęła biec w kierunku domu.

   Wbiegłem do salonu i ujrzałem nieprzytomną Ninę. Ukląkłem obok niej i delikatnie nią potrząsnąłem.
-Nina, słyszysz mnie? Nina... - Po paru próbach Nina lekko się poruszyła.
-Fabian? Co się stało? - Widziałem po jej minie, że była zdezorientowana.
-Chyba zemdlałaś. Dobrze się czujesz? Uderzyłaś się w głowę? Może zawiozę cię do szpitala?
-Fabian, nic mi nie jest. - Martin powoli usiadła i oparła głowę na rękach. Obserwowałem ją w milczeniu.
-Mamusiu nic ci nie jest? - Spytała Beth podchodząc.
-Nic, a nic. Po prostu poczułam się trochę gorzej. - Nina zaczęła wstawać. Próbowałem jej pomóc, ale odtrąciła mnie.
-Nina... - Zacząłem, patrząc na nią błagalnie.
-Nie. Przepraszam, ale ja już tak dłużej nie mogę.
-Bethany mogłabyś pójść do swojego pokoju? Muszę z mamą porozmawiać o czymś ważnym.
-Ale mamusia już się nie przewróci? - Spytała, przytulając się do Niny.
-Już nie. Możesz spokojnie się bawić, przypilnuję mamę. - Uśmiechnąłem się do małej gdy ruszyła w kierunku schodów.
    Nina usiadła na sofie. Dołączyłem do niej, musiałem odzyskać przyszłą żonę.
-Przepraszam za to co zrobiłem. Byłem totalnym idiotą, który nie potrafił ci w pełni zaufać. Powinienem wcześniej zauważyć co się dzieję, ale rozmawiałem już z mamą. Jeśli nie zmieni nastawienia do ciebie to straci rodzinę. Nie będę dłużej jej słuchał. - Między nami panowała długa cisza. Nina, przez ten czas, ani razu na mnie nie spojrzała.
    Chwyciłem jej dłoń w swoje.
-Proszę cię, powiedz coś. - Nalegałem, nie mogłem dłużej znieść tej ciszy.
-Jestem w ciąży. - Jej słowa zaskoczyły mnie. Nie spodziewałem się czegoś takiego.
-Co?
-Jeśli zaczniesz mnie oskarżać, że to z Davidem... - Zamknęła oczy, czekając na moją reakcję.
-Już nigdy tego nie zrobię. Po prostu zaskoczyłaś mnie. - Wtedy wszystko zrozumiałem. To dlatego David przyjechał, dlatego Nina najprawdopodobniej zrezygnowała z pracy. - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Byłem dupkiem i postaram się to naprawić. Po prostu... proszę nie przekreślaj wszystkiego. - Wyjąłem pierścionek z kieszeni i podałem go Ninie. - Niech to będzie mój okres próbny. Ostatnia szansa. Jeśli znów nawalę... Sama zdecydujesz co będziesz chciała zrobić. - Patrzyliśmy w swoje oczy. Żadne z nas nie oderwało wzroku.
-Jesteś tego pewien? Nie dam rady radzić sobie z Trevorem i jednocześnie z twoimi oskarżeniami. - Przez to wszystko zapomniałem, że Nina ma problemy. Mimo, że Hill jest za kratkami ona ciągle ma wrażenie, że gdzieś czai się w ukryciu i ją obserwuje.
-Jestem pewien. - Nina patrzyła to na mnie to na pierścionek. Czekałem w bezruchu. Moje serce biło jak szalone ze stresu.
    Nie mogłem znieść panującej między nami ciszy, więc spytałem.
-Kiedy dowiedziałaś się o ciąży?
-Dzisiaj. Zasłabłam w pracy, a David z Lucasem uparli się, że powinnam zrobić badania.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś? Przyjechałbym po ciebie.
-Nie chciałam ci przeszkadzać w pracy. Chciałam jechać sama, ale David nie chciał mnie puścić, bo obawiał się, że zasłabnę za kierownicą.
    Coraz bardziej nie mogłem uwierzyć w to jakim byłem debilem. Jak mogłem naskoczyć na nią, kiedy on tylko o nią dbał.
- Powinienem mu podziękować. Był przy tobie gdy ja wolałem zajmować się sobą. - Przerwałem na chwilę chcąc wszystko przemyśleć. - Nino bardzo cię przepraszam. Mimo, że robię głupie rzeczy nigdy nie przestałem cię kochać. - Obserwowałem jej reakcję. Nie poruszyła ręką, przez cały czas wpatrywała się w pierścionek.

  Po kilku sekundach, które dla mnie trwały wieczność, Nina wzięła głęboki oddech.
-Dobrze. Ostatnia szansa. Mam już dość problemów. - Wsunąłem jej pierścionek na palec i przytuliłem. Jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak w tym momencie.





-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po baaardzo długiej przerwie witam was nowym rozdziałem. Nie jest idealny, no ale...
Bardzo przepraszam, za możliwe chaotyczne momenty i błędy.
Pewnie teraz zastanawiacie się kiedy kolejny rozdział. Postaram się go napisać jak najszybciej, ale nie chcę nic obiecywać. Pisząc ten miałam "napady" weny, które niestety szybko uciekały. Po prostu... zobaczymy jak to będzie.

Miłego :)
Karen

sobota, 17 lutego 2018

Informacja

Straasznie dawno mnie tutaj nie było, za co z całego serca przepraszam. Mam ostatnio dużo na głowie i powoli nie daje sobie rady z tym wszystkim, ale ja tutaj w innej sprawie.

Ta informacja jest dla tych, którzy ciągle czekają, za co bardzo dziękuję. Gdyby nie wy nie miałabym motywacji do powrotu.
Kolejne rozdziały zostaną opublikowane, a opowiadanie będzie doprowadzone do końca. Mam już połowę następnego rozdziału. Pisanie, co prawda idzie mi strasznie wolno, ale idę na przód. Nie mam zamiaru się poddać :) Mam tylko nadzieję, że nie rozczaruję moich kochanych czytelników.

Miłego
Karen