sobota, 26 września 2015

[45] "On nie może mnie zauważyć."

~Amber~
   -Mason, musimy wstawać. - Powiedziałam trzeciego dnia naszej podróży. Gdy przyjechaliśmy, rozpakowaliśmy się, a z łóżka wstawaliśmy tylko na posiłki.
-Źle ci tu?
-Nie, ale nie po to przyleciałam do Mediolanu. Jesteśmy w mieście mody, a widziałam tylko nasz pokój.
-Księżniczko. Spokojnie z twojej walizki można zrobić pokaz mody. Jesteś moją żoną i nie wypuszczę cię tak łatwo, a na chodzenie i zwiedzanie będziesz mieć jeszcze dużo czasu. - Zaczął mnie łaskotać. Nie mogąc wytrzymać zaczęłam się śmiać. Po chwili przyciągnął mnie bliżej siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który przerodził się w coś gorętszego.

   Od kilku godzin spacerowaliśmy po ulicach pięknego miasta. Po interesującym poranku udało mi się namówić Masona na spacer.
   Przez cały czas jego ramię spoczywało na moim pasie. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że jestem mężatką. W dzieciństwie zawsze marzyłam o przystojnym rycerzu w lśniącej zbroi. Nikt mi nie powie, że marzenia się nie spełniają.
-Co moja księżniczka powie na włoskie ciastko z kawą? - Spytał Mason, gdy przechodziliśmy obok zatłoczonej kawiarni.
-Dlaczego nie. - Posłałam w jego kierunku uśmiech i ruszyliśmy do wejścia. Usiadłam przy jednym ze stolików, a Mason poszedł zamówić. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, gdy po chwili ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na mężczyznę i zamarłam.
-Witaj. - Powiedział.
-Trevor. Co ty tutaj robisz?
-Przyleciałem na wakacje. Rutter dał nam tyle kasy, że szkoda gadać. - Chytry uśmiech pojawił się na jego twarzy. - A jak tam moja kochana Nina? Tęskni za mną?
-Ty draniu.... Nie waż się do niej zbliżać, albo....
-Albo co? - Przerwał mi. - Nic mi nie zrobicie, a Nina na pewno za mną tęskni. - Mrugnął jednym okiem i odszedł. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moje ręce trzęsły się.
   Po paru minutach przyszedł Mason.
-Przepraszam, że tak długo. Była straszna... - Spojrzał na mnie i przerwał. Położył zamówienie na stole i podszedł do mnie. - Amber, co się stało? - Kucnął przy mnie i położył swoje dłonie na moich.
-Trevor jest we Włoszech. Chce spotkać się z Niną.

~Nina~
   Siedziałam w poczekalni i czekałam na moją kolej. Dziś nadszedł dzień kolejnych badań kontrolnych. Najbardziej nie mogłam doczekać się USG.
-Pani Martin? - Spytała pielęgniarka wychodząc z pokoju.
-Tutaj. - Wstałam i ruszyłam za nią.
   Najpierw pielęgniarki pobrały mi krew. Musiałam odwrócić wzrok, by nie zasłabnąć. Później przyszedł lekarz, który rozpoczął USG. Przyglądałam się uważnie ekranowi, na którym udało mi się ujrzeć małą rączkę i główkę. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Chce Pani usłyszeć bicie serca? - Spytał lekarz po chwili.
-Tak. - Wtedy rozległo się miarowe bicie małego serduszka. Łzy od razu pojawiły się w moich oczach. Mogłabym tego dźwięku słuchać cały czas.
-A chciałaby Pani poznać płeć? - Na początku mówiłam, że pozostawię to jako niespodziankę, ale to serduszko skruszyło to postanowienie.
-Bardzo. - Odparłam. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
-W takim razie gratuluje zdrowej i silnej dziewczynki.

   -Jak tam badania? - Spytała Brie, gdy weszłam do salonu.
-Będę miała córkę. - Nie zwracałam uwagi na jej pytanie. Odkąd wyszłam ze szpitala tylko o tym myślałam.
Blondynka na początku była zszokowana, lecz po chwili otrząsnęła się i wróciła do siebie.
-To świetna wiadomość. Gratuluje. - Podeszła do mnie i uściskała mnie. Po chwili usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy rozmawiać i oglądać zdjęcia z USG.
-Ale z was plotkary. - Powiedział Diler. Podszedł do nas i pocałował Brie w policzek. Zmierzyłam ich wzrokiem, a brunet usiadł na podłokietniku i pozwolił blondynce oprzeć się o siebie.
-Rozmawialiście. - Powiedziałam uśmiechając się. - Nareszcie. Już powoli można było przy was zwariować.
-Nie wiem o czym mówisz. - Diler strzelił oczami pod sam sufit a ja zaczęłam się śmiać.
-Z pewnością wiesz. ,,Nina, a co jeśli ona mnie wyśmieje. A co jeśli wbije mi te swoje szpilki w plecy....'' - Zaczęłam go cytować. - Przecież to było już nie do wytrzymania. - Uśmiech nie schodził z naszych twarzy. - Ty, Brie byłaś nie lepsza. ,,Nie odezwę się do niego pierwsza. A jak sądzisz myśli czasem o mnie?'' Kocham was, ale robiliście się nieznośni. - Między nami panowała zabawna atmosfera. Gdy Diler spojrzał na zdjęcia oczywiście musiałam mu o wszystkim opowiedzieć. Nie pałał zbyt wielką radością, że za kilka lat będzie mieć na głowie masę warkoczyków i kucyków, ale był bardzo szczęśliwy.
   Wtedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-To dziwne. Nikt nie używa go chyba, że jest jednym z nas. Pójdę sprawdzić. - Brie wstała i ruszyła do drzwi wejściowych. Z chwilą ich otwarcia mój wzrok skupił się w tamtym miejscu. Moje serce zabiło szybciej gdy ujrzało znajomą twarz.
-Diler... On nie może mnie zauważyć. - Powiedziałam i stanęłam plecami do drzwi
-Co on tutaj robi? - Brunet miał ruszyć w jego kierunku, lecz zatrzymałam go ruchem dłoni.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie teraz.
-Brie go nie zatrzyma dłużej. - Diler obrócił mnie twarzą do drzwi i stanął przede mną. Teraz wyraźnie widziałam sprzeczkę między Fabianem a Brie. - Oby Brie nie zabiła mnie za to co mam zamiar zrobić. - Zauważyłam jak Rutter zaczął zmierzać w naszym kierunku.
-Diler błagam cię wymyśl coś szybko.
-Za to ja błagam cię byś nie zrobiła mi krzywdy za to co mam zamiar zrobić.
-Co... - Nie zdążyłam dokończyć gdy wpił się w moje usta. Zaskoczona stałam nieruchomo. Kątem oka widziałam jak Fabian zatrzymuje się i przygląda się nam. Wtedy zrozumiałam. Diler odwraca uwagę od mojego brzucha. Mógł wymyślić inny sposób. Diler mnie całuje! A ja oddaje pocałunek... Co my wyprawiamy?
   Ujrzałam jak Fabian zrezygnowany odwraca się i idzie w innym kierunku. Obok niego stała zdziwiona Brie. No to teraz się narobi...
   Odsunęłam się od Dilera.
-Poszedł. - Powiedziałam z lekko przyspieszonym oddechem. - Poważnie? Nic innego nie przyszło ci do głowy?
-Zadziałało.
-Tak, ale teraz musimy tłumaczyć się Brie. - Diler odwrócił się w tym samym momencie, w którym blondynka zniknęła za drzwiami wyjściowymi. Odetchnął głęboko i cicho zaklął.
-Zaraz do niej pójdę. Najpierw muszę zająć się Rutterem.

~Fabian~
   Diler całował Ninę, a ona go nie odepchnęła. W tej chwili tylko ten obraz miałem w głowie.
Przyszedłem, by przeprosić i wszystko wyjaśnić, a zastaję Ninę w ramionach kogoś innego. Moje serce rozpadło się... Teraz doskonale wiem co czuła Martin gdy widziała pocałunek mój i Savany. Wewnętrzny ból był nie do wytrzymania.
-Co ty tutaj robisz? - Gniewny głos Dilera zadźwięczał w moich uszach. Odwróciłem się, a gdy go ujrzałem ogarnęła mnie złość. Zacisnąłem dłonie w pięści.
-Przyszedłem do Niny.
-Mówiłem ci byś trzymał się od niej z daleka.
-Sądziłem, że robisz to bo o nią dbasz, a nie dlatego że chcesz ją mieć dla siebie.
-Ty masz Savane, więc Ninie daj spokój. - Kolejny raz ujrzałem ten obraz. Złość przerodziła się w furię. Podszedłem do niego i wymierzyłem prawy sierpowy. Diler zatoczył się od siły uderzenia, lecz szybko stanął na nogi.
-Sądziłem, że jesteśmy kumplami. - Powiedziałem, gdy brunet wycierał krew wypływającą z nosa. - Ja ją wciąż kocham! - Zacząłem mówić pod wpływem emocji to co nie miało wyjść z moich ust aż do rozwiązania sprawy z Killersami.
-Doprawdy?! To gdzie byłeś gdy najbardziej cię potrzebowała? A no tak. Pieprzyłeś się z siostrą faceta który zaaranżował porwanie. Nawet nie gadaj takich głupot, że ją kochasz.
-Ja przynajmniej nie wykorzystuje jej słabości, by się do niej zbliżyć. - W oczach bruneta ujrzałem, że powiedziałem za wiele. Chwycił moją koszulę w pięści i pchnął mnie na ścianę przyciskając swoje ramię do mojego gardła. Uderzenie chwilowo przyćmiło mój umysł i zmąciło wzrok.
-Nie masz bladego pojęcia o czym mówisz. - Syknął. Odepchnąłem go od siebie.
-Ty też wiele nie wiesz, a osądzasz mnie. - Tym razem poczułem jego pięść na twarzy i krew w ustach.
-Od wesela miałem ochotę ci wpierdzielić. - Po tonie jego głosu wywnioskowałem, że jest zadowolony z siebie.
-Ulżyło ci?
-I to jak. Chcesz powtórkę? - Zaczął zmierzać w moim kierunku, gdy głos Zacka rozległ się w pomieszczeniu.
-Spokój! - Spojrzeliśmy na niego. - Co tu się u licha dzieje?

~Savana~
   Siedziałam przy zastawionym stole i czekałam na swojego brata, który miał wpaść z wizytą na kolację. Fabiana kolejny raz nie było. Wyszedł mówiąc, że ma coś pilnego do zrobienia.
   Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i do pomieszczenia wszedł Devon. Od dawna ma klucze do mojego mieszkania i zdążyłam przywyknąć, że wchodzi niezapowiedziany.
-Dobry wieczór siostrzyczko.
-Oj daruj sobie te miłe słówka. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.
   Po posiłku Devon zmył naczynia i usiadł obok mnie na sofie.
-Dlaczego jeszcze nie poznałem tego twojego chłopaka?
-Pracuje. - Odparłam nie będąc w stu procentach pewna.
-A gdzie pracuje?
-Nie wiem. Powiedział, że to tajne i nie może mi zdradzić.
-A jak tam maluch? - Pogładził mnie po brzuchu.
-Dobrze. Wszystkie badania wychodzą poprawie. Ja tak cały czas o sobie. Co u ciebie słychać?
-Pamiętasz jak opowiadałem ci raz o tej brunetce którą przetrzymywaliśmy? - Nie tolerowałam tego co robił i co ciągle robi, ale jak miałam go od tego odwieść?
-Tak, pamiętam.
-Od dłuższego czasu obserwujemy ją. Nasz kochany policjant nie kręci się wokół niej już szmat czasu, ale gdyby coś było nie tak mamy kilka jej zdjęć. - Wyjął z kieszeni kurtki kilka zdjęć i podał mi je. Ujrzałam na nich brunetkę dziwnie mi znajomą. Przyjrzałam się uważnie. Także była w ciąży. Brzuch nie był duży, ale był już widoczny.
-Devon ona jest w ciąży. Nie możecie jej nic zrobić.
-Wiem, ale Rutter tego nie wie. Teraz mamy coś dzięki czemu on zrobi wszystko co tylko będziemy chcieć. - Chwila... Czy Devon powiedział... Przecież... Nie, to nie możliwe.
-Jak ma na imię ten policjant? - Spytałam.
-Fabian Rutter. Dlaczego pytasz?
-Tak po prostu. - Nie wierzę. Jak ja mogłam być tak głupia. Zakochałam się w największym wrogu mojego brata.
----------------------------------------------------------------
Witam :)
   Mam nadzieję, że zadowoliłam dwie Panie. Eden i Forko... Nie wierzę, że pozwoliłam na ten pocałunek i cios. Nie wierzę też w moje plany co do następnego rozdziału. Co wy ze mną zrobiłyście? ;)
   Teraz troszkę organizacyjnie. 3 października wyjeżdżam na tydzień do Niemiec. Z tego względu nie wiem czy wyrobię się z następnym rozdziałem przed wyjazdem. Postaram się go napisać, ale nic nie obiecuje.

Miłego :)
Karen
  

Rocznica!!

   Ja nie wierzę. Jak ja mogłam zapomnieć o tak ważnym dniu?

11 września 2014 roku założyłam ten oto blog i dodałam pierwszy post. Od tamtej pory dodałam 51 postów. Dla mnie to coś :D Opublikowaliście 167 komentarzy i odwiedziliście ten blog 32 445 razy (taka była liczba gdy pisałam ten post). Do tej pory nie wierzę w to wszystko :)
   Chciałabym wam podziękować za ten rok, za to że byliście cierpliwi i wytrzymaliście ze mną tak długo. Dziękuję za każde odwiedziny i każdy komentarz. To wszystko wiele dla mnie znaczy. Mówiłam to już nie raz, ale powiem kolejny. Gdyby nie wy nie doszłabym tak daleko. Wiele razy miałam chwile zwątpienia, ale dzięki wam piszę dalej. No bo przecież pisarz nie istnieje bez swoich czytelników :)
   Mam nadzieję, że uda mi się skończyć to opowiadanie i jeśli mój mózg nie wysiądzie, może będę pisać dalej.

Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. - Phil Bosmans
   Pozwoliłam sobie wstawić ten cytat, bo moim zdaniem jest zgodny z prawdą. Zakładając ten blog... Nigdy nie planowałam, że będę miała z nim tyle wspaniałych wspomnień. Te wszystkie komentarze, wyświetlenia... Za każdym razem uśmiechałam się gdy patrzyłam na to. Nie zaprzeczę. Są ciężkie chwile bez weny czy pomysłu, ale pisanie sprawia mi ogromną radość i jak na razie nie mam zamiaru się poddać ;)

   Kocham was z całego serducha i życzę wam cierpliwości na kolejny rok.
 Wasza Karen :*



poniedziałek, 21 września 2015

[44] "Wspomnienia wracają."

 MUZYKA (Mała rada. Dla nastroju słuchaj piosenki przez cały rozdział)
   Wspomnienia wracają. Czy tego chcemy czy nie. Wystarczy raz po nie sięgnąć, by już nigdy nie zniknęły z umysłu i serca. Wracają gdy jesteśmy samotni i chcemy uzupełnić nimi pustkę w sercu lub gdy się ich nie spodziewamy. Czasem jest to jeden obraz z przeszłości, a czasem ich seria. Nigdy nie wiemy jaka chwila z naszego życia do nas powróci.
   W tej chwili pojawiło ich się zdecydowanie zbyt wiele. 

~Nina~
   Siedzę przy oknie w ciemnym pomieszczeniu i patrzę w niebo. Życie z dala od ulicznych świateł ma wiele plusów. Jednym z nich są gwiazdy, które idealnie widać.
   Raz Fabian zabrał mnie do swojego domku nad oceanem. Wtedy mówił, że są to dla nas zwykłe wakacje, odpoczynek od codzienności. Teraz wiem, że uciekał przed Killersami, by mnie chronić. Co wieczór oglądaliśmy gwiazdy i słuchaliśmy szumu oceanu. Siedzieliśmy obok siebie okryci jednym dużym kocem i czuliśmy ciepło naszych ciał. Piliśmy gorące napoje, podziwialiśmy piękno nocy i czasem rozmawialiśmy ciesząc się swoim towarzystwem.
   To było po naszym pierwszym pocałunku w klubie. Mimo alkoholu we krwi czułam delikatny dotyk jego dłoni na ramionach i plecach. Czułam smak i miękkość ust, za którymi tęskniłam od czasów szkoły. Nie byłam świadoma jak bardzo mi go brakowało dopóki nie objął mnie silnymi ramionami i nie przyciągnął do siebie. Wokół mnie tłum ludzi tańczył, ich ciała ocierały się o siebie, a ja widziałam tylko jego brązowe oczy wpatrzone we mnie. Gdy nasze usta połączyły się pierwszy raz od tak dawna świat całkowicie zniknął. Wtedy utwierdziłam się co do uczuć, które do niego czuję. Moje serce nigdy nie przestało go kochać. Jego głos został jedynie uciszony przez rozum, który podpowiadał, że bez niego będzie lepiej. Wtedy musiałam zapomnieć o tym uczuciu, odrzucić je jak najdalej, bo inaczej nie byłabym w stanie odejść od tak bliskich mi ludzi. W collegu moje ,,umiejętności'' ściągnęły na wszystkich same problemy, więc musiałam odejść. Jednak w ostatni dzień przedostatniego roku szkolnego tańczyłam z Fabianem na korytarzu naszego internatu. Wtedy nazwał mnie swoją wybraną i pocałował. Odkąd odeszłam... Co wieczór wspominałam ten moment i czułam smak jego ust na swoich, aż przestałam o nim myśleć by to przetrwać. Kilka lat później spotkałam go przy wypadku samochodowym i od tamtej pory nasze drogi znów się połączyły. Teraz zmierzały w zupełnie innych kierunkach, a ja znów musiałam pogodzić się z tym, że nie ma go przy mnie. To dość dziwne jak historia lubi się powtarzać. Pomija jednak wiele szczegółów, bo tym razem to on odszedł ode mnie.

~Fabian~
   Na zewnątrz panował mrok, lecz było dość wcześnie. Savana z powodu ciąży czuła się gorzej, więc położyliśmy się na łóżku. Przez ostatni miesiąc w takich chwilach zostawałem u niej na noc, by być przy niej i jej pomóc, gdy poczuje się gorzej. Za każdym razem kładła głowę i lewą dłoń na mojej klatce piersiowej, a ja obejmowałem ją ramieniem. Wtedy zawsze myślałem o Ninie. Jej ciało idealnie pasowało do mojego niezależnie od tego czy leżała obok mnie czy na mnie. Moje serce biło szybciej, gdy ciało czuło jej dotyk. Moje myśli uciekały, gdy usta czuły smak jej skóry.
   Wtedy przed moimi oczami pojawił się obraz brunetki w kremowej sukience i czarnych szpilkach. Podkręcone włosy sięgały jej do połowy pleców. Szliśmy do restauracji na spóźnioną walentynkową kolację, a ona wyglądała przepięknie. Przez cały wieczór nie mogłem oderwać wzroku od jej radosnych, niebieskich oczu. Później moje plany popsuł Diler. Miałem zamiar zabrać ją na spacer. Chciałem wrócić do miejsca, które pokazałem jej w święta. To było jedyne takie miejsce w Nowym Jorku, w którym przez cały rok świeciły się niebieskie lampki. Tam przychodziłem, gdy musiałem pomyśleć i odpocząć od życia. Brunetka jest jedyną kobietą, którą zabrałem w tamto miejsce.
    Jednak później mogłem podziękować Dilerowi, bo gdy Nina wyszła z łazienki w moim podkoszulku i mokrych włosach odjęło mi mowę. W takim stroju wyglądała najlepiej. Nie potrzebowała krótkiej sukienki czy butów na wysokim obcasie, by zawrócić mi w głowie. Jej nogi były wystarczająco długie gdy stała boso, a talia nie musiała być podkreślana przez dopasowany strój. Była tylko moja i  żaden mężczyzna nie miał prawa patrzeć na nią tak jak ja to robiłem. Nikt inny nie widział w niej pięknej księżniczki, gdy była w dresach i starym podkoszulku. Nikt inny nie przytulał jej i nie szeptał do ucha. Była tylko moja, a ja to schrzaniłem. Popełniłem w życiu wiele błędów, ale najbardziej żałuje tego, że ostatnio dałem ponieść się emocjom.
   Nikt by mi nie uwierzył, gdybym powiedział, że w noc gdy piliśmy z Savaną wino myślałem tylko o Ninie. Tylko o niej byłem wstanie myśleć, gdy dotykałem czy całowałem blondynkę. Jej obraz pozwala mi zachowywać się względem Savany czule, bo... Bo będąc z Savaną widzę tylko Ninę. Nie mogę... Nie chcę zachowywać się przy jakiejś kobiecie tak jak zachowywałem się przy Martin, więc ciągle przywołuje jej obraz i oszukuje serce, że to co robię, robię dla niej a nie dla kogoś innego.

~Nina~
   Siedząc, położyłam lewą dłoń na brzuchu, a prawą na wisiorku, który dostałam od Fabiana. Siedziałam wtedy na fotelu i czytałam książkę. On podszedł do mnie i kazał zamknąć oczy. Gdy to zrobiłam poczułam jak coś zimnego dotyka mojej szyi. Od tamtej pory ciągle nosze go przy sobie. W trakcie porwania nie miałam go i czułam się jakby odebrano mi mój największy skarb. Jakby zabrano część mnie.
   Po porwaniu oddał mi go w szpitalu, a ja poczułam się silniejsza. Dla niektórych to zwykły wisiorek, dla mnie to coś najcenniejszego. Oprócz wspomnień tylko to mi po nim zostało. No oczywiście jest jeszcze dziecko, które na pewno będzie go przypominać. Szkoda tylko, że Fabiana nie będzie, gdy dziecko przyjdzie na świat, gdy będzie rosło, gdy powie pierwsze słowo lub zrobi pierwszy krok. Często myślę o tym by mu powiedzieć, ale co to da skoro jest z Savana... Nie będzie ciągle przy dziecku. Będzie chciał je zabierać, ja nie pozwolę by ona brała udział w jego wychowaniu.

~Fabian~
   Leżąc na łóżku spojrzałem przez okno na ciemne już niebo. Gwiazd nie było widać, ale jedno wpomnienie z nimi związane wróciło.
   Pewnego wieczoru w domku nad oceanem wyszliśmy na taras by podziwiać gwiazdy. Nina stała przy barierkach, więc podszedłem do niej, aby okryć ją kocem. Podziękowała mi wtedy, a gdy stanąłem obok niej zarzuciła mi połowę nakrycia na ramiona. Przysunąłem się do niej jak najbliżej tylko mogłem. Czułem dotyk jej ramienia na swoim oraz zapach jej żelu pod prysznic. Woń kwiatów unosiła się z każdym jej ruchem. Pamiętam jaką miałem wtedy wielką ochotę odsunąć jej włosy na bok i musnąć delikatnie ustami jej szyję i odsłonięte ramię. Wiedziałem, że to było niemożliwe.
   Wtedy ujrzeliśmy spadającą gwiazdę. Znalazłem pretekst, by stanąć za nią i objąć ją w pasie. Oparła się o moją klatkę piersiową, a ja szepnąłem jej do ucha, by pomyślała życzenie. Zamknęła oczy, a ja zrobiłem to po chwili.
-Chciałbym móc na zawsze przy niej zostać. - Pomyślałem. Później żadne z nas nie zmieniło pozycji. Trwaliśmy w uścisku dopóki nie pojawiło się zmęczenie.
    Wtedy wybrałem złe życzenie. Mogłem powiedzieć, by nigdy nie cierpiała z mojego powodu. Jej reakcja, gdy odchodziłem... To było coś okropnego. Ciągle pamiętam ból widoczny w jej oczach, łzy płynące po policzku. Widząc ją w takim stanie... Moje serce pękało za każdym razem gdy za pomocą słów musiałem ją odsunąć od siebie. Wyszedłem  od niej szybciej niż zamierzałem. Nie chciałem, by ujrzała moje łzy, by wiedziała, że robię to bo muszę. Później wsiadłem do swojego samochodu i odjechałem kawałek. W lusterku zauważyłem, że wybiegła i rozglądała się na wszystkie strony. Szukała mnie. Chciała mnie zatrzymać, lecz nie zawróciłem. Postąpiłem wtedy samolubnie. Nie wróciłem, bo nie chciałem widzieć kolejny raz tych cudnych niebieskich oczu przepełnionych bólem i łzami. Nie zniósłbym dłużej tego widoku.
   Nie miałem innego wyjścia. Nieraz powtarzam to zdanie kilka razy dziennie, by w to uwierzyć, ale z biegiem czasu zdaję sobie sprawę, że to nie musiało być jedyne wyjście. To był plan Luke'a. Wtedy doskonale wiedział co powiedzieć by mnie przekonać. Gdybyśmy zastanowili się dłużej znaleźlibyśmy inne wyjście. Jestem tego pewien.

~Nina~ 
   Jak ja chciałabym wrócić do czasów szkolnych. Wtedy wszystko wydawało się prostsze. Moimi jedynymi zmartwieniami były szkoła i zagadka. Już wtedy ktoś chciał się mnie pozbyć, więc to dla mnie żadna nowość, ale przynajmniej miałam Fabiana przy sobie. Nie ważne co działo się między nami on zawsze był przy mnie i mnie wspierał.
   Do tej pory pamiętam dzień, w którym wybraliśmy się na spacer. Szliśmy bez celu, rozmawiając i śmiejąc się. Fajnie było zapomnieć o prześladującym cię duchu czy czekającej na ciebie zagadce. Tak. Czasem widuje duchy. Ten ,,dar'' pozostał mi po byciu Wybraną. To chyba dlatego czasem w tłumie ludzi widzę Nathana...
   Po chwili doszliśmy do jakiegoś placu zabaw. Usiedliśmy na huśtawkach. Wpatrzeni w siebie bujaliśmy się lekko. Nie przejmowaliśmy się niczym. Byliśmy tylko we dwoje. Fabian wiedział, że tego potrzebuje. Zawsze potrafił mi pomóc.
   Gdyby te wszystkie piękne chwile mogły wrócić....


~Fabian~
    Najgorsze w tej chwili jest to, że Savana jest w ciąży. Gdyby nie to, odszedłbym już dawno. Znalazłbym Killersów w inny sposób i byłbym szczęśliwy z Niną. Oświadczyłbym się jej, a nasze dziecko byłoby moim marzeniem. Gdyby niebieskooka była w ciąży skakałbym z radości. Nie narzekałbym na jej humory i zachcianki. Robiłbym wszystko by zapewnić jej wygodę.
   Wtedy przyszła mi do głowy jedna myśl. Co jeśli Nina naprawdę jest w ciąży? Teraz Savana nie czuła się najlepiej. Osłabienie i mdłości. Z opisu chłopaków brunetka także była osłabiona. Na weselu Fostera prawie siedziała, raz zasłabła, a do tego dochodzą te wszystkie słowa, które usłyszałem. Ale przecież powiedziałaby mi o tym, a nawet jeśli nie ona to Mason. Chodź powiedział, że złożył obietnicę by niczego nie mówić. Co jeśli to ten sekret, który w trakcie naszego spotkania był widoczny na jego twarzy? Co jeśli to prawda...

----------------------------------------------------------------
Witajcie :)
   Taka mała niespodzianka na początku tygodnia.
Jak pewnie zauważyliście ten rozdział jest troszkę inny. Chciałam skupić się w nim na wydarzeniach lub emocjach, których nie opisywałam oraz wspomniałam co nie co o szkolnym życiu naszej Fabiny. Dlatego ten rozdział to jedna wielka gromada wspomnień. Starałam się wybrać (moim zdaniem) najlepsze, najpiękniejsze i najsmutniejsze chwile.
   Mam nadzieję, że ten rozdział także wam się spodobał. Chciałabym podziękować Lark, która podsunęła mi pomysł na taki rozdział. Dziękuje kochana:* Już ci to mówiłam, ale zrobię to jeszcze raz. Jesteś genialna ^^

Miłego
Karen

piątek, 18 września 2015

[43] "Teraz to nie ma znaczenia..."

   Tak na początek... Ten rozdział chciałabym zadedykować nie jednej osobie lecz czterem. Moim kochanym. Eden, Lark, Forka i Natalia Pisarka. Dzięki wam ciągle piszę ten blog i jesteście moją rodziną, która nie należy do mojej rodziny (zrozumiecie gdy przeczytacie). Cieszę się, że mam was przy sobie. Przez ostatnie rozdziały zrozumiałam co to znaczy mieć kogoś bliskiego daleko od siebie (i nawet nie przez ostatnie rozdziały, bo od początku roku szkolnego). Wiem natomiast, ze zawszę mogę do was przyjść lub napisać. Jesteście mega kochane i nie wiem jak mam wam dziękować, że jesteście przy mnie. Lofciam was :*

------------------------------------------------------------------------------------------------------
~Fabian~
 -Dlaczego? Co się z nią dzieje? Dlaczego mówicie o lekarzu, a Mason użył liczby mnogiej?
-Mason jest pijany i coś mu się pomieszało. A Nina ostatnio jest trochę osłabiona i trzeba na nią uważać. Dlatego mówiliśmy ci, by Savana się nie pojawiała.
-Mówiłem już że nie miałem innego wyjścia. Savana jest w ciąży.
-Że co proszę?! - Zdziwienie wyraźnie pojawiło się na twarzy Dilera. - Powiedz, że robisz sobie ze mnie jaja. - Milczałem, bo co niby miałem mu powiedzieć. - Ja pierdole. Człowieku, coś ty narobił... - Brunet przetarł dłonią twarz. Już nie był zdenerwowany. Tym razem był zmartwiony. - Zdajesz sobie sprawę co stanie się z Niną gdy się o tym dowie?
-Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale co mam zrobić. Nie mogę tak po prostu odwrócić się od Savany.
-Oczywiście, że nie możesz. Zrobiłeś dzieciaka to teraz się nią zajmuj. Szkoda tylko, że Nina nie porozmawiała z tobą szczerze. Powinieneś....
-Czekaj... - Przerwałem mu, marszcząc brwi. - Co Nina miałaby mi powiedzieć? - Diler powiedział coś cicho pod nosem.
-To ona musi ci to powiedzieć, ale teraz radzę ci się do niej nie zbliżać. Powinieneś od początku być przy niej, a nie teraz udawać, że się nią przejmujesz. Widziałeś w jakim była stanie, a ty tak po prostu odszedłeś. - Miałem już tego serdecznie dość
-Słuchaj, nie wiesz wszystkiego, więc nie osądzaj mnie.
-W takim razie mnie oświeć! - Odwróciłem się od niego milcząc. Nie może dowiedzieć się dlaczego tak na prawdę jestem z Savaną. - Tak jak myślałem. Jesteś cholernym tchórzem! Tylko robienie dzieci ci wychodzi. Masz szczęście, że jesteśmy na weselu Masona, bo dostałbyś ode mnie w ryj.
-Wiesz co? Nic nie wiesz, więc odpierdol się od mojego życia! - Nie wytrzymałem. Nie chciałem tak reagować, ale tego było już za wiele.
-Ty też nie wiesz wszystkiego, ale proszę bardzo! Spróbuj się tylko zbliżyć do Niny, a nie ręczę za siebie. - Po tych słowach odszedł zostawiając mnie zdziwionego jeszcze bardziej. O czym nie wiem?

   Na zewnątrz spędziłem kilka dobrych minut. Musiałem ochłonąć i uspokoić się. Gdy opanowałem się wszedłem do środka. Zerknąłem na okrągły stolik, a dokładnie na jedno szczególne miejsce. Siedziała na nim uśmiechnięta Nina. Rozmawiała o czymś z Brie. Na ten widok sam się uśmiechnąłem. Tęskniłem za tym. Przecież to była moja codzienność. Ten cudowny uśmiech o poranku, przy obiedzie, na deser i kolacje. Widywałem go wszędzie. Teraz serce ściskał mi ból. Savana jest w ciąży i nawet gdy skończę sprawę nie będę mógł od niej odejść. Sam nie wierzę... W co ja się wpakowałem? Byłem z kobietą, którą kocham nad życie. Byłem gotów zrezygnować ze wszystkiego, by tylko zapewnić jej szczęście i bezpieczeństwo. Nie chciałem od niej nic w zamian. Wystarczała mi tylko jej obecność. Oczywiście wszystko musiało się popsuć. Nasza przeszłość wdarła się do teraźniejszości. Killersi, Trevor i Jack. Wszystko spotkało się w jednym punkcie, ale gdyby nie plan Luke'a wszystko byłoby w porządku. No prawie w porządku. Jedynym minusem normalnego życia było niebezpieczeństwo. Nina ciągle byłaby narażona. I chyba tylko to przekonało mnie do zgodzenia się na ten cholernie durny plan. Zgodziłem się od niej odejść pod jednym warunkiem. Ona ma być bezpieczna. Z tym wiązało się zerwanie, kłamstwa i oszustwa. Gdybym miał wybór... Czy zrobiłbym to jeszcze raz? Zostawiłem Ninę w najgorszym momencie jaki mógł być, zawiodłem ją i zraniłem, ale mam pewność, że jest bezpieczna, więc tak. Zrobiłbym to kolejny raz. Odkąd odszedłem Killersi nie dawali o sobie znaku życia. Teraz to nie ma znaczenia, że moje serce cierpi za każdym razem gdy wzrok skupi się na brunetce. To nie jest istotne, że tęsknie za nią jak cholera. Najważniejsze jest to, że ona jest bezpieczna.
   Wtedy w mojej głowie rozbrzmiały słowa Masona i Dilera. "Wy jesteście ważniejsi." "Może zawiozę cię do lekarza?" "Nina ostatnio jest trochę osłabiona i trzeba na nią uważać." "Tylko robienie dzieci ci wychodzi." Czyżby Nina.... Ale przecież Mason powiedziałby mi gdyby, było coś nie tak...
-Hej, skarbie. Wszystko w porządku? - Głos Savany przywrócił mnie do rzeczywistości. - Gdzie byłeś?
-Musiałem się trochę przewietrzyć. - Posłałem w jej stronę uśmiech i znów skoncentrowałem się na tym szczególnym miejscu. Tym razem było puste.

   Pięć dni po weselu Mason zadzwonił do mnie z prośbą o spotkanie. Teraz siedzę w kawiarni i czekam na jego przybycie.
   Po chwili Foster usiadł na prosto mnie. Jego mina mówiła sama za siebie. To nie będzie przyjemna przyjacielska rozmowa.
-Słuchaj, jeśli masz zamiar... - Zacząłem, lecz Mason nie dał mi dokończyć.
-Nie będę prawił ci kazania tak jak Diler. W swoim czasie usłyszysz parę słów, ale teraz póki jesteśmy spokojni chcę porozmawiać na spokojnie. Jak wiesz wyjeżdżamy z Amber w podróż poślubną do Włoch. Rozmawialiśmy o tym z Niną i zapewnialiśmy, że nic się nie stanie jeśli pojedziemy później, ale ona nie chce tego słuchać. Z tego względu Nina przenosi się do Mastersów i tam już zostanie na jakiś czas.
-A nie może do was wrócić, gdy wrócicie?
-Ze względu na swoje zdrowie nie może tak często zmieniać otoczenia. - Wtedy na twarzy bruneta pojawił się dziwny grymas.
-Dobra. Może ty mi w końcu powiesz co się dzieje z Niną? Czy ona jest chora?
-Nie... Słuchaj obiecałem, że nikomu nie powiem i zrobiłem błąd mówiąc ci dlaczego nie może zmieniać miejsca. Moim zdaniem powinieneś o tym wiedzieć, ale nie dziwię się Ninie dlaczego o niczym ci nie mówi. Ostatnio zachowujesz się jak totalny dupek. Dowiedziałeś się chociaż czegoś konkretnego?
-Nie zupełnie. Wiem tylko tyle, że Savana wiedziała o porwaniu jakiejś dziewczyny dla zemsty na policjancie i że zaraz po jej uwolnieniu Killersi zmienili kryjówkę. Resztę już wiedzieliśmy. Devon jest mądry. Rozmawia z Savaną, ale nie udziela jej konkretnych informacji.
-To nie dobrze. To wszystko trwa już za długo. A czy ona nie miała jechać na studia jakoś miesiąc temu?
-Owszem miała jechać w czerwcu, ale za 2 lata. Mogliśmy z tym wszystkim spokojnie poczekać, aż Nina doszłaby do siebie po porwaniu, a nie tak wszystko na szybko. Przez to jestem wściekły na Luke'a.
-Zachował się nie fair, ale ty też nie postępujesz dobrze. Mieliśmy wszystko ustalone, a ty łamiesz wszystkie zasady. Miałeś nie pokazywać się w okolicy mojego mieszkania, a i tak Nina widziała jak się całujecie. Miałeś trzymać się z daleka od łóżka dziewczyny, a ty robisz jej dziecko. Człowieku co jest z tobą nie tak?
-Wtedy spotkaliśmy Ninę w galerii, zasłabła i odtrąciła mnie. Wypiliśmy wieczorem z Savaną wino no i stało się.
-Wiesz, istnieje coś takiego jak prezerwatywa. Może zacznij to nosić przy sobie, bo ostatnio nic tylko same problemy i zmartwienia.
-Stary wiem, że głupio zrobiłem. Nie cofnę czasu. - Zapanowała chwila ciszy. Mina Masona zmieniała się z sekundy na sekundę.
-A co gdybyś powiedział Savanie prawdę? - Powiedział nagle, a ja zmarszczyłem brwi.
-Chyba nie mówisz poważnie. Nie po to odchodziłem, by teraz wyznając prawdę znów narażać Ninę.
-Nie całą prawdę. Powiesz tylko jaki jest Devon. Może wtedy jej sumienie odezwie się i powie ci wszystko.
-A niby skąd będę wiedział jaki on jest skoro go nie znam?
-No tak.
-Muszę to wszystko przemyśleć. Chcesz powiedzieć mi coś jeszcze? - Milczał, lecz widziałem po nim, że coś przede mną ukrywa. Tylko co to takiego było? - W takim razie ja będę się już zbierać. Dziękuje ci, że tak dbasz..., że wszyscy tak dbacie o Ninę.
-To nic wielkiego.
-Dla mnie to wiele znaczy. Udanej podróży.
-Dzięki. - Pożegnaliśmy się i wyszedłem zostawiając Masona ze swoimi myślami.

~Nina~ 
   Siedzieliśmy wszyscy w kryjówce Mastersów i czekaliśmy na Masona. Rano przywiózł mnie, Amber i moje rzeczy, a później gdzieś pojechał nie mówiąc ani słowa.
   Amber zajęła się rozpakowywaniem moich rzeczy gdy ja zajadałam się czekoladą. Od jakiegoś czasu jem za dwoje, a dziwne zachcianki nie mają końca.
-Amber później się tym zajmę. - Powiedziałam poklepując miejsce obok mnie. Blondynka usiadła i zabrała mi kawałek słodkości.
-Hej! - Zaczęłam się śmiać.
-Daj spokój. Jednej czy dwóch kostek nawet nie zauważysz. - Zaczęłyśmy się śmiać gdy do pomieszczenia wszedł Mason.
-Z czego się tak śmiejecie? Słychać was aż na korytarz. - Podszedł do nas.
-Z niczego ważnego. - Po słowach blondynki Foster pochylił się i pocałował ją. Gdy się odsunął oblizał wargi.
-Jakie słodkości. -Pocałował ją w czubek nosa i uśmiechnęli się czule do siebie.
   Po chwili brunet sięgnął po czekoladę. Uderzyłam lekko jego dłoń, a on podkradł kostkę i szybko wsadził ją sobie do ust.
-A to za co było? - Spytał.
-Idziesz do sklepu po następną. - Zignorowałam jego pytanie.
-Przecież już zjadłaś dwie.
-Chyba kostki. Diler zjadł mi pół. Brie, ty i Amber kolejną część. Nie moja wina, że potrzebuje cukru. - To wszystko mówiłam powstrzymując się przed wybuchnięciem szczerym śmiechem.
   Dawno nie czułam się tak dobrze. Wcześniej udawałam lub cieszyłam się, lecz ta radość szybko znikała. Bardzo tęsknie za Fabianem. Za jego pocałunkami, dotykiem. Nie ważne jak bardzo jeszcze mnie zrani. Wciąż go kocham i chyba szybko nie przestanę, ale teraz... Wzięłam się w garść. Skoro on jest szczęśliwy dlaczego ja mam się nim przejmować i o nim myśleć. W tej chwili najważniejsze jest moje dziecko.
-Już dobra, dobra. Idę. - Z uśmiechem na ustach zabrał kolejną kostkę i wyszedł.


    Wieczorem zorganizowaliśmy ognisko. Co prawda to nie była sobota tylko czwartek, ale dla odlatujących przyjaciół robi się wyjątek.
   Siedzieliśmy wszyscy wokół ogniska. Wieczór był wyjątkowo ciepły i każdy był zadowolony ze swojego towarzystwa.
   W pewnym momencie rozejrzałam się po znajomych twarzach. Matt i Drake byli zajęci rozmową o jakiś silnikach samochodowych. W końcu byli mechanikami i kompletnie nic nie rozumiałam z ich słów.
Obok nich siedzieli Amber z Masonem. Praktycznie cały czas byli zajęci sobą. Sporadycznie zamienili zdanie z kimś innym, a później znów wracali do cichego szeptania. Niby wcześniej spędzali ze sobą każdy dzień, ale teraz zachowywali się jakby jutra miało nie być.
Z mojej lewej siedział Zack, który jako jedyny dziś, nie licząc Brie, ze mną rozmawiał. Chwilowo był nieobecny ponieważ poszedł by uzupełnić zapas alkoholu. Natomiast z mojej prawej siedziała Brie, a zaraz obok niej Diler. To było dość dziwne nie słyszeć ciągłych rymów bruneta i docinek blondynki. Zamiast tego siedzieli obok siebie, lecz nie za blisko. Nie jestem pewna czy rozmawiali ze sobą po tym co między nimi zaszło, ale wszystko wskazywało na to że tak. Jednak nikt nie znał wyniku ich rozmowy, bo raz byli względem siebie uprzejmy (teraz trzymali się za ręce myśląc, że nikt tego nie widzi), a innym razem mieli ciche dni.
   Ci ludzie...To było coś pięknego. Niby każdy rozmawia tylko z konkretną osobą, ale wystarczy jedno zdanie by cała grupa zaczęła się śmiać lub biegła z pomocą. To niewiarygodne jak osoby nie należące do naszej rodziny stają się... właśnie naszą rodziną. A ja mam wielkie szczęście, bo zostałam do niej przyjęta. Pod tym względem powinnam podziękować Jackowi, bo gdyby nie on na mojej drodze nie pojawiliby się ci cudowni ludzie, a Amber nie byłaby szczęśliwa z Masonem. Gdyby nie tamten wywiad z Cookiem w tej chwili pewnie oglądałybyśmy jakiś film siedząc na naszej kanapie w kamienicy, a jutro poszłybyśmy do pracy. Gdyby nie tamto zabójstwo nie zostałabym objęta programem i nie zakochałabym się na nowo w Fabianie. Spędziłam z nim cudowne chwile, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Niestety on wybrał kogoś innego. Teraz to nie ma znaczenia, że moje serce cierpi za każdym razem gdy o nim pomyśle. To nie jest istotne, że tęsknie za nim jak cholera. Najważniejsze jest to, że on jest szczęśliwy.
-Piankę? - Głos Zacka przywrócił mnie do rzeczywistości. Trzymał przede mną talerz z piankami wyjętymi prosto z ogniska.
-Dziękuje. - Przyjęłam je z uśmiechem na twarzy.

   Do soboty Amber z Masonem zostali w kryjówce. Po ognisku nikt nie był w stanie ich odwieść, więc postanowili pojechać na lotnisko stąd. I tak oto o godzinie 5:30 w sobotę obudzili każdego, by pożegnać się przed odjazdem. Początkowo miałam ochotę udusić ich gołymi rękami, ale sama mówiłam, że są dla mnie jak rodzina. Czego nie robi się dla bliskich...
   Wszyscy stali na podjeździe w szlafrokach patrząc jak nasi przyjaciele odjeżdżają, by spędzić miesiąc we Włoszech mając za towarzystwo tylko siebie.
------------------------------------------------------------------------------
Skończyłam przed sobotą! Ale to był ciężki tydzień. Dokumentów mam po dziurki w nosie. Na szczęście to już koniec praktyk:)
Nie mogę uwierzyć w to jak bardzo ten rozdział mi się podoba. Mam nadzieję, że wam też przypadł do gustu.

Miłego :)
Karen

niedziela, 13 września 2015

[42] "Na wieczność..."

~Nina~
   Po chwili podjechaliśmy pod kościół, który był pięknie udekorowany z okazji ślubu.
Ja miałam wejść jako pierwsza. Daliśmy znak orkiestrze, by zaczęła grać. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam korytarzem prowadzącym przed ołtarz. Wzrok zebranych skupił się na mnie.
   W połowie drogi spojrzałam na uśmiechniętego Masona. Miał na sobie czarny, dopasowany garnitur, białą koszulę i pomarańczową muszkę. Zaraz za nim stał Fabian. Był ubrany tak samo jak Foster tylko zamiast muszki miał krawat. Jego brązowe oczy czujnie obserwowały każdy mój ruch.
   Gdy stanęłam na swoim miejscu w drzwiach pojawiła się Amber wraz ze swoim ojcem. Suknia idealnie na niej leżała, a Mason nie mógł oderwać wzroku od blondynki. Był wpatrzony w nią jak w obrazek. Ukradkiem zerknęłam na Fabiana. Nasze spojrzenia spotkały się. Na ułamek sekundy poczułam smutek i zdradę, lecz szybko odsunęłam od siebie te uczucia. Wyprostowałam się, odwróciłam wzrok i skupiłam na szczęściu przyjaciółki.
   Amber szła pewnie, a na jej twarzy widniał uśmiech, ale wiedziałam że jest zdenerwowana. Kurczowo trzymała się reki swojego ojca.
   Po chwili podeszli do ołtarza, Amber podała mi bukiet z herbacianych róż, a Peter przekazał rękę córki Masonowi. Teraz para stała na prosto siebie patrząc w swoje oczy. Złączyli swoje czoła, a Foster z uśmiechem na twarzy szepnął coś blondynce.
   Gdy odwrócili się do księdza rozpoczęła się ceremonia.

   Wychodząc z kościoła towarzyszyły nam okrzyki radości i sypiący się ryż. Młoda para była szczęśliwa. Mason trzymał Amber przy swoim boku i nie miał zamiaru odstąpić jej na krok.
   Rozejrzałam się po gościach. Kilka kobiet ścierało łzy z policzka. Nie ma im się co dziwić. Przysięgi jakie przygotowali zakochani były piękne. Obiecywali sobie trwałą i dozgonną miłość, wierność. Ich słowa w pełni oddawały ich uczucia. Wspominali o pierwszym spotkaniu, zmianie jaka w nich nastąpiła oraz o zaręczynach. Dopiero dziś usłyszałam pełną wersję jak one wyglądały i przez chwile odczułam zazdrość. Oboje byli szczęśliwi i już nigdy nie będą samotni. Od tego dnia mają siebie na wzajem i nikt ani nic nie będzie w stanie tego zmienić. Zostali połączeni. Na wieczność...

   Weszłam w towarzystwie Brie na sale. W pomieszczeniu panował półmrok, a świece nadawały wyjątkowego nastroju. Cała sala tonęła w bieli, pomarańczu, brązie i złocie, ale zarazem nie panował tutaj przepych. Wszystko było rozsądnie zaplanowane.
-No nieźle. - Powiedziała Brie rozglądając się. - Amber odwaliła kawał niezłej roboty.
-Zgadnij kto słuchał tego wszystkiego. - Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać.
   Razem z resztą gości zajęliśmy swoje miejsca. Wtedy Amber z Masonem weszli na scenę i zwrócili się do nas.
-Chcieliśmy wszystkim podziękować za przybycie, miłe słowa i prezenty. - Zaczęła blondynka. Była trochę zdenerwowana, więc Mason splótł swoje palce z jej i kontynuował.
-Cieszymy się, że możecie być z nami w tak ważnym dla nas dniu. Co prawda słyszeliście moje słowa w kościele do tej pięknej kobiety, ale pozwolę sobie powiedzieć coś jeszcze. Wiem, że te słowa nie są oryginalne i dla wielu mogą wydawać się banalne, ale nie jestem w stanie opisać lepiej tego co czuję. - Brunet spojrzał w oczy swojej żony. - Amber Foster kocham cię całym moim sercem i nigdy nie przestane. - Blondynka starła łzy z twarzy uważając przy tym na swój makijaż i pocałowała swojego męża. Goście zaczęli klaskać, a małżeństwo z uśmiechem na twarzy spojrzało na zebranych.

   Po posiłku i toaście nadszedł czas na pierwszy taniec.
-Oni tak słodko wyglądają... Ale od tych wszystkich dekoracji zaczyna mnie mdlić.
-Brie! - Zaczęłam się śmiać.
-No co? Przecież krytykuje tylko te wszystkie dekoracje od których mieni mi się już w oczach.
-Ile wypiłaś? - Spytałam.
-Nie dużo. Ja nie jestem Diler. Jak wypije nie gadam głupot. Szkoda, że ty nie możesz pić.
-Uwierz, z miłą chęcią bym się napiła, ale nie mogę.
-Biedna... - Powiedziała i wzięła łyk wina.
-Wcale mi nie pomagasz. - Uśmiechnęłam się.
-Wybacz. - Przy kolejnym łyku jej wzrok uciekł gdzieś za mnie. Podążyłam za jej spojrzeniem i ujrzałam Dilera rozmawiającego z jakimś mężczyzną.
-Co się dzieje?
-A co by się miało dziać? - Brie odpowiedziała obojętnym głosem.
-No nie wiem. Ciebie pytam. Ta wymiana spojrzeń... - Blondynka zmarszczyła brwi.
-Jakie spojrzenia? Brak alkoholu chyba źle na ciebie działa. - Brie dopiła resztę wina i odeszła od stołu. W tym czasie spojrzałam na środek sali. Powolna melodia idealnie pasowała do tej chwili. Amber kołysała się wtulona w Masona.
-Hej. - Znajomy głos zwrócił moją uwagę. Spojrzałam na właściciela tej barwy, a moje serce od razu zabiło szybciej.
-Fabian... Hej. - Uśmiechnęłam się lekko.
-Dobrze się czujesz? - Spojrzałam na niego zdziwiona. On chyba nie wie o... - Ostatnio jak się widzieliśmy zasłabłaś i dlatego pytam czy już wszystko w porządku. - Odetchnęłam z ulgą.
-Tak już jest okej. - Staliśmy chwilę w milczeniu. Jak tylko mogłam unikałam kontaktu wzrokowego z jego oczami. Gdybym znów je ujrzała wszystko by do mnie wróciło, a w obecnej sytuacji nie mogę sobie na to pozwolić.
-A jak tam Savana? Dobrze pamiętam jej imię? - Zapamiętałam je od razu, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.
-Tak. Wszystko u niej dobrze.
-Pewnie jesteście szczęśliwi.
-Nina... - Zaczął, lecz nie skończył. Uniemożliwił mu to Diler, który podszedł do nas i objął mnie.
-Mała, wszystko w porządku? - Spojrzał na mnie. Przyzwyczaiłam się już do tego jak mnie nazywał.
-Tak. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
-To co powiesz na taniec? - Spojrzałam na niego. Zabawnie poruszył brwiami i uśmiechnął się.
-Diler...
-Spokojnie nie będę z tobą szalał na parkiecie. - Objął mnie tym razem w geście opiekuńczym. Był jednym z niewielu, którzy wiedzieli o moim i dziecka stanie.
   Spojrzałam na Fabiana. W jego spojrzeniu ujrzałam coś co nie byłam w stanie rozszyfrować.
   Ruszyłam z Dilerem na parkiet i zaczęliśmy się kołysać w rytm wciąż wolnej melodii.
-Obserwuje nas. - Powiedział szeptem brunet.
-Kto?
-Fabian. Chyba chciałby być na moim miejscu.
-Nie żartuj.
-Nie robię tego. Wiem co ci zrobił i nie mam zamiaru mu pomagać w tym byś o tym zapomniała, ale widzę jak na ciebie patrzy.
-Wydaje ci się. Pewnie gdzieś niedaleko jest Savana i to na nią patrzy.
-Zabroniliśmy mu ją przyprowadzać.
-Co takiego? - Nie przerywając rytmu odsunęłam się od Dilera, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Wiedzieliśmy, że ta sytuacja nie jest dla ciebie łatwa, więc chcieliśmy ci ją trochę ułatwić. Nie musisz oglądać jak się z nią migdali. - Przy tańcu odwróciliśmy się tak, że bez problemu widziałam Ruttera. Diler miał rację. Stał pod ścianą i obserwował mnie. Jego spojrzenie było identyczne, gdy podchodziłam do ołtarza. Moje serce zabiło szybciej w przypływie chwilowej radości. Oszukiwałam się przez cały czas. Wciąż miałam nadzieje, że on ciągle coś do mnie czuje.
   Wtedy moja nadzieja pękła jak bańka mydlana, gdy ujrzałam podchodzącą do niego Savanę i to jak skupia na niej swoją uwagę. Pocałowali się, a ja odwróciłam wzrok chowając twarz w ramieniu Dilera. Poczułam jak jego mięśnie napinają się i jego dłoń gładzącą mnie po plecach.
-Nie przejmuj się nim. Zaraz się z nim rozmówię. - Widocznie zauważył to przez co poczułam ukłucie w sercu.
-Daj spokój. Nie ma sensu. Ona ma prawo tutaj być. Przecież są razem.

   Siedziałam z Brie przy stole. Ja piłam sok, a ona kolejny kieliszek wina. Jej wzrok ciągle uciekał w tłum.
-Dlaczego z nim nie zatańczysz? - Spytałam w końcu.
-Z kim?
-No z Dilerem. Ciągle patrzycie na siebie i oboje myślicie, że nikt tego nie widzi. A co najlepsze, bo patrzycie na siebie wtedy gdy jesteście pewni że druga osoba o tym nie wiem. Brie powiesz mi co się dzieje między wami?
-No dobra, powiem ci. My... spaliśmy ze sobą. - Prawie zakrztusiłam się sokiem, który aktualnie piłam.
-Co takiego?
-No po ostatnim ognisku odprowadziłam go pijanego do pokoju i tak jakoś samo wyszło.
-Przecież wy jesteście jak pies z kotem.
-No wiem i sama byłam zdziwiona. Pierwszy raz od dawna czułam się tak dobrze z facetem.
-Nie wierze w to. Ty... Kobieta z pazurem, która może mieć każdego. Zakochałaś się. - Uśmiechnęłam się.
-Od razu zakochała. Taki przelotny romans.
-Ciągle patrzysz na niego. Wpadłaś po uszy.
-Oj wiem. - Odparła cicho mając nadzieję, że jej nie usłyszę.

 
   Jakąś godzinę później podszedł do mnie Mason.
-Może zatańczy Pani ze mną?
-Panu młodemu nie można odmówić. - Chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam zaprowadzić się na parkiet. Gdy siedziałam przy stole nie odczuwałam tej temperatury tak bardzo jak tutaj. Przy tej ilości osób na środku sali było ciepło i duszno.
   Zaczęliśmy tańczyć. Kątem oka dostrzegłam tańczących Fabiana i Savanę.
-Mówiłem mu, by jej nie przyprowadzał. - Powiedział Mason.
-Wiem. Diler mi mówił. - Po chwili poczułam chwilowe zamroczenie. Przystanęłam i chwyciłam się ramion Masona.
-Co się dzieje? - Spytał zmartwiony.
-Muszę odetchnąć świeżym powietrzem. - Brunet bez namysłu zaprowadził mnie na zewnątrz.
    Usiadłam na ławce i zaczęłam oddychać ciepłym lipcowym powietrzem. Podniosłam wzrok. Moim oczom ukazały się światełka porozwieszane na budynku, które nocą wyglądały nieziemsko. W mojej głowie pojawił się obraz naszej randki. Święta Bożego Narodzenia. Lodowisko, a po nim spacer. Wtedy Fabian pokazał mi tą cudowną ulicę ozdobioną mnóstwem niebieskich świateł.
   Obok mnie siedział Mason i obserwował mnie uważnie.
-Już lepiej?
-Tak. - Wtedy z budynku wyszedł Diler.
-Co się dzieje? - Spytał od razu skupiając swój wzrok na mnie. Zaraz za nim wyszedł Fabian.
-Nic takiego. Po prostu w środku było za gorąco.
-Może zawiozę cię do lekarza? - Spojrzałam na Dilera wymownie i od razu przeniosłam swój wzrok na Ruttera.
-Nina, jeśli jest taka potrzeba... Nie piłem i jeśli trzeba mogę cię zawieść. - Odezwał się brunet.
-Też nie piłem. - Gniew w głosie Dilera był wyraźny. Przymknęłam oczy widząc wciąż powracające mroczki.
-Dajcie spokój! - Mason podniósł głos. Poczułam jego dłoń na ramieniu. - Nina... - Wzięłam głęboki wdech.
-Wszystko w porządku. Nie musicie się martwić. Gdyby działo się coś nie tak dam wam znać. Możecie wrócić, nie chce psuć wam zabawy.
-Nina, daj spokój. Wy jesteście ważniejsi. - Tym razem spojrzałam na Masona wymownie. Od razu zrozumiał swój błąd. Rutter jako jedyny wydawał się zdziwiony.
-Możecie wrócić do środka. Nic mi nie jest. Posiedzę trochę na świeżym powietrzu i poczuje się lepiej.
-Ja z tobą zostanę. - Cała trójka powiedziała jednocześnie.
-Ty Mason masz dziś ślub, więc chodź dziś nie martw się mną. Nie mów też o niczym Amber, bo wiesz jaka ona jest. - Spojrzałam na Ruttera. - Ty Fabian... Przecież jesteś z Savaną. Nic nas już nie łączy, więc nie musisz się mną przejmować. - Skierowałam wzrok na Dilera. - A ty - wskazałam na niego palcem - porozmawiaj z Brie. Wiem o wszystkim. - Spojrzał na mnie zdziwiony. Żaden z nich nie odezwał się, ani nie wykonał żadnego ruchu dopóki Diler nie odezwał się.
-Dobra Nina ma rację. Wy wracajcie, ja z nią zostanę. Brie zrozumie. Ale najpierw. Fabian musimy pogadać.
-Więc mów.
-Na osobności. - Diler spojrzał na mnie, a ja już wiedziałam o co chodzi.
   Gdy mężczyźni odeszli zostałam sama ze swoimi myślami.

~Diler~
   Odeszliśmy spory kawałek, by Nina nas nie usłyszała.
-Można wiedzieć co ty wyprawiasz? - Zacząłem.
-O co ci chodzi?
-Jak to o co? Po cholerę zostawiasz Ninę, a teraz robisz jej nadzieje. Wysyłasz potajemne spojrzenia, martwisz się o nią. Po cholerę to wszystko?! - Uniosłem głos uwalniając kłębiącą się we mnie złość. Nikt nie będzie jej tak traktował, gdy ja będę w pobliży.
-Wciąż mi na niej zależy.
-Daruj siebie, dobra? Widać jak zachowujecie się z Savaną. W ogóle... Mówiliśmy ci byś jej nie przyprowadzał. Nie zrobiliśmy tego, by zrobić ci na złość. Skoro mówisz, że zależy ci na Ninę powinieneś nas posłuchać ze względu na nią.
-Nie miałem innego wyjścia.
-Takie wytłumaczenia to ty możesz sobie wsadzić. W tej chwili powinieneś być przy Ninie, wspierać ją i pomagać jej, a nie jeszcze bardziej ją dołować!
-Dlaczego? Co się z nią dzieje? Dlaczego mówicie o lekarzu, a Mason użył liczby mnogiej?
-Mason jest pijany i coś mu się pomieszało. - Nie dobrze. Rutter coś podejrzewa. - A Nina ostatnio jest trochę osłabiona i trzeba na nią uważać. Dlatego mówiliśmy ci, by Savana się nie pojawiała.
-Mówiłem już że nie miałem innego wyjścia. Savana jest w ciąży.

---------------------------------------------------------------
Ta dam :)
  Oj wiem. Większość z was pewnie ma teraz ochotę mnie zabić. Spokojnie. Kilka osób nie pozwala mi o tym zapomnieć:)
   Wiecie co? Ten rozdział zaskoczył nawet mnie, a to już coś. Mam nadzieje, że wam się podoba i że pożyję jeszcze trochę.
   Nie przeciągam.

Miłego :)
Karen

niedziela, 6 września 2015

[41] "Nadszedł wielki dzień."

~Fabian~
   Obudziłem się trzymając w ramionach blondynkę. Leżeliśmy na dywanie okryci kocem przy wciąż płonącym ogniu wewnątrz kominka.
   Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to taka że to Nina jest przy mnie, lecz z drugiej strony wiedziałem, że to nie możliwe. Dawno temu zmieniła kolor włosów. Tamten czas wydawał się być taki prosty i błogi w porównaniu z teraźniejszością, ale zarazem tak bardzo odległy. Tyle rzeczy zmieniło się od tamtego czasu. Niektóre na lepsze inne na gorsze. Zdecydowanie najgorsze w tym wszystkim było odejście od jedynej osoby, która dawała mi szczęście, a jeszcze gorsze było to co zrobiłem tej nocy. Wczoraj zaślepiło mnie wino, ale dziś dokładnie wiedziałem co zrobiłem i nie ma mowy bym kiedykolwiek o tym zapomniał, bym wybaczył sobie to co zrobiłem. Już zdążyłem zranić jedyną osobę bliską mojemu sercu, ale teraz odsunąłem ją od siebie jeszcze bardziej. Gdy się o tym dowie znienawidzi mnie do końca życia, a Mason będzie miał prawo skopać mi dupę za to wszystko. Nie będę protestował. Będzie mieć do tego wszelkie prawo.
-Hej. - Powiedziała Savana zaspanym i lekko zachrypniętym głosem. Poruszyła się, przysuwając jeszcze bliżej mnie. Każdy facet na moim miejscu byłby w siódmym niebie, ale ja czułem się jak najgorszy dupek na świecie.
-Hej. - Mój głos ledwo wydobył się z mojego gardła. Czułem... Miałem wrażenie jakby ktoś szorował mi przełyk papierem ściernym. Odsuwając od siebie blondynkę usiadłem, a moją głowę przeszył ból. Przetarłem dłońmi twarz i wstałem. Ubrałem spodnie i udałem się do kuchni. Wypiłem szklankę wody z kranu i zacząłem poszukiwania jakichś środków przeciwbólowych.
-Górna szafka przy lodówce. - Savana stała w drzwiach mając na sobie tylko moją koszulę. Gdybym widział w niej Ninę bez namysłu ruszyłbym w jej kierunku. Na niej moje rzeczy wyglądały o wiele lepiej niż na jakiejkolwiek kobiecie.
   Wyjąłem z szafki lek przeciwbólowy i popiłem go kolejną szklanką wody.
-Suszy? - Zaśmiała się.
   Stałem do niej plecami oparty o blat. Po chwili poczułem jej dłonie wędrujące po moich plecach. Zamknąłem oczy. Miałem ochotę uciec stąd jak najdalej i nigdy nie wracać, ale nie miałem konkretnych informacji. Minęło już tyle czasu, a ja nie dowiedziałem się niczego konkretnego. Mam nadzieje, że mój wczorajszy czyn nie pójdzie na marne i Savana zacznie odpowiadać na moje pytania.

~Nina~
  -Brie, jesteś wielka. Dziękuje. - Pożegnałyśmy się i zakończyłam połączenie. Wtedy w drzwiach pojawił się Mason.
-Mogę?
-Jasne, wchodź. - Brunet wszedł do sali, w której aktualnie leżałam sama.
-Jak się dziś czujesz? - Spytał siadając na krześle.
-Dzisiaj już dobrze. A Amber gdzie?
-Szef z pracy coś od niej chciał, więc ją zawiozłem. - Zmarszczyłam brwi. - Spokojnie. To nic poważnego.
-Ale to dziwne. Walker nigdy nie wzywał nikogo w trakcie urlopu.
-Dowiemy się gdy pojadę po nią. Przyjechałem tutaj teraz, bo muszę cię o coś zapytać. Chcesz bym zmienił swojego świadka? - Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Co? Mason, nie musisz tego robić.
-Nie chcę byś się denerwowała, gdy będziecie stać niedaleko siebie w kościele. - Położyłam swoją dłoń na jego.
-Doceniam twoją troskę, ale dam radę. Rozumiem, że jesteście z Fabianem przyjaciółmi i nigdy nie poprosiłabym cię byś zmienił swoją decyzję.
-Jesteś tego pewna?
-Tak. Mi ani dziecku nic się nie stanie jeśli posiedzę chwilę z nim pod jednym dachem. Mam też dla ciebie inną wiadomość. Zaraz po waszym weselu przeprowadzam się.
-Nina, rozmawialiśmy o tym.
-Spokojnie, nie jadę do kamienicy. Właśnie rozmawiałam z Brie. Zack zgodził się bym zamieszkała z nimi w trakcie ciąży. Uznał, że to dobry pomysł ze względu na Killersów. Dzięki temu nie dowiedzą się o mojej ciąży i będziemy bezpieczni.
-Nie mam nic do gadania, prawda? - Zaśmiałam się.
-Nie. Już wszystko ustalone.

                           Jakiś czas później
   Nadszedł wielki dzień. Od rana ja i Brie pomagałyśmy Amber w przygotowaniach. Strasznie się stresowała i sprawdzała wszystko trzy razy.
   Gdy nadszedł czas ubierania się najpierw zajęła się nami. Uczesała nas i umalowała chodź zapewniałyśmy ją, że damy rade. Jak to Amber. Wszystko musiało być idealnie, doskonale.
   Na końcu naszej ,,metamorfozy" założyłyśmy przygotowane sukienki. Kolorami przewodnimi wesela były pomarańczowy, złoty i brązowy. Z tego względu moja sukienka także była pomarańczowa. Była luźna i zwiewna dzięki czemu zakrywała mój brzuch. W czwartym miesiącu nie był duży, ale był już widoczny. Mdłości ustały, zaczęłam mieć apetyt, a od ostatniego pobytu w szpitalu pojawiałam się tam tylko na badania kontrolne. Wszystko wskazywało na to, że nic nie zagraża mojemu dziecku. Na ostatnim badaniu USG lekarz spytał mnie czy chce znać płeć dziecka. Owszem byłam ciekawa i nie tylko ja, ale na razie chciałam by pozostało to niespodzianką.
   -Jesteśmy gotowe. - Powiedziała Brie, gdy wszystkie trzy stałyśmy przed dużym lustrem. Amber w sukni ślubnej wyglądała prześlicznie. Suknia była śnieżnobiała, rozkloszowana i prosta. Nie miała wiele ozdobień. Jedynie na dekolcie widniały wzory z koronki. Na pasie był złoty pasek, a na nogach oczywiście pomarańczowe szpilki. Włosy miała upięte. Kilka pasemek było wypuszczonych. Pomogłam założyć jej długi welon i wszystkie byłyśmy już w pełni gotowe.
   Amber odwróciła się do nas i chwyciła nas za ręce.
-Dziewczyny strasznie się denerwuje. - Powiedziała.
-Nie dziwie ci się. Dajesz się zakłóć w małżeńskie kajdanki. Źle było ci na wolności? - Zaczęłyśmy się śmiać ze słów Brie. Zawsze wiedziała co powiedzieć, by rozluźnić atmosferę.
-Nie było mi źle. Sama się dziwię, że bez namysłu zgodziłam się na to wszystko.
   W pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie do drzwi.
-Kto tam?
-Kochanie, to ja. - Usłyszałyśmy damski głos.
-Mamo możesz wejść. - Drobna kobieta weszła do pokoju. Widać było, że dba o siebie, bo nikt nie odgadłby jej prawdziwego wieku.
-Córciu, jak ty ślicznie wyglądasz. - W oczach kobiety od razu pojawiły się łzy.
-Mamo makijaż.
-No tak. - Kobieta zaczęła wachlować się dłonią, by powstrzymać łzy. - Jestem z ciebie taka dumna. - Odparła po chwili. - Peter chodź tutaj.
-O co chodzi Suzan? - Postawny mężczyzna pojawił się w drzwiach. Na początku patrzył tylko na swoją żonę, lecz po chwili jego wzrok przeniósł się na córkę. - Jak moja księżniczka wyrosła. Wyglądasz prześlicznie. - Podszedł do niej objął ją uważając przy tym na włosy. Widać było dlaczego Amber jest jaka jest.
-Przestańcie, bo zaraz się rozpłaczę a nie mogę zniszczyć dwóch godzin pracy. - Powiedziała po chwili blondynka mając szczery uśmiech na twarzy.
-No tak zapomniałem o tym z tych wrażeń. Jesteście już gotowe?
-Tak. - Odparłyśmy jednocześnie.
-W porządku. Limuzyna już czeka.
--------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
   Przepraszam, że bez gifów, ale nie mogłam znaleźć czegoś odpowiedniego.
  I tak wiem. Okropny moment na zakończenie rozdziału. No cóż, taka już jestem :)
Kolejny raz zmieniłam wygląd bloga, ponieważ Eden nie podobało się jej autorstwo. Oto co stworzyła w zamian. Co sądzicie o takim wglądzie? Mi osobiście bardzo się podoba i dziękuje mojej kochanej Eden za ten cudny nagłówek :* Teraz życzyć ci więcej takich prac (w sumie i tak robisz same genialne nagłówki więc to nie jest konieczne)

Miłego
Karen

środa, 2 września 2015

[40] "Masz może ochotę na lampkę wina?"

~Nina~
   Blondynka podbiegła do mnie i przytrzymała mnie.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Oddychaj spokojnie. - Nie musiałam jej tłumaczyć co czuję. Wszystko wyczytała z mojego zachowania. - Diler szykuj samochód. Jedziemy do szpitala. - Dopóki stałam nieruchomo ból nie był wyczuwalny, lecz gdy się ruszyłam wrócił. Pierwsza fala była najgorsza. Zgięłam się i syknęłam.
-Dasz radę. - Powiedziała Amber dodając mi otuchy. Wzięłam głęboki oddech i z moją przyjaciółką u boku ruszyłam do wyjścia

   W szpitalu, gdy pielęgniarki dowiedziały się co się dzieje, od razu posadziły mnie na wózku. Zawiozły mnie do sali i pomogły się położyć. Ból w trakcie drogi zelżał, więc starałam się uspokoić.
   Po serii badań i podaniu odpowiednich leków zostałam sama. Trzymałam dłonie na brzuchu w geście troski i czekałam na lekarza.

   -Witam Panią Martin. - Powiedział doktor Jenks wchodząc do sali.
-Dzień dobry. Proszę mi powiedzieć co się dzieje? - Wciąż leżałam na łóżku.
-Na szczęście był to tylko sygnał ostrzegawczy. Z płodem wszystko w porządku i na razie nie należy się martwić. - Na te słowa odetchnęłam z ulgą.
-Jest pewnie jakieś ale...
-Zostawimy Panią w szpitalu na kilka dni obserwacji. Do tego jakikolwiek stres czy nerwy są zabronione. Z tego względu przepisze lek podtrzymujący ciążę, by było Pani łatwiej. Nie będzie to duża dawka, ale konieczna do podania. Proszę się nie martwić. Urodzi Pani silne i zdrowe dziecko. Musimy tylko zachować ostrożność.
-Doktorze, mam pytanie. Za dwa miesiące moja przyjaciółka bierze ślub, a ja jestem jej druhną. Czy mogłabym brać w tym udział?
-Jeśli nic nie ulegnie zmianie to tak. Tak jak mówię. Spokój i odpoczynek pomoże.
-Dziękuje Panu.
-Proszę.

   -I co powiedział lekarz? - Spytała Amber od razu podchodząc do mojego łóżka. Za raz za nią weszli Mason i Diler. Przekazałam im co powiedział mi lekarz.
-To dobrze, że nic wam nie jest. Wystraszyłaś mnie. - Blondynka ujęła moją dłoń.
-Nie tylko ty się bałaś. Która godzina?
-21:15.
-Diler mam do ciebie prośbę.
-Dla ciebie wszystko. - Puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam
-Przywiózłbyś mi kilka rzeczy?
-Jasne. - Powiedziałam mu gdzie co mam. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Odkąd poznałam Dilera polubiłam go. Jest dla mnie jak brat i kocham go za to mimo, że czasem potrafi dać w kość.
-Nina... - Zaczęła Amber i spojrzała na Masona.
-Myśleliśmy o tym i chcemy przełożyć ślub. - Dokończył Foster.
-Znów? Dlaczego?
-Jesteś moją druhną. Ślub nie może odbyć się bez ciebie, a nie chcę narażać ciebie czy dziecka.
-Pytałam o to lekarza. Mogę iść pod warunkiem, że nie będę się przemęczać, więc nie musicie się martwić. Nie odkładajcie swojego szczęścia z mojego powodu.
-Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Oczywiście, że będę się martwić nawet gdy lekarz powie, że możesz przebiec maraton.
-Kochana... - Chwyciłyśmy się za dłonie i zaczęłyśmy rozmawiać.

~Fabian~
    Po spotkaniu Niny wyszliśmy z Savaną z galerii i udaliśmy się do samochodu.
   Przed oczami ciągle miałem obraz bladej brunetki ledwo stojącej na nogach. To ja do tego dopuściłem. Ja pozwoliłem na to odchodząc od niej.
-Fabian... - Savana dotknęła mojego ramienia sprowadzając mnie do rzeczywistości.
-Mhm? - Spojrzałem na nią na chwilę, by później znów skupić się na drodze.
-Nie słuchałeś mnie.
-Przepraszam. Zamyśliłem się. Mogłabyś powtórzyć?
-Pytałam o tą Ninę. Skąd się znacie? - Mówić prawdę czy skłamać.
-To moja znajoma. Znamy się ze szkoły.
-Znajoma?
-Tak.
-To dlaczego powiedziała, że wyprowadziła się już z twojego mieszkania?
-Pomagałem jej.
-W czym?
-Poprosiła mnie o dyskrecję, więc nie możesz tego wiedzieć. - Zaparkowałem na parkingu przed blokiem Savany. - Dlaczego tak o nią wypytujesz?
-Mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz. Byliście razem, prawda?
-Skąd ten pomysł?
-Widziałam jak się przejąłeś, gdy źle się poczuła. Wciąż coś do niej czujesz? - Westchnąłem. Aż tak bardzo było to po mnie widać? Nie chciałem, by znała prawdę, bo co mi to da. Tylko pogorszy sytuację.
-Rozstaliśmy się jakiś czas emu, ale wciąż się o nią martwię. - Savana milczała patrząc prosto w moje oczy. Po chwili spytała.
-Masz może ochotę na lampkę wina? Nie chciałabym pić sama. - To nie był dobry pomysł. Gdybym wypił musiałbym zostać u niej na noc. Z drugiej strony mam już tego wszystkiego dość. Przecież jedna czy dwie lampki wina nikomu nie zaszkodziły, a do hotelu mogę wrócić taksówką.
-Przecież nie mogę takiej dziewczyny zostawić samej pijącej wino. - Uśmiechnęła się, pocałowała mnie i wyszła z samochodu. Wyłączyłem silnik, wysiadłem i ruszyłem za nią.

   Piliśmy wino i rozmawialiśmy, aż nadszedł wieczór. Podszedłem do włącznika, by zapalić światło, lecz nic się nie stało.
-Pewnie znów wyłączyli prąd. Mógłbyś rozpalić w kominku? Ja poszukam jakichś świec. - Blondynka jednym haustem wypiła zawartość kieliszka i ruszyła do kuchni. Przez alkohol byłem już lekko zamroczony, ale dość szybko udało mi się rozpalić ogień.
-Udało mi się znaleźć tylko 3 świece. - Położyła je na podstawkach na stole. - To nawet dobrze, że wyłączyli ten prąd. Przynajmniej mamy nastrój. - Zaśmiała się, rozłożyła koc obok kominka i usiadła na nim. W jednej ręce trzymała butelkę, a w drugiej kieliszek. Nakazała mi ruchem głowy bym usiadł obok niej. Zrobiłem to, a ona uzupełniła nasze puste już lampi.
-Wiesz co? Jesteś zdecydowanie lepszy niż mój brat. On niby się o mnie troszczy, ale nigdy go nie ma. Nic tylko ten jego gang i wyścigi. - Gwałtownie zasłoniła usta dłonią. - Nie powinieneś o tym wiedzieć. Przecież Devon mnie zabije.
-Spokojnie. Nie dowie się, że wiem.
-Nie zdziwiłabym się gdyby jednak się dowiedział. On ma swoich kumpli chyba wszędzie, a przynajmniej ma kilku, którzy są w stanie zrobić dla niego wszystko. Ja go wcale nie rozumiem. Miał szanse na dobrą pracę, a wybrał coś takiego. Przecież on się marnuje.
-A ci jego kumple...?
-Daj spokój. Może i są mili, ale na sam ich widok dostaje gęsiej skórki. Devon zabierał mnie kilkakrotnie do tego ich warsztatu byśmy mogli spędzić trochę czasu jak brat z siostrą, ale ostatnim razem ciągle go wołali. Podobno jakaś dziewczyna sprawiała im kłopot i chcieli ją nastraszyć, by dopaść jakiegoś policjanta. - Zakrztusiłem się winem. - Pij powoli. Spokojnie ci wystarczy. - Zaśmiała się i napiła się trunku.
-Wiesz może co to miała być za dziewczyna? - To nie możliwe, by w trakcie porwania Pierce wziął ze sobą swoją siostrę.
-Nie nic mi nie mówił. Wiem tylko tyle, że to miała być zemsta na tym policjancie.
-A gdzie cię zawiózł?
-Oj głuptasie. Mówiłam ci już. Do ich garażu.
-Pamiętasz gdzie to jest?
-Nie za bardzo. Było ciemno i do tego miał szyby przyciemnione w samochodzie. - Nie mogłem w to wszystko uwierzyć, a do tego alkohol nie pozwalał mi w pełni się nad tym skupić. Nagle ogarnęła mnie wściekłość. Jak Devon mógł być aż taki okropny, by mówić to wszystko swojej siostrze.

   -Co powiesz na jeszcze jedną butelkę? - Spytała blondynka potrząsając już pustym naczyniem. Wypiliśmy już chyba z dwie takie i nie mogłem się już skoncentrować na niczym konkretnym. Moje myśli nie krążyły wokół nie wiadomo kogo ani czego. Nawet nie wiedziałem o czym myślałem wcześniej i w sumie podoba mi się ten stan. Nie muszę się o nic martwić ani niczym przejmować. Jest tylko aktualna chwila.
-Czemu nie. - Uśmiechnąłem się i otwarłem kolejną butelkę.
 
    Gdy opróżniliśmy ją w połowie Savana zaczęła się do mnie przysuwać dopóki nie oparła głowy na moim ramieniu. Wsunęła dłoń pod moją koszule i sunęła nią po moim torsie. Zaczęła mnie całować. Nie protestowałem też, gdy zaczęła odpinać guziki w mojej koszuli. Nie obchodziło mnie jakie będą z tego konsekwencje. Chciałem chodź raz od dłuższego czasu nie przejmować cię życiem.
   Położyłem swój kieliszek obok jej i zatraciłem się w obecnej chwili.


----------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
   Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale miałam blokadę twórczą :(
 Niestety mam też złą wiadomość. Szkoła się zaczęła, więc powraca system jednego rozdziału na tydzień. Nie wiem jak to będzie wyglądać, bo od poniedziałku mam praktyki, w październiku wyjeżdżam do Niemiec w związku z wymianą, a później zapisuje się na zdawanie prawa jazdy i jeszcze przygotowania do egzaminu zawodowego... Nie wiem jak poradzę sobie z tym wszystkim, ale postaram się dodawać jak najczęściej tylko będę mogła.
    Druga sprawa to wygląd bloga. Powiedźcie tak szczerze co o nim sądzicie?
   A trzecia sprawa to wyświetlenia. Przebiliście 30 tys. wyświetleń. Nie wiem jak ja mam wam za to dziękować:*
   No to chyba na tyle jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, więc.... Życzę wam udanego roku szkolnego i życzę wszystkim powodzenia :)

Miłego
Karen

Ps. przepraszam za błędy, ale ten pierwszy dzień szkoły strasznie mnie wykończył...