wtorek, 30 sierpnia 2016

[80] "Czułam, że to prawda."

 MUZYKA
~Nina~
   Siedziałam w salonie pisząc coś w notesie. Sama nie wiem co. Moja ręka po prostu pisała nieokreślone słowa.
   Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Zdecydowanie nie pamiętam szaro-czerwonych ścian, na których były powieszone jakieś zdjęcia. Gdy podeszłam do nich ujrzałam, że na większości jestem ja z jakimś blondynem. Obejmował mnie, gdy za nami było jakieś jezioro lub całował mnie gdy wokół nas panowała całkowita ciemność. Wydawałam się być szczęśliwa. 
   Bardziej przyjrzałam się mężczyźnie. Ja go znam tylko nie wiem skąd.
   Wtedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Odwróciłam się w ich kierunku i ujrzałam blondyna ze zdjęcia. Teraz wiedziałam kim był. To ten sam facet, który był u mnie w szpitalu. To przez niego moje serce wariowało. Teraz byłam z nim w jednym pokoju.
-Cześć skarbie. - Powiedział i uśmiechnął się w moim kierunku. Skarbie? Co do cholery się tutaj dzieje?
   Chciałam od niego uciec, a zrobiłam coś zupełnie odwrotnego. Z uśmiechem na ustach przytuliłam go. Po chwili złączył nasze usta w pocałunku, a ja mu uległam. Mimo, że z tyłu głowy wciąż miałam jego obraz ze szpitala, czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie.
   Nagle zapanowała wokół mnie całkowita ciemność. Wszystko włącznie z mężczyzną zniknęło, a ja zostałam sama w... niczym. Próbowałam dostrzec cokolwiek przed sobą, ale po chwili zrezygnowałam. Nie widziałam nawet własnej dłoni tuż przed twarzą. Zaczęłam odczuwać strach i dyskomfort, a mętlik w głowie w niczym mi nie pomagał.
   Nagle wokół mnie zapanowała jasność jakby ktoś włączył światło przełączając kontakt. Znalazłam się w sypialni, w której panował półmrok. Spojrzałam na łóżko, na którym znajdował się blondyn. Poruszał się w dziwny sposób, a pod nim ktoś był. Zrobiłam parę kroków w prawo i dostrzegłam dziewczynę... którą byłam ja.
   Jedna ręka mężczyzny trzymała moje ręce nad głową, a druga zasłaniała mi usta. Jego twarz była pełna szczęścia i spełnienia, a moja... pokryta rozmazanym makijażem, na której był widoczny tylko ból, strach i całkowita bezradność.
   Czułam jego natarczywy dotyk i mocne pchnięcia. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego się nie broniłam?
   Chciałam stąd uciec, ale moje nogi były jak z ołowiu. Nie byłam w stanie nimi poruszyć. Zostałam zmuszona do odczuwania wszystkiego i oglądania, w lepszej jakości niż kinowa. 
   Sądziłam, że gorzej już być nie może. Myliłam się. Światło znów zgasło, a gdy się zapaliło, znajdowałam się w opuszczonym hangarze. Na środku stało łóżko, na którym byłam ja. Moje ręce i nogi były mocno przywiązane do metalowych zagłówków. Obserwując siebie potarłam swoje nadgarstki. Nic to nie dało. Liny wciąż mnie uwierały. To dość dziwne widzieć siebie, stać parę metrów od samej siebie i czuć to wszystko. Do tego nie mogłam w żaden sposób sobie pomóc. Za każdym razem, gdy zbliżyłam się o kilka kroków w jakiś sposób wracałam w to samo miejsce. Poruszałam się, ale zarazem stałam w miejscu. Na dobre unieruchomił mnie widok blondyna wchodzącego do pomieszczenia. Kolejny raz czułam ten ciężar ciała nie pozwalający mi nawet drgnąć. Pozostało mi tylko to obserwować i liczyć na szczęśliwe zakończenie.
-Witaj znów, piękna. - Jego głos zmroził mi krew w żyłach.
-Trevor... - Powiedziała szeptem moja wersja leżąca na łóżku. Ja nie byłam w stanie nic zrobić.
   Mężczyzna zbliżył się do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
-Gdyby to ode mnie zależało, byłabyś w tej chwili wolna. Niestety boją się, że uciekniesz. Pozwolili mi jednak się z tobą pożegnać, Wiesz, że gdybyś zgodziła... Gdybyś zmieniła zdanie co do mnie, mógłbym ich przekonać... - Moje drugie ja nie dało mu dokończyć.
-Nigdy nie zmienię zdania co do ciebie. To co mi zrobiłeś było okropne. Nigdy ci tego nie wybaczę.
-Nie bądź względem mnie taka surowa. Wiesz, że wciąż cię kocham. - Jego palce przesunęły się po moim nadgarstku, wzdłuż ramienia i boku. Starałam się odsunąć, ale zrezygnowałam czując większy ból nadgarstków.
-Tym razem nikt nam nie przeszkodzi.
-Co? - Szepnęłam. Strach, który czuła moja wersja dotarł do mnie. Znów czułam jego okropny dotyk na ciele. Chciałam to jak najszybciej skończyć, więc zaczęłam go błagać, by tego nie robił, by przestał. Nie słyszał mnie. Krzyczałam, aż poczułam ból gardła. Szarpałam się. Ból rąk był niczym w porównaniu z tym co robił mi Trevor.
-Nina.. - Usłyszałam w oddali...

   Usiadłam gwałtownie oddychając głęboko. Po moich policzkach spływały łzy, a czoło było mokre od potu. Szybko rozejrzałam się, by sprawdzić gdzie jestem. W przyciemnionym świetle ujrzałam znajomą sypialnie i odetchnęłam z ulgą, lecz nie na długo. Sen ciągle czaił się w zakamarkach podświadomości grożąc swoim powrotem.
-Nina jesteś bezpieczna. - Męski głos dotarł do moich uszu, a czyjaś dłoń dotknęła mojej. Wyrwałam ją i odsunęłam się jak najdalej od niego. Nie skrzywdzi mnie znów. Nie pozwolę na to.
-Nie zbliżaj się do mnie! - Uniosłam głos i podkuliłam nogi obejmując je ramionami. Dzięki temu znalazłam się jeszcze dalej od niego.
   Starałam się to powstrzymać. Nie dałam rady. Sen powrócił do mnie ze zdwojoną siłą. Czułam ten okropny dotyk na ciele i ruch w sobie. Jego słowa brzęczały w mojej głowie. Nie! Nie chcę tego!
Zasłoniłam uszy dłońmi mając nadzieję, że ten dźwięk ucichnie. Nic z tego...
   Znajomy męski głos przebijał się przez hałas i docierał do mojej podświadomości. Chciałam go słyszeć głośniej, bliżej, bo dzięki niemu Trevor znikał. Jednak mój umysł postanowił walczyć ze mną. W mojej głowie ciągle dźwięczało tylko jedno imię, które wypowiedziałam szeptem.
-Trevor.

~Fabian~
   Obudził mnie czyjś krzyk. Spałem w pokoju gościnnym, więc miałem blisko do pokojów Beth i Niny. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju brunetki słysząc jej wyraźny krzyk.
   Zatrzymałem się przy łóżku widząc jak rzuca się po nim.
-Tatusiu co się dzieje? - Spytała sennie Beth pocierając oczy.
-Nic skarbie. Idź do siebie, zaraz przyjdę. - Gdy mała zniknęła usiadłem na łóżku i chwyciłem ramiona Niny starając się ją powstrzymać.
-Nina, to tylko sen. - Kobieta nie reagowała na moje słowo. Po chwili jednak usiadła gwałtownie patrząc z przerażeniem na wszystko wokół. Oddychała głęboko, a po jej policzkach spływały łzy. Mimo obudzenia, jej spojrzenie wciąż było nieobecne.
-Nina jesteś bezpieczna. - Dotknąłem jej dłoni chcąc ją pocieszyć, lecz wyrwała ją i odsunęła się ode mnie jak najdalej tylko mogła.
-Nie zbliżaj się do mnie! - Krzyknęła. Starałem się ją uspokoić. Mówiłem szeptem, by jeszcze bardziej jej nie wystraszyć, jednak nic to nie dawało. Zachowywała się jakby ciągle trwała we śnie. Jej spojrzenie ciągle było przerażone i pełne bólu. Była w szoku. Już raz widziałem to spojrzenie. Zaraz po tym, gdy wygrałem wyścig ze Scott'em, gdy została porwana.
   Wtedy jedno słowo wydobyło się szeptem z jej ust.
-Trevor. - Jakby po naciśnięciu jakiegoś guzika, Nina wróciła do siebie. Spojrzała prosto w moje oczy.
-Już wszystko w porządku. Nic ci nie grozi. To był tylko sen. - Mówiłem spokojnie, powoli się do niej przysuwając.
-To nie mógł być tylko sen. Ja... - Zaczęła pocierać ręce dłońmi jakby było jej zimno. - I jak może być w porządku? Nie wiem kim jestem, nie wiem co mam czuć, a jeszcze teraz okazuje się, że... - Urwała zaczynając szlochać. Oparła czoło na dłoniach leżących na kolanach. Usiadłem jeszcze bliżej niej i objąłem ją. Tym razem nie odsunęła się czując mój dotyk.
-Damy radę... Ty dasz radę. Jesteś silna i masz nas. - Na moje słowa Martin gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Jak ja mam sobie dać radę skoro dwukrotnie zostałam zgwałcona! -  Powiedziała niemal krzycząc.
- Skoro mówisz, że to był tylko sen jesteś w stanie mnie zapewnić, że to się nigdy nie zdarzyło? - Patrzyła na mnie błagalnie. Widziałem to w jej oczach. Pragnęła, by to okazało się zwykłym koszmarem sennym. Niestety rzeczywistość była inna.
   Nie powiedziałem ani słowa. Moje milczenie uznała jako odpowiedź.
-O mój Boże... - Tym razem szepnęła, kolejny raz ukrywając twarz.
-Strasznie mi przykro. Gdybym tylko mógł, zrobiłbym wszystko, by do tego nie doszło. - Szeptałem do jej ucha.
-Mam wrażenie jakby wydarzyło się to kilka minut temu. - Teraz patrzyła przed siebie obojętnym spojrzeniem. - Czuję się jakbym była skażona. - Jej głos został wypruty z emocji. Łzy także przestały płynąć po jej policzkach. Jedynie mokre ślady wskazywały na to, że wcześniej płakała. - Jak ja sobie z tym wcześniej poradziłam? - Spytała, zerkając na mnie.
-Nie byłaś sama. Twoi przyjaciele byli przy tobie. Ja tym razem cię nie opuszczę.
-Tym razem? Czyli wcześniej odszedłeś? - Znów zaczęła patrzeć w ścianę przed sobą.
-Musiałem, by zapewnić ci bezpieczeństwo.
   Nie odpowiedziała, a między nami zapadła cisza.
-Muszę wziąć prysznic. - Powiedziała naglę. - Może to zmyje ze mnie ten jego obrzydliwy dotyk. - Wstała z łóżka, nie zważając na nic i udała się do łazienki. Gdy usłyszałem zamykające się drzwi, podszedłem do nich i nasłuchiwałem. Słyszałem tylko szum wody.

   Wyszedłem na korytarz. Z tego miejsca mogłem obserwować sypialnię Niny, jak i pokój Beth. Mała siedziała pod kołdrą tuląc do siebie maskotkę. Była za mała, by to wszystko zrozumieć. Nie mogła siedzieć i to wszystko obserwować. Musi mieć udane dzieciństwo.
   Poszedłem do pokoju, w którym spałem i chwyciłem telefon z stolika nocnego. Wybrałem odpowiedni numer i czekałem.
-Halo? - Usłyszałem zaspany kobiecy głos.
-Brie przepraszam, że dzwonię w środku nocy, ale potrzebuje waszej pomocy. Kolejny raz.
-O co chodzi? - Spytała.
-Nina przypomniała sobie co zrobił jej Trevor.
-Masz na myśli... - Nie dokończyła. Usłyszałem jak bierze głęboki oddech. - Jak to znosi?
-Nie najlepiej. Krzyczała przez sen. Bethy to słyszała. Dlatego dzwonię do was. Mała mogłaby u was zostać? - Wiedziałem, że Brie i Dilerowi zależy na Bethany tak samo mocno jak mnie i Ninie.
-Jasne. Diler wstawaj... - Blondynka rozmawiała przez chwilę z mężczyzną, tłumacząc mu wszystko. - Diler zaraz tam będzie.
-Wielkie dzięki. Nie wiem jak ja wam się odwdzięczę.
-Nie ma sprawy. Kiedyś na pewno spłacisz swój dług. - Brie próbowała, żartem rozluźnić atmosferę jednak zamiast tego zapadła chwilowa cisza. - Mam nadzieję, że Nina upora się z tym.
-Ja też. - Rozłączyłem się i ruszyłem w kierunku pokoju małej dziewczynki. Usiadłem obok niej na łóżku i objąłem.
-Tatusiu co się dzieje? - Spytała, wtulając się we mnie.
-Mama miała zły sen i teraz nie czuje się najlepiej. Ten zły sen może się jeszcze powtórzyć, a ty musisz się wyspać. Do tego mama mnie teraz potrzebuje, wiesz? - Spojrzałem na nią. Była taka mała, ale nie zadawała pytań. Czasem miałem wrażenie, że jest o wiele starsza.
-Nie musisz się o mnie martwić tatusiu. Oskar i Pan Miś będą ze mną. - Uśmiechnęła się wołając kota, który po chwili przyleciał i usiadł obok małej. - Widzisz? - Pogłaskałem ją po głowię.
-Widzę, ale wiesz co? Chyba mam lepszy pomysł. Co ty na to by zabrać Oskara i Pana Misia do domu wujka i cioci? Może wujek zabierze was z rana na jakąś wycieczkę?
-A gdzie? - Iskierki radości pojawiły się w jej oczach. Wtedy usłyszałem czyjeś kroki świadczące o tym, że ktoś wchodził po schodach.
-A o to już musisz spytać wujka. - Jak na zawołanie, Diler pojawił się w drzwiach.

   Gdy Diler i Beth wyszli, wróciłem do sypialni Niny. Tym razem nie słyszałem szumu wody tylko jej cichy płacz. Bez zastanowienia chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka. Ujrzałem ją, siedzącą na podłodze i szybko wycierającą łzy.
-Przede mną nie musisz tego ukrywać. - Usiadłem obok niej. Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Jedno jej spojrzenie wystarczyło bym wiedział jak bardzo cierpi w tej chwili. Próbowała powstrzymać łzy. Starała się być silna, lecz ból wygrał.
Schyliła głowę i przyłożyła dłoń do ust tłumiąc jęk rozpaczy, który złamał moje serce. Ona znów przez to przechodzi. Znów nie mogę zrobić nic by jej pomóc. Jedyne co mogłem zrobić to ją objąć. Nina ukryła twarz w zagłębieniu mojej szyi, a dłonią dotknęła mojej klatki piersiowej. Cała trzęsła się z powodu płaczu. Przypuszczam, że emocje też na to wpływały.


~Nina~ 
   Po kilku minutach uspokoiłam się, a pozostając w ramionach Fabiana czułam się lepiej. Jego dłoń na przemian gładziła moje włosy i ramię. Ten dotyk był uspakajający i dawał ukojenie. Z każdą sekundą dotyk tego potwora znikał. Jednak w mojej głowie ciągle pozostały pytania. Dlaczego?
   Dlaczego on to zrobił? Jak do tego doszło?
-Fabian? - Spytałam odsuwając się od niego, by móc spojrzeć w jego oczy. - Opowiesz mi o mojej przeszłości?
-Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko. Co tylko wiesz. - Brunet wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z ust.
-W porządku. Tylko może najpierw napijesz się czegoś lub coś zjesz? - Uśmiechnął się chcąc w ten sposób odrobinę poprawić mój humor.
-O 5 nad ranem?
-Musisz nabrać trochę sił. Widać, że ten... sen sporo cię kosztował.

   W kuchni Fabian podał mi jogurt, ponieważ odmawiałam zjedzenia czegokolwiek innego. Usiadłam przy stoliku, brunet na prosto mnie i zaczęłam jeść. Mając przed oczami te wszystkie sceny, ledwo przełykałam, a prysznic nie pomógł za bardzo. Za to to w jaki sposób Rutter wszedł do łazienki, objął mnie i dotykał. Wtedy czułam jak jego delikatny dotyk sprawia mi przyjemność, a jego obecność pozwala mi się uspokoić. To było coś niesamowitego. Czułam, że jego ramiona są przeznaczone dla mnie, jakby były jedynym miejscem, w którym poczuje się dobrze. Miałam wrażenie, że nie tylko te okropne wspomnienia do mnie wróciły. Nie widziałam obrazów jak zwykle, ale czułam prawdę.
-Masz coś tutaj. - Powiedział Fabian wskazując okolice ust, przez co przywrócił mnie do rzeczywistości. Wyjęłam chusteczkę i wytarłam kącik ust. - Czekaj. Pozwól mi to zrobić. - Kciukiem otarł moje warki, po czym przystawił swój palec do ust pozbywając się z niego resztek jogurtu. Nie wiedziałam co myśleć o tym czynie, a mina Fabiana wskazywała na to, że sam czuje się lekko zakłopotany z zaistniałą sytuacją.
-Przepraszam. Nie pomyślałem... Zrobiłem to odruchowo.
-Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się delikatnie ciągle czując jego dotyk na moich ustach.

   Siedzieliśmy w sypialni na moim łóżku. Siedziałam po turecku skierowana w jego stronę, a on siedział prosto patrząc na ścianę. Nie przerywałam mu, ani nie dopytywałam.

Ucieczki, porwania, strach, pożary, strzelaniny... To wszystko to moje życie?
   Nie wierzyłam w jego słowa, ale gdzieś głęboko w sobie czułam, że to prawda. Czy cokolwiek czułam słysząc to? Zdecydowanie nie. Nie czułam nic jakby jego opowieść nie dotyczyła mnie. Zarazem jednak wiedziałam, że inaczej być nie może. To wszystko jest zdecydowanie szalone. Bo jak mogę coś czuć i jednocześnie nie czuć nic?
-Nina? - Fabian spojrzał na mnie i dotknął mojej dłoni, gdy skończył mówić. - Jak się czujesz? - Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
-Sama nie wiem. - Odparłam w końcu. - Mam wrażenie, że w moim życiu nic nie jest prawdziwe z wyjątkiem ciebie i Beth. Czuję jakby to co działo się wcześniej było zwykłą opowieścią, a nie moją przeszłością. Jak ja to wszystko zniosłam? - Spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Sam się nad tym zastanawiałem. Zaskakiwałaś mnie każdego dnia. Po tym wszystkim potrafiłaś wstać rano z uśmiechem na twarzy i zacząć dzień jakby wczorajszy nie istniał. - Splótł nasze palce razem. Cieszyłam się, że jest przy mnie. Dzięki niemu wszystko wydawało się łatwiejsze.
   Wtedy to poczułam. Głęboko w sobie. To ciepło, gdy mnie dotykał. Ten spokój, gdy był przy mnie. Te dreszcze, które przechodziły przez moje ciało gdy spojrzał na mnie lub wymawiał moje imię.
-Chyba już poznałam odpowiedź na to pytanie. - Uśmiech zagościł na moich ustach.
-Powiesz mi jak radziłaś sobie z tym wszystkim?
-Miałam ciebie. Teraz to czuję. Jesteś przy mnie, a ja jestem spokojniejsza. Wiem, że przy tobie nic mi się nie stanie.
-Nie był bym tego taki pewien. To przeze mnie przez to wszystko przeszłaś. - Spuścił wzrok na nasze splecione dłonie.
-Hej. - Uniosłam jego twarz dzięki czemu spojrzał na mnie. - Przestań się obwiniać o to. Sama dokonałam wyboru.
-Mogę cię o coś spytać? - Nie puszczając mojej dłoni, także usiadł po turecku na prosto mnie. Nasze kolana stykały się ze sobą.
-Jasne.
-Znasz już naszą przeszłość. Przypuszczam, że nic do mnie w tej chwili nie czujesz, ale gdybyś teraz mogła wybrać swojego ochroniarza w trakcie programu ochrony świadków, kogo byś wybrała?
-Nie zmieniłabym nic. - Patrzyliśmy w swoje oczy w milczeniu.
-Nie wiesz jak bardzo chciałbym coś zrobić w tej chwili.
-Co takiego? - Szepnęłam.
-Chciałbym cię pocałować. - Jego twarz zbliżyła się do mojej. - Ale po dzisiejszym śnie...
-Więc to zrób. - Przerwałam mu.
-Co? - Ten szept wyraził tyle emocji. Szok, zdziwienie, radość i niedowierzanie. - Jesteś tego pewna? - Pokiwałam twierdząco głową. Powoli przysuwał się w moim kierunku uważnie sprawdzając moją reakcję. Nie mam zamiaru się teraz odsunąć. Nie po tym co czuję.
    Po chwili jego usta dotknęły moich. Były takie miękkie, ciepłe i... takie znajome. Dotknęłam dłonią jego policzka chcąc dać mu do zrozumienia, by nie przerywał. Czułam się jakby to był nasz pierwszy pocałunek, który przypomina mi o tych wszystkich wcześniejszych. Fabian nie miał pojęcia, że dzięki jego opowieści nie tylko negatywne wspomnienia do mnie wróciły. W pewnym sensie przypomniałam sobie jego.

-Nina nie chcę byś reagowała pod wpływem chwili lub z przymusu. - Powiedział Fabian, gdy się ode mnie odsunął. Nasze czoła się stykały i czułam jego oddech na twarzy.
-Nie reaguję. Od jakiegoś czasu czułam coś, gdy cię widziałam. Nie wiedziałam co to, więc to ignorowałam, ale dziś poczułam się przy tobie tak dobrze i znajomo. Odkąd się wybudziłam to uczucie było chyba jedyną pewną rzeczą w moim życiu. - Przypomniałam sobie jego dotyk, bliskość i to ciepło płynące od jego ciała. Znałam go.... pamiętałam go, lecz wspomnienia z nim związane nie chciały powrócić. Czułam się jakbyśmy pisali naszą historię od nowa.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM!
Tak strasznie was przepraszam, że tak długo pisałam ten rozdział. Nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio, ale pisanie przychodzi mi dość ciężko. Nie wiem czy to brak weny czy jakaś blokada... nie wiem. Dlatego jeszcze raz bardzo, tak z całego serducha, was przepraszam.
   Do tego ten rozdział był pisany trochę inaczej niż te wcześniejsze, więc mam nadzieję, że nie jest chaotyczny i że wszystko zrozumiecie. Jeśli nie, piszcie w komentarzach swoje wątpliwości, a ja postaram się to wyjaśnić.
  
   Także jeszcze raz przepraszam. Bądźcie dla mnie wyrozumiali i cierpliwi. Ta historia będzie miała swój ostateczny epilog... kiedyś tam... tylko potrzebuje na to więcej czasu.

Wasza Karen

sobota, 13 sierpnia 2016

[79] "Spoglądając poza świat przez szkło."

~Nina~
   Obudziłam się rano okryta kocem w obcym pokoju. Światło słoneczne raziło, więc z przymkniętymi oczami rozejrzałam się po pokoju. Wtedy przypomniałam sobie co wydarzyło się wczoraj. Weszłam tutaj unikając towarzystwa i położyłam się spać. Jednak nie pamiętam, bym miała na sobie koc.
   Usiadłam po turecku i zasłoniłam twarz dłońmi. Ta noc w niczym mi nie pomogła.
-Wszystko w porządku? - Usłyszałam męski głos, przez który wzdrygnęłam się ze strachu. Spojrzałam na intruza, którym był Fabian.
-Co ty tutaj robisz? - Spytałam ciągle zaspanym głosem.
-Twoja wczorajsza reakcja... Uznałem, że będziesz się czuła lepiej, gdy ktoś będzie przy tobie.

- Długo tutaj siedzisz? - Spytałam.
- Z jakieś 3 godziny.
- A dlaczego tutaj siedzisz?
- Uznałem, że wolałabyś zobaczyć choć jedną znajomą rzecz w tym pokoju.


   Obraz pojawił się i zniknął dość szybko. Potrząsnęłam delikatnie głową, jakby miało mi to pomóc posegregować to wszystko co aktualnie zajmuje moje myśli.
   Nie wiem czemu, ale czułam się niezręcznie. Fabian uważnie mnie obserwował w trakcie panującej wokół nas ciszy.
-Słuchaj... - Zaczęłam. - Przepraszam za wczoraj. Ja po prostu... To było za wiele jak na jeden raz.
-Przestań. To ja przepraszam. Nie pomyślałem, a oni wszyscy tak bardzo chcieli się z tobą zobaczyć... - Jego mina mówiła wiele. Widać było, że czuje się z tym wszystkim źle.
   Kolejny raz zapanowała między nami cisza.
-To... ja już pójdę. - Brunet wstał z fotela i ruszył w kierunku drzwi.
-Fabian zaczekaj. - Na moje słowa odwrócił się w moim kierunku. - Dziękuje.
-Nie masz za co.
-Tak ci się wydaję. Nie naciskasz na mnie, nie każesz mi się tłumaczyć i rozumiesz.
-Drobiazg. - Uśmiechnął się do mnie, lecz nie widziałam w tym szczęścia tylko smutek. Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.

   Gdy wykonałam poranne czynności zeszłam na dół. Bethany siedziała już przy stole i dyskutowała o czymś z Fabianem śmiejąc się przy tym.
-Dzień dobry. - Powiedziałam. Co prawda widziałam się wcześniej z brunetem, ale nie chciałam wejść tak po prostu i podsłuchiwać o czym rozmawiają. Natomiast mała zeskoczyła z krzesła, podbiegła do mnie, chwyciła moją dłoń i zaczęła mnie ciągnąc w kierunku stołu. Usiadłam obok niej.
-Mamusiu, tata robi najlepsze śniadania na świecie. Ty też takie robiłaś, no ale taty są lepsze. - Na chwilę spuściła wzrok. Pogłaskałam ją po głowie.
-Nie martw się. Teraz tata będzie miał okazję nauczyć mnie gotowania od nowa. - Mówiłam to mając szeroki uśmiech na ustach. Taki kontakt ze światem mi odpowiada. Wszystko powoli, bez przytłoczenia i bólu głowy

   Beth miała rację. Chyba nigdy nie jadłam tak dobrych naleśników.

-Fabian mogłabym cię o coś spytać? - Ruszyłam za brunetem w kierunku jadalni. Usiadłam na krześle i czekałam na jego odpowiedź.
- Jasne. Pytaj o co chcesz. - Położył talerz z naleśnikami na stole.
- Jak teraz to wszystko będzie wyglądać?


   Kolejny obraz, który znikł tak szybko, jak się pojawił. Tym razem miałam wrażenie jakby do mojej głowy ktoś wbijał długą igłę, która nie pozwala dostrzec co jest dalej. Zamknęłam oczy chcąc odsunąć się w pewien sposób od bólu. Na szczęście powoli zaczął ustępować.
   Poczułam czyjąś dłoń na mojej, więc otworzyłam oczy.
-Co się stało? - Spytał Fabian.
-Głowa mnie zabolała. To nic poważnego. - Uśmiechnęłam się nieśmiało i wróciłam do jedzenia.

   To ja sprzątałam po posiłku. Udało mi się przekonać Fabiana, że przez bezczynne siedzenie za niedługo będzie mógł mnie turlać po podłodze, co wywołało u niego śmiech. Odkąd go spotkałam, pierwszy raz słyszałam jego szczery śmiech. Miło było go słyszeć i obserwować jak jego twarz zmienia się.
   Po sprzątaniu usiadłam na fotelu z jakąś książką w dłoni. Z tego miejsca mogłam obserwować Bethany bawiącą się na podłodze i Fabiana pracującego przy komputerze. Co jakiś czas brunet zerkał w moim kierunku. Miałam wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale zbiera się w sobie by to zrobić. Nie musiałam długo czekać na jego słowa.
-Nino, mógłbym cię o coś zapytać?
-Jasne. - Zamknęłam książkę zaznaczając wcześniej, na której stronie skończyłam.
-Gdy w szpitalu miałaś atak... Wiesz może czym mógł być spowodowany?
-Co masz na myśli? - Moje serce zabiło szybciej, gdy przypomniałam sobie tego mężczyznę stojącego nade mną.
-Przypuszczam, że to było spowodowane przez kogoś. - Przez chwilę zastanawiałam się czy mam mu  powiedzieć prawdę, ale przecież to Fabian. Pomaga mi od samego początku, więc chyba mogę zaufać.
-Jakiś mężczyzna wszedł do sali. Chyba nie wiedział o mojej amnezji, bo zdenerwował się z tego powodu. Zasłonił mi czymś usta i dodał coś do kroplówki.
-Wiedziałem, że Trevor maczał w tym palce. Dlaczego nic nie powiedziałaś? - Jego troskliwe spojrzenie było skupione na mnie.
-Nie wiem. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiem komu mogę ufać. To pewnie przez to.
-No tak. - Brunet spuścił głowę na kilka sekund. Gdy ją podniósł coś się w nim zmieniło. Zajął się pracą jakby naszej rozmowy przed chwilą nie było.
   Ciszę, która zapanowała między nami przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałam w ich kierunku z zamiarem ich otwarcia, lecz brunet wyprzedził mnie.
-Dzięki, że przyszedłeś. - Powiedział Fabian do przybysza.
-Daj spokój. To nic wielkiego. - Ten głos wydawał mi się znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo on należy.
-Wiem, że masz swoją robotę, a ja ci głowę zawracam.
-Nie ma o czym mówić. - Przede mną stanął Diler. Szeroki uśmiech widniał na jego twarzy, a loki związał z tyłu głowy.
-Wujek! - Krzyknęła Beth biegnąć w kierunku Dilera. Wtedy Oskar wskoczył na kanapę i usiadł na moich kolanach. Patrząc na mnie zaczął miauczeć, więc zaczęłam go głaskać, jednocześnie obserwowałam całą scenę.
-Witaj mała. Coś ci przyniosłem.
-Co takiego? - Brunet zabawnie poruszył brwiami i wyjął zza pleców kartonowe opakowanie. Wręczył je małej. Gdy ujrzała co jest w środku pisnęła. - Motor! Dziękuję wujku. - Przytuliła go ściskając mocno jego pas.
-Wiesz co... - Zaczął Fabian, lecz nie dokończył.
-No co? Dziecko musi rozwijać swoje zainteresowania.
-Ma dopiero cztery lata. Nie sądzisz, że jest jeszcze na to czas? - Obaj mężczyźni rozmawiali ze sobą z uśmiechem na twarzy. Od razu było widać, że są przyjaciółmi.
-Zobaczymy jak ty kiedyś zostaniesz ojcem. - Mężczyźni ruszyli w moim kierunku jakby dopiero teraz mnie zauważyli. - Nino - Fabian spojrzał na mnie. - Ja muszę iść do pracy. Diler z wami zostanie.
-Okej. - Uśmiechnęłam się. Gdzieś za sobą usłyszałam Beth imitującą głosem dźwięk silnika.

   Gdy Fabian wyszedł, Diler usiadł na prosto mnie i zaczął mnie obserwować podczas, gdy ja słuchałam uspokajającego mruczenia Oskara.
-Mógłbyś nie patrzeć na mnie jakbyś chciał mnie zabić? - Spytałam poważnie. Gdy ujrzałam jego zszokowaną minę zaczęłam się śmiać. - Wyluzuj. Tylko żartowałam. - Jego mina zmieniła się diametralnie. Rozluźnił się i odetchnął z ulgą.
-Ciekawe czy tobie byłoby do śmiechu gdybym zrobił ci taki żart. Twoje oczy były przerażające.
-Przepraszam. - Ciągle z moich ust wydobywał się śmiech. Po chwili brunet dołączył do mnie.
- Chciałam jakoś rozluźnić atmosferę.
-No to ci się udało. Prawie w gacie popuściłem od twojego spojrzenia. Byłabyś idealna do horrorów.
-Też sądzę, że nadałabym się na uciekającą dziewczynę.
-Raczej na zabójcę. - Parsknęłam śmiechem.

On objął mnie. Chcąc się oswobodzić uderzyłam go w żołądek. To pozwoliło mi uwolnić się z uścisku. Zaczęłam biec w kierunku domu, który teraz był mniejszy niż mój paznokieć u ręki.

Od razu spoważniałam czując ukłucie bólu. Dlaczego za każdym razem, gdy coś widzę musi boleć mnie głowa?
-Chyba jednak byłabym lepsza w roli uciekającej dziewczyny. - Spuściłam wzrok. Ciągle miałam ten obraz przed oczami. Miałam wrażenie, że tam jestem. Te dłonie na moich rękach i zimny piasek pod stopami. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że coś sobie przypomniałam. Czy te wcześniejsze obrazy to także moje wspomnienia? I czy to normalne, że dzień po opuszczeniu szpitala coś do mnie powraca? Czy to nie za szybko?
-Nina co jest? - Głos Dilera rozwiał mgłę zakrywającą mój umysł. Wróciłam do rzeczywistości. Dopiero gdy otworzyłam oczy zdawałam sobie sprawę, że mam je zamknięte.
-Po prostu trochę boli mnie głowa. Może to wyda się dziwne, ale czasem coś widzę. Mam wrażenie, że przenoszę się w inne miejsce, ale wtedy atakuje mnie ból głowy i wszystko znika. Pewnie uważasz mnie za wariatkę....
-Wcale tak nie jest. Co widzisz? - W oczach Dilera dostrzegłam zainteresowanie, za to nie ujrzałam potępienia. Chyba mogę mu to powiedzieć...
-Najpierw zobaczyłam Fabiana czytającego książkę, później jakieś naleśniki, a teraz że przed kimś uciekam. Nie wiem co mam o tym myśleć. Widzę to, gdy całkowicie się tego nie spodziewam.
-Może o to chodzi. Może twoja pamięć powróci, gdy otworzysz na nią umysł?
-Co masz na myśli? - Spytałam nie pewna o co mu chodzi. Otworzyć umysł?
-Gdy pragniesz czegoś z całej siły zazwyczaj uzyskujesz odwrotny efekt. Może wystarczy, że się zrelaksujesz i przestaniesz myśleć o tym, a pamięć sama wróci. - Może Diler miał rację? Ale przecież nie myślałam o mojej utracie pamięci przez cały czas, prawda?
-Masz rację. Nie będę się starała być osobą, którą byłam. Będę tym kim jestem teraz. - Jednak czy sama wierzyłam w słowa, które przed chwilą powiedziałam?

   Diler bawił się z Beth podczas, gdy ja czytałam mając na kolanach kota. Czasem do moich uszu docierał śmiech dziewczynki. Wtedy także uśmiechałam się ja.
-Piiić miii się chceeee. - Powiedziała Beth przedłużając niektóre wyrazy.
-Zaraz ci coś podam. - Powiedziałam chcąc ściągnąć Oskara z kolan, lecz Diler zmienił moje plany.
-Siedź, ja jej dam sok. - Poszedł do kuchni. - Nina, gdzie macie jakieś kubki dla Beth? - Spytał.
-Szafka na zlewem. - Odpowiedziałam bez namysłu.
-To jak? Sok marchewkowy? - Diler znów spytał, jednak nie wiedziałam czy pytał mnie czy małej, więc to ja się odezwałam.
-Beth nie lubi marchewek. W szafce obok lodówki jest karton soku pomarańczowego. - Czytałam dalej. Po chwili zdałam sobie sprawę, że odkąd jestem w domu nie zaglądałam do tych szafek i nikt mi nie powiedział co lubi Beth.

   -Gdy byłaś u nas, co jest jeszcze dłuższą historią, trenowaliśmy i w ogóle. Ale gdy organizowaliśmy ognisko.. No to było coś. - Diler od kilku minut opowiadał mi o sobie. W pewien sposób chciałam go jakoś poznać mając nadzieję na kolejny obraz. Brunet zdecydowanie lubił opowiadać momenty, w których on był głównym bohaterem.
   Bethany siedziała wtulona we mnie i z zaciekawieniem słuchała opowieści wujka. Natomiast brunet ciągle uśmiechał się w trakcie wspominania.
-Na ogniskach zawsze piliśmy. I tu was zaskoczę. Podobno jak wypiłem opowiadałem wiersze. - Śmiech wydobył się z jego ust. - Brie mówiła, że nigdy tego nie lubiła, ale nie oszukujmy się. Ona to kochała. - Zabawnie poruszył brwiami, przez co i na moich ustach zawitał uśmiech. - Więc raz nagrała mnie. Nie pamiętam go w tej chwili, ale gdybym wiedział że mówię takie rzeczy powiedziałbym jej żeby częściej mnie nagrywała. To było genialne.
-I oczywiście skromny jak zawsze. - Wypaliłam śmiejąc się.
-No wiesz.... Moja skromność jest wystarczająca. - Udawał obrażonego, ale niezbyt mu się to udawało.
-Dziękuję. - Powiedziałam nagle, przez co Diler spoważniał.
-Za co?
-Za to że byłeś przy mnie i jesteś teraz. Nie chcę żeby zabrzmiało to dziwnie, a pewnie tak zabrzmi, ale zdecydowanie lepiej się czuję, gdy jestem tylko z jednym z was. Nie czuję tych wszystkich spojrzeń wymierzonych w moją stronę, nie czuję się przytłoczona. - Loczek spoglądał na mnie nic nie mówiąc. - Pewnie bierzesz mnie za wariatkę.
-Nie. Nawet tak nie pomyślałem, po prostu...
-Wujku, patelnia! - Krzyknęła nagle Beth, przerywając Dilerowi i zeskoczyła z moich kolan znikając z mojego pola widzenia.
-Jaka patelnia? - Spytałam.
-Nie wiem skąd, ale raz Beth znalazła patelnię. No i tak się zdarzyło, że ja nią oberwałem. - Diler wstał i ruszył w kierunku kuchni. - Nino, napijesz się herbaty?
-Z miłą chęcią. - Powiedziałam próbując powstrzymać śmiech. Jednak chyba brunet to wychwycił.
-To wcale nie było śmieszne księżniczko. - Powiedział poważnie. Dlaczego nazwał mnie księżniczką?
-Jasne loczku. - Odparłam.
-Dlaczego loczek? - Wychylił się zza drzwi.
-A dlaczego księżniczka?
-Wcześniej mówiłem na ciebie "mała", ale tą ksywkę dostała Beth, więc zastąpiłem ją księżniczką. A ten loczek skąd? - Znów zniknął w kuchni.
-Twoje włosy są kręcone.
-Nie prawda. - Przerwał na chwilę. Przypuszczał, że patrzył na swoje włosy. - No dobra, może.
   Po chwili Diler przyniósł dwa kubki herbaty. Swój postawił na stole, a mój mi podał. Wtedy usłyszałam głos Bethany.
-O! Tak to było. - Jedyne co zdążyłam zauważyć to jej zamach. Później odgłos uderzanej patelni o coś i jęk Dilera.
-Dokładnie w to samo miejsce. - Pisnął i skulił się. - Panie wybaczą na chwilkę. - Powolnym krokiem udał się do łazienki, a ja wybuchłam śmiechem.
-Biedny. Trzeba lepiej ukryć te patelnie.
   Gdy byłam pewna, że Diler zamknął drzwi do łazienki, podeszłam do Beth i zabrałam od niej patelnię.
-Skarbie nie możesz tak robić. - Powiedziałam kucając przed nią.
-Ale chciałam, żebyś sobie to przypomniała. - Spuściła smutno głowę.
-Wiem i dziękuję, że próbowałaś, ale wujka to boli. Do tego mogłaś też zrobić krzywdę sobie.
-Przepraszam, już tak nie zrobię. - Powiedziała patrząc w moje oczy.
-Moja dziewczynka. - Powiedziałam całując ją w czoło.

   Wieczorem położyłam Bethany spać. Gdy wracałam do salonu Diler rozmawiał z Fabianem. Czytając małej bajkę nawet nie usłyszałam kiedy brunet wrócił.
   Mężczyźni spojrzeli na mnie, gdy drewno na podłodze zaskrzypiało pod moim ciężarem.
-To jeszcze raz dzięki za wszystko. - Powiedział Fabian do loczka.
-Mówiłem ci już, że to dla mnie przyjemność spędzać czas z moją księżniczką. - Diler spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Spadaj loczku. - Brunet pokiwał głową, i podszedł do mnie. Przytulił mnie i pocałował w głowę.
-Trzymaj się jakoś. Wiem, że pamięć wróci ci raz dwa. - Szepnął do mojego ucha.

-Diler... On nie może mnie zauważyć. - Powiedziałam i stanęłam plecami do drzwi
-Co on tutaj robi? - Brunet miał ruszyć w jego kierunku, lecz zatrzymałam go ruchem dłoni.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie teraz.


-Wiem. I dziękuję ci, że zawsze jesteś przy mnie. - Diler odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha. Po chwili zrozumiał. Zdał sobie sprawę, że moja pamięć stopniowo powraca.

   Siedziałam na parapecie w salonie z kubkiem herbaty w ręku i obserwowałam księżyc, który powoli zasłaniały chmury. Mimo to gwiazdy były doskonale widoczne.
   Gdy Diler wyszedł, Fabian zniknął gdzieś na piętrze, więc siedziałam sama przy świetle małej lampki. Myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się odkąd obudziłam się w szpitalu nie wiedząc kim jestem. Czy chcę poznać swoją przeszłość? Przecież to co jest teraz też jest dobre, prawda? Każdego mogę poznać na nowo. Bethany kocham i mam wrażenie, że znam ją jak nigdy wcześniej. Utrata pamięci nie zmieniła moich uczuć. To one wiele podpowiadają mi w sprawie mojego dziecka.
   Co do uczuć.... Fabian jest dla mnie ogromną zagadką. Gdy ujrzałam go pierwszy raz, wystraszyłam się go, ale teraz wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Zrobi wiele, by mi pomóc. Do tego gdy go widzę czuję coś czego sama nie umiem określić...
-Hej. - Głos bruneta przywrócił mnie do rzeczywistości. - Mogę się dosiąść?
-Jasne. - Podkuliłam nogi robiąc mu miejsce. Fabian usiadł obok mnie i spojrzał przez okno.

-Powiedz mi Fabian, dlaczego zawsze robimy jeden krok na przód i pięć wstecz? - Powiedziałam patrząc na bruneta. Odłożył gitarę i usiadł obok mnie. Spojrzał na księżyc, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Ładne mamy dzisiaj niebo. - Oznajmił.
-Tak, przepiękne.

-Ładne mamy dziś niebo. - Powiedział Fabian spoglądając na mnie.
-Tak, przepiękne. - Zmarszczyłam brwi czując lekkie ukłucie bólu głowy. Co jeśli... - Spoglądając poza świat przez szkło.* - Szepnęłam.
-Mówiłaś coś?
-Nie. Fabian mamy może teleskop?
-Nie, dlaczego pytasz? - Spojrzał na mnie niepewnie.
-Chciałam spojrzeć poza świat przez szkło. - Uśmiechnęłam się na co Fabian zmarszczył brwi. Po chwili spojrzał na mnie, a w jego oczach tańczyły iskry szczęścia.
-Pamiętasz... - Pokiwałam twierdząco głową.
-Jak do tej pory to najwięcej co sobie przypomniałam.
-Czyli Diler miał rację. Gdy wróciłem powiedział mi, że coś sobie przypominasz. Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne.
-Wczoraj źle się czułaś przy tylu osobach na raz, prawda? - Przytaknęłam na jego słowa. -Diler powiedział mi też, że czujesz się lepiej gdy spędzasz z nami czas pojedynczo i gdy zachowujemy się jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Więc od dziś pomagamy ci powoli i w sposób, który sama będziesz chciała. Ja jestem do twojej dyspozycji. Będziesz chciała się czegoś dowiedzieć to pytaj śmiało.

   Mijały kolejne dni, a ja nie zapytałam Fabiana o nic ani razu. Spędzałam czas z Brie i Dilerem i czasem jakieś małe wspomnienie do mnie wracało, lecz po dzisiejszej nocy wszystko uległo zmianie. Do tej pory sądziłam, że moja przeszłość jest spokojna i normalna. Nie mogłam się bardziej mylić.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Ostatnie wspomnienie Niny związane jest z serialem. Chciałam by przypomniała sobie coś z czasów szkoły. Dla zainteresowanych jest to odc. 48 sezonu 1 :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam ;)
   Jejku, ale mi ten rozdział wyszedł długi. Dlatego nie przedłużam tutaj i się streszczam. Te rozdziały biorą sprawy w swoje ręce. Jakiś czas temu mówiłam, że zbliżamy się do końca Fabiny, ale nie musicie się obawiać. Tego końca jak na razie nie widać ^^

Udanych i szalonych końcowych dni wakacji :D
Karen