sobota, 28 maja 2016

[73] "Nie chcę dłużej żyć przeszłością."

~Fabian~
   Po pewnym czasie Nina uspokoiła się i przestała płakać, lecz teraz obojętnie patrzy w jeden punkt. Przez cały czas jest w moich ramionach. Nie mówię nic, nie reaguję na jej obojętność. Po prostu jestem przy niej gdy mnie potrzebuje.
   Zacząłem zastanawiać się jakim cudem Trevor ciągle chodzi po tej ziemi. Kilkakrotnie uciekł policji, oszukał wszystkich. Dodatkowo pokonał śmierć. Nie wiem jak on to zrobił. Byłem pewny, że strzeliłem w odpowiednie miejsce. Powinien zginąć na miejscu. Jednak w jakiś sposób przeżył i znów znęca się nad Niną.
   Jestem z niej taki dumny. Przeszła tak wiele w swoim życiu, a znajduje siłę na uśmiech, codzienność... Wiele osób do tej pory załamałoby się i popadło w depresję z powodu tych wszystkich problemów. Nie oszukujmy się. Jestem jednym z nich.
   Pojawiłem się w jej życiu w najgorszym, a zarazem w najlepszym momencie jej życia. Gdyby nie ja nie wiadomo jak potoczyłaby się sprawa z programem ochrony świadków. Czy Nina znalazłaby wtedy kogoś komu mogłaby zaufać, by powiedzieć o Trevorze, lub czy poradziłaby sobie z tym praktycznie sama?
   Niestety przeze mnie Killersi zainteresowali się nią. Kłamstwa, ucieczka, strach, porwanie. To ja wprowadziłem to wszystko do jej życia. Przeze mnie została postrzelona i przeze mnie prawie straciła dziecko. Nasze dziecko...
   Wcześniej to ja byłem jej siłą i wsparciem. Teraz to Bethany daje jej szczęście i nadzieję. Za każdym razem, gdy patrzy na małą jest szczęśliwa nie ważne co dzieje się wokół. Gdy widzę Ninę w takiej sytuacji nadzieja do mnie powraca. Wiem, to głupie i pewnie samolubne z mojej strony, ale gdy widzę brunetkę szczęśliwą modlę się w duchu o jej wybaczenie. Mogę się założyć, że po tym co jej zrobiłem nie zasługuję na przebaczenie.
   Jednak ten moment. Chwila, która sprawia, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie sprawia, że chcę to wszystko naprawić. Za każdym razem, gdy Nina zbliża się do mnie coraz bardziej ja obiecuję sobie być powodem jej szczęścia. Zasługuje na to, a ja mam zamiar być osobą która da jej to na co ta cudowna kobieta zasługuje.

   Jakąś godzinę później zorientowałem się, że Nina zasnęła. Delikatnie odsunąłem się od niej, by wziąć ją na ręce i zanieść do sypialni. Położyłem ją na łóżku i okryłem kołdrą. Z jej ust wydobył się cichy dźwięk przypominający jęk, lecz brunetka nie obudziła się. Zanim opuściłem pokój pogładziłem jej policzek i powiedziałem.
-Zawsze będę cię kochał. Proszę cię pamiętaj o tym. - Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.

~Nina~
   O poranku obudził mnie budzić przypominający o pracy. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. W lustrze ujrzałam swoje odbicie. Podpuchnięte i podkrążone oczy od płaczu i zmęczenia, bardziej widocznie kości policzkowe od małych posiłków. Przez Trevora kolejny raz powoli staję się wrakiem. Tym razem nie mogę mu pozwolić na zniszczenie mojego życia.
   W trakcie porannego prysznicu gorąca woda rozluźniła mnie i odprężyła. Makijaż pomógł ukryć skutki mojego wczorajszego załamania, a ubiór w jakiś sposób poprawił mój nastrój. Z częściowym nowym nastawieniem do życia zeszłam na dół. Na stole zauważyłam białą kartkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Odwiozę cię do pracy. Gdy będziesz gotowa, zadzwoń. Nie przyjmuję odmowy.
                                       Fabian 

   Jego wiadomość zaskoczyła mnie. Przecież poradzę sobie z tym sama. Choć... Jego wczorajsze wsparcie pomogło mi. Do tego chyba jednak nie chcę być z tym sama.
   Zaparzyłam kawę, a Oskar podszedł do mnie Zaczął miauczeć i ocierać się o moje nogi.
-Głodny? - Nasypałam mu do miski suchej karmy oraz nalałam mleka. Futrzak zaczął jeść, gdy w salonie pojawiła się Bethany przecierając dłonią swoje zaspane oczy. Usiadła na krześle opierając głowę na dłoniach. Jej przymknięte oczy sprawiały wrażenie jakby ciągle spała.
-Budzimy się śpiąca królewno. - Powiedziałam podchodząc do niej i całując ją w czubek głowy. - Na co dzisiaj masz ochotę?
-Naleśniki z nutellą. - Spojrzała na mnie nagle obudzona i podekscytowana myślą o słodkim śniadaniu.

   Po posiłku nawet nie fatygowałam się, by iść sprawdzić skrzynkę na listy. Wiedziałam co w niej jest i nie miałam ochoty kolejny raz tego oglądać. Zamiast tego obserwowałam zabawę Beth z Oskarem. Po chwili dołączyłam do nich.

   Po południu zaprowadziłam Beth do Brie i Dilera i zadzwoniłam do Fabiana mówiąc, że jestem gotowa do pracy. Po dwóch minutach stał już przy moim podjeździe. Usiadłam na miejscu pasażera, zapięłam pas, a brunet ruszył. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał Rutter.
-Nino muszę ci coś powiedzieć. - Przerwał na chwilę zastanawiając się nad słowami.
-Chciałbym cię przeprosić, za to co wydarzyło się 4 lata temu. Nie...
-Fabian, ja...
-Pozwól mi dokończyć. Nie chciałem cię zranić. Wiem jak to brzmi, ale... Gdybym rozegrał to inaczej, lub gdybyś wiedziała o wszystkim pewnie skończyło by się to lepiej.
-Nie ma teraz co gdybać. Co się stało to się nie odstanie. Nie masz za co mnie przepraszać. Teraz rozumiem dlaczego to zrobiłeś. Może nie brzmi to najlepiej i osoba trzecia uzna mnie za wariatkę, ale nie winię cię. Mogę ci nawet podziękować. W pewien sposób odciągnąłeś ode mnie Killersów.
-Którzy później cię porwali.
-Proszę cię nie wracajmy do tego. - Spojrzałam przez szybę patrząc na szybko zmieniający się krajobraz. Wzięłam głęboki oddech i odważyłam się powiedzieć to co czułam od jakiegoś czasu.
- Może po prostu zapomnijmy o tym co było?
-Naprawdę? - Brunet spytał chyba do końca nie wierząc w moje słowa.
-Tak. Nie chcę dłużej żyć przeszłością. Chcę cieszyć się dzisiejszym dniem, naszą córką... - Urwałam nie będąc w stanie wypowiedzieć jednego słowa: nami. Poczułam się dziwnie niezręcznie i chyba... jestem zdenerwowana.
-Czyli, że... - Powiedział Fabian zatrzymując się przed budynkiem The Sun.
-Ooooo dojechaliśmy. Em.... Dziękuję za to, że mnie przywiozłeś. - Spojrzałam na Fabiana. Na chwilę spuścił wzrok, lecz szybko na jego ustach pojawił się uśmiech.
-Nie ma za co. Gdy będziesz wychodzić zadzwoń.
-Jasne. - Uśmiechnęłam się i chwyciłam za klamkę. Jednak zmieniłam zdanie. - Fabian, dlaczego to robisz? - Spytałam nagle odwracając się w kierunku bruneta.
-Co takiego?
-Dlaczego przywiozłeś mnie dziś do pracy i chcesz z niej odebrać?
-Trevor. Nie chcę byś była sama gdy on kręci się gdzieś niedaleko. - Uśmiechnęłam się nie mówiąc nic. Odruchowo pocałowałam Ruttera w policzek i wyszłam z samochodu zmierzając w kierunku bloku.

   Weszłam do biura, które dziele z Lukasem i od razu przywitał mnie jego głos.
-Witaj śliczna.
-Hej piękny.
-Och... kocham takie popołudnia. Jejku kocham ludzi. Kocham ten świat. - Zaśmiałam się na słowa blondyna.
-Okej co tym razem brałeś?
-Ja? No wiesz.... Jestem czysty jak łza.
-To skąd to twoje wyznanie miłości? - Usiadłam przed komputerem i go włączyłam.
-Wiesz, że mam sokoli wzrok i że przede mną nic się nie ukryje?
-No niestety tak.
-Zgadnij co widziałem przez okno?
-Niebo? - Blondyn spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-Tak i dodatkowo ptaszka niosącego jajka w szponach.
-Pytanie. Czy każdy gej jest taki jak ty czy tylko mnie się taki felerny fant trafił?
-Hej! Masz szczęście, że trafiłaś na mnie. Pomyśl jakbyś trafiła na jakiegoś napaleńca, który ogląda nie wiadomo co na portalach nie wiadomo jakich i maca się nie wiadomo gdzie. - Tym razem nawet nie próbowałam powstrzymać śmiechu.
-Dobra, wygrałeś.
-Tyyyy! - krzyknął nagle wskazując na mnie palcem.
-Co znowu ja? - Otarłam łzy i spojrzałam na Lucasa.
-Zmieniasz temat! Widziałem jak wysiadałaś z innego samochodu!
-Przed tobą rzeczywiście nic się nie ukryje. Fabian mnie podwiózł.
-Uuuuuuuuuu. Wiesz nie mówiłem ci wcześniej... - Urwał nagle.
-Czego? - Zmarszczyłam brwi zaciekawiona.
-Bo wiesz. Widziałem kochasia u ciebie i nie dziwię ci się.
-Z czym mi się nie dziwisz?
-Też bym go brał. Ooooo poruchałbym... - Widać było, że blondyn chwilowo zabłądził w wyobraźni, lecz szybko wrócił do siebie. - Ale masz szczęście, że przyjaciółkom nie odbieram facetów. - Parsknęłam śmiechem. Ten to ma tupet no... - Tylko wiesz. Gdybyś jednak nie była nim już zainteresowana daj mu mój numer. - Mrugnął do mnie, a ja kiwając z nie do wierzeniem głową zajęłam się pracą.

MUZYKA
   Około 3 godzin później Martha, sekretarka Davida, zadzwoniła do mnie mówiąc, że szef mnie wzywa. Od razu udałam się do jego gabinetu. Przed wejściem zapukałam do drzwi.
-Proszę. - Usłyszałam od razu.
-Wzywałeś mnie. - Powiedziałam siadając na czerwonym fotelu na przeciwko niego. Wstał, obszedł biurko i usiadł na nim na prosto mnie.
-Chodź do mnie. - Wyciągnął dłonie w moim kierunku. Wstając chwyciłam je. Brunet przysunął mnie bliżej siebie.
-Wiesz, że jestem tutaj, prawda? - Spytał patrząc na mnie uważnie. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o czym on mówi.
-Przez ostatnie lata byłem przy tobie, gdy tylko mnie potrzebowałaś. Zaufałaś mi i powiedziałaś o Trevorze za co jestem ci wdzięczny. Mogłem być przy tobie przez ten cały czas...
-David zaczynam się bać. Do czego zmierzasz?
-Fabian dzwonił do mnie parę dni temu. - Middleton spojrzał na nasze splecione dłonie.
-Co takiego? Po co?
-Mówił, że Trevor cię obserwuje. Prosił bym miał na ciebie oko i...
-Czekaj. - Przerwałam mu. - Fabian wie, że ty wiesz o Trevorze? Skąd?
-Jakoś wyszło to z naszej rozmowy.
-Co jeszcze mówił?
-Jak bardzo cię kocha. - Patrzył prosto w moje oczy. - Mówił, że nie odda mi ciebie tak po prostu. - Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Czy Fabian byłby do tego zdolny? Czy może David kłamie? Ale przecież nigdy mnie nie okłamał, więc po co miałby to robić tym razem?
   Tym razem to ja spuściłam wzrok nie będąc w stanie patrzeć prosto w oczy bruneta.
- I tutaj powstaje między nami konflikt, bo ja też nie mam zamiaru z ciebie zrezygnować. Dam sobie spokój tylko i wyłącznie wtedy gdy sama powiesz mi, że niczego ode mnie nie chcesz. - Jego dłoń delikatnie dotknęła mojej brody unosząc moją twarz przez co zostałam zmuszona spojrzeć na niego.
-Kocham cię od dłuższego czasu i... Zostań ze mną. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam patrząc na niego. Brunet nie pośpieszał mnie. Po prostu patrzył na mnie i czekał.
-David, ja... - Odezwałam się sama nie będąc pewna co powiedzieć. Czy zależy mi na nim? Tak. Był przy mnie gdy tylko go potrzebowałam. Dał mi pracę i pomógł mi bez żadnego słowa sprzeciwu. Jest dla mnie ważny i nie chcę go stracić. Ale czy go kocham? W pewnym stopniu tak, ale czy tak jak on mnie... Raczej nie. W moim sercu ciągle jest Fabian...
   Co ja mam zrobić? Jeśli powiem mu prawdę zranię go. Może nawet odsunąć się ode mnie, a tego nie chcę. Z drugiej strony przecież nie mogę zmusić się do uczucia. Wtedy to ja będę cierpieć.
-Jasne, rozumiem. - Powiedział nagle David. Milczałam tak długo, że odpowiedź stała się dla niego oczywista.
-Przepraszam...
-Nie masz za co. - Uśmiechnął się delikatnie. - Przecież to nic złego, że nie czujesz do mnie tego samego co ja do ciebie.
-To nie tak. Po prostu... - Dlaczego nie potrafię dokończyć choć jednego zdania?
-Po prostu nie kochasz mnie na tyle, by odejść od niego. - Pokiwałam głową nie będąc w stanie już mówić. Łzy pojawiły się w moich oczach i zaczęły swobodnie płynąc po moich policzkach - Hej, nie płacz. Nie odejdę od ciebie. - Zaczął głaskać mój policzek ścierając przy tym parę łez - Nie wytrzymałbym długo będąc z daleka od ciebie. Po prostu będę przy tobie jako przyjaciel. To musi mi wystarczyć.
-Przepraszam. Naprawdę nie chcę cię ranić.
-Nie przejmuj się mną. Ważne abyś ty była szczęśliwa. - Zauważyłam, że jego oczy zaczynają się szklić. Nie... Tylko nie to...
   Przytuliłam się do niego. Byłam mu wdzięczna za to jaki jest. Szybko odwzajemnił mój uścisk chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam się okropnie. To przeze mnie cierpiał, a ja czułam dziwną pustkę wewnątrz siebie. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
   Trwaliśmy w uścisku dość długo. Jednak David przerwał go. Odsunął się ode mnie i pocałował mnie w czoło.
-Czas wracać do normalności. - Założył pasmo moich włosów za ucho muskając przy tym mój policzek. Szybko odsunął się ode mnie i wrócił na swoje miejsce za biurkiem.
-Przepraszam... - Szepnęłam i opuściłam jego gabinet.
--------------------------------------------------------------------------------------
Jejku... Dawno nie przeżyłam tylu emocji pisząc jeden rozdział. Dalej nie jestem w stanie pozbierać się po tym co stało się między Niną a Davidem...

Od razu przeproszę za ewentualne błędy. Pisałam to dość późno i przy sprawdzaniu mogłam coś przegapić.

Dobranoc
Karen

8 komentarzy:

  1. Szkoda mi Davida ;c
    Ale przynajmniej będziesz żyć, umiesz trzymać w napięciu, nie ma co. Spodziewałam się już najgorszego.
    Jejku, ze śmiechu przeszłam w smutek, to było takie urocze i okropne zarazem. Może spiknijmy jednak Lucasa z Fabianem? Dam mu namiary.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj mi tylko spiknac Lucasa z Fabianem 😠😠 To będziesz niezywa 😈😹
    W dalszym ciągu czekam na akcje Bethany z patelnia. Pamiętaj o tym 😂
    Pisz szybko kolejną czesc. 💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam to o 3:30 nad ranem, bo obudziłam się i nie mogłam zasnąć. Teraz komentuję, również nie mogąc zasnąć... No, nie ważne 😂
    Cieszę się, że David został *raczej* wyeliminowany jako przeszkoda dla Fabiny i Nina... czy ta dziewczyna nie potrafi raz a porządnie powiedzieć Fabianowi co nadal czuję???
    Ale kocham Lucasa, Boże 😂😂😂
    I jeszcze jedno - czy to tylko moje chore urojenia, czy ten rozdział jest ciszą przed burzą? 😏😈

    Nie zważając na to, co może się wydarzyć w następnym rozdziale, czekam na niego, więc życzę dużo weny oraz miłego tygodnia 🌸

    ~ Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tylko powiem, że David będzie miał jeszcze pewien udział w życiu Niny. Jeszcze nie wiem jak wielki, ale nie na pewno się z nim nie żegnamy :)
      Spokojnie, nie masz urojeń. Ten rozdział zdecydowanie jest ciszą przed zaskakującą burzą ^^ No i może następny, ale to wyjdzie w trakcie :D

      Usuń
  4. Przepraszam was. Wena ode mnie odeszła. Na szczęście już wróciła, więc piszę tak szybko jak tylko mogę. Wybaczcie mi :*

    OdpowiedzUsuń