sobota, 21 marca 2015

...

Wiem, że jest już weekend a ja nie mam dla was nowego rozdziału za co przepraszam. W tym tygodniu miałam sporo na głowie i rozdział nie pojawi się przez najbliższy tydzień. Przepraszam was za to, ale dziś przyjechała wymiana z Niemiec, w której biorę udział i nie będę miała czasu by coś napisać. Połowa rozdziału już jest, ale nie mam kiedy go dokończyć.
Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieje że mi wybaczycie.
Udanego tygodnia :)

Karen

sobota, 14 marca 2015

[8] "Stęskniłaś się za mną?"

~Nina~
   Obudziłam się rano czując coś pod głową i ciężar na biodrach. Gdy otworzyłam oczy spostrzegłam, że jedna ręka Fabiana spoczywa pod moją głową a druga na pasie. Czułam się wyśmienicie, wiedząc że moje plecy idealnie pasują do jego klatki piersiowej, czując jego równomierny, spokojny oddech na szyi. Zarazem odczułam, że to co w tej chwili ma miejsce, mimo że jest niewinne, jest niewłaściwe. Delikatnie zdjęłam jego rękę z siebie i najciszej jak potrafię zeszłam do kuchni. W salonie na kanapie ujrzałam poduszkę i koc. Pierwsze co przyszło mi do głowy to, że mamy nieproszonego gościa. Z szuflady wyjęłam nóż i ruszyłam przed siebie oglądając dokładnie każde pomieszczenie. W myślach cały czas powtarzałam sobie, że to niemożliwe, by mój sen się spełnił, że mnie znalazł. Nie po tak długim czasie. Za sobą usłyszałam skrzypnięcie podłogi. Gdy się odwróciła gotowa na wszystko, ujrzałam Fabiana z przerażoną miną. Automatycznie wypuściłam nóż, który z metalowym odgłosem upadł niedaleko mojej stopy.
-Mój Boże, wystraszyłeś mnie. - Powiedziałam rozluźniając napięte mięśnie.
-Co się dzieje?
-Kanapa...
-A to. Widzisz nie powiedziałem ci wczoraj.
-O czym?
-W tym domu jest tylko jedna sypialnia, wiec rozgościłem się na kanapie.
-Żartujesz...- Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. - A ja już myślałam... A nie ważne.
-Nie, powiedz.
-Myślałam, że mamy intruza. Wiem idiotyczny pomysł. Dom za lasem, kto by nas tu szukał, ale ...
-Nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem. - Uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Bez większych ceregieli udałam się do kuchni.
-Tym razem ja przygotuje śniadanie, za to co zrobiłeś dla mnie. - Koniec zdania powiedziałam ciszej, nie chcąc by brunet mnie usłyszał.
-Drobiazg. Chcesz o tym porozmawiać? - Spytał, nagle znajdując się obok mnie i zaczynając pomagać mi w robieniu kanapek.
-Nie wiem. - Tak, chciałam mu to opowiedzieć, lecz wtedy musiałby poznać moją przeszłość, która ciągle wraca w moich wspomnieniach chodź tego nie chcę. Tak jak w tej chwili. Masa bolesnych wspomnień uderzyła we mnie. Powróciłam na ziemię gdy poczułam coś ostrego na palcu. Gdy spojrzałam w dół ujrzałam czerwone krople na desce do krojenia.
-Nina... zaciśnij palec zaraz przyniosę apteczkę. - Usłyszałam głos Fabiana, lecz widok krwi nie był moim ulubionym obrazem. Odwróciłam wzrok czując uginające się pode mną nogi.
-Usiądź, jesteś strasznie blada. - Znów ten głos. Uczepiłam się go jak koła ratunkowego.
-Nie lubię widoku krwi. - Zamknęłam oczy czując ciepłe dłonie delikatnie dezynfekujące ranę i zaklejające ją plastrem.
-Po wszystkim. Chcesz soku?
-Nie zaraz mi przejdzie.
-Lepiej będzie jak sam dokończę robić śniadanie.
    Po posiłku siedziałam i oglądałam jakiś film przygodowy. Nie był zbyt interesujący, ale nic lepszego nie było do roboty.
-Co powiesz na spacer po plaży? - Fabian schodził po schodach z kocem i koszykiem w ręku.
-O tak. Jak będę siedzieć tak całymi dniami to przytyję.

   Siedzieliśmy na plaży na kocu. Fabian czytał książkę, a ja wpatrywałam się w wodę w odcieniu lapis lazuli. Pierwszy raz widziałam tak piękny odcień oceanu. Niespodziewanie zaczęłam myśleć o tym co czeka mnie dalej. W tej chwili jestem objęta tym programem, ale co to oznacza? W sumie wiem tylko tyle, że Jack mnie szuka, a Fabian jest przydzielonym dla mnie ochroniarzem, ale jak długo to będzie trwać. Czy kiedykolwiek to się skończy?

   Po godzinie miałam już dość własnych myśli i ciągłej ciszy. W dłoniach zaczęłam przesypywać piasek. Po chwili książka Fabiana była w nim cała. Brunet spojrzał na mnie znacząco.
-Przepraszam. To było nie chcący. - Powiedziałam, powstrzymując się od śmiechu.
-Czy to jest śmieszne? - Spytał poważnie wskazując na książkę. Kiwnęłam przecząco głową, lecz nie byłam w stanie wytrzymać. Wybuchnęłam śmiechem. Kątek oka ujrzałam iż kąciki ust Rutter'a wykrzywiły się.
-Poniesiesz za to karę. - Odłożył książkę i wstał. - Wylądujesz w tym oceanie. - Rozbawienie wyraźnie było widoczne na jego twarzy.
-Nie zrobisz tego.
-Chcesz się założyć? - W tej chwili pożałowałam swego czynu. Fabian wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku wody.
-Nie! Proszę. Zrobię co zechcesz tylko nie to. - Zamiast panikować, z każdym krokiem nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Nie ma litości. Kara to kara. - Stopy bruneta były już zanurzone. Wypuścił mnie z uścisku, a ja poczułam lodowatą wodę. Pod wpływem odruchu przylgnęłam do jego ciała. Podniosłam głowę, moje spojrzenie spotkało się z jego brązowymi oczami. Świat nagle zniknął, nawet chłód wody mi już nie przeszkadzał. Jego twarz z każdą sekundą była bliżej. Dzieliły nas centymetry, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Odskoczyliśmy od siebie, a Fabian odebrał telefon.

~Fabian~
   Spojrzałem na ekran telefonu. Mason nie ma kiedy dzwonić. Odszedłem od Niny na kilka metrów i odebrałem połączenie.
-Słucham.
-Co masz taki dziwny głos? Stało się coś?
-Dzwonisz w nieodpowiednim czasie,ale mniejsza... po co dzwonisz?
-Mam dla ciebie robotę. Szef kazał mi ci przekazać papierkową robotę. Chłopie mamy zajęcie na dwa dni z góry.
-Żartujesz...
-Niestety nie. Wszystko wysłałem ci na pocztę. Masz się wyrobić do niedzieli. O 12:00 szef chce mieć wypełnione papiery u siebie na poczcie.
-Przecież to za trzy dni. Dobra, dzięki za informacje.
-Miłej pracy. - Odsuwając telefon od ucha, słyszałem śmiech przyjaciela w urządzeniu.
-Możemy już wracać? - Spytała Nina, gdy zacząłem iść w jej kierunku. - Przez ciebie jest mi już zimno. - Uśmiechnąłem się wspominając wydarzenia z 5 minut.
-Jasne. - Złożyłem koc, zabrałem nasze rzeczy i ruszyłem do domu.

1 tydzień później
~Nina~ 
   Przez cały ostatni tydzień było zimno i padał deszcz. Prawie każdego dnia robiliśmy to samo. Pobudka, śniadanie, spędzanie razem czasu, obiad, znów spędzanie razem czasu, kolacja, sen. I tak każdego dnia.
   Dzisiaj było podobnie. Ogień w kominku płonął, ogrzewając pomieszczenie, w którym aktualnie czytałam jeden z kryminałów z półki w salonie, a Fabian znów uzupełniał jakieś papierki. Jego szef chyba nie ma co robić w weekend.
   Nagle usłyszałam sygnał telefonu. Rutter wstał i odebrał połączenie.
-Halo?... Tak. Amber co się stało? - Spytał ze zdziwieniem w głosie. Po chwili brunet podał mi telefon i usiadł obok mnie.
-Amber? - Spytałam przykładając telefon do ucha.
-Nina. O mój Boże, był tutaj.
-Kto? - Zmarszczyłam brwi czując narastające we mnie przerażenie.
-Włamał się do mieszkania. Na szczęście byłam z Masonem na mieście, ale mieszkanie...
-Amber uspokój się. Kto się włamał? - Czułam spojrzenie Fabiana na sobie.
-On. Znalazł cię, Trevor wrócił. - Gdy usłyszałam to imię... nie wierzyłam własnym uszom. Poczułam, że ręce zaczynają mi drżeć.
-Amber to niemożliwe. - Wstałam z sofy i poszłam do kuchni starając się, by Fabian mnie nie usłyszał.
- Byłam ostrożna. Nie mógł mnie znaleźć.
-Zostawił liścik. Tak bardzo chciałabym teraz z tobą o tym porozmawiać, a nie przez telefon.
-Więc przyjedźcie. Niech Mason zadzwoni z tym do Fabiana.
-Uważaj na siebie.
-Ty też. - Rozłączyłam się i nie mogłam uwierzyć w słowa przyjaciółki.
-Co się stało? - Fabian wszedł do kuchni i zauważył w jakim jestem stanie. W oczach miałam łzy, a ręce mi drżały.
-Spokojnie. Powiedz co się stało? - Podszedł do mnie i mnie przytulił. Ciepło bijące z jego ciała dodało mi odrobinę otuchy, lecz nie mogłam mu nic powiedzieć. Nie teraz.
-Mason ma do ciebie zadzwonić. - Spojrzałam w jego brązowe oczy przepełnione troską.- Pozwól im tu przyjechać, proszę cię.
-Dobrze, ale powiedz co się tam stało? - Dotknął dłonią mojego policzka odgarniając kosmyk włosów za ucho.
-Ja... - Na szczęście znów zadzwonił jego telefon. Odsunął się ode mnie i odebrał. Nie zwracałam uwagi na jego rozmowę. Poszłam do pokoju, położyłam się na łóżku i otuliłam kołdrą, by poczuć się bezpieczniej. Nie pomogło to zbytnio, ale udało mi się zasnąć.

   Rankiem obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Spojrzałam na zegarek. 10:30. Zeszłam na dół, zastając Fabiana z laptopem i stertą papierów. Nie miałam ochoty pytać skąd je ma.
-Dzień dobry. Już zaczynałem się martwić. - Oznajmił odrywając wzrok od urządzenia.
-Nie spałam w nocy najlepiej, to pewnie dlatego.
-Znów koszmary? - Kolejny raz ujrzałam to spojrzenie pełne troski. Ostatnio widziałam je coraz częściej.
-Można tak powiedzieć. Pójdziemy na spacer?
-Jasne, tylko muszę to dokończyć. Amber z Masonem mają dzisiaj przyjechać. Mason opowiadał, że Amber strasznie się o ciebie martwi po tym włamaniu. Może nie powinienem pytać tak bezpośrednio, ale... Masz mi coś do powiedzenia?
-Proszę, nie teraz. Opowiem ci wszystko, ale nie teraz. Musze gdzieś wyjść, oderwać się od rzeczywistości.
-Teraz nie mogę wyjść. Jest niedziela, do 12:00 muszę to wysłać.
-W takim razie pójdę sama.
-Nie ma mowy. Nie puszczę cię samej.
-Jesteśmy na odludziu. Nikt nas tu nie znajdzie.
-Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim? - Fabian poszedł gdzieś, a gdy wrócił podał mi małą słuchawkę i coś okrągłego. - Co to jest?
-Mikrofon i słuchawka. Drugą będę mieć ja. Gdyby coś się działo będę cię słyszał i nie oddalaj się od domu za daleko.
-Tak jest. - Zasalutowałam i zaśmiałam się. Brunet zaczepił mikrofon do mojego płaszcza, po czym pomógł mi go założyć. Z słuchawką w uchu wyszłam. Na plaży zdjęłam adidasy czując zimny i mokry piasek pod stopami. Promienie słoneczne ogrzewały mnie powodując uśmiech na twarzy.
   Po godzinie spaceru w samotności i ciszy, którą zakłócał jedynie szum wody, spostrzegłam że jestem dość daleko. Postanowiłam już wrócić. Wtedy usłyszałam trzask gałęzi w lesie.
-To pewnie jakieś zwierzę. - Pomyślałam i zaczęłam kontynuować mój spacer, lecz dźwięk znów się powtórzył. Rozejrzałam się i wtedy go ujrzałam. Stał jakieś 10 metrów ode mnie i obserwował mnie tym swoim okropnym spojrzeniem.
-Stęskniłaś się za mną? - Nie wiedziałam co powiedzieć. On powoli zaczął iść w moim kierunku. - To już 5 lat. Stałaś się jeszcze piękniejsza przez ten czas. - W tej chwili stał metr przede mną, a ja nie mogłam się ruszyć. Strach mnie sparaliżował.
-Nie masz pojęcia jak bardzo cię teraz pragnę. Wtedy mi uciekłaś, ale teraz ci na to nie pozwolę. - Na te słowa oprzytomniałam. On objął mnie. Chcąc się oswobodzić uderzyłam go w żołądek. To pozwoliło mi uwolnić się z uścisku. Zaczęłam biec w kierunku domu, który teraz był mniejszy niż mój paznokieć u ręki.

~Fabian~  
   -Mason, słuchaj  mnie uważnie a nie zabłądzisz. - Od 10 minut tłumaczyłem mojemu przyjacielowi jak tu dojechać. Moja słuchawka, która była połączona z mikrofonem Niny leżała na stole. Słyszałem w niej szum.
-To ta droga w lewo prowadząca w głąb lasu? - Usłyszałem jego głos w urządzeniu.
-Tak, tylko... - Wtedy usłyszałem krzyk Niny. Przyłożyłem słuchawkę do ucha, chcąc się przekonać czy się nie przesłyszałem. Krzyk się powtórzył. Bez zastanowienia rzuciłem telefon na stół i wybiegłem z domu.

~Nina~
   Bieg po piasku nie był łatwy. Moje mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Nie mogę się poddać, nie gdy on jest coraz bliżej.
   Nagle moja kostka wygięła się pod dziwnym kontem z powodu nierówności terenu. Upadłam, czując okropny ból. On klęknął obok mnie. Starałam się odsunąć, lecz z bolącą nogą nie szło mi to najlepiej. Z powodu zmęczenia mój oddech był nieregularny.
-Nareszcie będę cię miał tylko dla ciebie. - Niespodziewanie złapał moje dłonie i mocno je trzymał nad moją głową. Przygniótł moje ciało swoim, wolną ręką starał się odpiąć mój płaszcz, by dotrzeć do dalszej części mojego ubioru. Wiem co on chce zrobić, a z moich oczu wypływają łzy.
-----------------------------------------------------------------
Ta dam. Kolejna część napisana.
Ostatnio postanowiłam coś sobie. Postaram się dodawać rozdział raz w tygodniu, najprawdopodobniej w weekend. Mogą wystąpić opóźnienia, ale będę się starać jak tylko mogę by ich nie było.
Następną sprawą, którą chciałabym oznajmić jest to że zaskoczyliście mnie i to pozytywnie. Weszłam dziś na bloga by dokończyć rozdział, patrze na licznik odwiedzin, a tam ponad 200 wejść. Nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę, że w przeciągu chyba tygodnia przybyło tak dużo wyświetleń. Jesteście najlepsi. Kocham was :)
Czekam także na wasze opinie dotyczące opowiadania.
Ostatnio myślałam na czymś. Jeśli macie jakieś propozycje dotyczące np. fabuły czy wyglądu bloga piszcie śmiało. Wiedzcie, że liczy się dla mnie każdy komentarz nawet ten negatywny ponieważ pokazuje co mogę robić źle a tego nie zauważam.

Miłego:)
Karen

niedziela, 8 marca 2015

[7] ''Co powiesz na małe wakacje?''

~Fabian~
-Fabian? - Usłyszałem głos Masona zwracający się pewnie do Amber.
-Hej stary. - Powiedział, gdy dostał telefon od blondynki. - Amber zaraz przyjdę. - W słuchawce było słychać zamykające się drzwi.
-Mason, co jest?
-Przełożony do mnie dzwonił. Skończył im się już wyrok. Wyszli.
-Kurwa. - Nagle ogarnęła mnie złość nie do opanowania.
-Wiesz czego będą chcieć. Musisz zniknąć na jakiś czas.
-Szlag by... - Przewróciłem najbliższe krzesło z takim impetem, że po mieszkaniu rozniosło się echo.
-Uspokój się. Nina...
-Fabian? - Usłyszałem głos Niny z pokoju.
-Obudziła się. Muszę kończyć. - Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź. Próbowałem się uspokoić, by Nina nie widziała mnie w takim stanie, ale nie dawałem rady. Gotowało się we mnie. Jak kogoś takiego można wypuścić.
-Wszystko w porządku? - Spytała lekko zachrypniętym głosem wchodząc do salonu.
- Tak, po prostu... - Odwróciłem się do okna, starając opanować nerwy. Cholera jasna, Fabian uspokój się.
-Coś się stało? Mi możesz...
-Nie! - Krzyknąłem. - Nie musisz tego wiedzieć!
-Okej. Wystarczyło powiedzieć. Nie musisz krzyczeć, jestem rozumną osobą. - Odwróciła się, wyszła na górę. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Muszę odetchnąć.
   Wyszedłem na balkon i patrzyłem na żywe miasto. Po kilku minutach opanowałem się. Czułem się idiotycznie. Poszedłem na górę i stanąłem przed jej drzwiami.
-Nina? Przepraszam cię. Poniosło mnie. Dowiedziałem się... - Nagle drzwi otwarły się przede mną.
-Nie musisz się tłumaczyć. Jesteś tylko moim ochroniarzem, rozumiem. - I drzwi znów się zamknęły.
- Nina to nie tak. Po prostu, nie mogę ci o tym powiedzieć, ale ta sprawa mnie zdenerwowała i to potwornie. Nie chciałem krzyczeć na ciebie. Myślę, że nie jestem tylko twoim ochroniarzem, ale też przyjacielem i wiem nie powinienem się tak zachować. Strasznie mi głupio. - Drzwi znów się otworzyły. Tym razem Nina w nich nie stała tylko podeszła do łóżka i na nim usiadła. Wszedłem do pokoju.
-Wybaczysz mi? - Uśmiechnąłem się delikatnie i starałem się zrobić najbardziej skruszone oczy na jakie było mnie stać. Wyglądałem chyba okropnie, bo Nina zaczęła się śmiać.
-Tak i ja też przepraszam.
-Nie masz za co.
-Mam. Nie moja sprawa, nie powinnam się interesować. - Usiadłem obok niej i chwyciłem jej dłoń.
-Może to dziwnie zabrzmi, ale to dobrze, że się zainteresowałaś. Wiem, że jesteś moją przyjaciółką, tak?
-Tak. - Jej usta wykrzywiły się w kącikach. Uśmiech delikatny ale piękny.
"Musisz zniknąć na jakiś czas". Przypomniałem sobie słowa Masona.
-Co powiesz na małe wakacje? - Spytałem.
-Co?
-Powiedziałem ci, że pomogę ci zapomnieć, więc proponuje ci wakacje. Przy wybrzeżu mam mały domek, o którym nikt nie wie. Do plaży jest 5 minut drogi. Co ty na to?
-Czemu nie, ale nie mam żadnych rzeczy na plaże, a poza tym jest jesień. Nie będzie za ciepło.
-Damy radę. - Uśmiechnąłem się. - Możemy wyjechać jutro?
-Jasne. - Miałem wyjść z pokoju, gdy usłyszałem jej głos. - Fabian?
-Hmm.
-Dziękuje.
-Nie ma za co.

~Nina~
   Fabian wyszedł z pokoju, a ja mimo nie najlepszego samopoczucia zaczęłam się pakować. Jutro muszę powiedzieć Fabianowi byśmy podjechali do mojego mieszkania, bo mam za mało rzeczy tutaj. Nawet nie powiedział na ile jedziemy.
-Co go tak zdenerwowało? - Spytałam sama siebie. Moje myśli mimo woli skupiały się na nim. Od dzisiejszego ranka sporo myślałam. Dla niego jestem tylko przyjaciółką. A ten pocałunek? Pewnie pomyślał czemu nie w końcu byłam tak pijana... 
Myśląc o tym skończyłam pakowanie swoich rzeczy i położyłam się próbując zasnąć. Patrzyłam w sufit dość długo, aż moje powieki opadły.

   Następnego ranka obudziłam się jak nowo narodzona. Bez bólu głowy i mdłości świat wyglądał o wiele lepiej. W szortach i podkoszulce dłuższej niż spodenki ( mój tymczasowy strój do spania) zeszłam do kuchni. Cudowny zapach jajecznicy z bekonem czułam już na schodach.
-Ale cudne zapachy. - Oznajmiłam widząc Fabiana przy kuchence.
-Głodna?
-Tak. - Podał mi posiłek nałożony na talerz. - Dzięki. - Uśmiechnęłam się.
-Kawy?
-Z chęcią. - Przyglądałam mu się gdy czekał na dzbanek kawy. - Dlaczego jesteś dziś taki uprzejmy? - Spytałam po chwili.
-Zawsze jestem uprzejmy.
-Ta jasne. - Powiedziałam cicho i się zaśmiałam. Jego kąciki ust też się wykrzywiły.
-Jesteś już spakowana. - Spytał po chwili brunet.
-Tak, tylko... na ile my tam jedziemy i skąd ten pośpiech?
-Nie wiem na ile. Zostaniemy ile będziemy chcieli. I... wcale się nie śpieszę. Po prostu droga jest dość długa i jeżeli wyjedziemy po śniadaniu dojedziemy tam przed zachodem słońca.
-Okej. Mam prośbę. Brakuje mi kilku rzeczy. Moglibyśmy podjechać do mnie?
-To nie będzie konieczne. Amber już spakowała to co potrzebne, a Mason dzisiaj przywiózł walizkę.
-Skoro Amber pakowała moje rzeczy to ja nie chce wiedzieć co tam jest.

   Po śniadaniu spakowaliśmy nasze rzeczy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Tak po prostu. Od dawna nigdzie nie wyjeżdżałam na ,,wakacje".
   Gdy opuściliśmy Nowy Jork czułam się jakby problemy odeszły, nigdy nie istniały. Nagle głos Fabiana wyrwał mnie z zamyśleń. Śpiewał tekst piosenki lecącej w radiu, której nie znałam. Zaczęłam mu się przyglądać i moje usta wykrzywiły się w uśmiech.
-Co? - Spytał uśmiechając się przy tym.
-Nic. Ładnie śpiewasz.
-Wiesz, trening pod prysznicem czyni cuda. - Zaczęliśmy się śmiać, znajdując kolejny temat do rozmowy.

   Podróż trwała dość długo. Gdy wjeżdżaliśmy na leśną ścieżkę słońce zaczęło zachodzić. Po chwili las się skończył, a moim oczom ukazał się biały, dwupiętrowy domek. Stał na klifie, w oddali było widać ocean i zanurzające się w nim słońce. Odcienie pomarańczu, czerwieni i różu odbijały się w wodzie i oknach budynku. Całość zapierała dech w piersiach.
   Wysiadłam z samochodu, podziwiając widoki.
-Jak ci się podoba?
-Zaczynam się zastanawiać czy gdzieś nie dorabiasz. Błagam cię, daj mi namiary na twojego drugiego pracodawcę. - Usłyszałam śmiech Fabiana.
-Chodź do środka. - W tej chwili dostrzegłam, że brunet niesie moje bagaże.
-Sama mogłam je wziąć.- Wskazałam na walizki.
-Chodź.
   Przechodząc przez próg ujrzałam sporą przestrzeń. Z zewnątrz budynek nie wydawał się taki duży.
-Rozejrzyj się jeśli chcesz. Ja pójdę po resztę walizek. - Fabian wyszedł, a ja ruszyłam przed siebie. Na parterze oczywiście były salon i kuchnia z jadalnią oraz łazienka. Wszystko w stonowanych kolorach pasowało do siebie. Jedynymi wyróżniającymi się elementami były meble wypoczynkowe znajdujące się w salonie. Ich czerwień mimo wszystko była idealna, uzupełniająca pomieszczenie. Miałam wejść na górę, gdy Fabian wszedł.
- I jak?
-Ty naprawdę chcesz słyszeć kolejne komplementy?
-A jak myślisz? Dlaczego za każdym razem pytam jak ci się coś podoba. - Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i uderzyłam lekko w ramię. Ujrzałam jego śnieżnobiałe zęby, które po chwili zniknęły na schodach.

   Wieczór był chłodny, ale mi to nie przeszkadzało. Od dobrej godziny siedziałam na tarasie okryta kocem i wpatrywałam się w księżyc w pełni odbity na powierzchni wody. Niebo pokryte gwiazdami wyglądało jak ozdobione drobnymi diamentami. Niby nic, ale mogłam ten widok oglądać godzinami.
-Trzymaj. - Przed moimi oczami pojawił się kubek z parującym płynem. - Rozgrzejesz się. - Rutter wszedł tak cicho, że nawet go nie usłyszałam.
-Dzięki. - Upiłam łyk gorącej herbaty i czułam jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. - Jak tutaj pięknie.
-Tak. - Brunet usiadł obok mnie na pobliskim leżaku. - Zawsze gdy mam czas przyjeżdżam tutaj, siadam na tym tarasie i oglądam to co dzieje się na zewnątrz. To doskonałe oderwanie się od rzeczywistości.
   Siedzieliśmy tak dość długo w milczeniu. Niestety koc nie dawał już ciepła, a mną wstrząsnął dreszcz.
-Poszłabym się już położyć. Gdzie mam spać? - Brązowooki wstał bez słowa i ruszył na piętro. Szłam za nim. Zatrzymał się przed jedną parą drzwi i otworzył je.
-Miłych snów - Uśmiechnął się i zszedł na dół. Wzięłam gorący prysznic i ukryłam się pod ciepłą pierzyną.

   -Witaj Nino. Znów się spotykamy. - Słyszałam ten głos rozbrzmiewający w mojej głowie, tak bardzo znajomy, lecz nikogo nie widziałam. Rozglądałam się i jedyne co widziałam to ciemność. Tylko wokół mnie panowało światło.
-Już o mnie zapomniałaś? Nie ładnie. - Tym razem głos słyszałam głośniej.
-Kim jesteś! - Krzyknęłam. Szyderczy śmiech rozbrzmiewał w uszach. Mój oddech przyspieszył wraz z biciem serca. Byłam sama. Nikt nie mógł mi pomóc.
-Znasz mnie... I to bardzo dobrze. - Wtedy przede mną pojawiła się czarna twarz z blond włosami. Krzyknęłam, starając się ruszyć, lecz nie mogłam. Byłam całkowicie sparaliżowana.

~Fabian~
   Zaśniecie na kanapie nie wydawało się takie proste jak myślałem. Kolejny raz próbowałem znaleźć odpowiednią pozycję, gdy usłyszałem krzyk Niny. Bez zastanowienia pobiegłem na górę. Wpadłem do jej pokoju i ujrzałem ją rzucającą się na łóżku i krzyczącą. Na jej czole widniały krople potu. Podszedłem do niej i delikatnie potrząsnąłem.
-Nina obudź się. - Wciąż spała. - Nina... - Powiedziałem głośniej, a ona w tym momencie otworzyła swoje oczy, wielkie z przerażenia. Momentalnie odsunęła się ode mnie.
-Spokojnie, to ja. Nie zrobię ci krzywdy. To był tylko sen. - Wtedy ujrzałem jej policzki mokre od łez. Bańka strachu pękła. Nina zaczęła płakać i rzuciła mi się na szyję. Przyciągnąłem ją do siebie i szeptałem do ucha słowa pocieszenia. Gdy się uspokoiła wciąż trzymałem ją w objęciach bojąc się, że gdy ją wypuszczę znów zobaczę łzy w oczach.
-Zmoczyłam ci koszulkę. - Powiedziała lekko zachrypniętym głosem odsuwając się ode mnie. Niechętnie ją puściłem.
-Nic się nie stało. - Uśmiechnąłem się i chwyciłem za jej dłoń.
-Przepraszam za to, po prostu...
-Nie musisz przepraszać. - Przerwałem je widząc, że nie chce powiedzieć dalszej części. - Możesz spać spokojnie. Nic ci tutaj nie grozi. - Miałem wstać, gdy poczułem jak Nina ściska moją dłoń.
-Wiem, że to głupio zabrzmi, ale zostałbyś ze mną?
-Jasne. - Zamierzałem usiąść na pobliskim fotelu. Dostrzegłem jej ruch. Posunęła się na koniec dwuosobowego łóżka. W jej oczach dostrzegłem to co bała się przekazać mi słowami. Położyłem się obok niej na plecach, przykrywając narzutą. Ona leżała na boku wpatrując się we mnie. Popatrzyłem w niebieskie oczy szklące się od łez. Powoli zacząłem zbliżać dłoń w jej kierunku, gdy poczułem jej palce splatające się z moimi. Wtedy zamknęła oczy. Wpatrywałem się w nią jeszcze przez jakiś czas dopóki nie miałem pewności, że śpi. Zmęczenie wzięło nade mną górę.

-------------------------------------------------------------------------------
Witam. Nie sądziłam, że ten rozdział napiszę tak szybko. Widocznie gdy mam humor do bani, lepiej mi się piszę. Mam nadzieję, że się podobało... i czy ja zawsze na koniec pisze to samo? Tak teraz myślę i chyba tak. Oj nie umiem rozmawiać z ludźmi...
Nic. Dość o mnie. Przejdźmy do spraw ważniejszych a mianowicie... Licznik bloga wybił 100 wyświetleń. Chciałabym podziękować tym którzy to czytają. Kocham was ludzie :)
Jeśli chodzi o opowiadanie. Myślicie pewnie, że jest nudno, że nic się nie dzieje. Spokojnie w mojej głowie rodzi się już, jak sądzę, plan idealny. 

Wasza Karen