czwartek, 9 kwietnia 2015

[10] "Kogo my tu mamy?"

Witam. Na wstępie chciałabym wam coś przekazać. Ten rozdział dedykuje Natalii Pisarce, która z niecierpliwością czekała na kolejną część. O to ona :) Miłego czytania.

Ps miałam drobne problemy z opublikowaniem tego rozdziału, więc przepraszam za jakieś błędy, ewentualne urwane wyrazy czy coś podobnego.

-----------------------------------------------------------------------


~Amber~
   Siedziałam z Masonem na tarasie podczas gdy Nina rozmawiała z Fabianem w salonie. Nareszcie odważyła mu się o tym powiedzieć. Może jemu uda się złapać Trevora.
-Nie jest ci zimno? - Spytał mnie Mason.
-Trochę. - Brunet zrobił mi miejsce na swoim leżaku. Usiadłam miedzy jego nogami i oparłam się o niego plecami. Objął mnie dając mi swoje ciepło. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam bicie jego serca.
Nigdy nie wierzyłam w to, że można kogoś pokochać tak mocno w tak krótkim czasie. Byłam szczęśliwa mając go blisko siebie.
-Powiesz mi co z Niną? - Mason splótł nasze ręce. Opowiedziałam mu co ją spotkało. - To niewiarygodne, że taki człowiek wciąż jest na wolności.
-Gdy Nina przyjechała tutaj zostawiłyśmy policji anonimową wiadomość, lecz nigdzie nie mogli go znaleźć. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
-Za to my go znajdziemy. – Pocałował mnie w czoło i objął jeszcze mocniej.

~Nina~
    Zaczęłam zastanawiać się czy dobrze postąpiłam mówiąc mu o tym. Co jeśli coś mu się stanie? Fabian jest przeszkolonym policjantem, ale Trevor jest psychopatą. Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało.
-Fabian, ja... - Dłoń bruneta starła potok łez płynący po moim policzku.
-Cii. - Nie mówiąc nic więcej, po prostu mnie objął i pozwolił mi płakać w jego ramię. 
   Gdy uspokoiłam się poczułam się lepiej. Fabian poznał mój największy sekret, teraz nie musiałam udawać i uważać na swoje słowa.
-To może teraz zjadłabyś śniadanie? - Brunet spytał mnie po chwili.
-A jest coś dobrego?
-Możemy to przedyskutować, ale wiesz coś za coś. - Zorientowałam się, że brązowooki stara się poprawić mi humor. Amber miała rację. On nie będzie mnie osądzał. On mnie rozumie. Nie powiedział mi tego, ale w jakiś sposób byłam tego pewna.  
-Ale ja nic nie mam. - Starałam się wyglądać na skromną i biedną osobę.
-Tym razem ci podaruje. - Obdarzył mnie swoim uśmiechem i udał się do kuchni. Powoli wstałam z sofy i zamierzałam pójść za nim gdy poczułam jak ktoś mnie podnosi.
-A pani gdzie się wybiera? - Nie miałam pojęcia jakim cudem Fabian tak szybko znalazł się za mną.
-Miałam zamiar ci potowarzyszyć. - Brunet ruszył w kierunku pomieszczenia. - Wiesz, że nie musisz mnie nosić, prawda?
-Wiem. - Znów ujrzałam jego białe zęby. 
   Postawił mnie przed krzesłem. Trzymając jedną nogę w górze, chwilowo straciłam równowagę. Fabian przysunął się do mnie, podtrzymując mnie. Patrzyliśmy w swoje oczy nie wykonując żadnego ruchu.
Wtedy usłyszałam odgłos zamykanych drzwi tarasu. Odwróciłam wzrok, jednocześnie odsuwając się od cudnych brązowych oczu. Przez mniej niż sekundę ujrzałam rozczarowanie w jego oczach. Czyżby Amber znów miała rację? 

    Słońce świeciło dając upragnione ciepło. Niestety z powodu bolącej nogi zostałam uziemiona w salonie na kanapie. Amber i Mason cieszyli się sobą, spędzając dzisiejszy dzień na plaży. Cieszyłam się, że mają siebie. 
   -Co sądzisz o tym filmie? - Spytał Fabian pokazując jeden z filmów ze swojej kolekcji. Wcześniej mówiłam mu, że jeśli chce może iść, ale upierał się by zostać.
-Może być. - Uśmiechnęłam się. Film ,,Szybcy i wściekli" jest znany. Kilkakrotnie widziałam go w telewizji. Policjant starający się złapać przestępców, udaje się na nielegalne wyścigi samochodowe. Tam poznaje ludzi, którzy stają się dla niego rodziną. Tam zakochuje się w siostrze swojego kumpla. Na końcu, nie zważając na konsekwencję zdradza policję i pomaga rajdowcom. Takie rzeczy nie zdarzają się w prawdziwym życiu.
    Po włączeniu filmu Fabian usiadł obok mnie z miską popcornu. 

   Siedziałam sama w salonie oglądając jakiś film. Nie pamiętam, by Fabian wychodził lub zmieniał film. Co dziwne moja kostka była cała. Nie było opuchlizny, ból zniknął. Coś mi się tutaj nie podoba.
- Fabian? - W odpowiedzi usłyszałam ciszę. - Fabian to nie jest śmieszne - Rozejrzałam się na parterze. Pusto. Powoli zaczęłam wchodzić po schodach. Na ich szczycie ujrzałam kilka kropel krwi.
-Co tu się dzieje? - Spytałam sama siebie. Szłam za kroplami krwi, które tworzyły coraz większe skupiska. Weszłam do swojego pokoju. To co ujrzałam... Miałam ochotę uciec, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Na środku pokoju leżał Fabian w kałuży krwi. Widok był okropny. Upadłam przy nim i zaczęłam płakać. Jak do tego doszło? I kiedy? Przecież cały czas... Wtedy to sobie uświadomiłam. To był sen. Szybko stanęłam na nogi i chciałam wyjść gdy ktoś zastawił mi drogę.
-Nie tak prędko. Spójrz na niego. To przez ciebie umarł. - Trevor zaczął zbliżać się do mnie.
-Nie. To nie jest prawda. To tylko sen. - Nina, do jasnej cholery, obudź się.
   Ujrzałam jak coś błyszczy w ręce blondyna. Nina no dalej.  Nagle moim ciałem zawładnął paraliż. Nie mogłam poruszyć nawet najmniejszym palcem. Nóż zaczął zbliżać się w moim kierunku.
-Ty będziesz następna. - Trevor powiedział to tak jakby było to moim marzeniem.
- To tylko sen. To tylko sen. - Te trzy słowa powtarzałam jak mantrę, która miała mnie ocalić. Wtedy poczułam ostrze wbijające się w mój brzuch.
-Nie!  -  Krzyknęłam uświadamiając sobie, że leże na swoim łóżku. Odetchnęłam z ulga. Obudziłam się, ale ból po nożu pozostał. Chwyciłam za swój brzuch chcąc pozbyć się okropnego uczucia.
-Nareszcie się obudziłaś. - Spostrzegłam, że Amber siedzi obok mnie. - Wystraszyłaś mnie. Zaczęłaś się wiercić. Chciałam cię obudzić, ale nic nie działało. Już miałam zawołać Fabiana.
   Drzwi otworzyły się z trzaskiem, a w nich pojawili sie Fabian i Mason. Mimo panującej ciemności w ich dłoniach zauważyłam broń. Byli gotowi na wszystko.
- Wszystko w porządku? - Spytał Fabian po dokładnym obejrzeniu pokoju.
-Tak. Przepraszam was. Miałam zły sen. Nie chciałam was obudzić.
-Nic się nie stało. Ważne, że jesteście bezpieczne. - Fabian posłał mi uśmiech i wyszedł za Masonem.
-Chcesz o tym pogadać? – Blondynka chwyciła moją dłoń.
-Nie teraz. - Obróciłam się na bok i wpatrywałam się w niebo pełne gwiazd.
   Po godzinie sen nie nadchodzić. Za każdym razem gdy zamykałam oczy widziałam Cook'a lub Fabiana martwych.
   Powoli zeszłam na dół po schodach. Noga wciąż bolała, ale nie było aż tak źle. Księżyc dawał wystarczająco światła, bym mogła ujrzeć salon. Idąc w kierunku kuchni, mój wzrok zatrzymał się na Fabianie. Spał na materacu, a jego zawsze ułożone włosy były w nieładzie. Uśmiechnęłam się na ten widok. Na co dzień twardy, porządny policjant, a w tej chwili rozczochrany, słodki mężczyzna.
   Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej karton mleka. Podobno pomaga w zasypianiu.
   Pijąc zimny napój patrzyłam na spokojny ocean i odbijający się w nim srebrno-biały ,,talerz". Wszystko wydawało się być takie spokojne, pozbawione energii. Tylko gałązki niektórych drzew były poruszane przez delikatny wiatr.
-Nie możesz spać? - Wystraszyłam się męskiego głosu.
-Tak jakby. - Mason zbliżył się w moim kierunku.
-Amber powiedziała mi o Trevorze. Nie miej jej tego za złe.
-Nie mam. Zbyt długo ukrywałyśmy tą historię. Trevor musi w końcu zapłacić za to co zrobił.
-Znajdziemy go. - Moje usta wykrzywiły się w lekki uśmiech, gdy w umyśle powstał obraz blondyna za kratami.
-Nie miałam okazji ci tego wcześniej powiedzieć. Dziękuje ci.
-Za co? - Spytał zdziwiony.
-Jesteś przy Amber, chronisz ją, a ona jest szczęśliwa, Widać jak bardzo cię kocha.
-Też ją kocham
-To też widać. - Kolejny raz uśmiech zagościł na naszych twarzach. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się.
-Coś nie tak?
-Nie, wszystko okej. Idź już spać.
-Nie. Posiedzę jeszcze chwilę. Za to ty idź do Amber. Z pewnością się ucieszy.
-A ty?
-Jak będę chciała się położyć to mam kanapę. No idź, dam sobie radę. - Dodałam widząc wątpliwość w jego oczach.
-Jesteś wielka. - Cmoknął mnie w policzek i poszedł na górę. Dopiłam szklankę mleka i usiadłam na sofie. Nogę wystawiłam na pobliski fotel, okryłam się kocem i podziwiałam spokój na zewnątrz.    

    Rankiem obudził mnie ból kostki. Maść przeciwbólowa przestała działać, do tego złapał mnie skurcz. No świetnie.
   Próbowałam wstać, lecz gdy poruszyłam nogą, ból się nasilił. Odruchowo ścisnęłam koc.
-Mason co z ciebie taki ranny ptaszek? - Odezwał się Fabian zaspanym głosem. Wzięłam głęboki oddech.
-Nina? Co tutaj robisz tak wcześnie? - Spojrzałam na cyfrowy zegarek stojący na komodzie. 4:33. Po chwili Fabian usiadł obok mnie.
-Co się stało? - Spytał, widząc moją minę. Dopiero wstał, a w jego oczach było widać czujność.
-Kostka mnie boli. Skurcz. - Brunet usiadł na szklanym stoliku na przeciwko mnie. Delikatnie położył moją nogę na swoich.
-W którym miejscu?
-Palce. - Jego ciepłe palce zaczęły masować moją zimną stopę.
   Po chwili byłam rozluźniona, a ból po części ustąpił.
-Gdzie masz tą maść, którą przepisał ci lekarz?
-Nie musisz...
-Gdzie ją masz? - Nie dawał za wygraną.
-W pokoju na stoliku nocnym. - Rutter wstał z zamiarem udania się na piętro. - Nie chodź tam.
-Dlaczego? - Zatrzymał się w pół kroku.
-Mason jest z Amber.
-Co? Co on... - Fabian był wyraźnie zdziwiony.
-Nie mogłam spać, więc przyszłam się napić. On też nie spał, więc porozmawialiśmy chwilę. Później kazałam mu iść do niej, by spędzili trochę czasu sami.
-Kazał ci spać na kanapie?
- Nie. Sama chciałam z dwóch powodów. Jednym była Amber, a drugim schody. Nie miałam ochoty wspinać się po nich o 1:00 w nocy. A poza tym, ta kanapa jest o wiele wygodniejsza.
-Mogłaś mnie obudzić. Zaniósłbym cię lub posiedziałbym z tobą tutaj. - Usiadł obok mnie, a nasze ramiona stykały się.
-Nie miałam serca cię budzić. Tak słodko spałeś.
-Obserwowałaś mnie?
-Wiesz, nie codziennie mam okazje zobaczyć rozczochraną wersję ciebie. - Nasz śmiech rozniósł się po salonie, a Fabian zaczął poprawiać włosy.

~Fabian~
   -Nie musisz ich poprawiać. W takich też ci do twarzy. - Wpatrywaliśmy się w swoje oczy w ciszy, którą zakłócały tylko nasze oddechy. Miałem ochotę ją pocałować. Móc znów poczuć jej delikatne usta na moich.... Nie mogłem tego zrobić. Nie w naszej sytuacji. Nie gdy wyznała mi prawdę. Mason sporo ryzykuje będąc z Amber, ale rozumiem go. Z chęcią zrobiłbym to samo nie zwracając uwagi na konsekwencję. Jak nasze czyny z przeszłości mogą wpłynąć na teraźniejszość...
   Zadzwonił budzik odrywając nasze spojrzenia od siebie. Nina chrząknęła, a ja spojrzałem na zegarek. Godzina 5:00 nadeszła szybciej niż się tego spodziewałem.
-Macie nastawiony budzik? Po co?
-Od 5:00 trenujemy. Gdy jeden z nas idzie biegać, drugi stoi na warcie i pilnuje was.
-I robicie to codziennie?
-Tak, taki zawód. Idę obudzić Masona.
-Zaczekaj. Czy ja też mogłabym ćwiczyć z wami?
-Co masz na myśli?
-Chcę nauczyć się obrony. Nie chcę by powtórzyła się sytuacja z plaży. - Chwilę zastanowiłem się nad tym. Nie uważałem tego za dobry pomysł, chodź z drugiej strony Nina poczułaby się bezpieczniej.
-Porozmawiamy o tym, gdy z twoją kostką będzie lepiej. 

   Jak zwykle zacząłem bieg jako pierwszy. Poruszałem się tą ścieżką co zwykle. Mimo kaptura na głowie moje pole widzenia było dobre. Omijałem drzewa i wystające korzenie. Po dwóch kilometrach zatrzymałem się by wyrównać oddech. Jakiś ruch z lewej strony przykuł moją uwagę. Zmrużyłem oczy starając się dostrzec co kryje się w cieniu. Po chwili ujrzałem postać zmierzającą w moim kierunku. Moje mięśnie napięły się automatycznie. 
-Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - Chwila, znam ten głos.
-Devon. Co ty do jasnej cholery tutaj robisz? - Mężczyzna wyszedł z cienia. W tej chwili w pełni ujrzałem jego postać. Jak zwykle był w swoim czarnym długim płaszczu i eleganckich butach.
   Nie usłyszałem odpowiedzi, więc postanowiłem coś dodać.
-Widzę, że odzyskałeś swoje ciuszki gdy wyszedłeś z paki. Ach... mogłem się nimi zająć gdy przeszukiwaliśmy twój dom 5 lat temu.
-Uważaj co mówisz. Ja i moi znajomi jesteśmy cierpliwi, ale do czasu. - Wtedy zza drzew wyłoniły się kolejne sylwetki.
-Widzę, że wszędzie chodzisz ze swoim gangiem.
-W końcu to moi przyjaciele, którzy mnie nie zdradzili. Za to ty znalazłeś sobie nowe towarzystwo. Co to za dwie dziewczyny, które z wami przyjechały. - Skąd on o tym wiedział? Nie podoba mi się, że rozpoczął ten temat. Muszę uważać na słowa. Jeden błąd...
-Nikt ważny.
-Do prawdy? Dziś rano z tą brunetką? No nie wyglądaliście jakbyście się nie znali. A Mason i ta blondi... no no. Nieźle się porobiło przez ten czas. - Cholera. Obserwował nas. Nie dobrze.
-Trzymaj się od nich z daleka. - Warknąłem.
-O proszę. Jednak coś dla ciebie znaczy.   
-Spróbuj ją tylko tknąć, a... - Ruszyłem w jego kierunku. Kilku kolesi od razu zareagowało. Złapali mnie za ramiona metr przed nim.
-A co? Znów wpakujesz mnie do kicia? Teraz nie masz na mnie nic, a ja jestem ciekaw czy twoja koleżanka wie o tobie wszystko. - Spojrzał na mnie. Milczałem. Gdybym mógł zabić wzrokiem wszyscy leżeli by już martwi. - Czyli ukrywasz przed nią przeszłość. Nie ładnie. Trzeba ją poinformować z kim się zadaje. - Zacząłem się szarpać. Na nic. Sam nie dam rady z nimi. - A tobie dam nauczkę. Zacznę od czegoś łagodnego. Chłopcy... - Odsunął się na kilka metrów. Inny mężczyzna podszedł i wymierzył mi prawy sierpowy. Poczułem metaliczny posmak w ustach. Następny cios nastąpił kilka sekund później. Tym razem był wymierzony w brzuch. Ci co mnie trzymali, puścili, a ja skuliłem się z bólu. Ktoś mnie popchnął. Straciłem równowagę i upadłem. Tym razem ból był o wiele mocniejszy. Ktoś nosi na prawdę ciężkie buty.
-Wystarczy. - W mgnieniu oka napastnicy odsunęli się ode mnie. Powoli próbowałem wstać. Niedaleko mojej twarzy ujrzałem elegancki but. Splunąłem krwią.
-Poplamiłeś mi but. Zapłacisz za to. Wiedz, że to dopiero początek. Z Killersami się nie zaczyna.
   Czyjaś pięść wylądowała na mojej twarzy. Upadłem widząc tylko ciemność.  

--------------------------------------------------------------
O to jestem z kolejną częścią ( co napisałam już we wstępie. Nie ważne...)
Strasznie was przepraszam za takie opóźnienie, ale jestem chora i nadrabiam. Piszę jak szalona. To chyba jeden z najdłuższych rozdziałów jakie do tej pory pisałam. Siedziałam nad nim kilka godzin, bo bloger miał problem z zapisaniem treści. Ja to mam szczęście. No nic. Kombinowałam i dałam radę :)
A teraz.... ważna sprawa. Nasz licznik odwiedzin przekroczył 1000! Jak dzisiaj weszłam na bloga to byłam mega szczęśliwa, aż zachciało mi się pisać o 8;00 nad ranem :)
Chciałabym was poprosić o komentarze z opinią. Co o tym opowiadaniu sądzicie? Czy macie jakieś sugestie? Piszcie śmiało :)
Miałam coś jeszcze napisać, ale nie pamiętam co.... Ach nie ten wiek.

Miłego:)
Karen


5 komentarzy:

  1. Czuje się zaszczycona, że ten rozdział zadedykowałaś mnie. Jak miło mi się na sercu zrobiło. Muaaaaa *.*
    Co do rozdziału, jak zwykle świetny ;* Ale i tak nadal czekam na ten pocałunek Fabiny.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału kochana. Chyba znów jestem zmuszona powrócić do siebie na bloga, żeby się czymś zająć.
    Standardowo życzę dużo weny.
    Kissski.
    Nathalia/ Pisarka

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry rozdziała.
    Zapraszam do siebie http://hopelessdreamalmostlover.blogspot.com/
    pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy planujesz dodać kolejną część? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie pisania, ale nie wiem kiedy dodam bo rodzice dali mi limit na komputer. Jednak postaram się dodać jak najszybciej.
      Przepraszam, że ostatnio rozdziały pojawiają się nieregularnie, ale ostatnio mam mało czasu na to. Jak napisałam wcześniej postaram się poprawić :)

      Usuń
  4. Umieram z gorąca a Fabian z bólu, patrz jaka zbieżność :D W kazdym razie, jesli to sie okaze snem dostaniesz ode mnie w czape :)

    OdpowiedzUsuń