~Nina~
Kolejny raz wracam z komisariatu totalnie zmęczona. Ledwo otwieram drzwi, a do moich uszu dociera radosny głos Beth.
-Mama! - Jak zwykle biednie w moim kierunku i obejmuje mnie w pasie.
-Hej skarbie. - Całuje ją w główkę i powoli zdejmuję mokry płaszcz. Jesień w Londynie jest piękna, a zarazem okropna. Nie ma dnia, by nie padało. Dziś zapowiadało się tak pięknie, więc nie byłam przygotowana na nagłą pompę z nieba.
-Bethy bo za chwilę będziesz cała mokra. - Powiedział Fabian schodząc po schodach. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował mnie w usta. - Biegnij mamie po jakiś ręcznik i koc, bo jeszcze nam się przeziębi. - Zwrócił się do małej, na co przytaknęła i pobiegła do łazienki. - A ty idź się przebierz. Za ten czas zrobię ci ciepłej herbaty. - Uśmiechnęłam się na jego słowa i ruszyłam do swojego pokoju.
Gdy zeszłam na dół na sofie leżały ciepły koc i ręcznik. Usiadłam, okryłam się kocem, a włosy zaczęłam wycierać ręcznikiem.
-I co? - Spytał Fabian podając mi kubek herbaty. Dopiero, gdy chwyciłam naczynie zdałam sobie sprawę, że moje palce są lodowate. Kubek lekko parzył moje dłonie, ale było to tak przyjemne uczucie, że nie odstawiłam go.
-I nic. Kolejne okazanie, które było nic nie warte. Dałam im wyraźny opis Trevora i mają na prawdę dobry rysopis, a ci goście nawet nie byli do niego podobni. Nie wiem dlaczego wzywają mnie za każdym razem nawet gdy chodzi o najmniejszą drobnostkę.
-Wzięli tą sprawę na poważnie.
-Ja to rozumiem, ale prawie przez cały czas siedzę na komisariacie. Do tego ten radiowóz policyjny ciągle stojący na naszym podjeździe. Znów jestem obserwowana i chroniona, a po Hillu kolejny raz nie ma ani śladu.
-Spokojnie, dorwią go. - Jego ciepłe dłonie dotknęły moich ramion. Rutter delikatnie zaczął masować moje spięte mięśnie. Zamknęłam oczy starając się rozluźnić, jednak pytania ciągle pojawiały się w mojej głowie. Czy Fabian nie był zaskoczony, że nawiązuje do programu ochrony świadków? Czy przez ten cały czas nic nie podejrzewał?
-Mamusiuuuu? Porysuuujesz zeee mnooom? - Spytała Beth wbiegając do salonu z kilkoma kartkami w jednej rączce i kredkami w drugiej.
-Jasne. - Uśmiechnęłam się do niej. Odsunęłam koc od siebie, by mogła wygodnie usiąść obok mnie, a po chwili przykryłam nim nas obie.
Wieczorem, po rozgrzewającym prysznicu, stałam przed lustrem, w podkoszulku i szortach, i wycierałam włosy. Po chwili,Fabian wyszedł z łazienki, podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Miał na sobie tylko spodnie dresowe.
-Nino, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. - Położyłam swoje dłonie na jego i oparłam się o jego klatkę piersiową. Tak dobrze znów było znaleźć się w jego ramionach i czuć ciepło jego ciała.
-O czym? - Patrzyłam w jego brązowe oczy odbijające się w lustrze.
-O nas. - Jego mina była poważna. Odwróciłam się do niego twarzą. Przez cały czas trzymał swoje dłonie w moich. - Wiem, że to dla ciebie ciężkie chwile i pewnie ciągle zastanawiasz się co tak naprawdę do mnie czujesz. Chciałbym tylko wiedzieć jedno. - Dotknął delikatnie mojego policzka.
- Czy mam u ciebie w ogóle jakieś szanse?
-Tym się martwisz? Dla mnie odpowiedź jest prosta. - Odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie.
Nasze nosy stykały się, czułam jego oddech na twarzy i byłam pewna odpowiedzi. - Nie mam już żadnych wątpliwości. - Nie czekając na jego reakcję pocałowałam go. Nie musiałam długo czekać, by jego zdziwienie minęło. Pocałunek był powolny, ale pełen uczuć. Jego dłoń błądziła po moich plecach. Rutter powoli zaczął podnosić mój podkoszulek, a po chwili byłam tylko w bieliźnie
Kilka minut później cieszyliśmy się sobą i nic więcej się nie liczyło.
Tydzień później Fabian spytał mnie czy chcę iść z nim na kolację. Zgodziłam się. Nawet gdybym nie chciała, poszłabym. Rutter zarezerwował już miejsce, jego mama obiecała że zajmie się Bethany i stosował argumenty, że odpocznę, spędzimy trochę czasu razem, zjem coś innego jak jego okropne dania (które są przepyszne), i tym podobne, więc nie miałam wyjścia. Wszystko bardzo dobrze przemyślał i zaplanował. Zgodziłam się i teraz szykuję się do wyjścia.
Gotowa, zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Fabian z moim płaszczem w dłoniach. Pomógł mi go ubrać.
-Bathany! Czas iść! - Zawołałam małą. Sama ubrała kurtkę, przy butach troszkę jej pomogłam i wyszliśmy. Zaprowadziliśmy Beth do mamy Fabiana i ruszyliśmy w kierunku restauracji.
-Może jednak wezwiemy taksówkę? - Spytał Rutter.
-Daj spokój. To przecież nie jest daleko. Odrobina tlenu ci nie zaszkodzi. - Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
MUZYKA
Nie przeszliśmy 100 metrów, gdy usłyszałam klaskanie za nami. Zanim się odwróciłam, wiedziałam kogo ujrzę. Po prostu to czułam.
-Jak wy pięknie razem wyglądacie. - Powiedział Trevor. Fabian od razu stanął przede mną, jednocześnie mnie zasłaniając. - Aż miło jest na was popatrzeć.
-Czego znów chcesz? - Warknął Fabian.
-Tego co zawsze. Jej. - Uniósł dłoń i pistoletem, który trzymał w ręce, wskazał na mnie. - Robiłem wszystko, by cię odzyskać, a ty zawsze wybierałaś tego śmiecia. - Zwrócił się w moim kierunku. - Obserwowałem ciebie i tą małą kiedy tylko mogłem. Spodobała mi się taka rodzinka, więc pomyślałem, że warto spróbować jeszcze raz. - Zamilkł na parę sekund uważnie mi się przyglądając. - Nino wróć do mnie. Przy mnie będziesz czuła się dwa razy lepiej. Weź ze sobą tego małego aniołka. Będziemy szczęśliwi tak jak zawsze chciałem.
-Trevor już dawno zniszczyłeś to szczęście, o którym mówisz. Nigdy do ciebie nie wrócę, zrozum to.
-Nie chcesz iść dobrowolnie? W porządku. Pójdziesz siłą. - Hill ruszył w naszym kierunku.
-Uciekaj. - Szepnął Fabian. - Zatrzymam go.
-Nie....
-Nina... - Fabian ruszył na przód.
-Nie powstrzymasz mnie psie! - Krzyknął Trevor, biorąc zamach pięścią.
-Jeszcze się przekonamy. - Rutter zrobił unik, a po kilku sekundach uderzył przeciwnika w brzuch. Blondyn skulił się z bólu.
Zaczęłam się cofać. Nie miałam zamiaru uciekać, lecz chciałam ukryć się przed wzrokiem Trevora. Weszłam do najbliższego sklepu i poprosiłam ekspedientkę, by zadzwoniła po policję. Ja natomiast stałam przy drzwiach i obserwowałam całe zdarzenie. Trevor nie poddawał się. Próbował dostać się do mnie lecz Fabian skutecznie mu to uniemożliwiał.
-Nie rozumiesz? Ona cię nie chce! - Hill oberwał kolejny raz. Uważnie obserwowałam jego dłonie, lecz nie dostrzegłam broni, którą wcześniej trzymał. Gdzie ona się podziała? - Za to co jej zrobiłeś powinieneś smażyć się w piekle. - Warknął brunet. Przez chwilę Trevor stał tyłem.
Zaczęłam się dziwnie denerwować. Coś było nie tak. Wyszłam ze sklepu. Stałam kilka metrów za Fabianem.
Gdy Trevor się odwrócił ujrzałam jak z jego nosa ciekła krew. Od razu odwróciłam wzrok starając się zachować spokój.
-W porządku. Wszystko jest już dla mnie jasne. - Powiedział Hill. - Skoro ja nie mogę jej mieć, nikt nie będzie miał. - Uniósł dłoń z pistoletem. Musiał go mieć schowanego gdzieś w kurtce. - Odsuń się Rutter. Na ciebie przyjdzie jeszcze pora.
-Najpierw musisz zabić mnie, by dostać się do niej.
-Skoro tak wolisz. - Usłyszałam strzał. Nie wiedziałam co się stało. Moja pierwsza myśl, to że strzelił do mnie, lecz nie czułam bólu.
Wtedy Fabian odwrócił się w moją stronę. Mój wzrok od razu skierował się na jego brzuch. Rutter spojrzał w dół i przesunął kurtkę na bok ukazując czerwoną plamę na koszuli.
-Nie! - Gdy ujrzałam jego upadające ciało podbiegłam do niego, starając się jakoś zamortyzować upadek.
Jego głowa leżała na moich kolanach, a ja próbowałam nie płakać. Łzy jednak same cisnęły mi się do oczu.
Podniosłam wzrok. Trevora nigdzie nie było, a w oddali widać było światła policyjne.
-Trzymaj się. Obiecałeś mi, że już nas nie zostawisz, więc ani się waż odchodzić. - Powiedziałam uciskając ranę.
-Pamiętasz. - Powiedział słabym głosem Fabian.
-Pamiętam już wszystko. Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Ja...
-Cii. Nic się nie stało. - Uśmiechnął się, zamykając przy tym oczy. - Ważne, że już pamiętasz. - Jego oczy ciągle pozostały zamknięte.
-Hej. Spójrz na mnie. Nie poddawaj się. - Otworzył oczy, a jego dłoń dotknęła mojego policzka ścierając łzy. Z jego ust wydobył się syk bólu. - Lepiej się nie ruszaj. - Kolejny raz podniosłam wzrok. Policjanci krążyli wokół. - Karetka zaraz przyjedzie.
-Zanim.... Muszę znać odpowiedź. - Zamilkł na chwilę. - Sięgnij do kieszeni kurtki. - Spełniłam jego prośbę starając się ciągle uciskać ranę, by powstrzymać w jakimś stopniu krwawienie. Moja dłoń natknęła się na małe pudełeczko. Wyjęłam je i wiedziałam co jest w środku.
-Nie... Fabian nie teraz. Zrobisz to, gdy dojdziesz do siebie.
-Miałem... zrobić to na kolacji... - Widać było, że mówienie sprawia mu ból. Jego oczy coraz dłużej pozostawały zamknięte. - Będziesz mieć.... pamiątkę po mnie.
-Nawet tak nie mów. - Przestałam się kontrolować. Zaczęłam płakać.
-Proszę... - Szepnął. - Nino, czy...
-Oczywiście, że tak. - Zakładając pierścionek na palec szlochałam. Jego biały i błyszczący kamień od razu stał się czerwony od krwi. Gdzie jest ta cholerna karetka! - Teraz tym bardziej nie możesz mnie zostawić. - Fabian zamknął oczy. Oparłam czoło na jego czole, płacząc i ciągle do niego mówiąc. Miałam nadzieję, że jeszcze otworzy oczy.
Przez cały ten czas przyciskałam dłonie do rany. Ciepła krew przeciekała przez moje palce, a wraz z nią życie Fabiana...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie was przepraszam, że dodaje rozdziały jak dodaję. Ostatnio nie mam weny, dodatkowo mam jakąś totalną blokadę i nie chcę się zmuszać do pisania. ;( Najprawdopodobniej rozdziały będą tak dodawane już do końca.