MUZYKA
~Nina~
Z nowy rokiem postanowiliśmy zostawić przeszłość za sobą i ruszyć naprzód. Nie było to dla mnie łatwe, ale starałam się jak mogłam.
Wróciłam do pracy. Byłam bardzo wdzięczna Davidowi, że bez zbędnych słów i wyjaśnień mogłam wrócić na moje stare stanowisko. Fabian przez najbliższy czas nie będzie mógł zarabiać, więc to ja musiałam się tym zając. Jego rana goiła się, lecz ciągle istniała. Nie chciałam jego zdrowia narażać jeszcze bardziej. Zapewniałam go, że to wszystko mnie już nie męczy. Kłamałam. Nie jestem w stanie tak szybko pozbyć się tego poczucia winy. Do tego praca była mi potrzebna. Chciałam choć w ten sposób wrócić do dawnego życia, bez lęku i ciągłego strachu. Wtedy byłam taka silna i pewna siebie. Teraz z każdym dniem coraz trudniej było mi powstrzymać smutek. Mimo to walczyłam z tym. Miałam przecież tyle powodów do szczęścia. Miałam zdrową córkę, a za jakiś czas miałam zostać żoną cudownego mężczyzny.
Ciągle byłam pełna sprzecznych emocji.
Pierwsze dwa tygodnie stycznia minęły dość szybko. Przez ten czas ciągle myślałam i zamartwiałam się. Miałam wrażenie, że wszędzie widzę Trevora. Od świąt policja nie poinformowała mnie co dalej, a ja chwilami zaczynałam panikować. Do tego Claudia towarzyszyła mi coraz rzadziej, a ja czułam coraz większy niepokój. Wcześniej obecność obcego policjanta denerwowała mnie. Nie spodziewałam się, że tak szybko do tego przywyknę i będę dzięki policji spokojniejsza.
Dzisiejszego dnia nastąpił mój moment krytyczny. David pozwolił mi wcześniej skończyć pracę, gdy powiedziałam, że źle się czuję. Był dla mnie taki wyrozumiały. Mogłam wrócić na stare stanowisko pracy po tak długiej nieobecności bez żadnych wyjaśnień czy powodów.
Wchodząc do domu, miałam na ustach uśmiech, który w żadnym stopniu nie odzwierciedlał moich prawdziwych uczuć. Przywitałam się z Fabianem i przytuliłam Beth. Tak bardzo w tej chwili chciałam być sama. Świat zewnętrzy, emocje które ostatnio czułam, ludzie z którymi codziennie spędzałam czas. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Jednak wiedziałam, że gdy zamknę się w czterech ścianach i zacznę płakać, nigdy się nie pozbieram.
Dodatkowo zaczęłam martwić się o Bethany, która nie wyglądała najlepiej. Była lekko blada, nie chciała jeść kolacji i dość wcześnie chciała pójść spać.
-Fabian, ona cały dzień taka jest? - Spytałam, gdy byliśmy już sami w sypialni.
-Do obiadu wszystko było w porządku. Bawiła się z Ethanem, siedziała z mama. Jak dziecko, tryskała energią. Jednak z obiadu mało zjadła, później przespała się. Jak się obudziła była taka bez energii, nic nie chciała robić tylko oglądać bajki.
-Może powinnam z nią jutro jechać do lekarza. - W moim głosie wyraźny był niepokój. Fabian podszedł do mnie, objął w pasie i przysunął do siebie. Dotyk jego ciała w minimalnym stopniu pozwolił mi się uspokoić.
-Zobaczymy jaka będzie jutro. - Poczułam jego usta na ramieniu.
-Ja lepiej pójdę pod prysznic. - Uśmiechnęłam się znając jego zamiary. Gdy przyszłam z pracy, myliłam się. Nie chciałam być sama. Potrzebowałam kontaktu z Fabianem. Przy nim od razu czułam się lepiej.
-Może dotrzymam ci towarzystwa? - Znów pocałował moje ramię, lecz na tym nie zaprzestał. Jego usta dotknęły mojej szyi. Przymknęłam oczy czując przyjemność z tej drobnej pieszczoty.
-A... - Ledwo otworzyłam usta, gdy głos Ruttera powstrzymał mnie.
-Nawet nie zaczynaj. - Odwrócił mnie, bym stała twarzą do niego. - Nie jestem z porcelany, więc przestań mnie tak traktować. Wiem, że się martwisz. Już nawet, na chwilę obecną, zrezygnowałem z pracy byś poczuła się lepiej. - Jego dłoń gładziła mój policzek. - Chodź, trzeba zmyć z ciebie to całe zmartwienie. - Chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić w kierunku łazienki, a na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech.
Leżałam na łóżku wtulona w Fabiana. Jego palce delikatnie gładziły moje plecy. Wszystkie negatywne emocje w tej chwili zniknęły.
-Nino śpisz? - Szepnął brunet.
-Nie. O co chodzi?
-Tak myślałem ostatnio o naszym ślubie. - Moja dłoń leżała na jego klatce piersiowej. Oparłam na niej głowę, by móc spojrzeć w jego oczy.
-Tak?
-Mhm. - Mruknął w odpowiedzi.
-A zdradzisz o czym konkretnie myślałeś? - Palcami zaczęłam gładzić krótki zarost na jego brodzie.
-O dacie.
-Też ostatnio o tym myślałam. - Przyznałam. - Nie mam nic konkretnego, ale pomyślałam o jesieni.
-A co powiesz na 24 września? Taka wyjątkowa data.
-Pamiętasz?
-Jak mógłbym nie pamiętać dnia, w którym ujrzałem cię po raz pierwszy od tak dawna. Byłaś taka pewna siebie i zadowolona z tego co robisz. Gdy przeprowadzałaś ze mną ten wywiad, zachowywałaś się jakbyś mnie nie znała. Profesjonalistka w każdym calu. - Uśmiech nie schodził mi z twarzy. To było tak dawno temu, a on ciągle to pamięta.
-Jak dla mnie jest idealna. - Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. - Kocham cię. - Szepnęłam.
-Ja ciebie też. - Powiedział czule i pocałował mnie w czoło. Ułożyłam się we wcześniejszej pozycji. Czując ciepło ciała Ruttera i jego dłoń obejmującą mnie w pasie, zasnęłam.
W nocy obudziło mnie głośne miauczenie kota. Otworzyłam oczy widząc Oskara chodzącego po łóżku.
-Oskar, co się dzieje? - Pogłaskałam futrzaka, lecz ten zamiast się uspokoić, miauczał coraz głośniej. Poczułam jak Fabian poruszył się obok mnie i wtedy to usłyszałam. Płacz Beth.
W jednej sekundzie poczułam się w pełni obudzona i wstałam z łóżka. Gdy wybiegałam z pokoju usłyszałam pytanie Ruttera, które zignorowałam.
Od razu zapaliłam światło w pokoju dziecka. Ujrzałam Bethany całą zapłakaną, siedzącą na podłodze. Przed nią była mokra plama.
Podeszłam do małej szybko, uklękłam obok niej i przytuliłam ją starając się uspokoić jej ciągle drżące ciało.
-Ciii skarbie. Już jestem przy tobie. Już wszystko dobrze - Pocałowałam ją w głowę.
-Co się stało? - W drzwiach stał Fabian i uważnie obserwował pokój.
-Beth zwymiotowała. Mógłbyś przynieść mop z kuchni? - Rutter bez słów zniknął, a ja znów skupiłam uwagę na córce.
-Chodź, pójdziemy stąd. - Wzięłam ją na ręce. Wychodząc z pokoju z szafki wyjęłam piżamę małej i ruszyłam do sypialni. Posadziłam Bethy na łóżku i pocałowałam ją w czoło. Już nie płakała, lecz ciągle była roztrzęsiona. Przebrałam jej piżamę i klęknęłam przed nią by móc bezpośrednio patrzeć w jej zmęczone oczy.
-Zaczekasz tutaj chwilkę? Zaraz przyjdę. - Delikatnie przytaknęła głową.
Wróciłam do pokoju Bethany.
-Fabian zostaw to. Przecież nie możesz.... - Zaczęłam, gdy ujrzałam bruneta sprzątającego bałagan.
-Nawet nie zaczynaj. Idź do niej, a ja się tym zajmę. - Widział, że nie jestem co do tego w pełni przekonana, ale nie chciałam się z nim sprzeczać, gdy mała siedziała sama. - Nic mi nie będzie, a Beth cię teraz potrzebuje. - Delikatnie mnie pocałował i wrócił do sprzątania.
Zeszłam do kuchni po szklankę wody i wróciłam do córki. Usiadłam obok niej i podałam jej napój.
-Napij się troszkę.
-Nie chcę. - Zaprotestowała zasłaniając dłońmi usta.
-Skarbie musisz pić. - Ciągle zaprzeczała ruchem głowy. - Chociaż jeden łyczek. - Ciągle nie była do tego przekonana. - Taki malutki? - Spytałam z uśmiechem.
Z niechęcią wzięła szklankę i wypiła trochę wody. Gdy oddała mi naczynie, odłożyłam je na stolik. Posadziłam ją na swoich kolanach, objęłam i zaczęła kołysać, nucąc cicho jakąś melodię.
Po chwili wszedł Fabian i usiadł obok mnie.
-Coś musiało jej zaszkodzić. - Powiedział obserwując twarz małej. Wiedziałam, że może mieć rację, lecz niepokój który czułam nie pozwolił mi się w pełni uspokoić. Czułam, że jutro nie będzie lepiej. Nie umiałam tego wyjaśnić. Po prostu wiedziałam, że z Bethany dzieje się coś złego.
Gdy byłam pewna, że mała zasnęła w moich ramionach, położyłam ją do naszego łóżka. Spała między mną, a Fabianem.
Obserwując jej spokojną twarz i czując dłoń Ruttera na swojej, niepokój powrócił ze zdwojoną siłą. Co by było gdyby...
Czułam łzy pod powiekami. Wstałam z łózka i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Co się stało? - Spytał Fabian, spoglądając na mnie. Mam nadzieję, że przez ciemność panującą w pokoju nie widział moich łez.
-Nic takiego. Zaraz wracam. - Mój głos pod koniec zdania lekko się załamał. Przeklinałam się w myślach, wiedząc, że to mogło Fabianowi dać do myślenia.
Poszłam do salonu. Stanęłam przed oknem, patrząc na drzewa wyginane przez wiatr, na miasto które o tej godzinie wydawało się martwe, i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. To był jedyny sposób pozbycia się tych wszystkich negatywnych emocji, które ostatnio mnie dręczyły.
Moje serce przyśpieszyło, a ciałem wstrząsnął dreszcz, gdy poczułam czyjeś ramiona obejmujące mnie w pasie. Uspokoiłam się szybko, zdając sobie sprawę, że to Fabian.
-Dlaczego płaczesz? - Spytał odwracając mnie twarzą do siebie.
-Nie daje już rady. Fabian, ja chyba wariuję. - Wyznałam. Rutter starł moje łzy.
-Spokojnie. - Poprowadził mnie w kierunku sofy. - Dlaczego tak uważasz? - Milczałam, bo niby co miałam powiedzieć? Że widzę Trevora w różnych miejscach mimo tego, że jest zamknięty w więzieniu?
-Nino chcę ci pomóc. Proszę, pozwól mi na to. - Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
-Gdy usłyszałam płacz Bethany, pierwsze o czym pomyślałam to Trevor włamujący się do naszego domu. Wiem, że jest szansa na jego wolność i to mnie dobija. Nie chcę znów przez to wszystko przechodzić. Nie chcę by, przeze mnie, Bethany miała zniszczone dzieciństwo. Nie chcę, by z mojej winy, coś ci się stało... znów. - Czułam jego spojrzenie na sobie. Zero pogardy, odrazy czy braku zrozumienia. Widziałam w jego oczach samą miłość i chęć niesienia pomocy. - Wiem, że obiecałam się tym nie zadręczać. Za dnia jest o wiele łatwiej. Cieszę się z tych drobnych chwil. Mogę nawet udawać, że wszystko jest okej. Jednak największy koszmar przychodzi nocą. Zaczynam o tym wszystkim myśleć i... - Zaczęłam płakać. Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Fabian przysunął się jeszcze bliżej i objął mnie.
-Jesteś najsilniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Przeszłaś tak wiele w swoim życiu. Chwila słabości nie oznacza, że wariujesz. Kiedyś musisz odreagować to co wydarzyło się w przeszłości. Daj sobie czas, ja przez cały czas będę przy tobie. Kocham cię i to się nie zmieni. Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, ale zgodziłaś się dzielić ze mną życie. Pamiętaj, że nie jesteś w tym wszystkim sama. Twoje problemy są też moimi problemami. - Obejmował mnie trzymając blisko siebie. Jego ciało emanowało ciepłem, którego potrzebowałam.
Czułam się źle. Myślałam, że tym razem sobie nie poradzę, ale siedząc w tej chwili z Fabianem zdałam sobie sprawę, że wszystko jest możliwe. On dodawał mi sił na kolejny dzień. Przetrwam to. Zostawię przeszłość za sobą. Zero lęku, strachu i słabości. Radziłam już sobie w gorszych sytuacjach. Tym razem też dam radę. Potrzebuję na to trochę czasu. Zdecydowanie więcej niż zwykle.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Karen