czwartek, 27 lipca 2017

[88] "To przeszłość i niech tak zostanie."

MUZYKA
~Nina~
    Obudziłam się słysząc płacz i głośny grzmot. Otworzyłam oczy, obserwując pokój. W pomieszczeniu panowała ciemność czasami rozświetlana częstymi błyskami. Nie musiałam patrzeć w okno, by znać siłę panującej na zewnątrz burzy.
   Szloch, dobiegający z łazienki, zaalarmował moje zmysły. Spojrzałam na Fabiana, który spał spokojnie nie będąc świadomym co się dzieje. Starając się go nie obudzić, wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku płaczu. Gdy weszłam do łazienki ujrzałam Bethany. Siedziała skulona w kącie, jej twarz była cała mokra od łez, a drobne ciało trzęsło się z niewiadomych dla mnie przyczyn. Bez zastanowienia klękłam obok niej i przytuliłam do siebie. Mała jednak nie odwracała wzroku od jednego miejsca.
-Skarbie, co się stało? - Beth nie odpowiedziała. Uniosła swoją rękę i wskazała palcem miejsce, na które ciągle patrzyła. Spojrzałam w tamtym kierunku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wchodząc do łazienki nie zapaliłam światła, więc moim oczom ukazała się tylko ciemność. Mimo to nie odwracałam wzroku. Czułam, że coś... ktoś tam jest.
   Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku. Zobaczyłam mężczyznę patrzącego na nas. Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, serce zabiło szybciej, a mięśnie napięły się gotowe do szybkiego działania. Nie wiedziałam czego się spodziewać, więc musiałam być przygotowana na wszystko. To mógł być złodziej, niezrównoważony psychicznie człowiek lub... Moja wyobraźnia zaczęła działać. W mojej głowie pojawiały się scenariusze tego co zaraz może się wydarzyć, lecz na jedno na pewno nie byłam przygotowana.
   Gdy błyskawica oświetliła pomieszczenie ujrzałam Trevora. Jego twarz była oświetlona przez sekundę, lecz to wystarczyło by pozostała w mojej pamięci na zawsze. Oczy czerwone od krwi, skóra blada, prawie przeźroczysta. Wyglądała jakby w każdej chwili miała odpaść. Do tego ta okropna dziura w jego klatce piersiowej, z której przez cały czas płynęła krew.
   Strach sparaliżował moje ciało. Mimo ciemności widziałam go doskonale.
-Ty mi to zrobiłaś. - Jego głos był okropny, zachrypnięty, cichy i zmęczony. Miałam wrażenie, że Trevor ma problem z oddychaniem ponieważ z jego ust co jakiś czas wydobywał się cichy świst.
   Nasza trójka trwała w bezruchu przez kilka sekund. Wtedy Hill wykonał gwałtowny ruch. Złapał mnie za kostkę i zaczął ciągnąć w swoim kierunku. Krzyknęłam przerażona i zaczęłam się szarpać, chcąc się uwolnić. Nic to nie dało. Gdy znalazłam się z Trevorem twarzą w twarz ujrzałam to co ukazała mi błyskawica. Z bliska wyglądało to o wiele gorzej.
-Dołączy do mnie...

    Usiadłam gwałtownie łapczywie łapiąc powietrze w płuca. Byłam cała spocona i walczyłam o każdy oddech. Rozejrzałam się dookoła. Znów byłam w sypialni, obok mnie spali Bethany z Fabianem. Gdy usłyszałam głośny grzmot, pisnęłam z przerażenia.
Nie. Bethany jest obok. To był tylko sen.
   Zamknęłam oczy starając się uspokoić szybko bijące serce. Skąd taki sen? Przecież...
   Serce gwałtownie zabiło, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Bałam się otworzyć oczu. Nie chciałam zobaczyć Trevora w takim stanie. Niestety jego zniszczona twarz odbiła się w mojej pamięci i ciągle powracała.
-Nina co się stało? - Głos Fabiana dotarł do mojej podświadomości. Poczułam taką ulgę, że z moich oczu popłynęły łzy. Otworzyłam oczy. Brunet siedział obok mnie patrząc na mnie z troską. Nie czekając dłużej przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową. To znajome ciepło, dotyk jego ciała pomogły mi wyrównać oddech i uspokoić serce. Jego dłoń gładziła moje włosy, drugą ręką obejmował mnie opiekuńczo, a brodę oparł na mojej głowie. Mogłabym spędzić wieczność w jego ramionach.
   Fabian milczał czekając na moją reakcję, a ja starałam się zapanować nad ciągle powracającą zniszczoną twarzą Hilla.
-Przepraszam, że znów.... - Zaczęłam, lecz nie pozwolił mi dokończyć.
-Przestań ciągle przepraszać. - Poczułam jego usta na włosach. - Lepiej powiedź co ci się śniło.
-Trevor. - Zaczęłam opowiadać przywołując i tak powracający sen. Dlaczego powiedział, że ja mu to zrobiłam?
-Spokojnie, to tylko sen.
-Nie, Fabian jestem pewna, że to nie był tylko sen. Był taki rzeczywisty. Do tej pory czuję zimną rękę Trevora na kostce. - Zaczęłam przyglądać się Bethany, która poruszyła się niespokojnie.
-Nino dobrze wiemy, że twoje sny zawsze coś przekazywały jak na przykład Sara* czy ten sen w którym przyśniło ci się imię Beth, ale to ciągle sny. Nie możesz się tak nimi przejmować.
-Wiem, po prostu czuję, że wydarzy się coś złego.
-Nawet tak nie mów. Chodź, połóż się. Potrzebujesz odpoczynku. - Powiedział Fabian. W tym samym momencie mała jakby jęknęła i na kilka sekund otworzyła oczy. Oswobodziłam się z objęć Ruttera i przysunęłam się do niej. Dotknęłam jej czoła, które było rozpalone.
-Ma gorączkę. - Fabian zmarszczył brwi przejmując się zaistniałą sytuacją.
-Zrobimy jej zimny okład. Zaraz wracam. - Po chwili brunet wrócił z ręcznikiem zamoczonym w zimnej wodzie. Położył go na czole Beth, gdy niebo znów rozświetliła błyskawica.
-Jedźmy z nią do szpitala. - Wiedziałam, że może zaczynam panikować, ale obawiałam się, że może to być coś poważnego.
-Pojedziemy rano. Przy tej burzy nie mamy szans dostać się bezpiecznie do szpitala.

   Resztę nocy praktycznie nie spałam, a jeżeli udało mi się zasnąć to od razu się budziłam. Kilkakrotnie sprawdzałam temperaturę Beth. Na szczęście gorączka spadła. Mimo to mała spała niespokojnie. Od czasu do czasu wierciła się i mamrotała coś pod nosem.
   Gdy wstało słońce zaczęłam przygotowywać potrzebne rzeczy. Dokumenty, ubranie dla Beth, śniadanie. Chciałam jak najszybciej sprawdzić co jest mojemu dziecku.

    W drodze do szpitala zadzwoniłam do Davida, by powiedzieć mu, że nie będzie mnie w pracy.
-Mógłbym znać powód? - Spytał.
-Jedziemy z Bethany do szpitala.
-Co się stało?
-Nie mam pojęcia. Od wczoraj źle się czuje, nie chce jeść, wymiotuje...
-Wszystko będzie dobrze. Daj znać gdy będziesz coś wiedzieć.
-Jasne. Dziękuję.
-Nie ma za co. Przynajmniej tak mogę ci wynagrodzić, to że kiedyś zachowałem się jak dupek. - Gdy straciłam pamięć David wmawiał mi, że Fabian chce mnie złapać i że to przez niego straciłam pamięć. Do tego mówił, że tylko on jest w stanie mi pomóc, bo każdy w takim stanie może mną łatwo manipulować. Od tamtej pory Middleton utrzymuje dystans, ale pomaga mi gdy tylko ma taką możliwość.
-David...
-Daj spokój. Taka prawda. Teraz nie myśl o pracy. Poradzimy sobie bez ciebie przez kilka dni. Pamiętaj, że wszystko będzie dobrze.

   W szpitalu Bethany została wzięta na badania. Wystarczyło jedno spojrzenie lekarza, by wiedział, że coś jest nie tak.
   Ze względu na małe odwodnienie lekarz postanowił zostawić małą na obserwacji dopóki nie przyjdą wyniki badań.

-Wie Pan już co jest naszej córce? - Spytałam siedząc na prosto lekarza w jego gabinecie. Wezwał nas od razu po otrzymaniu wyników.
-Państwa córka nie jest na nic uczulona? - Spytał doktor.
-Nie. - Odpowiedział Fabian.
-W takim razie pozostaje tylko zatrucie jakimś szkodliwym owocem lub rośliną.
-Co takiego? - Nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam słowa lekarza.
-Można to uznać za częsty przypadek u dzieci w wieku Pani córki. Wtedy maluchy jedzą wszystko co wygląda dla nich smakowicie. Proszę się nie martwić. Odpowiednie lekarstwa zostały już podane. Wszystko wskazuje na to, że stan Państwa córki jest stabilny i spożyta przez nią rzecz nie należała do trujących.
    Wychodząc z gabinetu czułam się zmieszana. Miałam wrażenie, że lekarz bagatelizuje całą sprawę.
-Pójdę po kawę. Chcesz? - Spytał Fabian.
-Jasne. Będę u Bethany.

    Gdy weszłam do sali Beth przy jej łóżku siedziała kobieta. Odwróciła się słysząc moje kroki.
-Dzień dobry. - Powiedziałam widząc twarz matki Fabiana.
-Dzień dobry. Co z moją wnuczką?
-Zatruła się czymś.
-Jak długo pozostanie w szpitalu? - Jej głos wskazywał oburzenie i złość.
-Na razie lekarz mówił o kilku dniach w celu obserwacji.
-Nino wiesz, że to twoja wina? - Słysząc oskarżenia kobiety zabrakło mi powietrza w płucach.  - Matka powinna być przy swoim dziecku, a nie chodzić nie wiadomo gdzie.
-Co takiego? Pracuję i dobrze to Pani wie.
-No właśnie, a powinnaś jej pilnować. - Spojrzała na mnie z pogardą. - Ostatnio powodujesz w naszej rodzinie same problemy. - Kobieta wyszła pozostawiając mnie w osłupieniu.

   Mimo słów Marthy ciągle brzmiących w mojej głowie starałam się skoncentrować na tym co jest tu i teraz. Nie było to łatwe. Gdy patrzyłam w przeszłość miałam wrażenie, że kobieta miała rację. Ostatnio za bardzo skupiłam się na pracy i własnym zdrowiu psychicznym przez co nie poświęcałam wystarczającej uwagi Beth.
-O czym tak myślisz? - Głos i dłonie Fabiana na moich ramionach odwróciły moją uwagę od wcześniejszych myśli.
-O niczym ważnym. - Nie wspominałam Rutter'owi o wizycie jego matki.
-Twój wyraz twarzy mówi coś zupełnie innego. - Odetchnęłam starając się w ten sposób pozbyć nadmiaru zmartwień.
-Po prostu... ostatnio mamy za dużo wrażeń.
-Gdy Bethany wyjdzie ze szpitala wszystko się ułoży. Trevor jest w więzieniu, będziemy mogli zacząć wszystko przygotowywać do ślubu. Wszystko będzie dobrze. - Objął mnie, a ja cieszyłam się ciepłem jego ramion.
    Po chwili zadzwonił telefon. Rutter odsunął się ode mnie i spojrzał na wyświetlacz urządzenia.
-Zaraz wracam. - Po tych słowach wyszedł z sali.

    Fabian nie wracał przez kilkanaście minut. Zastanawiałam się kto mógł go zatrzymać, gdy do dali wszedł David trzymając w dłoni pluszowego misia.
-Cześć, co z nią? - Spytał kładąc maskotkę na łóżku.
-Ciągle śpi. Lekarze mówili, że to normalne z powodu osłabienia organizmu i leków.
-Biedna... - Delikatnie odgarnął jej kilka kosmyków włosów z policzka. - A ty jak się trzymasz? - Spytał siadając obok mnie.
-Teraz już dobrze. Jestem trochę zmęczona, ale daję rade. - Odwzajemniłam uśmiech, który pojawił się na jego ustach.
-Nino, chciałem cię jeszcze raz przeprosić...
-David nie wracajmy już do tego, dobrze? - Przerwałam mu, wiedząc do czego zmierza. - To przeszłość i niech tak zostanie.
-Dziękuję - Chwycił moją dłoń i a jego spojrzenie skupiało się na moich oczach.
-Przepraszam, że to tak długo.... - Fabian wszedł do sali, lecz na nasz widok zatrzymał się.
    David chrząknął i zwrócił się w kierunku Fabiana. Wymienili uścisk dłoni jednak ich spojrzenia jasno pokazywały napięcie panujące miedzy nimi.
-Będę się już zbierał. - Middleton spojrzał w moim kierunku. - Dziękuję, że mogłem chwilę przy niej posiedzieć.
-Nie ma sprawy. - Mężczyzna ruszył w kierunku wyjścia. - David - odwrócił się słysząc mój głos. - Przepraszam, że tak zaniedbuję pracę. Postaram się wrócić jak najszybciej to będzie możliwe.
-Nie masz się czym przejmować. Gdy wrócisz, nadrobisz zaległości. - Mężczyzna wyszedł.
    W sali zapanowała cisza, której nie mogłam znieść.
-Kto dzwonił? - Spytałam chcąc zmienić nieprzyjemną atmosferę panującą w sali.
-Z policji. Trevor żyje więc chcąc oczyścić moje akta i przywrócić mnie do służby. Musiałbym dziś jechać na posterunek i wszystko załatwić, ale odmówiłem bo wy jesteście ważniejsze, ale jak widac nie jestem wam potrzebny. - Spojrzałam na niego zdziwiona.
-O czym ty mówisz?
-Co David tutaj robił? - Spytał oskarżycielsko.
-Przyszedł odwiedzić Bethany.
-Czyżby? Jak na moje oko przyszedł do ciebie, a nie do małej.
-Fabian nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Widziałem jak na ciebie patrzy, jak siedział blisko ciebie.
-Wydaje ci się. Martwił się stanem Beth, wiec wypytywał o nią.
-Ale po co? - Fabian był oburzony. Za to mój poziom adrenaliny wzrastał. Czułam narastającą złość w sobie.
-Jak to po co? Był przy niej przez 4 lata. Opiekował się nią jak ojciec. To oczywiste, że się o nią martwi.
-Tak? Nie pomyślałaś, że może się tak zachowywać bo chce się zbliżyć do ciebie? Udaje miłego i kochającego faceta tylko po to by się do ciebie zbliżyć i wylądować z tobą w łóżku! - Fabian prawie krzyczał. Nie rozumiałam jego zachowania, ale nie miałam ochoty w tej chwili tego wszystkiego wyjaśniać.
-Wiesz co? Chyba będzie lepiej jak już sobie stąd pójdziesz i zajmiesz się tą swoją pracą. - W tej chwili nie byłam w stanie odczytać emocji z twarzy Fabiana.
-Może i masz rację. - Rutter opuścił salę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
* nawiązanie do Tajemnic Domu Anubisa. W serialu starsza kobieta o imieniu Sara odwiedzała Ninę we śnie i przekazywała jej istotne informacje.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
O jejku jak dawno mnie tutaj nie było. Mam nadzieję, że ktoś tutaj jeszcze jest :)
Bardzo was przepraszam. Ostatnio nie miałam czasu na pisanie. Wena zresztą też nie dopisywała :(
Będę z wami szczera. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, nawet nie mam na niego jeszcze pomysłu, ale zaczynając pisanie obiecałam sobie, że choćby nie wiem co się działo napiszę ostateczny epilog. I tak też się stanie.... tylko nie wiem kiedy.
Jedyne o co was proszę to wyrozumiałość i cierpliwość.

Do następnego rozdziału
Karen

3 komentarze:

  1. Oj wszystko się posypało. Najpierw ten sen, potem choroba Beth, relacje z matką Fabiana i z samym Fabianem.
    Oh cudowne są te twoje opowiadania i będe czekać. Dopiero tu się znalazłam.
    Julia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że chociaż ty poczekasz xD
      Noo przyznaję troszkę się narobiło, przecież nie może być przez cały czas tak kolorowo xd
      Jestem bardzo zadowolona, że podobają ci się moje wypociny (tak wiem znów się powtarzam ale to dla mnie ważne. Taka drobnostka a tak cieszy ^^ )

      Usuń
  2. Tekst Fabiana o zaciągnięciu do łóżka zmiażdżył mnie i rozłożył po całości. Ja rozumiem wkurzył sie na Davida ale... Czemu takiej zlosci nie bylo przy trevorze ktory faktycznie jest zagrozeniem? Eh typek znowu cos odpierdziela i przypomina dziecko ktore obraza sie za dotkniecie jego wlasnosci. Nina dobrze zrobila ze go wyprosila, nie ma co tlumaczyc durniowi skoro nic nie zrobila. Chyba ze fabianowi sie cos poprzestawiało po tym szpitalu czy cos tam...
    Poza tym szanuje za Marthę, juz jej nie lubię ale szanuje ze nie jest taka mila staruszką.
    Czekam na następny
    Ps. Dawno Dilera i Lukasa nie było :x

    OdpowiedzUsuń