niedziela, 23 czerwca 2019

[92] "Po raz pierwszy wiedziałam, że nie daję rady."

~Nina~

 Obudziło mnie miarowe pikanie. Powoli otworzyłam oczy. Przez oślepiające mnie światło nie widziałam zbyt wyraźnie. Za to czułam coś gumowego na twarzy.
-Fabian, budzi się. - Usłyszałam głos Amber. Powoli odzyskiwałam ostrość widzenia. Zobaczyłam Fabiana i Amber siedzących przy moim łóżku. Na twarzy miałam maseczkę.
-Jak się czujesz? - Spytał Fabian chwytając moją dłoń.
-Co się stało? - Moje słowa były lekko zniekształcone. Zsunęłam maseczkę z twarzy. - I co ja mam na sobie? - Coś w rodzaju koszuli nocnej otaczało moje ciało.
-Zemdlałaś, a lekarze niezbyt byli chętni do badania cię w sukni ślubnej. - Blondynka uśmiechnęła się.
Ślub... Trevor i...
-Strzał. - Jakaś maszyna zapikała głośniej. Pamiętałam, że Claudia próbowała powstrzymać Trevora. -Co z Claudią?
-Nino uspokój się. Wszystko z nią w porządku.
-A dzieci?
-Cali i zdrowi. Wszyscy siedzą u nas w domu. - Wiedziałam, że nie mówią mi wszystkiego. Ciągle zerkali na siebie jakby nie byli pewni co mogą mi powiedzieć.
    Jednak nie miałam czasu na dalsze wypytywanie, bo do sali wszedł lekarz z pielęgniarkami.
-Dzień dobry. Jak się Pani czuje?
-Dobrze. - Jedna z pielęgniarek zapisała coś w notesie.
-To dobrze. W wyniku stresu doszło u Pani do skurczu oskrzeli, który spowodował chwilowe niedotlenienie, stąd to omdlenie. Na szczęście nie trwało to długo, więc nie doszło do żadnych negatywnych skutków. Wyniki dotychczasowych badań są poprawne. Mimo to chciałbym wykonać badanie USG by mieć stu procentową pewność, że z dzieckiem wszystko w porządku.
-Oczywiście.
-Państwa poprosiłbym o opuszczenie sali na czas badania. - Pielęgniarka zwróciła się do Amber i Fabiana, którzy skierowali się w kierunku drzwi.
   Po chwili rozpoczęło się badanie w trakcie którego trwała cisza. Lekarz uważnie obserwował ekran maszyny. Gdy wydrukował wynik pielęgniarka pomogła mi zetrzeć produkt z brzucha.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Nagle uśmiech lekarza zniknął. - Jednak jest jeszcze coś. Policja chce Panią przesłuchać. Czy jest Pani gotowa udzielić im odpowiedzi na parę pytań?  - Czy byłam gotowa? Fizycznie nic mi nie było, ale czy moja psychika da radę? Jednak miałam też świadomość, że jeśli powiem im co chcą wiedzieć to szybciej rozpocznie się poszukiwanie Trevora.
-Mogę spróbować.
-Przekażę im Pani decyzję. Wiem, że okoliczności nie są najłatwiejsze, ale mam do Pani prośbę. Proszę starać się zachować spokój. Kolejna dawna nerwów może wywołać kolejny skurcz, który tym razem może zaszkodzić dziecku.
-Dziękuję, będę o tym pamiętać.
   Parę sekund po wyjściu lekarza weszło dwóch policjantów. Jednego z nich pamiętałam doskonale. On zawsze przesłuchiwał mnie jeśli chodziło o sprawę Hilla.
-Dzień dobry Panu. Znów się spotykamy. - Mężczyzna uśmiechnął się idąc w moim kierunku.
-Dzień dobry. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Lekarz poinformował nas o Pani stanie zdrowia. Proszę pamiętać, że w każdej chwili możemy przerwać. - Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Drugi policjant wyciągnął notes.
-Proszę opowiedzieć co wydarzyło się na ślubie. - Powiedziałam wszystko od momentu rozpoczęcia ceremonii do momentu gdy straciłam przytomność.
-Trzymała Pani może broń, którą Trevor wniósł do kościoła?
-Tak. Tak jak już mówiłam. Próbowałam mu ją odebrać, gdy Claudia próbowała go unieszkodliwić.
-Czyli nie wie Pani co wydarzyło się później? - Moje serce zaczęło bić szybciej.
-Nie... - Od momentu obudzenia się w szpitalu czułam, że wydarzyło się coś złego. Teraz byłam pewna, że poznam prawdę.
-Trevor Hill nie żyje. Został postrzelony z broni na której znaleźliśmy Pani odciski palców. - Moje ręce zaczęły się trząść.
-Czy ja zabiłam...
-Tego nie powiedziałem. Równie dobrze on sam mógł nacisnąć spust nie zdając sobie sprawy w którą stronę skierowana jest lufa. Jak sama Pani powiedziała. Wszystko działo się bardzo szybko.
-Czy zostanę zamknięta jeśli okaże się, że to jednak byłam ja?
-Nie musi się Pani o to obawiać. Doskonale znamy Pani sprawę. Niezależnie od wyników śledztwa każdy uzna, że działała Pani w obronie własnej. - Zaczęłam szybciej oddychać. Starałam się pamiętać o słowach lekarza. Położyłam dłonie na brzuchu i starałam się uspokoić.
-Przepraszam bardzo, ale czy to wszystko? - Spytałam. Mój głos zaczął drżeć.
-Mam wezwać lekarza?
-Nie ma takiej potrzeby. - Starałam się uśmiechnąć, ale chyba zamiast tego na moje twarzy pojawił się grymas.
-Przepraszamy bardzo za kłopot. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. Do widzenia.
-Dziękuję bardzo. Do widzenia. - Policjanci wyszli z sali.
    Po chwili wszedł Fabian. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego kierunku by nerwy zwyciężyły. Zaczęłam płakać. Rutter od razu położył się obok mnie i mocno objął.
-Zabiłam człowieka. - Wyjąkałam.
-Ciiii. Nic takiego nie zrobiłaś. To nie twoja wina. - Objęłam go mocno jakby był kołem ratunkowym na wzburzonym morzu. - Proszę cię, spróbuj się uspokoić. - Starałam się jak mogłam, lecz łzy nie przestawały płynąć. Ciągle myślałam tylko o jednym.
Prawdopodobnie zabiłam człowieka.
   Parę minut później do sali wszedł lekarz. Podłączył mi jakąś kroplówkę. Wystarczyło parę sekund by w umyśle pojawiła się pustka. Łzy powoli przestawały płynąć. Przestawałam mieć kontakt ze światem zewnętrznym. Zasnęłam widząc Trevora w kałuży krwi.

MUZYKA
   Trzy dni później wyszłam ze szpitala. Czułam się jak wrak człowieka. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że śmierć mojego oprawcy tak bardzo mnie zniszczy. Sądziłam, że gdy Trevor zniknie będę w końcu szczęśliwa. Będę mogła spokojnie chodzić ulicami bez strachu, że gdzieś go spotkam. Jak zwykle myliłam się. Ciągle widywałam go w snach. Zakrwawionego, błagającego mnie o życie. Myśl, że prawdopodobnie zabiłam człowieka.... zabijała również mnie. A jaka była prawda? Tego nigdy się nie dowiem. Policja nie jest w stanie stwierdzić kto wykonał strzał. Ja albo Trevor. Innej możliwości nie ma. Taki strzał w klatkę piersiową można wykonać znajdując się bardzo blisko celu, gdy lufa dotyka skóry...
-Znów uciekłaś myślami? - Fabian usiadł obok mnie i objął.
-Przepraszam.
-Nie masz za co. Pójdziemy na spacer?
-Możemy jutro? Niezbyt mam dziś ochotę. - Te słowa stały się moją ulubioną wymówką. Fabian starał się jakoś zająć moje myśli, jednak ja za każdym razem odmawiałam. Lepiej czułam się w domu, gdzie mogłam ukryć się przed rzeczywistością.
   Gdy Rutter musiał iść do pracy zostawała ze mną Amber, która z mężem i dzieckiem, postanowiła zostać na jakiś czas w Londynie. Bethany coraz więcej czadu spędzała z Masonem lub Dilerem i Brie. Tak naprawdę bałam się nią opiekować. Co jeśli przy mnie stanie jej się coś złego?
Jakoś... nie potrafiłam już normalnie żyć. Ciągle odczuwałam strach, miałam ochotę bez przerwy płakać, ale jednocześnie czułam... obojętność. Po raz pierwszy, wiedziałam że nie daję rady.
   Oswobodziłam się z ramion Fabiana.
-Pójdę pod prysznic. - Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w kierunku łazienki. Prysznic był dla mnie ukojeniem. Wiedziałam, że tam moje prawdziwe emocje mogą ujrzeć światło dzienne.
    Odkręciłam wodę i weszłam pod ciepły strumień.Ostatnio uświadomiłam sobie coś bardzo istotnego. Zawsze sądziłam, że utrata kogoś kogo się kocha boli najbardziej. Nie mogłam się bardziej mylić. Najbardziej boli świadomość, że straciłeś samego siebie. Myśl, że... nie wiesz już kim jesteś i czy kiedykolwiek będziesz mógł znów być sobą...
Czułam, że potrzebuję pomocy, ale bałam się do tego przyznać. Przecież zawsze radziłam sobie ze wszystkim. Gwałt, porwanie, ciągłe życie w stresie. Dałam radę wtedy to i dam teraz. Potrzebuję tylko trochę czasu. Dzień lub dwa. Wszystko na pewno wróci do normy. Prawda?

-------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry :)
Na wstępie muszę się przyznać do pewnej głupoty. Rozdział pojawiłby się w zeszłym miesiącu gdyby nie pewien dureń (czyt. ja) który przypadkowo zamiast ctrl+v kliknął ctrl+z i caaały rozdział magicznie zniknął... Robiłam wszystko, żeby go odzyskać, niestety było już po ptokach. Odtworzyłam co pamiętałam, resztę musiałam niestety dopisać.
Emocje, które Nina czuje w tym rozdziale pisało mi się najtrudniej. Chciałam pokazać taką jej bezradność, brak sił do życia i fakt, że po raz pierwszy w życiu nie umie sobie poradzić z tym co ją spotkało. Jednocześnie chciałam pokazać, że niby jest świadoma tego co się z nią dzieje, ale dalej jest przekonana, że da sobie radę, bo przecież zawsze radziła sobie ze wszystkim. Cóż psychologiem nie jestem. Emocje ludzkie łatwe do zrozumienia też nie są. Mam tylko nadzieję, że nie wyszedł z tego jeden wielki chaos, który miał być w głowie Niny a nie w moim rozdziale ;D

Miłego :)
Karen

1 komentarz:

  1. Od pięciu minut próbuję zebrac do kupy, co się właśnie stało.
    SERIO NINA GO ZABILA?!!! A ten dureń Fabian mógł zrobic to od razu (gdyby nosił ze soba bronke, jak normalny glina). Biedna Nina, teraz bedzie miec wyrzuty sumienia, chociaz nie zrobila nic zlego. Broniła sie, broniła Fabiana, dzieci, gosci, wszystkich! A i tak bedzie czula sie najgorsza :(
    Mam nadzieje, ze szybko dojdzie do siebie, bo przeraza mnie troche mysl, ze wszedzie bedzie widziec cialo Trevora i krew.
    Ale, jesli to koniec Trevora to znaczy, ze fabina sie konczy? Nieee, to nie moze byc takie proste. Tu jest haczyk, glina cos wkręca. Na pewno współpracuje z tym jełopem (trevorem). Cos mi tu nie pasuje, ale poczekam na rozwoj wydarzen.
    Czekam niecierpliwie na nastepny rozdzial!

    Pozdrawiam bardzo serdecznie
    EDEN

    Ps. Pisalam na telefonie, pardon za błędy

    OdpowiedzUsuń