wtorek, 20 października 2015

[49] "Savana jest w szpitalu."

~Fabian~
   Rankiem obudziłem się z bólem głowy. Wczoraj nie wypiłem dużo, ale whisky mocno działa na moją głowę.
   Przy kawie włączyłem telefon i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń od Luke'a.
-Czego on znowu chce? - Spytałem sam siebie wybierając jego numer. Odebrał po kilku sygnałach.
-Rutter. No nareszcie. Co się wczoraj z tobą działo? - Usłyszałem rozgniewany głos szefa.
-Cześć. Ciebie też miło słyszeć o poranku.
-Przestań żartować. Sprawa jest poważna. - Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie, to że z Niną jest coś nie tak, ale od razu uspokoiłem się, bo wtedy to Zack dzwoniłby do mnie.
-Co jest tak pilne?
-Savana jest w szpitalu.
-Co?! Jak to?
-W nocy jechała busem, w którego wjechał samochód osobowy. Jest w ciężkim stanie.
-W którym jest szpitalu?
-Rutter teraz jest już za późno byś tam jechał. Wczoraj miałeś szanse dopóki Devona nie było, ale nie odbierałeś. Teraz Pierce nie rusza się od niej na krok. Ma gdzieś czy go zgarniemy czy nie. Nawet sam powiedział, że pójdzie z nami jeśli pozwolimy mu zostać przy siostrze dopóki nie wydobrzeje.
-Mam to gdzieś. Muszę się dowiedzieć co z nią... co z dzieckiem, więc powiedz mi do którego szpitala ją zawieźli. - Po chwili sprzeciwu usłyszałem nazwę szpitala. Nie zwlekając ani chwili dłużej ogarnąłem się i wyszedłem.

    Idąc szpitalnym korytarzem przypomniałem sobie jak niosłem tędy nieprzytomną Ninę. Wtedy byłem wściekły na Trevora, ale też przerażony. Teraz... To dość dziwne. Nie czułem strachu, byłem w miarę spokojny. Nie mówię, że jestem obojętny na ludzkie cierpienie. Martwię się o Savanę, ale... Ciężko jest mi określić to co w tej chwili czuję. Najwyraźniejsze emocje są względem mojego dziecka, o które strasznie się boję.
   W recepcji pielęgniarka powiedziała mi gdzie mam iść. Będąc kilka metrów od odpowiedniej sali ujrzałem Devona siedzącego na korytarzu. Miał spuszczoną głowę, twarz zasłonił dłońmi. Gdy podszedłem bliżej spojrzał na mnie i od razu zerwał się z miejsca.
-Co ty tutaj robisz? - Syknął.
-Przyszedłem sprawdzić co z Savaną.
-Nic ci do tego. - Był wściekły, ale pierwszy raz widziałem jak jego twarz wyraża ból. Czas, by prawda ujrzała światło dzienne.
-Savana ze mną ma dziecko. - Powiedziałem i czekałem na jego reakcję. Na początku pojawił się szok. Później wszystko zaczęło mu się układać.
-Ty skurwysynie! Mało ci? Najpierw zabiłeś ojca Scotta, później wpakowałeś mnie za kraty. - Kipiał złością. Chwycił moją koszulę i popchnął mnie na ścianę. - Z moją siostrą też musiałeś się zabawiać. Co, Nina przestała dostarczać ci atrakcji w łóżku? A może w końcu cię odrzuciła, gdy jej też zrobiłeś bachora. - Czułem jak gniew zaczynał rozprzestrzeniać się po moim ciele, lecz wiedziałem że to nie jest moment na to.
-Słuchaj. - Strzepnąłem jego dłonie z koszuli. - Też ogromnie cieszę się z naszego spotkania - powiedziałem z sarkazmem - ale teraz jest ktoś ważniejszy. - Spojrzałem w kierunku sali. Nagle Devon zmienił się o 180 stopni. Z jego twarzy zniknął gniew, został zastąpiony smutkiem i troskom. Jego ciało rozluźniło się i miałem wrażenie, że stał się mniejszy. W jednej chwili całe życie z niego uszło.
-Chcesz o niej coś wiedzieć? Droga wolna, ale nie licz, że cokolwiek usłyszysz ode mnie lub, że pozwolę ci tutaj siedzieć. Masz szczęście, że nie jestem w nastroju, bo zająłbyś miejsce Savany. - Po tych słowach wrócił na miejsce, usiadł we wcześniejszej pozycji i zastygł w bezruchu.

MUZYKA
   Z pomocą pielęgniarki znalazłem lekarza, który zajmuje się Savaną. Wszedłem za nim do gabinetu i usiadłem na białym krześle.
-Jest Pan ojcem dziecka, tak? - Chciał upewnić się lekarz.
-Tak. Proszę mi powiedzieć co z Savaną i dzieckiem.
-Pani Pierce jest w ciężkim stanie. Musieliśmy przeprowadzić operację, by powstrzymać krwotok wewnętrzny. Jest kilka złamań. Obawiamy się, że mogło dojść do uszkodzenia mózgu w wyniku silnego uderzenia, ale o tym przekonamy się dopiero gdy pacjentka odzyska przytomność. Nie będę Pana oszukiwał. Następne 48 godzin zdecyduje czy pacjentka przeżyje. - Ten ogrom informacji, był dla mnie szokiem jednak nie usłyszałem tej, o którą teraz bałem się zapytać.
-Doktorze, a co z dzieckiem? - Lekarz głośno wypuścił powietrze i spuścił głowę, by po chwili znów spojrzeć na mnie.
-Przykro mi. Nie mogliśmy już nic zrobić. - Patrzyłem w jeden punkt nie wiedząc co zrobić. Bo jak mam się zachować po utracie dziecka? Niestety nie trzeba mnie już informować co się wtedy czuje. Ta nadzieja na ujrzenie osóbki, która powstała dzięki tobie... zniknęła. Czułem wszystko, a zarazem nic. Chciałem wszystko rozwalić, a jednocześnie nie miałem na to sił. Głęboko we mnie pojawiło się sumienie. Przecież to przeze mnie Savana wyszła z domu. Po naszej rozmowie miała wypadek. To przeze mnie to dziecko umarło. Gdybym mógł cofnąć czas...
-Naprawdę mi przykro. - Lekarz wstał, położył dłoń na moim ramieniu i wyszedł, a ja wciąż siedziałem tak jak wcześniej. Ciągle patrzyłem w to samo miejsce. Nie ruszyłem się nawet gdy poczułem łzy płynące po mojej twarzy.

   Gdy doszedłem do siebie postanowiłem zobaczyć Savane. Skorzystałem z okazji, że Devon gdzieś zniknął i wszedłem do jej sali. Leżała nieruchoma na łóżku, podłączona do tych wszystkich kabli. Była blada, a jej twarz była naznaczona zadrapaniami, siniakami i szwami. Już raz widziałem Ninę w podobnym stanie. Ten jeden raz był wystarczający. Do tego myśl, że dziecko zmarło, a Savana walczy o życie... To zdecydowanie za wiele. Blondynka nie ma szczególnego miejsca w moim sercu, ale czy przy rannym przyjacielu też pozostajemy obojętni? Nie sądzę. Dlatego nie mam zamiaru udawać, że mam w dupie co się z nią stanie, bo tak nie jest.
   Podszedłem do łóżka i obserwowałem kobietę. Delikatnie zakryłem jej dłoń swoją.
-Pewnie i tak mnie nie słyszysz, ale co mi szkodzi spróbować. Proszę cię, wybacz mi, bo ja nigdy nie będę w stanie wybaczyć sobie, że nasze dziecko odeszło przeze mnie.
--------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
Ze względów umowy ( na którą nie wyraziłam zgody) dodaję rozdział, by uzyskać jutro notatki. Niezłą mam przyjaciółkę nie ma co :P
A teraz tak na poważnie. Nie wiem jak wy, ale ja prawie ryczałam pisząc to, więc teraz muszę się ogarnąć bo inaczej nie będę w stanie nic zrobić...

Miłego
Karen


7 komentarzy:

  1. Wypraszam sobie, tylko przysłużyłam się ludzkości, wszyscy szczęśliwi z rozdziału a ty będziesz cierpieć z notatkami jak chciałaś ^^
    ps. specjalnie napisałaś taki krótki
    W sumie wiedziałam, że tak będzie, ale i tak nie chce mi się już narzekać na Fabiana.. Chyba odpokutował już ;p najlepsze że gliny ustały na prośbę Devona bo to takie codzienne, że bandyty nie zapuszkują, bo o to prosi xD
    Oj Fabian ty pajacu
    No dobra marudzę, na niego
    Mniejsza chcę następny, gdzie Fabian skacze z kwiatka na kwiatek i błaga Ninę o wybaczenie a ona odprawia go z kwitkiem ^^ Ale ja wcale nie jestem wredna, dzisiaj mi go żal w 70%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gliny tez maja serce nie to zeby cos haha
      A Fabian bedzie blagac o wybaczenie.... kiedys tam sie dowiesz jak:)

      Usuń
  2. W sumie powiem ci szczerze, że dziś się poryczalam w trakcie czytania tego cuda. Wczoraj za bardzo mi odbijalo ... :D
    To kiedy ten Fabian będzie błagał Ninę na kolanach o wybaczenie? Bo już nie mogę się doczekać ich pocałunków :))
    Pisz szybko kolejną czesc
    Kisses&Hugs

    OdpowiedzUsuń
  3. Savanna!! TAK, TAK TAAAK TAK TAK TAK TAK TAK TAAAK!!!!!!
    Hu hu hue... nie mam serca. Rozdział supcio ale ZA KRÓTKI
    Czekam na więcej inaczej będę szantażować Klaudię i pokradnę jej zeszyty ;33

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejną część, bo już jestem (bardzo) niecierpliwa? ✌🙉😻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczelam ja juz pisac wiec jakos w ten weekend moze dodam:)

      Usuń
    2. Pisz prędko. Do północy masz jeszcze 4h 14min :)

      Usuń