sobota, 21 listopada 2015

[53] "Innego wyjścia nie widzę."

MUZYKA (dla nastroju polecam czytać przez cały rozdział)
~Fabian~
   Nieprzytomną Ninę położyłem na tylnym siedzeniu samochodu. Bałem się o nią jak cholera. Do tego wszystkiego Trevor. Pociągnąłem za spust przed nim. On albo Nina. Wybór był prosty. Zanim wyszedłem Luke powiedział, że mogę mieć przez to kłopoty. Mam to gdzieś. Ważne, że Nina żyje.
   Jechałem przez miasto przekraczając prędkość. W trakcie drogi Martin odzyskiwała przytomność. Wtedy tylko jęki bólu wydobywały się z jej ust. Starałem się ją wesprzeć mówiąc, że już niedługo, lecz w czym to mogło pomóc? Tak bardzo cierpiała, iż po chwili znów traciła przytomność lub po prostu była tak słaba, że nie reagowała na nic.
   Gdy dojechałem do szpitala, wziąłem ją na ręce i ruszyłem w kierunku recepcji. W tej chwili miałem deja vu. Już raz byłem w podobnej sytuacji. Gdy uratowałem Ninę z rąk Killersów. Wtedy straciła przez nich przytomność. Teraz z powodu stresu i strachu mogą wystąpić komplikacje.
   Krzyknąłem do jednej z pielęgniarek, by mi pomogła. Wtedy rozpoczęło się zamieszanie. Do korytarza przybiegł lekarz z kilkoma pielęgniarkami. Położyłem brunetkę na noszach i chwyciłem jej dłoń. Wtedy otworzyła oczy. Patrzyła prosto na mnie, uśmiechnąłem się lekko i potarłem jej wierzch dłoni kciukiem. To było niewiarygodne jak ból powoli zabierał z niej życie. Była blada i słaba, wolną rękę ciągle trzymała na brzuchu, a dłoń którą trzymałem prawie w ogóle nie ścisnęła mojej.
-Opiekuj się Bethany... - Mówiła prawie szeptem. - Jeśli coś mi się stanie... - Przerwałem jej.
-Nic ci nie będzie. Będziesz przy niej. - Biegłem przy noszach dopóki mogłem. Pielęgniarki zabroniły mi wejść do sali porodowej.
   Gdy drzwi zamknęły się za mną przetarłem twarz dłońmi. Dlaczego to wszystko musi się dziać? Wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Amber.
 
   Po chwili cała ekipa była w szpitalu. Amber i Mason, Brie i Diler, Zack. Wszyscy czekaliśmy na jakieś wiadomości, które nie nadchodziły.
   Nagle drzwi od sali otwarły się i stanął w nich lekarz. Poderwaliśmy się wszyscy z krzeseł.
-Co się dzieje? - Spytałem.
-Czy któreś z was jest rodziną pacjentki? - Spytał doktor.
-My jesteśmy jej jedynymi bliskimi.
-W porządku. Nie chcę tracić czasu na ustalanie tego. Nie będę owijać w bawełnę. Sprawa wygląda poważnie. Stan Panny Martin jest poważny. Wody płodowe odeszły za wcześnie i nie stwierdziliśmy u pacjentki skurczy odpowiedzialnych za poród. Musimy przeprowadzić cesarskie cięcie inaczej dziecko może umrzeć. Niestety z tym także wiąże się zagrożenie dla pacjentki. Jest bardzo osłabiona i nie wiemy jak w tym stanie zareaguje na operację. Dlatego ktoś z Państwa musi podjąć ostateczną decyzję. - Spojrzeliśmy po sobie. Wzrok każdego spoczął na mnie.
-Wydaję mi się, że to Fabian powinien podjąć decyzję. - Spojrzałem na Amber. Jej oczy szkliły się od łez i opierała się na Masonie. Spojrzałem po reszcie. Nikt nie wyraził sprzeciwu.
-Dobrze. W takim razie jaką decyzję mam podjąć?
-Rozumiem, że wyraża Pan zgodę na operację? - Przytaknąłem. - Przykro mi, że muszę o to spytać, ale musimy mieć pewność. Gdyby wystąpiły jakiekolwiek komplikacje i musielibyśmy wybierać kogo mamy ratować? - Na te słowa zatkało mnie. Czy z Niną jest aż tak źle?
-Ta sytuacja jest aż taka zła? - Spytałem wciąż nie wierząc w to co powiedziałem.
-Nie. Po prostu wolę spytać teraz, ponieważ w trakcie zabiegu możemy nie mieć na to czasu. - Chciałem pomyśleć o tym chwilę, ale przecież nie mam o czym. Odpowiedź jest oczywista.
-Proszę ratować je obie. - Lekarz wziął głęboki wdech i skinął głową.
-Dobrze. - Powiedział, odwrócił się do nas plecami i zniknął za drzwiami sali porodowej. Teraz pozostało nam tylko czekać.

   Siedziałem na korytarzu czekając. Ciągła niewiedza dobijała mnie. Czas płynął wolno. Przez cały czas siedziałem na krześle zakrywając dłońmi usta. Czułem jak łzy zbierają się w moich oczach, więc patrzyłem w jeden punkt by je odpędzić. Kolejny raz bałem się o jej życie. Kolejny raz musiała wygrać. Innego wyjścia nie widzę.

   Po kolejnych minutach usłyszałem głośny dźwięk a nad salą zapaliło się migające światło. Podniosłem wzrok i ujrzałem małe zamieszanie. Do sali zaczęły wbiegać kobiety z jakimiś urządzeniami i materiałami. Wstałem i zatrzymałem jedną z nich.
-Przepraszam, co się dzieje?
-Akcja serca została zatrzymana. Przepraszam śpieszę się. - Nie czekała na moją odpowiedź. Wbiegła na sale i tyle ją widziałem. Natomiast moje serce wykonało niebezpiecznie słabe uderzenie. Zatrzymanie akcji serca? Nie... To nie może się zdarzyć. Nie znów.
   Usłyszałem szloch Amber. Spojrzałem na zebranych. Brie z Dilerem trwali w uścisku wspierając się na wzajem, natomiast Mason obejmował Amber starając się odrobinę ją uspokoić. Nie dam rady tutaj tak po prostu stać. Ruszyłem w kierunku drzwi do sali, w której była Nina.
-Fabian, nie wchodź tam. - Powiedział Diler podchodząc do mnie.
-Nie powstrzymasz mnie. Nie będę tutaj siedział bezczynnie gdy ona walczy. Pójdę do niej i będę przy niej.
-Od kiedy się nią przejmujesz?
-Diler. Nie teraz. - Powiedziała ostrzegawczo Brie i złapała go za rękę.
-Cały czas się o nią martwię.
-To dlaczego od niej odszedłeś? - Tym razem głos zabrała Amber. Mówiła cicho ciągle mając łzy w oczach.
-Musiałem. Zrobiłem to dla niej. - Nieustający dźwięk łamał mi serce. Nie czekałem na czyjąkolwiek odpowiedź. Po prostu wszedłem do środka.
Parę kroków dalej ujrzałem salę oddzieloną od korytarza szklaną ścianą. Nina leżała nieruchomo na łóżku, przykryta czymś niebieskim. Wokół niej lekarze i pielęgniarki robili co mogli, by przywrócić jej życie. Spojrzałem na monitor. Widniała na nim tylko ciągła linia...
-Co Pan tutaj robi? Proszę stąd wyjść. - Powiedziała pielęgniarka. Spojrzałem na nią.
-Tam jest... - Nie byłem w stanie mówić. - Muszę iść do niej.
-Nie może Pan.
-Pomogę jej. - Znów spojrzałem na brunetkę. Nic się nie zmieniło.
-Lekarze robią co w ich mocy, by jej pomóc. Musi Pan wyjść i czekać na zewnątrz. - Opierałem się, lecz po chwili zrezygnowany wyszedłem. Usiadłem ponownie na krześle, zakryłem dłońmi twarz i pozwoliłem łzom płynąć.

~Nina~
    To dziwne uczucie, gdy śpisz, ale wszystko czujesz. Teraz powinnam być w krainie Morfeusza i śnić. Zamiast tego nie mogłam się poruszyć, nie mogłam powiedzieć, że to co robią boli mnie. Byłam zbyt słaba by zrobić cokolwiek do tego dziwna rzecz w moich ustach uniemożliwiała mi to.
   Nagle ból zaczął słabnąć. Stałam się lżejsza, a po chwili byłam wolna. Przed oczami pojawił się obraz małego niemowlaka owiniętego w kocyk i głośno płaczącego. Moja śliczna Bethany...
Później ujrzałam Fabiana stojącego przed szklaną ścianą. Patrzył na mnie, a po jego policzkach spływały łzy.
   Opiekuj się Bethany. Moje słowa odbijały się echem w mojej głowie. Mam nadzieję, że jej nie opuści.
   Następnie ujrzałam moich przyjaciół stojących w korytarzu. Dziewczyny płakały, a chłopacy ich pocieszali. Wszyscy martwili się o mnie. Nie chciałam ich opuszczać. 
   Zamknęłam oczy, by do nich wrócić, lecz gdy je otworzyła byłam w zupełnie innym miejscu. Rozejrzałam się. Korytarz szpitalny z jednej strony był oświetlony, a w drugiej części panowała całkowita ciemność, która zbliżała się do mnie. Zaczęłam uciekać. Nie chciałam zostawić moich bliskich. Nie chciałam od nich odejść. Biegłam dość szybko, lecz nic to nie dało. Mrok otoczył mnie całkowicie.
---------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
Oto rozdział.
Jedna informacja. Nie wiem kiedy pojawi się następny. Ostatnio mam sporo na głowie i nie wyrabiam. Wybaczcie mi jeśli rozdział nie pojawi się zbyt szybko. Postaram się napisać go jak najszybciej ale nic nie obiecuje.

Kocham was mocno
Karen

3 komentarze:

  1. Czemu taki krótki?! A ja już się martwilam,że nie wstawisz.
    Martwie się o Ninę i o mała Bethany jak cholera.... Mam nadzieję, że nic złego nie planujesz co do nich.
    Standardowo max weny i trzymaj się ;**
    KISSES&HUGS

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się CZAISZ, JA
    Nie lubię cię ;c
    Nina ma zmartwychwstać, bo Puszkiem poszczuję

    OdpowiedzUsuń
  3. CO???!?!?!?!?!?!?!?!?!?!??!?!?!?
    Jak T.T
    NOPE!!!
    Teraz wiem czemu miałyśmy cie zabić za ter rozdział
    Ale tak pozatym to go kocham i ta muzyczka taka i taki smutni WOW

    OdpowiedzUsuń