środa, 16 grudnia 2015

[56] "Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej."

~Nina~
    Nadszedł czas wypisu. Rana na brzuchu wciąż bolała, ale ból był do wytrzymania. W sumie to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest, że Bethany nareszcie może iść ze mną do domu.
   Gdy byłam już w pełni ubrana (co nie było łatwe) udałam się do lekarza po wypis. Każdy ruch powodował dotyk ubrań o szwy przez co czułam dyskomfort. Zignorowałam go jednak.
   Po chwili doszłam do odpowiednich drzwi i zapukałam.
-Proszę. - Usłyszałam głos lekarza. Weszłam do gabinetu i usiadłam na białym fotelu.
-Doktorze, ja przyszłam po wypis.
-No tak. Jak się Pani czuję?
-Już lepiej. Co prawda wciąż boli, ale daje radę.
-Przepisze Pani leki przeciwbólowe. - Lekarz wyjął z biurka receptę i zaczął ją uzupełniać. - Proszę je brać przez tydzień dwa razy dziennie. Później tylko w razie wystąpienia bólu. - Podał mi papier, który przyjęłam.
-Dobrze. Dziękuję Panu za wszystko.
-Polecam się na przyszłość. - Po słowach mężczyzny uśmiechnęłam się i wstałam. - Proszę udać się do położnej. Ona przekaże Pani córkę.
-Dziękuję jeszcze raz. - Po tych słowach udałam się w kierunku drzwi, lecz głos doktora mnie zatrzymał.
-Proszę poczekać. Zapomniałbym Pani powiedzieć o czymś bardzo istotnym. - Wtedy rozległo się pukanie do drzwi, po którym bez pozwolenia drzwi się otworzyły a do środka wszedł Fabian.
-Przepraszam, że przeszkadzam. - Spojrzał na mnie. - Ale jedna z pielęgniarek powiedziała mi, że chce Pan ze mną porozmawiać.
-Tak. Wyczuł Pan odpowiedni moment na wizytę. A więc Panno Martin, musi Pani uważać. Nie wolno Pani podnosić nic ciężkiego, ani wykonywać ciężkich prac przez minimum 4 tygodnie. Najlepiej byłoby, gdyby Pani nie robiła nic, tylko zajmowała się dzieckiem. Proszę też starać się podnosić córkę jak najrzadziej. Ktoś musi Pani pomagać w podstawowych czynnościach przynajmniej do zdjęcia szwów. I tutaj kieruję prośbę do Pani małżonka. - Spojrzał na Fabiana, a ja poczułam się niezręcznie. Chciałam zaprzeczyć i wszystko wytłumaczyć, lecz doktor nie pozwolił mi dojść do słowa, a Rutter nawet nie zaprotestował. Przytaknął tylko i słuchał dalej poleceń lekarza.
    Po wszystkim wyszliśmy z gabinetu.
-Idź po małą, a ja spakuje wasze rzeczy do samochodu. - Powiedział Rutter.
-Fabian... Nie wiem dlaczego lekarz pomyślał, że jesteśmy razem, ale nie musisz tego robić. Dam radę... - Nie pozwolił mi dokończyć.
-Pomyślał, że jesteśmy razem bo tak mu powiedziałem. Tylko w taki sposób mogłem uzyskać jakiekolwiek informacje o tobie i nawet nie próbuj przekonywać mnie, że dasz radę sama. Jesteś po operacji i nie możesz się przemęczać. Dopóki nie wyzdrowiejesz, zamieszkasz z Bethany u mnie. Wasze rzeczy już tam są.
-Czekaj... Przeniosłeś moje rzeczy do ciebie bez mojej zgody? - Jak on mógł? Dobrze wie, że po tym wszystkim co się wydarzyło nie będę się czuła dobrze w tamtym mieszkaniu.
-Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej.
-My?
-Amber, Mason, Mastersi i ja. Dobrze wiesz, że Amber z Masonem mają pracę i nie będą mogli ciągle ci pomagać. Mastersi... No cóż. Ostatnio Zack pracował nad otwarciem warsztatu. Teraz dostali kredyt i mają niewiele czasu na otwarcie działalności inaczej kredyt zostanie anulowany, więc też nie będą mogli ci pomagać. - Przez ten ogrom informacji czułam się rozproszona, do tego poczułam się oszukana. Wiedzieli co czułam względem Fabiana, a mimo to stanęli po jego stronie.
-Zack otwiera warsztat? Dlaczego nic nie powiedzieli? - Usiadłam na pobliskim krześle, a Fabian usiadł obok mnie.
-Sama pewnie zauważyłaś, że ostatnio Zack siedział w papierach. Wiesz jak kocha samochody, a o wyścigach nie ma już mowy, więc zmienia tylko działalność. Nic nikomu nie mówił, bo znał twoją sytuację i chciał by Mastersi byli przy tobie. Niestety bank nie jest tak wyrozumiały i gonią ich terminy.
-Będę musiała z nimi o tym porozmawiać... pomóc im. - Dziwnie czułam się rozmawiając z Fabianem po tak długim czasie.
-Nina, proszę cię, pomyśl w tej chwili o sobie i o małej. Teraz to wy jesteście najważniejsze. - Patrzyliśmy w swoje oczy przez chwilę. Nie trwało to zbyt długo, bo odwróciłam wzrok i wstałam.
-W takim razie chodźmy już stąd.

   Siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu, mając moje dziecko na rękach. Bethany była taka śliczna i mała. Przez całą drogę obserwowałam ją jak śpi, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
   Gdy weszłam do mieszkania czułam się naprawdę dziwnie. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły.
-Rozgość się. - Powiedział Fabian wnosząc nasze rzeczy do środka. Zachowywał się dość dziwnie, ale mnie to już nie obchodzi. Zgodziłam się na to tylko i wyłącznie ze względu ma małą. Ja nie zawsze będę mogła do niej iść, a w ciągłym hałasie też nie możemy mieszkać.
-Który pokój będzie nasz? - Fabian nie odpowiedział. Po chwili milczenia podszedł do mnie.
-Daj mi Bethany. Nie chce byś wychodziła z nią po schodach. - Pierwsza myśl jaka przeszła przez mój mózg dotyczyła tego, że jestem w stanie chodzić z nią i nic jej nie zrobić. Po chwili uświadomiłam sobie, że chodzi mu o moją ranę.
   Niechętnie oddałam mu małą. Gdy przypadkowo dotknęliśmy się nasze spojrzenia się spotkały, lecz nic nie powiedzieliśmy. Jak gdyby nigdy nic odsunęłam się od niego, by po chwili ruszyć za nim na piętro.
   Wszedł do jednego z pokoi. Moim oczom ukazał się w pełni wyposażony pokoik dziecięcy. Pudrowe ściany, łóżeczko, maskotki i wiele więcej. Stałam na progu i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Przygotowałem to, gdy byłyście w szpitalu. Gdy tylko dojdziesz do siebie, powiesz słowo, a ja się stąd wyniosę. - Położył śpiącą już Beth w łóżeczku i okrył ją kocykiem. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
-Dziękuje. - Powiedziałam szeptem.
   Następnie weszliśmy do pokoju obok.
-Tutaj jest twój pokój. - Weszliśmy do pomieszczenia, które znałam doskonale. To tutaj na początku był pokój Fabiana, który później dzieliliśmy. - Jest najbliżej pokoju małej, więc uznałem że tak będzie najlepiej. - Poczułam się trochę niezręcznie. Nie odzywałam się, więc Fabian kontynuował temat. - Przeniosłem tutaj twoje rzeczy z wcześniejszego pokoju. Nie było ich zbyt wiele, więc jeśli będziesz czegoś potrzebować daj znać. - Nie mam pojęcia jak określić to co czuję w tej chwili. On stał się taki oficjalny, taki... jak nie on. Zachowywał się jakbyśmy się dopiero poznali, lub jakbym była jakąś współlokatorką, którą oprowadza po domu. Nie chce by zachowywał się w stosunku do mnie inaczej, ale z drugiej strony nie chcę by był taki oficjalny. Owszem, ciągle mam do niego żal, ale nie dam rady z nim mieszkać gdy będzie się tak zachowywał. Zdecydowanie w tej chwili czuje zbyt wiele, by określić to wszystko, by na spokojnie pomyśleć.
-Mógłbym zadać ci jedno pytanie? - Spytał nagle patrząc prosto w moje oczy.
-Jasne.
-Przepraszam, że spytam wprost, ale czy lekarze robili już test? Wiesz kto jest ojcem? - Widziałam nadzieję w jego oczach. Beth nie miała robionych żadnych badań, zero testów, a mimo to wiedziałam. Od razu zauważyłam podobieństwa. Znałam już odpowiedź na to pytanie, ale z nieznanego mi powodu nie chciałam, by ktokolwiek w tej chwili o tym wiedział.
    Nie wiedziałam co powiedzieć, więc nie mówiłam nic tylko przecząco pokiwałam głową.
-W takim razie zostawię cię już. Musisz odpoczywać. Gdybyś czegoś potrzebowała, po prostu wołaj. - Odwrócił się do mnie plecami i ruszył w kierunku drzwi.
-Fabian... - Zatrzymał się słysząc mój głos i spojrzał na mnie. - Musimy coś wyjaśnić. Zgodziłam się tutaj mieszkać tylko i wyłącznie ze względu na Bethany, ale... - Nie wiedziałam jak przekazać słowami to co czułam. - Po prostu nie chcę tego oficjalnego tonu między nami, ale to też niczego między nami nie zmieni. - Dzięki jego brązowym oczom zobaczyłam jak coś w nim pęka.
-Jasne, rozumiem. A teraz odpocznij. - Powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą.

~........~
    Jeśli myślą, że się mnie tak szybko pozbędą to są w dużym błędzie. Udało mi się uciec, jestem wolny. Dostanę co moje. Muszę tylko poczekać na odpowiedni moment. Odpowiednią chwilę do ataku. Jeszcze mnie popamiętają. Skończyła się taryfa ulgowa. Nie jestem sam. Mam wsparcie. Mój brat na pewno mi pomoże. Razem pokażemy im co to znaczy zemsta. Udowodnimy, że nas nie tak łatwo spławić. O tak... wkrótce nadejdzie czas zemsty.

----------------------------------------------------------------------------------------------
   Witam i od razu przepraszam za opóźnienie. Dopadł mnie straszny leń i brak weny. Wybaczcie, ale szkoła zabiera ze mnie życie...
    Do tego nie mogłam znaleźć pasującego gifa. No normalnie zero. Za to też przepraszam
     A teraz rozdział. Nie wiem co o nim sądzić, więc po prostu opinię zostawiam wam :)
      Powoli zbliżamy się do końca sezonu. Jak sądzicie? Jak zakończy się ten sezon? Co czeka nas w następnym? Czekam na wasze komentarze ^^

Miłego
Karen


9 komentarzy:

  1. To ten no.... Nie wiem co napisać :)
    Ale i tak się domyślam jaka będzie koncowka tego sezonu. I kto, jaka zemsta plus ten brat. Co znów kombinujesz? Gadaj gadaj gadaj. Inaczej zawitam tam do was z moja wiatrówka :D
    Pisz nexta szybko. xx
    Kisses&Hugs: Nathalia Pisarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z miłą chęcią ugoszczę cię w moich skromnych progach. No i oczywiście twoją wiatrówkę też :)

      Usuń
    2. Ostrzagam!: Mam już dobrego cela :D

      Usuń
    3. Kiedy kolejna część, bo robię się już "bardzo" niecierpliwa. :D

      Usuń
    4. Czekam czekam :) Mój adres e-mail nadal aktualny ㊙✌

      Usuń
  2. JA WIEM ŻE BĘDĄ ZIEMNIAKI I TEGO MASZ NIE ZMIENIAĆ
    Teraz to ja czuję się niezręcznie, widać że będą zaloty
    Nie to, że nie lubie Fabiana skądże..
    CZEKAM NA WUJCIA DILERA

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczny ten rozdział
    Czekam na rozwój wydarzeń z Fabianem mimo ze to cwel xD
    Coś mi sie zdaje ze rozumiem końcówkę ale po tb nigdy niczego nie wiadomo ;33
    TEŻ CHCĘ DILERAAAAA *.* !!!!
    TERAAAZ ;33
    Podsumowując jest świetny (rozdział a nie diler(Diler w sumie też)) Czekam na więcej i nie przyjmuję do wiadomości twojego lenia xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawi mnie jak ty rozumiesz tą końcówkę, bo tych dwóch wyżej już znam tok myślenia :)

      Usuń