sobota, 24 grudnia 2016

Merry Christmas Everyone ^^

Kochani z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Dużo zdrowia i pieniędzy, świąt spędzonych z rodziną, dużej ilości śniegu. Byście na co dzień byli pełni radości i by z Waszej twarzy nigdy nie schodził uśmiech. Szalonego i udanego sylwestra no i odpoczynku :)
Oczywiście nie może w Waszym domach zabraknąć Kevina ^^





 Trzymajcie się ciepło :*
Karen 


Ps. Nie martwcie się, nie zapomniałam o Was. Rozdziały będą się pojawiać aż do końca opowiadania po prostu potrzebuję więcej czasu na ich napisanie. Ostatnio strasznie ciężko jest mi napisać cokolwiek dlatego to wszystko tak długo trwa...


niedziela, 27 listopada 2016

Projekt Zaczytaj Się

Hej kochani :)
    Dziś niestety przybywam do was bez rozdziału, ale za to mam dla was parę informacji na temat pewnego nowego projektu, który mnie zainteresował.
    Zaczytaj Się jest skierowany do osób, które nie czytają. Nie wiem czy wiedzieliście, ale w Polsce spora część ludzi nie czyta... czegokolwiek. W ich domach także nie ma ani jednej książki!
   Gdy przeczytałam te dane byłam w szoku. Na szczęście dziewczyny postanowiły zająć się tym problemem. Przedstawiły mi swój plan działania i zdecydowanie jestem na tak. Przecież ja jestem książkoholikiem, nie mogę myśleć inaczej :D
   Na stronie na fb publikują wiele ciekawostek i informacji związanych z czytaniem. W ten sposób chcą pokazać pozytywne aspekty książek.
   Dodatkowo mogę wam zdradzić, że będzie organizowana pewna akcja na facebooku. Niestety nic więcej nie wiem :( Aby znać szczegóły bądźcie na bieżąco z dodawanymi postami na stronach projektu.

Niech świat wie, że Polska czyta!

sobota, 19 listopada 2016

[83] "Dla mnie odpowiedź jest prosta."

~Nina~
   Kolejny raz wracam z komisariatu totalnie zmęczona. Ledwo otwieram drzwi, a do moich uszu dociera radosny głos Beth.
-Mama! - Jak zwykle biednie w moim kierunku i obejmuje mnie w pasie.
-Hej skarbie. - Całuje ją w główkę i powoli zdejmuję mokry płaszcz. Jesień w Londynie jest piękna, a zarazem okropna. Nie ma dnia, by nie padało. Dziś zapowiadało się tak pięknie, więc nie byłam przygotowana na nagłą pompę z nieba.
-Bethy bo za chwilę będziesz cała mokra. - Powiedział Fabian schodząc po schodach. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował mnie w usta. - Biegnij mamie po jakiś ręcznik i koc, bo jeszcze nam się przeziębi. - Zwrócił się do małej, na co przytaknęła i pobiegła do łazienki. - A ty idź się przebierz. Za ten czas zrobię ci ciepłej herbaty. - Uśmiechnęłam się na jego słowa i ruszyłam do swojego pokoju.

   Gdy zeszłam na dół na sofie leżały ciepły koc i ręcznik. Usiadłam, okryłam się kocem, a włosy zaczęłam wycierać ręcznikiem.
-I co? - Spytał Fabian podając mi kubek herbaty. Dopiero, gdy chwyciłam naczynie zdałam sobie sprawę, że moje palce są lodowate. Kubek lekko parzył moje dłonie, ale było to tak przyjemne uczucie, że nie odstawiłam go.
-I nic. Kolejne okazanie, które było nic nie warte. Dałam im wyraźny opis Trevora i mają na prawdę dobry rysopis, a ci goście nawet nie byli do niego podobni. Nie wiem dlaczego wzywają mnie za każdym razem nawet gdy chodzi o najmniejszą drobnostkę.
-Wzięli tą sprawę na poważnie.
-Ja to rozumiem, ale prawie przez cały czas siedzę na komisariacie. Do tego ten radiowóz policyjny ciągle stojący na naszym podjeździe. Znów jestem obserwowana i chroniona, a po Hillu kolejny raz nie ma ani śladu.
-Spokojnie, dorwią go. - Jego ciepłe dłonie dotknęły moich ramion. Rutter delikatnie zaczął masować moje spięte mięśnie. Zamknęłam oczy starając się rozluźnić, jednak pytania ciągle pojawiały się w mojej głowie. Czy Fabian nie był zaskoczony, że nawiązuje do programu ochrony świadków? Czy przez ten cały czas nic nie podejrzewał?
-Mamusiuuuu? Porysuuujesz zeee mnooom? - Spytała Beth wbiegając do salonu z kilkoma kartkami w jednej rączce i kredkami w drugiej.
-Jasne. - Uśmiechnęłam się do niej. Odsunęłam koc od siebie, by mogła wygodnie usiąść obok mnie, a po chwili przykryłam nim nas obie.

   Wieczorem, po rozgrzewającym prysznicu, stałam przed lustrem, w podkoszulku i szortach, i wycierałam włosy. Po chwili,Fabian wyszedł z łazienki, podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Miał na sobie tylko spodnie dresowe.
-Nino, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. - Położyłam swoje dłonie na jego i oparłam się o jego klatkę piersiową. Tak dobrze znów było znaleźć się w jego ramionach i czuć ciepło jego ciała.
-O czym? - Patrzyłam w jego brązowe oczy odbijające się w lustrze.
-O nas. - Jego mina była poważna. Odwróciłam się do niego twarzą. Przez cały czas trzymał swoje dłonie w moich. - Wiem, że to dla ciebie ciężkie chwile i pewnie ciągle zastanawiasz się co tak naprawdę do mnie czujesz. Chciałbym tylko wiedzieć jedno. - Dotknął delikatnie mojego policzka.
- Czy mam u ciebie w ogóle jakieś szanse?
-Tym się martwisz? Dla mnie odpowiedź jest prosta. - Odpowiedziałam uśmiechając się delikatnie.
Nasze nosy stykały się, czułam jego oddech na twarzy i byłam pewna odpowiedzi. - Nie mam już żadnych wątpliwości. - Nie czekając na jego reakcję pocałowałam go. Nie musiałam długo czekać, by jego zdziwienie minęło. Pocałunek był powolny, ale pełen uczuć. Jego dłoń błądziła po moich plecach. Rutter powoli zaczął podnosić mój podkoszulek, a po chwili byłam tylko w bieliźnie
Kilka minut później cieszyliśmy się sobą i nic więcej się nie liczyło.

    Tydzień później Fabian spytał mnie czy chcę iść z nim na kolację. Zgodziłam się. Nawet gdybym  nie chciała, poszłabym. Rutter zarezerwował już miejsce, jego mama obiecała że zajmie się Bethany i stosował argumenty, że odpocznę, spędzimy trochę czasu razem, zjem coś innego jak jego okropne dania (które są przepyszne), i tym podobne, więc nie miałam wyjścia. Wszystko bardzo dobrze przemyślał i zaplanował. Zgodziłam się i teraz szykuję się do wyjścia.
    Gotowa, zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Fabian z moim płaszczem w dłoniach. Pomógł mi go ubrać.
-Bathany! Czas iść! - Zawołałam małą. Sama ubrała kurtkę, przy butach troszkę jej pomogłam i wyszliśmy. Zaprowadziliśmy Beth do mamy Fabiana i ruszyliśmy w kierunku restauracji.
-Może jednak wezwiemy taksówkę? - Spytał Rutter.
-Daj spokój. To przecież nie jest daleko. Odrobina tlenu ci nie zaszkodzi. - Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
MUZYKA
   Nie przeszliśmy 100 metrów, gdy usłyszałam klaskanie za nami. Zanim się odwróciłam, wiedziałam kogo ujrzę. Po prostu to czułam.
-Jak wy pięknie razem wyglądacie. - Powiedział Trevor. Fabian od razu stanął przede mną, jednocześnie mnie zasłaniając. - Aż miło jest na was popatrzeć.
-Czego znów chcesz? - Warknął Fabian.
-Tego co zawsze. Jej. - Uniósł dłoń i pistoletem, który trzymał w ręce, wskazał na mnie. - Robiłem wszystko, by cię odzyskać, a ty zawsze wybierałaś tego śmiecia. - Zwrócił się w moim kierunku. - Obserwowałem ciebie i tą małą kiedy tylko mogłem. Spodobała mi się taka rodzinka, więc pomyślałem, że warto spróbować jeszcze raz. - Zamilkł na parę sekund uważnie mi się przyglądając. - Nino wróć do mnie. Przy mnie będziesz czuła się dwa razy lepiej. Weź ze sobą tego małego aniołka. Będziemy szczęśliwi tak jak zawsze chciałem.
-Trevor już dawno zniszczyłeś to szczęście, o którym mówisz. Nigdy do ciebie nie wrócę, zrozum to.
-Nie chcesz iść dobrowolnie? W porządku. Pójdziesz siłą. - Hill ruszył w naszym kierunku.
-Uciekaj. - Szepnął Fabian. - Zatrzymam go.
-Nie....
-Nina... - Fabian ruszył na przód.
-Nie powstrzymasz mnie psie! - Krzyknął Trevor, biorąc zamach pięścią.
-Jeszcze się przekonamy. - Rutter zrobił unik, a po kilku sekundach uderzył przeciwnika w brzuch. Blondyn skulił się z bólu.
   Zaczęłam się cofać. Nie miałam zamiaru uciekać, lecz chciałam ukryć się przed wzrokiem Trevora. Weszłam do najbliższego sklepu i poprosiłam ekspedientkę, by zadzwoniła po policję. Ja natomiast stałam przy drzwiach i obserwowałam całe zdarzenie. Trevor nie poddawał się. Próbował dostać się do mnie lecz Fabian skutecznie mu to uniemożliwiał.
-Nie rozumiesz? Ona cię nie chce! - Hill oberwał kolejny raz. Uważnie obserwowałam jego dłonie, lecz nie dostrzegłam broni, którą wcześniej trzymał. Gdzie ona się podziała? - Za to co jej zrobiłeś powinieneś smażyć się w piekle. - Warknął brunet. Przez chwilę Trevor stał tyłem.
   Zaczęłam się dziwnie denerwować. Coś było nie tak. Wyszłam ze sklepu. Stałam kilka metrów za Fabianem.
   Gdy Trevor się odwrócił ujrzałam jak z jego nosa ciekła krew. Od razu odwróciłam wzrok starając się zachować spokój.
-W porządku. Wszystko jest już dla mnie jasne. - Powiedział Hill. - Skoro ja nie mogę jej mieć, nikt nie będzie miał. - Uniósł dłoń z pistoletem. Musiał go mieć schowanego gdzieś w kurtce. - Odsuń się Rutter. Na ciebie przyjdzie jeszcze pora.
-Najpierw musisz zabić mnie, by dostać się do niej.
-Skoro tak wolisz. - Usłyszałam strzał. Nie wiedziałam co się stało. Moja pierwsza myśl, to że strzelił do mnie, lecz nie czułam bólu.
   Wtedy Fabian odwrócił się w moją stronę. Mój wzrok od razu skierował się na jego brzuch. Rutter spojrzał w dół i przesunął kurtkę na bok ukazując czerwoną plamę na koszuli.
-Nie! - Gdy ujrzałam jego upadające ciało podbiegłam do niego, starając się jakoś zamortyzować upadek.
   Jego głowa leżała na moich kolanach, a ja próbowałam nie płakać. Łzy jednak same cisnęły mi się do oczu.
   Podniosłam wzrok. Trevora nigdzie nie było, a w oddali widać było światła policyjne.
-Trzymaj się. Obiecałeś mi, że już nas nie zostawisz, więc ani się waż odchodzić. - Powiedziałam uciskając ranę.
-Pamiętasz. - Powiedział słabym głosem Fabian.
-Pamiętam już wszystko. Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Ja...
-Cii. Nic się nie stało. - Uśmiechnął się, zamykając przy tym oczy. - Ważne, że już pamiętasz. - Jego oczy ciągle pozostały zamknięte.
-Hej. Spójrz na mnie. Nie poddawaj się. - Otworzył oczy, a jego dłoń dotknęła mojego policzka ścierając łzy. Z jego ust wydobył się syk bólu. - Lepiej się nie ruszaj. - Kolejny raz podniosłam wzrok. Policjanci krążyli wokół. - Karetka zaraz przyjedzie.
-Zanim.... Muszę znać odpowiedź. - Zamilkł na chwilę. - Sięgnij do kieszeni kurtki. - Spełniłam jego prośbę starając się ciągle uciskać ranę, by powstrzymać w jakimś stopniu krwawienie. Moja dłoń natknęła się na małe pudełeczko. Wyjęłam je i wiedziałam co jest w środku.
-Nie... Fabian nie teraz. Zrobisz to, gdy dojdziesz do siebie.
-Miałem... zrobić to na kolacji... - Widać było, że mówienie sprawia mu ból. Jego oczy coraz dłużej pozostawały zamknięte. - Będziesz mieć.... pamiątkę po mnie.
-Nawet tak nie mów. - Przestałam się kontrolować. Zaczęłam płakać.
-Proszę... - Szepnął. - Nino, czy...
-Oczywiście, że tak. - Zakładając pierścionek na palec szlochałam. Jego biały i błyszczący kamień od razu stał się czerwony od krwi. Gdzie jest ta cholerna karetka! - Teraz tym bardziej nie możesz mnie zostawić. - Fabian zamknął oczy. Oparłam czoło na jego czole, płacząc i ciągle do niego mówiąc. Miałam nadzieję, że jeszcze otworzy oczy.
   Przez cały ten czas przyciskałam dłonie do rany. Ciepła krew przeciekała przez moje palce, a wraz z nią życie Fabiana...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
   Strasznie was przepraszam, że dodaje rozdziały jak dodaję. Ostatnio nie mam weny, dodatkowo mam jakąś totalną blokadę i nie chcę się zmuszać do pisania. ;( Najprawdopodobniej rozdziały będą tak dodawane już do końca.

niedziela, 23 października 2016

[82] "Policja była tutaj kilkakrotnie."

~Diler~
   Rozmawiałem z Lucasem, gdy Nina poszła spotkać się z Davidem. Po kilku minutach podszedłem do okna, by pooglądać miasto z wypasionego wieżowca. Sądziłem, że będzie wyglądać jakoś inaczej. Nie. Wygląda zupełnie tak samo.
   Jednak moją uwagę przykuła Nina szybko wychodząca z budynku i Trevor stojący oparty o samochód. Po krótkiej wymianie słów złapał ją za ramię.
-Lucas zbieraj się. Nina ma kłopoty. - Powiedziałem będąc już w drzwiach. Śmiało mogę powiedzieć, że jeszcze chyba nigdy tak szybko nie biegłem. Za sobą słyszałem stukot butów blondyna.
   Wybiegłem na zewnątrz.
-Zostaw ją! - Krzyknąłem, gdy zobaczyłem w jaki sposób Trevor trzyma Ninę. Przystanąłem na chwilę łapiąc oddech tak szybko jak mogłem. Nie miałem bladego pojęcia co może nastąpić później.
   Hill popchnął brunetkę przez co ta upadłą tracąc przytomność. Zamarłem na kilka sekund. Jednak szybko oprzytomniałem, ponieważ Trevor ruszył do ucieczki.
-Lucas zajmij się Niną. - Powiedziałem ruszając za uciekinierem.
   Trevor był szybki, ale z każdą miniętą przecznicą zacząłem go doganiać. W pewnym momencie gwałtownie skręcił w lewo wbiegając na ulicę. Dźwięk klaksonów i pisk hamujących samochodów rozległ się na ulicy. Hilla to nie zniechęcało. Biegł dalej nie zwracając na nic uwagi.
   Po kilku sekundach sytuacja na drodze uspokoiła się, więc ruszyłem za nim. Znikł z mojego pola widzenia, gdy wbiegł w zebrany tłum. Wypatrywałem go przez kilka minut, lecz niczego nie ujrzałem.
   Zmęczony i zasapany ruszyłem drogą powrotną, by dowiedzieć się co z Niną.

    Gdy dotarłem na miejsce moim oczom ukazały się światła karetki i policji. Lucas rozmawiał z jednym z policjantów, podczas gdy Nina leżała w karetce.
-I co z nią? - Spytałem jednego z sanitariuszy.
-Przepraszam, ale nie udzielamy informacji osobom trzecim.
-Spokojnie, on był tutaj gdy to się wydarzyło. - Powiedział Lucas podchodząc do nas.
-Pacjentka jest nieprzytomna i nie ma obrażeń zewnętrznych. Więcej informacji będzie mógł Panom udzielić lekarz po sprawdzeniu stanu pacjentki. Teraz przepraszam, ale musimy już jechać.
-Oczywiście. Pojadę za karetką. - Powiedziałem ruszając w kierunku samochodu. - Jedziesz? - Spytałem Lucasa.
-Nie mogę teraz. Gdy będziesz coś wiedział dał mi znać. A co z Trevorem?
-Uciekł mi. Wbiegł na ulicę, a później zmieszał się z ludźmi. Cwany jest i wie jak się ukryć.
-Powiedziałem o nim policji. Mówili, że szukają go od dłuższego czasu i że jest duże prawdopodobieństwo, że szybko go złapią. Zgłaszaliście coś im?
-Z tego co mi wiadomo to nie. Chyba, że Fabian im coś mówił. - Spojrzałem na ruszającą karetkę.
- Dobra, gdy będę coś wiedział dam ci znać. - Wsiadłem do samochodu i ruszyłem.

   W szpitalu Ninę zabrali do jakiejś sali i oczywiście zabronili do niej wchodzić, więc siedziałem na korytarzu i czekałem.
   Wyjąłem telefon z kieszeni w celu zadzwonienia do Fabiana, lecz ten jak na zawołanie szedł w moim kierunku.
-Co z Niną? - Spytał, stając obok mnie.
-Trwają badania. Skąd wiedziałeś?
-Znajomy dał mi znać żebym napisał raport za niego. Nie miał pojęcia, że znam Ninę. Przyjechałem od razu.
-Przypuszczam, że nie muszę ci wszystkiego mówić?
-Chyba wiem już wszystko. Jedynie kim się martwię to Niną. Sanitariusze mówili coś po wstępnym badaniu?
-Tylko tyle, że jest nieprzytomna. Przypuszczam, że gdy upadła, jakimś sposobem uderzyła w coś głową. - Rutter usiadł na krześle obok mnie i oparł głowię na dłoniach. - Zgłaszałeś Trevora? - Spytałem po chwili.
-Tak. Gdy znaleźliśmy Ninę w szpitalu wszystko opowiedziałem szefowi. Szybko zajął się sprawą. Teraz jest sprawdzany monitoring Londynu, ale Hill nieźle się ukrywa. Jest o krok przed nami. Gdyby został na widoku i w jednym miejscu dłużej niż parę sekund, byłoby o wiele łatwiej.

   Siedzieliśmy z Fabianem przed salą, w której badano Ninę i czekaliśmy na jakieś informacje. Wtedy zadzwonił mój telefon.
-I co z Niną? - Usłyszałem głos Brie zaraz po odebraniu połączenia.
-Jeszcze nic nie wiemy. Ciągle ją badają.
-Gdy będziecie coś wiedzieć masz od razu dzwonić.
-Jasne. - Z sali obok wyszedł lekarz. Rutter od razu ruszył w jego kierunku. - Muszę kończyć. Kocham cię.
-Ja ciebie też. - Rozłączyłem się i podszedłem do bruneta rozmawiającego z lekarzem.
-Pacjentka ciągle jest nieprzytomna, choć teraz wykazuje oznaki snu. - Zaczął doktor. - Mimo to jej umysł jest wyjątkowo aktywny i można zaobserwować szybki ruch gałek ocznych.
-Co to oznacza? - Zaniepokojenie było słyszalne w głosie Fabiana. Co się dziwić. Odkąd się poznali, tyle przeszli, że spokojnie można o tym książkę napisać.
-Nie jestem pewien. Badania wskazują, że wszystko jest w porządku, więc pozostało nam czekać na obudzenie się pacjentki.

~Nina~
   Obudziłam się czując silny ból głowy, a może to właśnie ten ból mnie obudził. Sama nie jestem pewna. Miałam wrażenie jakby mój umysł był przepełniony, a do tego...
-Nina. - Czyjaś dłoń dotknęła mojej. - Jak się czujesz?
-Ja... - Ostry ból głowy zaatakował mnie, a kolejny obraz pojawił się przed moimi oczami.
   Z moich ust wydobył się cichy jęk, usiadłam a dłońmi dotknęłam głowy starając się powstrzymać ból. Na marne. Z każdą sekundą wspomnień było coraz więcej, a każdemu pojedynczemu zdarzeniu towarzyszył większy ból.
-Proszę się uspokoić. - Dotarł do mnie kobiecy głos. Pewnie ktoś zawołał pielęgniarkę.
-Połóż się. - Tym razem męski i spokojny głos. Po części go rozpoznałam, lecz mój umysł nie chciał tego przyjąć do siebie. Poddałam się mężczyźnie i położyłam się. Wtedy poczułam drobne ukłucie w ramię. Minęło kilka minut, a może sekund gdy wszystko ustało, a ja znów zasnęłam.

   Obudziłam się, tym razem czując się o wiele lepiej.
-Hej. - Moim oczom ukazał się delikatny uśmiech Fabiana. - Lepiej już? - Pokiwałam twierdząco głową. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Czułam jakby moje gardło zamieniło się w pustynię.
-Dałbyś... - Cichy szept wydobył się z moich ust. - Pić. - Odparłam krótko. Rutter chwycił szklankę wody i za pomocą słomki upiłam kilka łyków.
-Dziękuje. - Oblizałam usta czując się o wiele lepiej. - Jak długo tutaj jestem?
-Trzy dni. - Fabian uważnie mnie obserwował, trzymając moją dłoń w swoich.
-Spałam trzy dni?
-Lekarze uznali, że potrzebujesz odpoczynku i regeneracji. - Zapadła między nami cisza w trakcie której przyswajałam nowo poznane, a zarazem tak dobrze znane wspomnienia.
-Fabian...
-Policja była tutaj kilkakrotnie. - Brunet przerwał mi.
-Po co? - Spytałam.
-Chcą cię przesłuchać. Znają sprawę Trevora i są bliscy jego złapania, jednak potrzebują twoich zeznań.
-Skąd oni w ogóle wiedzą o Trevorze?
-Ja im powiedziałem, gdy cię porwał. Nie mogłem po prostu czekać, aż David przeszuka monitoring.
-Ile wiedzą? - Miałam nadzieję, że nie wszystko. Chciałam, by ukarali go za wszystko co mi zrobił, ale... Wstydziłam się tego co mi zrobił. Wiem, że to dość dziwne, ale jestem pewna, że każda kobieta czułaby coś takiego.
-Mówiłem im to co potrzebują do rozpoczęcia sprawy. Co do reszty... nie wiem jak wiele sobie już przypomniałaś, wiec wolałem to zostawić.
-Dziękuje. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam mu powiedzieć, że pamiętam wiele więcej niż sądzi, ale nie wiedziałam jak.
-Fabian, muszę ci coś powiedzieć. - Zamilkłam, układając w głowie słowa, które chciałam powiedzieć. - Ja... - Do sali wszedł lekarz, skutecznie mi przerywając.
-Dzień dobry. Muszę Pana na chwilkę przeprosić, ale chcę zbadać pacjentkę.
-Oczywiście. - Fabian wyszedł i zamknął za sobą drzwi, a lekarz zaczął sprawdzać mój stan.
   Po serii pytań postanowił pozostawić mnie w szpitalu przez kilka dni na obserwacji.

   Lekarz wyszedł. Kilka sekund po nim do sali wbiegła Beth, a zaraz za nią weszli pozostali. Fabian usiadł na krześle obok mojego łóżka i wziął małą na kolana, by miała lepszy kontakt ze mną. Diler obejmował w pasie Brie, która trzymała coś w rękach, natomiast Lucas jadł kanapkę.
-Obudziłaś się. Jak się czujesz? - Mówił Correy z pełną buzią. Ja słyszę to pytanie zdecydowanie za często.
-Już dobrze. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mamusiu kiedy wrócisz do domu? Tęsknimy za tobą. - Rutter posadził Bethany obok mnie na łóżku.
-Już niedługo. Lekarze muszą tylko sprawdzić czy nic mi już nie jest. - Uśmiechnęłam się i pogłaskałam Bethy po policzku.
-Mamy tutaj dla ciebie trochę jedzenia, bo pewnie to szpitalne będzie okropne. - Brie zaczęła układać na szafce jakieś jogurty, kanapki i sama nie wiem co.
-Lucasowi jedzenie Brie smakuje. - Diler szturchnął lekko blondyna.
-Ej! Bo się jeszcze zadławię i będziesz mnie musiał reanimować.
-Fakt, nie pomyślałem o tym. - Diler skrzywił się na samą myśl i udawał obrzydzenie.
-Tyyy... W sumie to nie taki zły pomysł. Będę miał pretekst... Wiesz co może jednak się zadławię?
-Lucas pamiętaj, że Diler jest zajęty. - Wtrąciła się Brie mierząc Correy'a wzrokiem, jednocześnie przytulając się do loczka.
    Gdy słuchałam ich rozmów, z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Ci ludzie byli genialni i potrafili pomóc nie ważne w jakiej sytuacji.
   W pewnym momencie Lucas zaczął robić dziwne miny.
-Co ty się tak krzywisz? - Spytał Diler, a do moich uszu dobiegł śmiech małej.
-Mam coś miedzy zębami, a ze miejsce publiczne to nie wypada palcem wyjmować. - Przez kilka sekund panowała cisza przerywana tylko cichym śmiechem dziecka. 
-No i to jest siła języka! Wszystko gładkie i czyste. - Powiedział Lucas.
-Sprawny masz ten język. - Diler ledwo powstrzymywał śmiech.
-Wiesz, te lody w lecie czynią z Henryka mistrza.
-Lucas! - Uniosłam się, wiedząc że w pomieszczeniu jest dziecko. Mimo to zaczęłam się śmiać.
- No co? Ty w lecie, na taki upał, lodów nie liżesz? Przecież wtedy to największa przyjemność.
-Ja bardzo lubię lody. - Wtrąciła mała.
-Nie tylko ja jestem fanatykiem.
-Teraz ciągle będziesz się chwalić, że byłeś w męskim burdelu w lecie? - Diler parsknął śmiechem.
-Nie masz pojęcia jakie tam mają genialne zaopatrzenie.
-Mamusiu a co to burdel? - Spytała mała. Moje spojrzenie skierowane na Dilera i Lucasa było w tej chwili zabójcze.
-Skarbie to takie miejsce, gdzie...
-Panuje totalny bałagan. - Wtrąciła Brie ratując całą sytuacje.
-Czyli, że przez te dni kiedy cię nie było w naszym domku był burdel? - Wszyscy zareagowali śmiechem. Fabian zmierzwił włosy Beth. 
-Czekaj, czekaj. Kto to Henryk? - Spytał Fabian, przypominając, sobie wypowiedź Lucasa.
-Mój język. Co, twój nie ma imienia?
-Wiesz, nie ma takiej konieczności.
-Moim zdaniem Nina byłaby zachwycona, gdyby jednak miał imię. - Lucas zabawnie poruszył brwiami, a ja pewnie zrobiłam się czerwona jak burak. Nasza rozmowa trwałaby dalej gdybyśmy nie usłyszeli pukania do drzwi, które po chwili otworzyły się, a moim oczom ukazali się policjanci.
-Dzień dobry. - Powiedzieli wchodząc do środka. - Moglibyśmy Pani zadać kilka pytań dotyczących Trevora Hilla?

   Tak to wszystko się zaczęło. Gdy opuściłam szpital moim drugim domem został komisariat policji. Pierwsze pytania dotyczyły porwania, o którym nikt nic nie wiedział włącznie ze mną. Jednak moja pamięć powróciła, a wraz z nią cała reszta wspomnieć.
***
   Stałam przed budynkiem The Sun i czekałam na Fabiana. Zamiast samochodu Ruttera, przy chodniku ujrzałam stojący obcy samochód. Czułam się niepewnie, ale starałam się nie panikować. Przecież to Londyn i nie tylko Fabian jeździ samochodem. Jednak później żałowałam, że nie byłam bardziej ostrożna.
   Nagle poczułam czyjeś silne ramię trzymające mnie wzdłuż klatki piersiowej oraz materiał przy twarzy. Ledwo oddychałam, a jedyne powietrze jakie dostawało się do moich płuc było zmieszane z tym czymś na chustce przy moich ustach. Po chwili moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie miałam już sił się szamotać, ledwo stałam na nogach. Kilka sekund później nie widziałam już nic.
    Nie wiem ile czasu minęło zanim się obudziłam, ale otwierając oczy ujrzałam, że jestem w poruszającym się samochodzie. Wyjrzałam przez okno i nie byłam w stanie rozpoznać mijanych krajobrazów. Do tego bolała mnie głowa i nie byłam w stanie normalnie myśleć.
-Witaj skarbie. - Głos Trevora dotarł do mnie.
-Co mi zrobiłeś?
-Nic takiego. Tylko powąchałaś parę kropli eteru dietylowego*. Dzięki niemu spokojnie mogłem cię zabrać i będziemy mogli być szczęśliwy. - Otępiały umysł pracował jak najlepiej tylko mógł, by zrozumieć co tutaj się dzieje.
-Gdzie my jedziemy?
-Gdzieś gdzie nikt nas nigdy nie znajdzie. - Wtedy w moich myślach zapaliła się czerwona lampka. Nie mogę mu pozwolić, by mnie porwał i schował przed światem.
    Nie myśląc zbyt wiele chwyciłam za klamkę w drzwiach i wyskoczyłam. Trevor jechał szybko, więc z ułamku sekundy zaczęłam się modlić, by przeżyć upadek.
    Wszystko trwało szybko. Pisk opon samochodu w trakcie hamowania, moje obolałe ciało turlające się po asfalcie i ten okropny ból głowy. Mimo wszystko wiedziałam, że on po mnie wróci. Powoli wstałam i wtedy poczułam ciepłą i lepką ciecz płynącą po mojej twarzy. Nie zwracałam na to uwagi. Ruszyłam biegiem przed siebie. Ręka i kolana piekły niemiłosiernie, lecz dźwięk samochodu będącego coraz bliżej mnie dodawał mi sił. Byłam pewna, że gdybym nie uskoczyła w bok, potrąciłby mnie. Jednak to też nie był zbyt dobry wybór. Potknęłam się u upadłam, a moje ciało i tak już obolałe dostało kolejnego wstrząsu. Tym razem nie byłam w stanie się podnieść. Leżałam w trawie mając nadzieję, że jakimś cudem Hill mnie nie zauważy. Walczyłam, by nie stracić przytomności.
   Gdy samochód odjechał ogarnęło mnie szczęście, które szybko minęło. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, do tego byłam ranna i słaba. Rozejrzałam się po okolicy. Kilkadziesiąt metrów dalej ujrzałam dom. Zebrałam resztki sił i ruszyłam w jego kierunku. Potykałam się na każdej nierówności, ledwo widziałam na oczy, a mój umysł nie przyswajał już nic. Droga strasznie się dłużyła, jednak nie miałam zamiaru się poddać. Nie mogłam zostawić Bethany...
   Dotarłam na miejsce i zapukałam do drzwi. Gdy otworzyła je jakaś kobieta, nie miałam już siły na nic. Zemdlałam.
***
    Po tym przesłuchaniu byłam wzywana na kolejne. Do tego byłam obserwowana i za każdym razem, gdy znaleźli mężczyznę choć odrobinę podobnego do Hilla, byłam wzywana na okazanie. Sprawa była poważna, a ja byłam głównym świadkiem. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Każdą informację, którą policja usłyszała wcześniej, musiałam potwierdzać. Do tego ciągle nie powiedziałam nikomu, że odzyskałam pamięć. Czasem zastanawiałam się czy Fabian czegoś nie podejrzewa. Przecież te wszystkie wyjaśnienia, rozmowy... Jest policjantem. Na pewno coś mu powiedzieli, ale wtedy pytałby kiedy to się stało i jak. Może jednak nic mu nie mówią, z tego względu że mnie zna?
    Gdybym była świadoma, że jednego dnia moje życie legnie w gruzach... Powiedziałabym mu to wcześniej. Dowiedziałby się w lepszych okolicznościach, a nie gdy...
------------------------------------------------------------------------------------------------------
*internet mówi, że ten środek czasem jest wykorzystywany do narkozy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
Przepraszam, że zniknęłam na tak długo nie dając żadnego znaku życia, ale sporo się działo i nie dawałam rady pisać. Jakaś blokada we mnie dodatkowo robiła swoje.

Teraz co do rozdziału. Zakończony w dziwny sposób, ale właściwy. Przecież nie mogę od razu wszystkiego powiedzieć :) Wszystko wyjaśni się chyba w następnym rozdziale. Rozdział miał być o wiele krótszy, ale na szczęście taki nie wyszedł.
W jaki sposób Nina została porwana też wyjaśniłam ^^ Jest to zrobione w dość nietypowy sposób, ale moim zdaniem ciekawy. Chciałam by to wyglądało jak jej wspomnienie, ale nie jestem pewna czy mi to wyszło.

Nie rozpisując się więcej.
Miłego :)
Karen

niedziela, 18 września 2016

[81] "Chciałabym znów zacząć pracować."

~Nina~
   Od tamtego dnia nie wydarzyło się nic szczególnego. Wspomnienia nie wracały, jakby tamten sen całkowicie mnie zablokował. Nie jestem pewna czy chcę się otwierać na moją przeszłość. Teraz jest dobrze.
   Od pocałunku, Fabian stał się trochę... inny. Jest bardziej niepewny jak powinien się zachować. Dotknięcia dłoni, pocałunki w policzek. Nic więcej. Jakby dopiero starał się zdobyć moje serce, ale... On już je ma. Nikt nie jest tego świadomy. Nawet ja nie byłam kilka dni temu. Jednak mimo wszystko, miłości nie da się zapomnieć. To dlatego znam Bethany najlepiej choć ledwo pamiętam jej poród, a o pierwszych krokach już nie wspomnę.
   Fabian jest dla mnie wielką zagadką. Wiem o nim tylko tyle co sam mi powiedział, a mimo to czuję, że w pewien niezrozumiały dla mnie sposób, jesteśmy sobie przeznaczeni. Tak, wiem. Myślę dziwnie i sama nie wierzę w coś takiego jak przeznaczenie czy karma, ale tak silne uczucie do kogoś innego... Jest bardzo ciężko zrozumieć. Zwłaszcza, że pamięć ci szwankuje i nie masz praktycznie o niczym bladego pojęcia. Dlatego, po rozmowie z Dilerem, postanowiłam kierować się głosem serca. Wspomnienia można stworzyć nowe, lecz relacje pozostają te same.

   Siedziałam w salonie i czytałam książkę, podczas gdy Fabian pracował, a Beth bawiła się z dzieckiem z sąsiedztwa. Ostatnio nic tylko czytam lub bawię się z Beth. Fabian nawet nie daje mi sprzątać, bo uważa że relaks dobrze wpłynie na moją pamięć. Natomiast ja chciałabym się czymś zająć. Czymkolwiek innym, a nie tylko czytaniem.
-Fabian? - Spytałam bruneta odrywając się od lektury. Nie spoglądając na mnie Rutter mruknął, by dać mi do zrozumienia, że mogę mówić. - Gdzie ja pracuję? - Mężczyzna przerwał papierkową robotę i spojrzał na mnie.
-W The Sun jesteś dziennikarką. Dlaczego pytasz?
-Chciałabym znów zacząć pracować. - Po krótkiej wymianie spojrzeń Fabian wstał i usiadł obok mnie. Chwycił moją dłoń w swoje i palcami gładził jej wierzch.
-Jesteś tego pewna?
-Nie wiem na czym polegała moja praca, ale chcę spróbować. Odkąd wróciłam ze szpitala praktycznie nic nie robię, a przez to zaczynam wariować. - Brunet wziął głęboki oddech.
-W porządku. Może zanim podejmiesz ostateczną decyzję, przejdziemy się do twojego biura?
-Dobry pomysł. Możemy iść teraz?
-Teraz nie mogę. Muszę się zająć tymi papierami.
-To może sama pójdę tylko podasz mi adres?
-Nie ma mowy. Nigdzie sama nie pójdziesz.
-Fabian ja rozumiem, że...
-Bez dyskusji. Trevor ciągle gdzieś tam jest. Nie idziesz sama i koniec.
-To może poproszę Dilera by ze mną poszedł? - Mina Fabiana zdradzała wiele. Wolałby iść ze mną, ale ze względu na pracę nie mógł.
-Okej. Chyba nikomu innemu nie ufam tak bardzo jak Dilerowi jeśli chodzi o twoje bezpieczeństwo.- Rutter dotknął dłonią mojego policzka i niepewnie, na kilka sekund, złączył nasze usta w pocałunku tak delikatnym, że prawie nie wyczuwalnym.
-Zadzwonię do niego i spytam czy może. Powiedziałam trzymając dłonie na kolanach bruneta.
   Gdy odsunęliśmy się od siebie zadzwoniłam do loczka. Powiedział, że za godzinę do mnie przyjedzie.
   Tak jak Diler powiedział tak też zrobił. Godzinę później pojawił się w naszych drzwiach gotów do drogi.
-Mamy wziąć Bethany ze sobą? - Spytałam Fabiana, który na chwilę oderwał się od pracy. Mógł od czasu do czasu do niej nie iść, lecz później czekał na niego stos papierów, które czasem musiał zabierać do domu, by skończyć wszystko na czas.
-Nie. I tak posiedzi jeszcze trochę u Ethana, więc nie ma sensu jej stamtąd zabierać, gdy bawi się w najlepsze.
-W porządku. - Pocałowałam go w policzek i ruszyłam za Dilerem do jego samochodu.

   Pod siedzibę The Sun dojechaliśmy szybko. Budynek był ogromny, a przez mój umysł przechodziło wiele pytań. Czy ja na pewno tu pracuję? Czy wciąż będę dobra w tym zawodzie?
   Szłam tuż za Dilerem. Czułam się jakby był moim ochroniarzem, a nie przyjacielem.
Po chwili byliśmy w moim biurze. W pomieszczeniu były dwa biurka. Jedno z nich było zawalone jakimiś kartkami, za to drugie było prawie puste. Podeszłam do niego i ujrzałam parę kartek samoprzylepnych na monitorze komputera, kilka długopisów i notes. Moją uwagę zwróciły dwie fotografie oprawione w ramkę stojące obok siebie na biurku. Na jednej z nich była uśmiechnięta Bethany mająca Oskara na rękach, a na drugiej był Fabian. Widać było, że to zdjęcie było zrobione z ukrycia. Brunet był skupiony na małej Beth owiniętej w kocyk, którą trzymał na rękach. Łzy pojawiły się w moich oczach.
   Odgłos otwieranych drzwi sprowadził mnie do rzeczywistości. Szybko otarłam oczy starając się nie rozetrzeć tuszu do rzęs, gdy moim oczom ukazał się blondyn.
-Nina? Hej! Co ty tutaj robisz? - Powiedział przybysz. Oczywiście znał mnie, a ja nie miałam o nic bladego pojęcia.
-Ja...
-Nina chciała zobaczyć gdzie pracuje. Może dzięki temu coś sobie przypomni. - Powiedział Diler.
-No tak. Dobry pomysł. Pewnie mnie nie pamiętasz? - Spytał blondyn zwracając się do mnie.
-Przepraszam, ale nie.
-Ja jestem Lucas i no cóż, można powiedzieć że jesteśmy wspólnikami w tej branży. - Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam.
   Po chwili zaczęliśmy rozmawiać. Lucas jest zabawnym facetem mimo, że na takiego nie wygląda. Do tego jest homoseksualistą i ma dystans do siebie. Mimo, że go nie pamiętam, bez problemu powiedział o swoim poglądach nie obawiając się mojej reakcji. Dobrze, że nie zwraca uwagi na zdanie innych ludzi, którzy często krytykują takich jak on.
   Naszą dyskusje przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę. - Powiedział Lucas. Drzwi otworzyły się, a ja usłyszałam znajomy głos.
-Lucas mam tu dla ciebie dokumenty do nowego... - David trzymał w dłoni teczki z jakimiś kartkami. Gdy mnie ujrzał, zamilkł. - Nina. - Wypowiedział moje imię, jakby nie widział mnie kilka lat.
-Cześć. - Uśmiechnęłam się niepewnie. Kątem oka widziałam jak Diler i Lucas wymieniają ze sobą spojrzenia.
-Co tutaj robisz? Z tego co wiem masz jeszcze urlop. - Twarz Davida zamieniła się w skałę. Jego mina nie wyrażała zupełnie nic.
-Staram się poznać swoje życie.
-Em... Lucas zostawiam ci te dokumenty tutaj. - Położył teczki na biurku. - Mam nadzieję, że twoja pamięć wróci. - Powiedział do mnie i wyszedł. David zachował się dość dziwnie zwłaszcza, że to jego jako pierwszego ujrzałam po przebudzeniu w szpitalu. Jednak to co mi wtedy powiedział...
-David tutaj pracuje? - Spytałam, gdy byłam pewna, że mężczyzna był już daleko.
-Tak. Wiesz... To nasz szef. - Powiedział Lucas zaskakując mnie jeszcze bardziej.
-Szef?
-No tak. Ale mimo wysokiego stanowiska traktuje nas na równi. Jedynie ciebie wywyższał. Choć teraz zachowywał się jak nie on.
-Jak to mnie wywyższał?
-No wiesz... Ty i nasz szefunio...
-Wyduś to w końcu z siebie.
-Szefunio był w tobie zakochany po uszy, a ty z tego co mi wiadomo nie byłaś mu dłużna. - Poruszył zabawnie brwiami. Mi jednak nie było do śmiechu.
-Muszę z nim porozmawiać.
-Dwa piętra wyżej, korytarzem do końca, ostatnie drzwi po prawej.
-Pójść z tobą? - Spytał Diler.
-Dzięki, dam radę. - Ruszyłam w kierunku drzwi. Ledwo je zamknęłam, gdy do moich uszu dotarł głos Lucasa.
-Ja rozumiem, że mój tyłek jest perfekcyjny, ale mógłbyś się na niego nie gapić?
-Nawet na niego nie spojrzałem. - Odpowiedział Diler.
-Taaa jasne. Nie udawaj. Widziałem jak... - Nie podsłuchiwałam ich rozmowy dłużej. Miałam ważniejsze rzeczy do wyjaśnienia.

   Gdy stałam przed właściwymi drzwiami ogarnęło mnie lekkie zdenerwowanie. Zapukałam delikatnie w drewno. Gdy usłyszałam stanowcze "proszę" weszłam do środka.
-A to ty. Usiądź. - Mężczyzna tylko na kilka sekund oderwał wzrok od monitora.
-Musimy porozmawiać. - Palce bruneta przestały poruszać się po klawiaturze, a jego głowa opadła. Gdy znów spojrzał na mnie, jego głos stał się bardziej przyjemniejszy.
-O czym? Czyżbyś wcześniej chciała wrócić do pracy?
-Zastanawiam się nad tym. Jednak moje drobne luki pamięciowe wciąż mogą stanowić problem. - Mówiąc drobne, miałam na myśli ogromne. Z tak długiego życia pamiętałam tylko kilka ulotnych chwil.
-Więc co cię tu sprowadza?
-Po tym jak obudziłam się kompletnie oszołomiona w szpitalu, jak zachowywałeś się wtedy i to co mi opowiadałeś... - David nie pozwolił mi dokończyć.
-To była prawda.
-Czyli to przez Fabiana straciłam pamięć?
-Tak. Nino tak dużo przez niego wycierpiałaś. - Wstał ze swojego krzesła i stanął na prosto mnie. - Opuścił cię, gdy najbardziej go potrzebowałaś. Wtedy to ja byłem przy tobie. Przez cztery lata wspierałem cię i pomagałem ci jak tylko mogłem. - Klęknął przede, mną opierając swoje dłonie na moich kolanach.

-Jasne, rozumiem. - Powiedział nagle David. Milczałam tak długo, że odpowiedź stała się dla niego oczywista.
-Przepraszam...
-Nie masz za co. - Uśmiechnął się delikatnie. - Przecież to nic złego, że nie czujesz do mnie tego samego co ja do ciebie.
-To nie tak. Po prostu... - Dlaczego nie potrafię dokończyć choć jednego zdania?
-Po prostu nie kochasz mnie na tyle, by odejść od niego. - Pokiwałam głową nie będąc w stanie już mówić. Łzy pojawiły się w moich oczach i zaczęły swobodnie płynąc po moich policzkach - Hej, nie płacz. Nie odejdę od ciebie. - Zaczął głaskać mój policzek ścierając przy tym parę łez - Nie wytrzymałbym długo będąc z daleka od ciebie. Po prostu będę przy tobie jako przyjaciel. To musi mi wystarczyć.
-Przepraszam. Naprawdę nie chcę cię ranić.
-Nie przejmuj się mną. Ważne abyś ty była szczęśliwa.


   Kolejne wspomnienie znów do mnie powróciło. Oczywiście towarzyszył temu ból głowy.
Odruchowo zacisnęłam dłonie na udach. Nie umknęło to uwadze Davida.
-Nina co się dzieje?
-Nic takiego. To tylko ból głowy.
-Który tak nagle się pojawia?
-Czasem przypomnę sobie coś mało istotnego i to dlatego. - Zapanowała między nami chwila ciszy, którą przerwał David.
-Nino, Fabian nie jest tym za kogo się podaje. Oszukał cię i ranił wielokrotnie.
-Niby skąd to wiesz? W szpitalu mówiłeś mi, że to Fabian mnie ściga i że to przez niego mam amnezję. Przez ciebie, gdy pierwszy raz go ujrzałam bałam się go. Dopiero później zrozumiałam, że nie chce mi zrobić krzywdy. Do tego mówiłeś, że byłeś przerażony gdy zniknęłam. Zapewniałeś mnie, że jesteśmy razem, a nie pojawiłeś się później ani razu. Dlaczego to zrobiłeś? - Jego dłonie znalazły się na moich. Gładził palcami wierzch moich dłoni. Jego twarz nieznacznie przybliżyła się do mojej.
-Nino, proszę cię, zrozum, że on nie jest dla ciebie idealny.
-A ty jesteś?
-Tak. Mógłbym ci zapewnić bezpieczeństwo i dać to czego on nie jest w stanie. - Jego twarz była coraz bliżej mojej. Wiedziałam co zamierzał zrobić i nie mogłam mu na to pozwolić.
-Mylisz się. Fabian już daje mi wszystko co potrzebuję. Nie muszę pamiętać, by wiedzieć, że jego kocham, a bez ciebie mogę żyć. Nie tak jak wcześniej. - Odepchnęłam go od siebie i ruszyłam w kierunku wyjścia. Nie poszłam po Dilera. Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem i przez chwilę być sama.
   Jak on mógł się tak zachować? Wykorzystywał moją amnezję, bym była przeciw Fabianowi. Bym była z nim. A mówił, że zależy mu na moim szczęściu.
   Wypadłam na zewnątrz czując jak zdenerwowanie krąży po moim ciele. Okłamał mnie i dodatkowo chciał mnie pocałować!
-Witaj ponownie. - Usłyszałam za sobą męski głos. Nie... tylko nie on. - Mówiłem, że jeszcze się spotkamy. - Odwróciłam się w jego kierunku. Trevor stał oparty o samochód jak gdyby nigdy nic.
-Co ty tutaj robisz? - Spytałam. Przed moimi oczami pojawił się mój ostatni sen. Moje nerwy dodatkowo zostały zdwojone.
-Jak to co? Przyszedłem po ciebie. - Ruszył w moim kierunku. Nie uciekałam. Nie miałam zamiaru.
   Chwycił mocno za mój nadgarstek. Nawet nie wiedziałam, że byłam na coś takiego przygotowana. Wygięłam jego rękę, dzięki czemu znalazłam się za nim, a on został unieruchomiony. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Gratuluję. Widzę, że nauczyłaś się czegoś od tego policjanta. Jednak to nie jest wystarczające, by mnie powstrzymać. - Czułam jak Trevor używa coraz większej siły, by uwolnić unieruchomioną rękę. Niestety byłam zbyt słaba. Uwolnił się, blokując przy tym moje dłonie. Jego palce mocno zaciskały się na moich nadgarstkach, przypominając mi te okropne liny. Szarpałam się próbując się uwolnić, lecz nic to nie dało.
-Puść mnie! - Krzyknęłam.
-Chciałabyś. Już nie uciekniesz mi tak łatwo. - Odwrócił mnie. Moje plecy dotykały jego klatki piersiowej, a moje dłonie trzymał za moimi plecami. Był w stanie utrzymać je jedną ręką, ponieważ drugą zaczął gładzić mój policzek.
-Jesteś taka piękna.
-Nie dotykaj mnie! - Szarpałam się i krzyczałam. Trevor zasłonił moje usta dłonią.
-Ciii. - Czułam jego oddech na włosach i policzku. - Chyba nie chcemy, by ktoś nas usłyszał. - To niesłychane, że nikt tego nie zauważył. Przecież staliśmy przed budynkiem ważnej firmy. Nie mogło tutaj być tak pusto.
-Zostaw ją! - Usłyszałam krzyk Dilera. Spojrzałam w jego kierunku. Szedł w naszą stronę, a zaraz za nim podążał Lucas.
-Wybacz skarbie, ale nie mogę zostać złapany. - Popchnął mnie. Upadłam uderzając w coś. Poczułam mocny ból głowy, a obrazy zaczęły przewijać się przez mój umysł z prędkością światła. Wtedy usłyszałam głos Dilera. Jego niewyraźnie słowa dotarły do mnie, a obrazy zniknęły. Została tylko ciemność.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam.
Kolejny raz przepraszam za tak długą nieobecność, ale ostatnio mam trochę na głowie, do tego dopadł mnie leń do potęgi i brak weny. Pisało mi się jak mi się pisało, więc przepraszam za ewentualnie błędy.

wtorek, 30 sierpnia 2016

[80] "Czułam, że to prawda."

 MUZYKA
~Nina~
   Siedziałam w salonie pisząc coś w notesie. Sama nie wiem co. Moja ręka po prostu pisała nieokreślone słowa.
   Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Zdecydowanie nie pamiętam szaro-czerwonych ścian, na których były powieszone jakieś zdjęcia. Gdy podeszłam do nich ujrzałam, że na większości jestem ja z jakimś blondynem. Obejmował mnie, gdy za nami było jakieś jezioro lub całował mnie gdy wokół nas panowała całkowita ciemność. Wydawałam się być szczęśliwa. 
   Bardziej przyjrzałam się mężczyźnie. Ja go znam tylko nie wiem skąd.
   Wtedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Odwróciłam się w ich kierunku i ujrzałam blondyna ze zdjęcia. Teraz wiedziałam kim był. To ten sam facet, który był u mnie w szpitalu. To przez niego moje serce wariowało. Teraz byłam z nim w jednym pokoju.
-Cześć skarbie. - Powiedział i uśmiechnął się w moim kierunku. Skarbie? Co do cholery się tutaj dzieje?
   Chciałam od niego uciec, a zrobiłam coś zupełnie odwrotnego. Z uśmiechem na ustach przytuliłam go. Po chwili złączył nasze usta w pocałunku, a ja mu uległam. Mimo, że z tyłu głowy wciąż miałam jego obraz ze szpitala, czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie.
   Nagle zapanowała wokół mnie całkowita ciemność. Wszystko włącznie z mężczyzną zniknęło, a ja zostałam sama w... niczym. Próbowałam dostrzec cokolwiek przed sobą, ale po chwili zrezygnowałam. Nie widziałam nawet własnej dłoni tuż przed twarzą. Zaczęłam odczuwać strach i dyskomfort, a mętlik w głowie w niczym mi nie pomagał.
   Nagle wokół mnie zapanowała jasność jakby ktoś włączył światło przełączając kontakt. Znalazłam się w sypialni, w której panował półmrok. Spojrzałam na łóżko, na którym znajdował się blondyn. Poruszał się w dziwny sposób, a pod nim ktoś był. Zrobiłam parę kroków w prawo i dostrzegłam dziewczynę... którą byłam ja.
   Jedna ręka mężczyzny trzymała moje ręce nad głową, a druga zasłaniała mi usta. Jego twarz była pełna szczęścia i spełnienia, a moja... pokryta rozmazanym makijażem, na której był widoczny tylko ból, strach i całkowita bezradność.
   Czułam jego natarczywy dotyk i mocne pchnięcia. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego się nie broniłam?
   Chciałam stąd uciec, ale moje nogi były jak z ołowiu. Nie byłam w stanie nimi poruszyć. Zostałam zmuszona do odczuwania wszystkiego i oglądania, w lepszej jakości niż kinowa. 
   Sądziłam, że gorzej już być nie może. Myliłam się. Światło znów zgasło, a gdy się zapaliło, znajdowałam się w opuszczonym hangarze. Na środku stało łóżko, na którym byłam ja. Moje ręce i nogi były mocno przywiązane do metalowych zagłówków. Obserwując siebie potarłam swoje nadgarstki. Nic to nie dało. Liny wciąż mnie uwierały. To dość dziwne widzieć siebie, stać parę metrów od samej siebie i czuć to wszystko. Do tego nie mogłam w żaden sposób sobie pomóc. Za każdym razem, gdy zbliżyłam się o kilka kroków w jakiś sposób wracałam w to samo miejsce. Poruszałam się, ale zarazem stałam w miejscu. Na dobre unieruchomił mnie widok blondyna wchodzącego do pomieszczenia. Kolejny raz czułam ten ciężar ciała nie pozwalający mi nawet drgnąć. Pozostało mi tylko to obserwować i liczyć na szczęśliwe zakończenie.
-Witaj znów, piękna. - Jego głos zmroził mi krew w żyłach.
-Trevor... - Powiedziała szeptem moja wersja leżąca na łóżku. Ja nie byłam w stanie nic zrobić.
   Mężczyzna zbliżył się do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
-Gdyby to ode mnie zależało, byłabyś w tej chwili wolna. Niestety boją się, że uciekniesz. Pozwolili mi jednak się z tobą pożegnać, Wiesz, że gdybyś zgodziła... Gdybyś zmieniła zdanie co do mnie, mógłbym ich przekonać... - Moje drugie ja nie dało mu dokończyć.
-Nigdy nie zmienię zdania co do ciebie. To co mi zrobiłeś było okropne. Nigdy ci tego nie wybaczę.
-Nie bądź względem mnie taka surowa. Wiesz, że wciąż cię kocham. - Jego palce przesunęły się po moim nadgarstku, wzdłuż ramienia i boku. Starałam się odsunąć, ale zrezygnowałam czując większy ból nadgarstków.
-Tym razem nikt nam nie przeszkodzi.
-Co? - Szepnęłam. Strach, który czuła moja wersja dotarł do mnie. Znów czułam jego okropny dotyk na ciele. Chciałam to jak najszybciej skończyć, więc zaczęłam go błagać, by tego nie robił, by przestał. Nie słyszał mnie. Krzyczałam, aż poczułam ból gardła. Szarpałam się. Ból rąk był niczym w porównaniu z tym co robił mi Trevor.
-Nina.. - Usłyszałam w oddali...

   Usiadłam gwałtownie oddychając głęboko. Po moich policzkach spływały łzy, a czoło było mokre od potu. Szybko rozejrzałam się, by sprawdzić gdzie jestem. W przyciemnionym świetle ujrzałam znajomą sypialnie i odetchnęłam z ulgą, lecz nie na długo. Sen ciągle czaił się w zakamarkach podświadomości grożąc swoim powrotem.
-Nina jesteś bezpieczna. - Męski głos dotarł do moich uszu, a czyjaś dłoń dotknęła mojej. Wyrwałam ją i odsunęłam się jak najdalej od niego. Nie skrzywdzi mnie znów. Nie pozwolę na to.
-Nie zbliżaj się do mnie! - Uniosłam głos i podkuliłam nogi obejmując je ramionami. Dzięki temu znalazłam się jeszcze dalej od niego.
   Starałam się to powstrzymać. Nie dałam rady. Sen powrócił do mnie ze zdwojoną siłą. Czułam ten okropny dotyk na ciele i ruch w sobie. Jego słowa brzęczały w mojej głowie. Nie! Nie chcę tego!
Zasłoniłam uszy dłońmi mając nadzieję, że ten dźwięk ucichnie. Nic z tego...
   Znajomy męski głos przebijał się przez hałas i docierał do mojej podświadomości. Chciałam go słyszeć głośniej, bliżej, bo dzięki niemu Trevor znikał. Jednak mój umysł postanowił walczyć ze mną. W mojej głowie ciągle dźwięczało tylko jedno imię, które wypowiedziałam szeptem.
-Trevor.

~Fabian~
   Obudził mnie czyjś krzyk. Spałem w pokoju gościnnym, więc miałem blisko do pokojów Beth i Niny. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju brunetki słysząc jej wyraźny krzyk.
   Zatrzymałem się przy łóżku widząc jak rzuca się po nim.
-Tatusiu co się dzieje? - Spytała sennie Beth pocierając oczy.
-Nic skarbie. Idź do siebie, zaraz przyjdę. - Gdy mała zniknęła usiadłem na łóżku i chwyciłem ramiona Niny starając się ją powstrzymać.
-Nina, to tylko sen. - Kobieta nie reagowała na moje słowo. Po chwili jednak usiadła gwałtownie patrząc z przerażeniem na wszystko wokół. Oddychała głęboko, a po jej policzkach spływały łzy. Mimo obudzenia, jej spojrzenie wciąż było nieobecne.
-Nina jesteś bezpieczna. - Dotknąłem jej dłoni chcąc ją pocieszyć, lecz wyrwała ją i odsunęła się ode mnie jak najdalej tylko mogła.
-Nie zbliżaj się do mnie! - Krzyknęła. Starałem się ją uspokoić. Mówiłem szeptem, by jeszcze bardziej jej nie wystraszyć, jednak nic to nie dawało. Zachowywała się jakby ciągle trwała we śnie. Jej spojrzenie ciągle było przerażone i pełne bólu. Była w szoku. Już raz widziałem to spojrzenie. Zaraz po tym, gdy wygrałem wyścig ze Scott'em, gdy została porwana.
   Wtedy jedno słowo wydobyło się szeptem z jej ust.
-Trevor. - Jakby po naciśnięciu jakiegoś guzika, Nina wróciła do siebie. Spojrzała prosto w moje oczy.
-Już wszystko w porządku. Nic ci nie grozi. To był tylko sen. - Mówiłem spokojnie, powoli się do niej przysuwając.
-To nie mógł być tylko sen. Ja... - Zaczęła pocierać ręce dłońmi jakby było jej zimno. - I jak może być w porządku? Nie wiem kim jestem, nie wiem co mam czuć, a jeszcze teraz okazuje się, że... - Urwała zaczynając szlochać. Oparła czoło na dłoniach leżących na kolanach. Usiadłem jeszcze bliżej niej i objąłem ją. Tym razem nie odsunęła się czując mój dotyk.
-Damy radę... Ty dasz radę. Jesteś silna i masz nas. - Na moje słowa Martin gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Jak ja mam sobie dać radę skoro dwukrotnie zostałam zgwałcona! -  Powiedziała niemal krzycząc.
- Skoro mówisz, że to był tylko sen jesteś w stanie mnie zapewnić, że to się nigdy nie zdarzyło? - Patrzyła na mnie błagalnie. Widziałem to w jej oczach. Pragnęła, by to okazało się zwykłym koszmarem sennym. Niestety rzeczywistość była inna.
   Nie powiedziałem ani słowa. Moje milczenie uznała jako odpowiedź.
-O mój Boże... - Tym razem szepnęła, kolejny raz ukrywając twarz.
-Strasznie mi przykro. Gdybym tylko mógł, zrobiłbym wszystko, by do tego nie doszło. - Szeptałem do jej ucha.
-Mam wrażenie jakby wydarzyło się to kilka minut temu. - Teraz patrzyła przed siebie obojętnym spojrzeniem. - Czuję się jakbym była skażona. - Jej głos został wypruty z emocji. Łzy także przestały płynąć po jej policzkach. Jedynie mokre ślady wskazywały na to, że wcześniej płakała. - Jak ja sobie z tym wcześniej poradziłam? - Spytała, zerkając na mnie.
-Nie byłaś sama. Twoi przyjaciele byli przy tobie. Ja tym razem cię nie opuszczę.
-Tym razem? Czyli wcześniej odszedłeś? - Znów zaczęła patrzeć w ścianę przed sobą.
-Musiałem, by zapewnić ci bezpieczeństwo.
   Nie odpowiedziała, a między nami zapadła cisza.
-Muszę wziąć prysznic. - Powiedziała naglę. - Może to zmyje ze mnie ten jego obrzydliwy dotyk. - Wstała z łóżka, nie zważając na nic i udała się do łazienki. Gdy usłyszałem zamykające się drzwi, podszedłem do nich i nasłuchiwałem. Słyszałem tylko szum wody.

   Wyszedłem na korytarz. Z tego miejsca mogłem obserwować sypialnię Niny, jak i pokój Beth. Mała siedziała pod kołdrą tuląc do siebie maskotkę. Była za mała, by to wszystko zrozumieć. Nie mogła siedzieć i to wszystko obserwować. Musi mieć udane dzieciństwo.
   Poszedłem do pokoju, w którym spałem i chwyciłem telefon z stolika nocnego. Wybrałem odpowiedni numer i czekałem.
-Halo? - Usłyszałem zaspany kobiecy głos.
-Brie przepraszam, że dzwonię w środku nocy, ale potrzebuje waszej pomocy. Kolejny raz.
-O co chodzi? - Spytała.
-Nina przypomniała sobie co zrobił jej Trevor.
-Masz na myśli... - Nie dokończyła. Usłyszałem jak bierze głęboki oddech. - Jak to znosi?
-Nie najlepiej. Krzyczała przez sen. Bethy to słyszała. Dlatego dzwonię do was. Mała mogłaby u was zostać? - Wiedziałem, że Brie i Dilerowi zależy na Bethany tak samo mocno jak mnie i Ninie.
-Jasne. Diler wstawaj... - Blondynka rozmawiała przez chwilę z mężczyzną, tłumacząc mu wszystko. - Diler zaraz tam będzie.
-Wielkie dzięki. Nie wiem jak ja wam się odwdzięczę.
-Nie ma sprawy. Kiedyś na pewno spłacisz swój dług. - Brie próbowała, żartem rozluźnić atmosferę jednak zamiast tego zapadła chwilowa cisza. - Mam nadzieję, że Nina upora się z tym.
-Ja też. - Rozłączyłem się i ruszyłem w kierunku pokoju małej dziewczynki. Usiadłem obok niej na łóżku i objąłem.
-Tatusiu co się dzieje? - Spytała, wtulając się we mnie.
-Mama miała zły sen i teraz nie czuje się najlepiej. Ten zły sen może się jeszcze powtórzyć, a ty musisz się wyspać. Do tego mama mnie teraz potrzebuje, wiesz? - Spojrzałem na nią. Była taka mała, ale nie zadawała pytań. Czasem miałem wrażenie, że jest o wiele starsza.
-Nie musisz się o mnie martwić tatusiu. Oskar i Pan Miś będą ze mną. - Uśmiechnęła się wołając kota, który po chwili przyleciał i usiadł obok małej. - Widzisz? - Pogłaskałem ją po głowię.
-Widzę, ale wiesz co? Chyba mam lepszy pomysł. Co ty na to by zabrać Oskara i Pana Misia do domu wujka i cioci? Może wujek zabierze was z rana na jakąś wycieczkę?
-A gdzie? - Iskierki radości pojawiły się w jej oczach. Wtedy usłyszałem czyjeś kroki świadczące o tym, że ktoś wchodził po schodach.
-A o to już musisz spytać wujka. - Jak na zawołanie, Diler pojawił się w drzwiach.

   Gdy Diler i Beth wyszli, wróciłem do sypialni Niny. Tym razem nie słyszałem szumu wody tylko jej cichy płacz. Bez zastanowienia chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka. Ujrzałem ją, siedzącą na podłodze i szybko wycierającą łzy.
-Przede mną nie musisz tego ukrywać. - Usiadłem obok niej. Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Jedno jej spojrzenie wystarczyło bym wiedział jak bardzo cierpi w tej chwili. Próbowała powstrzymać łzy. Starała się być silna, lecz ból wygrał.
Schyliła głowę i przyłożyła dłoń do ust tłumiąc jęk rozpaczy, który złamał moje serce. Ona znów przez to przechodzi. Znów nie mogę zrobić nic by jej pomóc. Jedyne co mogłem zrobić to ją objąć. Nina ukryła twarz w zagłębieniu mojej szyi, a dłonią dotknęła mojej klatki piersiowej. Cała trzęsła się z powodu płaczu. Przypuszczam, że emocje też na to wpływały.


~Nina~ 
   Po kilku minutach uspokoiłam się, a pozostając w ramionach Fabiana czułam się lepiej. Jego dłoń na przemian gładziła moje włosy i ramię. Ten dotyk był uspakajający i dawał ukojenie. Z każdą sekundą dotyk tego potwora znikał. Jednak w mojej głowie ciągle pozostały pytania. Dlaczego?
   Dlaczego on to zrobił? Jak do tego doszło?
-Fabian? - Spytałam odsuwając się od niego, by móc spojrzeć w jego oczy. - Opowiesz mi o mojej przeszłości?
-Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko. Co tylko wiesz. - Brunet wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze z ust.
-W porządku. Tylko może najpierw napijesz się czegoś lub coś zjesz? - Uśmiechnął się chcąc w ten sposób odrobinę poprawić mój humor.
-O 5 nad ranem?
-Musisz nabrać trochę sił. Widać, że ten... sen sporo cię kosztował.

   W kuchni Fabian podał mi jogurt, ponieważ odmawiałam zjedzenia czegokolwiek innego. Usiadłam przy stoliku, brunet na prosto mnie i zaczęłam jeść. Mając przed oczami te wszystkie sceny, ledwo przełykałam, a prysznic nie pomógł za bardzo. Za to to w jaki sposób Rutter wszedł do łazienki, objął mnie i dotykał. Wtedy czułam jak jego delikatny dotyk sprawia mi przyjemność, a jego obecność pozwala mi się uspokoić. To było coś niesamowitego. Czułam, że jego ramiona są przeznaczone dla mnie, jakby były jedynym miejscem, w którym poczuje się dobrze. Miałam wrażenie, że nie tylko te okropne wspomnienia do mnie wróciły. Nie widziałam obrazów jak zwykle, ale czułam prawdę.
-Masz coś tutaj. - Powiedział Fabian wskazując okolice ust, przez co przywrócił mnie do rzeczywistości. Wyjęłam chusteczkę i wytarłam kącik ust. - Czekaj. Pozwól mi to zrobić. - Kciukiem otarł moje warki, po czym przystawił swój palec do ust pozbywając się z niego resztek jogurtu. Nie wiedziałam co myśleć o tym czynie, a mina Fabiana wskazywała na to, że sam czuje się lekko zakłopotany z zaistniałą sytuacją.
-Przepraszam. Nie pomyślałem... Zrobiłem to odruchowo.
-Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się delikatnie ciągle czując jego dotyk na moich ustach.

   Siedzieliśmy w sypialni na moim łóżku. Siedziałam po turecku skierowana w jego stronę, a on siedział prosto patrząc na ścianę. Nie przerywałam mu, ani nie dopytywałam.

Ucieczki, porwania, strach, pożary, strzelaniny... To wszystko to moje życie?
   Nie wierzyłam w jego słowa, ale gdzieś głęboko w sobie czułam, że to prawda. Czy cokolwiek czułam słysząc to? Zdecydowanie nie. Nie czułam nic jakby jego opowieść nie dotyczyła mnie. Zarazem jednak wiedziałam, że inaczej być nie może. To wszystko jest zdecydowanie szalone. Bo jak mogę coś czuć i jednocześnie nie czuć nic?
-Nina? - Fabian spojrzał na mnie i dotknął mojej dłoni, gdy skończył mówić. - Jak się czujesz? - Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
-Sama nie wiem. - Odparłam w końcu. - Mam wrażenie, że w moim życiu nic nie jest prawdziwe z wyjątkiem ciebie i Beth. Czuję jakby to co działo się wcześniej było zwykłą opowieścią, a nie moją przeszłością. Jak ja to wszystko zniosłam? - Spojrzałam w jego brązowe oczy.
-Sam się nad tym zastanawiałem. Zaskakiwałaś mnie każdego dnia. Po tym wszystkim potrafiłaś wstać rano z uśmiechem na twarzy i zacząć dzień jakby wczorajszy nie istniał. - Splótł nasze palce razem. Cieszyłam się, że jest przy mnie. Dzięki niemu wszystko wydawało się łatwiejsze.
   Wtedy to poczułam. Głęboko w sobie. To ciepło, gdy mnie dotykał. Ten spokój, gdy był przy mnie. Te dreszcze, które przechodziły przez moje ciało gdy spojrzał na mnie lub wymawiał moje imię.
-Chyba już poznałam odpowiedź na to pytanie. - Uśmiech zagościł na moich ustach.
-Powiesz mi jak radziłaś sobie z tym wszystkim?
-Miałam ciebie. Teraz to czuję. Jesteś przy mnie, a ja jestem spokojniejsza. Wiem, że przy tobie nic mi się nie stanie.
-Nie był bym tego taki pewien. To przeze mnie przez to wszystko przeszłaś. - Spuścił wzrok na nasze splecione dłonie.
-Hej. - Uniosłam jego twarz dzięki czemu spojrzał na mnie. - Przestań się obwiniać o to. Sama dokonałam wyboru.
-Mogę cię o coś spytać? - Nie puszczając mojej dłoni, także usiadł po turecku na prosto mnie. Nasze kolana stykały się ze sobą.
-Jasne.
-Znasz już naszą przeszłość. Przypuszczam, że nic do mnie w tej chwili nie czujesz, ale gdybyś teraz mogła wybrać swojego ochroniarza w trakcie programu ochrony świadków, kogo byś wybrała?
-Nie zmieniłabym nic. - Patrzyliśmy w swoje oczy w milczeniu.
-Nie wiesz jak bardzo chciałbym coś zrobić w tej chwili.
-Co takiego? - Szepnęłam.
-Chciałbym cię pocałować. - Jego twarz zbliżyła się do mojej. - Ale po dzisiejszym śnie...
-Więc to zrób. - Przerwałam mu.
-Co? - Ten szept wyraził tyle emocji. Szok, zdziwienie, radość i niedowierzanie. - Jesteś tego pewna? - Pokiwałam twierdząco głową. Powoli przysuwał się w moim kierunku uważnie sprawdzając moją reakcję. Nie mam zamiaru się teraz odsunąć. Nie po tym co czuję.
    Po chwili jego usta dotknęły moich. Były takie miękkie, ciepłe i... takie znajome. Dotknęłam dłonią jego policzka chcąc dać mu do zrozumienia, by nie przerywał. Czułam się jakby to był nasz pierwszy pocałunek, który przypomina mi o tych wszystkich wcześniejszych. Fabian nie miał pojęcia, że dzięki jego opowieści nie tylko negatywne wspomnienia do mnie wróciły. W pewnym sensie przypomniałam sobie jego.

-Nina nie chcę byś reagowała pod wpływem chwili lub z przymusu. - Powiedział Fabian, gdy się ode mnie odsunął. Nasze czoła się stykały i czułam jego oddech na twarzy.
-Nie reaguję. Od jakiegoś czasu czułam coś, gdy cię widziałam. Nie wiedziałam co to, więc to ignorowałam, ale dziś poczułam się przy tobie tak dobrze i znajomo. Odkąd się wybudziłam to uczucie było chyba jedyną pewną rzeczą w moim życiu. - Przypomniałam sobie jego dotyk, bliskość i to ciepło płynące od jego ciała. Znałam go.... pamiętałam go, lecz wspomnienia z nim związane nie chciały powrócić. Czułam się jakbyśmy pisali naszą historię od nowa.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM!
Tak strasznie was przepraszam, że tak długo pisałam ten rozdział. Nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio, ale pisanie przychodzi mi dość ciężko. Nie wiem czy to brak weny czy jakaś blokada... nie wiem. Dlatego jeszcze raz bardzo, tak z całego serducha, was przepraszam.
   Do tego ten rozdział był pisany trochę inaczej niż te wcześniejsze, więc mam nadzieję, że nie jest chaotyczny i że wszystko zrozumiecie. Jeśli nie, piszcie w komentarzach swoje wątpliwości, a ja postaram się to wyjaśnić.
  
   Także jeszcze raz przepraszam. Bądźcie dla mnie wyrozumiali i cierpliwi. Ta historia będzie miała swój ostateczny epilog... kiedyś tam... tylko potrzebuje na to więcej czasu.

Wasza Karen

sobota, 13 sierpnia 2016

[79] "Spoglądając poza świat przez szkło."

~Nina~
   Obudziłam się rano okryta kocem w obcym pokoju. Światło słoneczne raziło, więc z przymkniętymi oczami rozejrzałam się po pokoju. Wtedy przypomniałam sobie co wydarzyło się wczoraj. Weszłam tutaj unikając towarzystwa i położyłam się spać. Jednak nie pamiętam, bym miała na sobie koc.
   Usiadłam po turecku i zasłoniłam twarz dłońmi. Ta noc w niczym mi nie pomogła.
-Wszystko w porządku? - Usłyszałam męski głos, przez który wzdrygnęłam się ze strachu. Spojrzałam na intruza, którym był Fabian.
-Co ty tutaj robisz? - Spytałam ciągle zaspanym głosem.
-Twoja wczorajsza reakcja... Uznałem, że będziesz się czuła lepiej, gdy ktoś będzie przy tobie.

- Długo tutaj siedzisz? - Spytałam.
- Z jakieś 3 godziny.
- A dlaczego tutaj siedzisz?
- Uznałem, że wolałabyś zobaczyć choć jedną znajomą rzecz w tym pokoju.


   Obraz pojawił się i zniknął dość szybko. Potrząsnęłam delikatnie głową, jakby miało mi to pomóc posegregować to wszystko co aktualnie zajmuje moje myśli.
   Nie wiem czemu, ale czułam się niezręcznie. Fabian uważnie mnie obserwował w trakcie panującej wokół nas ciszy.
-Słuchaj... - Zaczęłam. - Przepraszam za wczoraj. Ja po prostu... To było za wiele jak na jeden raz.
-Przestań. To ja przepraszam. Nie pomyślałem, a oni wszyscy tak bardzo chcieli się z tobą zobaczyć... - Jego mina mówiła wiele. Widać było, że czuje się z tym wszystkim źle.
   Kolejny raz zapanowała między nami cisza.
-To... ja już pójdę. - Brunet wstał z fotela i ruszył w kierunku drzwi.
-Fabian zaczekaj. - Na moje słowa odwrócił się w moim kierunku. - Dziękuje.
-Nie masz za co.
-Tak ci się wydaję. Nie naciskasz na mnie, nie każesz mi się tłumaczyć i rozumiesz.
-Drobiazg. - Uśmiechnął się do mnie, lecz nie widziałam w tym szczęścia tylko smutek. Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.

   Gdy wykonałam poranne czynności zeszłam na dół. Bethany siedziała już przy stole i dyskutowała o czymś z Fabianem śmiejąc się przy tym.
-Dzień dobry. - Powiedziałam. Co prawda widziałam się wcześniej z brunetem, ale nie chciałam wejść tak po prostu i podsłuchiwać o czym rozmawiają. Natomiast mała zeskoczyła z krzesła, podbiegła do mnie, chwyciła moją dłoń i zaczęła mnie ciągnąc w kierunku stołu. Usiadłam obok niej.
-Mamusiu, tata robi najlepsze śniadania na świecie. Ty też takie robiłaś, no ale taty są lepsze. - Na chwilę spuściła wzrok. Pogłaskałam ją po głowie.
-Nie martw się. Teraz tata będzie miał okazję nauczyć mnie gotowania od nowa. - Mówiłam to mając szeroki uśmiech na ustach. Taki kontakt ze światem mi odpowiada. Wszystko powoli, bez przytłoczenia i bólu głowy

   Beth miała rację. Chyba nigdy nie jadłam tak dobrych naleśników.

-Fabian mogłabym cię o coś spytać? - Ruszyłam za brunetem w kierunku jadalni. Usiadłam na krześle i czekałam na jego odpowiedź.
- Jasne. Pytaj o co chcesz. - Położył talerz z naleśnikami na stole.
- Jak teraz to wszystko będzie wyglądać?


   Kolejny obraz, który znikł tak szybko, jak się pojawił. Tym razem miałam wrażenie jakby do mojej głowy ktoś wbijał długą igłę, która nie pozwala dostrzec co jest dalej. Zamknęłam oczy chcąc odsunąć się w pewien sposób od bólu. Na szczęście powoli zaczął ustępować.
   Poczułam czyjąś dłoń na mojej, więc otworzyłam oczy.
-Co się stało? - Spytał Fabian.
-Głowa mnie zabolała. To nic poważnego. - Uśmiechnęłam się nieśmiało i wróciłam do jedzenia.

   To ja sprzątałam po posiłku. Udało mi się przekonać Fabiana, że przez bezczynne siedzenie za niedługo będzie mógł mnie turlać po podłodze, co wywołało u niego śmiech. Odkąd go spotkałam, pierwszy raz słyszałam jego szczery śmiech. Miło było go słyszeć i obserwować jak jego twarz zmienia się.
   Po sprzątaniu usiadłam na fotelu z jakąś książką w dłoni. Z tego miejsca mogłam obserwować Bethany bawiącą się na podłodze i Fabiana pracującego przy komputerze. Co jakiś czas brunet zerkał w moim kierunku. Miałam wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale zbiera się w sobie by to zrobić. Nie musiałam długo czekać na jego słowa.
-Nino, mógłbym cię o coś zapytać?
-Jasne. - Zamknęłam książkę zaznaczając wcześniej, na której stronie skończyłam.
-Gdy w szpitalu miałaś atak... Wiesz może czym mógł być spowodowany?
-Co masz na myśli? - Moje serce zabiło szybciej, gdy przypomniałam sobie tego mężczyznę stojącego nade mną.
-Przypuszczam, że to było spowodowane przez kogoś. - Przez chwilę zastanawiałam się czy mam mu  powiedzieć prawdę, ale przecież to Fabian. Pomaga mi od samego początku, więc chyba mogę zaufać.
-Jakiś mężczyzna wszedł do sali. Chyba nie wiedział o mojej amnezji, bo zdenerwował się z tego powodu. Zasłonił mi czymś usta i dodał coś do kroplówki.
-Wiedziałem, że Trevor maczał w tym palce. Dlaczego nic nie powiedziałaś? - Jego troskliwe spojrzenie było skupione na mnie.
-Nie wiem. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiem komu mogę ufać. To pewnie przez to.
-No tak. - Brunet spuścił głowę na kilka sekund. Gdy ją podniósł coś się w nim zmieniło. Zajął się pracą jakby naszej rozmowy przed chwilą nie było.
   Ciszę, która zapanowała między nami przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałam w ich kierunku z zamiarem ich otwarcia, lecz brunet wyprzedził mnie.
-Dzięki, że przyszedłeś. - Powiedział Fabian do przybysza.
-Daj spokój. To nic wielkiego. - Ten głos wydawał mi się znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo on należy.
-Wiem, że masz swoją robotę, a ja ci głowę zawracam.
-Nie ma o czym mówić. - Przede mną stanął Diler. Szeroki uśmiech widniał na jego twarzy, a loki związał z tyłu głowy.
-Wujek! - Krzyknęła Beth biegnąć w kierunku Dilera. Wtedy Oskar wskoczył na kanapę i usiadł na moich kolanach. Patrząc na mnie zaczął miauczeć, więc zaczęłam go głaskać, jednocześnie obserwowałam całą scenę.
-Witaj mała. Coś ci przyniosłem.
-Co takiego? - Brunet zabawnie poruszył brwiami i wyjął zza pleców kartonowe opakowanie. Wręczył je małej. Gdy ujrzała co jest w środku pisnęła. - Motor! Dziękuję wujku. - Przytuliła go ściskając mocno jego pas.
-Wiesz co... - Zaczął Fabian, lecz nie dokończył.
-No co? Dziecko musi rozwijać swoje zainteresowania.
-Ma dopiero cztery lata. Nie sądzisz, że jest jeszcze na to czas? - Obaj mężczyźni rozmawiali ze sobą z uśmiechem na twarzy. Od razu było widać, że są przyjaciółmi.
-Zobaczymy jak ty kiedyś zostaniesz ojcem. - Mężczyźni ruszyli w moim kierunku jakby dopiero teraz mnie zauważyli. - Nino - Fabian spojrzał na mnie. - Ja muszę iść do pracy. Diler z wami zostanie.
-Okej. - Uśmiechnęłam się. Gdzieś za sobą usłyszałam Beth imitującą głosem dźwięk silnika.

   Gdy Fabian wyszedł, Diler usiadł na prosto mnie i zaczął mnie obserwować podczas, gdy ja słuchałam uspokajającego mruczenia Oskara.
-Mógłbyś nie patrzeć na mnie jakbyś chciał mnie zabić? - Spytałam poważnie. Gdy ujrzałam jego zszokowaną minę zaczęłam się śmiać. - Wyluzuj. Tylko żartowałam. - Jego mina zmieniła się diametralnie. Rozluźnił się i odetchnął z ulgą.
-Ciekawe czy tobie byłoby do śmiechu gdybym zrobił ci taki żart. Twoje oczy były przerażające.
-Przepraszam. - Ciągle z moich ust wydobywał się śmiech. Po chwili brunet dołączył do mnie.
- Chciałam jakoś rozluźnić atmosferę.
-No to ci się udało. Prawie w gacie popuściłem od twojego spojrzenia. Byłabyś idealna do horrorów.
-Też sądzę, że nadałabym się na uciekającą dziewczynę.
-Raczej na zabójcę. - Parsknęłam śmiechem.

On objął mnie. Chcąc się oswobodzić uderzyłam go w żołądek. To pozwoliło mi uwolnić się z uścisku. Zaczęłam biec w kierunku domu, który teraz był mniejszy niż mój paznokieć u ręki.

Od razu spoważniałam czując ukłucie bólu. Dlaczego za każdym razem, gdy coś widzę musi boleć mnie głowa?
-Chyba jednak byłabym lepsza w roli uciekającej dziewczyny. - Spuściłam wzrok. Ciągle miałam ten obraz przed oczami. Miałam wrażenie, że tam jestem. Te dłonie na moich rękach i zimny piasek pod stopami. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że coś sobie przypomniałam. Czy te wcześniejsze obrazy to także moje wspomnienia? I czy to normalne, że dzień po opuszczeniu szpitala coś do mnie powraca? Czy to nie za szybko?
-Nina co jest? - Głos Dilera rozwiał mgłę zakrywającą mój umysł. Wróciłam do rzeczywistości. Dopiero gdy otworzyłam oczy zdawałam sobie sprawę, że mam je zamknięte.
-Po prostu trochę boli mnie głowa. Może to wyda się dziwne, ale czasem coś widzę. Mam wrażenie, że przenoszę się w inne miejsce, ale wtedy atakuje mnie ból głowy i wszystko znika. Pewnie uważasz mnie za wariatkę....
-Wcale tak nie jest. Co widzisz? - W oczach Dilera dostrzegłam zainteresowanie, za to nie ujrzałam potępienia. Chyba mogę mu to powiedzieć...
-Najpierw zobaczyłam Fabiana czytającego książkę, później jakieś naleśniki, a teraz że przed kimś uciekam. Nie wiem co mam o tym myśleć. Widzę to, gdy całkowicie się tego nie spodziewam.
-Może o to chodzi. Może twoja pamięć powróci, gdy otworzysz na nią umysł?
-Co masz na myśli? - Spytałam nie pewna o co mu chodzi. Otworzyć umysł?
-Gdy pragniesz czegoś z całej siły zazwyczaj uzyskujesz odwrotny efekt. Może wystarczy, że się zrelaksujesz i przestaniesz myśleć o tym, a pamięć sama wróci. - Może Diler miał rację? Ale przecież nie myślałam o mojej utracie pamięci przez cały czas, prawda?
-Masz rację. Nie będę się starała być osobą, którą byłam. Będę tym kim jestem teraz. - Jednak czy sama wierzyłam w słowa, które przed chwilą powiedziałam?

   Diler bawił się z Beth podczas, gdy ja czytałam mając na kolanach kota. Czasem do moich uszu docierał śmiech dziewczynki. Wtedy także uśmiechałam się ja.
-Piiić miii się chceeee. - Powiedziała Beth przedłużając niektóre wyrazy.
-Zaraz ci coś podam. - Powiedziałam chcąc ściągnąć Oskara z kolan, lecz Diler zmienił moje plany.
-Siedź, ja jej dam sok. - Poszedł do kuchni. - Nina, gdzie macie jakieś kubki dla Beth? - Spytał.
-Szafka na zlewem. - Odpowiedziałam bez namysłu.
-To jak? Sok marchewkowy? - Diler znów spytał, jednak nie wiedziałam czy pytał mnie czy małej, więc to ja się odezwałam.
-Beth nie lubi marchewek. W szafce obok lodówki jest karton soku pomarańczowego. - Czytałam dalej. Po chwili zdałam sobie sprawę, że odkąd jestem w domu nie zaglądałam do tych szafek i nikt mi nie powiedział co lubi Beth.

   -Gdy byłaś u nas, co jest jeszcze dłuższą historią, trenowaliśmy i w ogóle. Ale gdy organizowaliśmy ognisko.. No to było coś. - Diler od kilku minut opowiadał mi o sobie. W pewien sposób chciałam go jakoś poznać mając nadzieję na kolejny obraz. Brunet zdecydowanie lubił opowiadać momenty, w których on był głównym bohaterem.
   Bethany siedziała wtulona we mnie i z zaciekawieniem słuchała opowieści wujka. Natomiast brunet ciągle uśmiechał się w trakcie wspominania.
-Na ogniskach zawsze piliśmy. I tu was zaskoczę. Podobno jak wypiłem opowiadałem wiersze. - Śmiech wydobył się z jego ust. - Brie mówiła, że nigdy tego nie lubiła, ale nie oszukujmy się. Ona to kochała. - Zabawnie poruszył brwiami, przez co i na moich ustach zawitał uśmiech. - Więc raz nagrała mnie. Nie pamiętam go w tej chwili, ale gdybym wiedział że mówię takie rzeczy powiedziałbym jej żeby częściej mnie nagrywała. To było genialne.
-I oczywiście skromny jak zawsze. - Wypaliłam śmiejąc się.
-No wiesz.... Moja skromność jest wystarczająca. - Udawał obrażonego, ale niezbyt mu się to udawało.
-Dziękuję. - Powiedziałam nagle, przez co Diler spoważniał.
-Za co?
-Za to że byłeś przy mnie i jesteś teraz. Nie chcę żeby zabrzmiało to dziwnie, a pewnie tak zabrzmi, ale zdecydowanie lepiej się czuję, gdy jestem tylko z jednym z was. Nie czuję tych wszystkich spojrzeń wymierzonych w moją stronę, nie czuję się przytłoczona. - Loczek spoglądał na mnie nic nie mówiąc. - Pewnie bierzesz mnie za wariatkę.
-Nie. Nawet tak nie pomyślałem, po prostu...
-Wujku, patelnia! - Krzyknęła nagle Beth, przerywając Dilerowi i zeskoczyła z moich kolan znikając z mojego pola widzenia.
-Jaka patelnia? - Spytałam.
-Nie wiem skąd, ale raz Beth znalazła patelnię. No i tak się zdarzyło, że ja nią oberwałem. - Diler wstał i ruszył w kierunku kuchni. - Nino, napijesz się herbaty?
-Z miłą chęcią. - Powiedziałam próbując powstrzymać śmiech. Jednak chyba brunet to wychwycił.
-To wcale nie było śmieszne księżniczko. - Powiedział poważnie. Dlaczego nazwał mnie księżniczką?
-Jasne loczku. - Odparłam.
-Dlaczego loczek? - Wychylił się zza drzwi.
-A dlaczego księżniczka?
-Wcześniej mówiłem na ciebie "mała", ale tą ksywkę dostała Beth, więc zastąpiłem ją księżniczką. A ten loczek skąd? - Znów zniknął w kuchni.
-Twoje włosy są kręcone.
-Nie prawda. - Przerwał na chwilę. Przypuszczał, że patrzył na swoje włosy. - No dobra, może.
   Po chwili Diler przyniósł dwa kubki herbaty. Swój postawił na stole, a mój mi podał. Wtedy usłyszałam głos Bethany.
-O! Tak to było. - Jedyne co zdążyłam zauważyć to jej zamach. Później odgłos uderzanej patelni o coś i jęk Dilera.
-Dokładnie w to samo miejsce. - Pisnął i skulił się. - Panie wybaczą na chwilkę. - Powolnym krokiem udał się do łazienki, a ja wybuchłam śmiechem.
-Biedny. Trzeba lepiej ukryć te patelnie.
   Gdy byłam pewna, że Diler zamknął drzwi do łazienki, podeszłam do Beth i zabrałam od niej patelnię.
-Skarbie nie możesz tak robić. - Powiedziałam kucając przed nią.
-Ale chciałam, żebyś sobie to przypomniała. - Spuściła smutno głowę.
-Wiem i dziękuję, że próbowałaś, ale wujka to boli. Do tego mogłaś też zrobić krzywdę sobie.
-Przepraszam, już tak nie zrobię. - Powiedziała patrząc w moje oczy.
-Moja dziewczynka. - Powiedziałam całując ją w czoło.

   Wieczorem położyłam Bethany spać. Gdy wracałam do salonu Diler rozmawiał z Fabianem. Czytając małej bajkę nawet nie usłyszałam kiedy brunet wrócił.
   Mężczyźni spojrzeli na mnie, gdy drewno na podłodze zaskrzypiało pod moim ciężarem.
-To jeszcze raz dzięki za wszystko. - Powiedział Fabian do loczka.
-Mówiłem ci już, że to dla mnie przyjemność spędzać czas z moją księżniczką. - Diler spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Spadaj loczku. - Brunet pokiwał głową, i podszedł do mnie. Przytulił mnie i pocałował w głowę.
-Trzymaj się jakoś. Wiem, że pamięć wróci ci raz dwa. - Szepnął do mojego ucha.

-Diler... On nie może mnie zauważyć. - Powiedziałam i stanęłam plecami do drzwi
-Co on tutaj robi? - Brunet miał ruszyć w jego kierunku, lecz zatrzymałam go ruchem dłoni.
-Proszę cię, nie zostawiaj mnie teraz.


-Wiem. I dziękuję ci, że zawsze jesteś przy mnie. - Diler odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha. Po chwili zrozumiał. Zdał sobie sprawę, że moja pamięć stopniowo powraca.

   Siedziałam na parapecie w salonie z kubkiem herbaty w ręku i obserwowałam księżyc, który powoli zasłaniały chmury. Mimo to gwiazdy były doskonale widoczne.
   Gdy Diler wyszedł, Fabian zniknął gdzieś na piętrze, więc siedziałam sama przy świetle małej lampki. Myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się odkąd obudziłam się w szpitalu nie wiedząc kim jestem. Czy chcę poznać swoją przeszłość? Przecież to co jest teraz też jest dobre, prawda? Każdego mogę poznać na nowo. Bethany kocham i mam wrażenie, że znam ją jak nigdy wcześniej. Utrata pamięci nie zmieniła moich uczuć. To one wiele podpowiadają mi w sprawie mojego dziecka.
   Co do uczuć.... Fabian jest dla mnie ogromną zagadką. Gdy ujrzałam go pierwszy raz, wystraszyłam się go, ale teraz wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Zrobi wiele, by mi pomóc. Do tego gdy go widzę czuję coś czego sama nie umiem określić...
-Hej. - Głos bruneta przywrócił mnie do rzeczywistości. - Mogę się dosiąść?
-Jasne. - Podkuliłam nogi robiąc mu miejsce. Fabian usiadł obok mnie i spojrzał przez okno.

-Powiedz mi Fabian, dlaczego zawsze robimy jeden krok na przód i pięć wstecz? - Powiedziałam patrząc na bruneta. Odłożył gitarę i usiadł obok mnie. Spojrzał na księżyc, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Ładne mamy dzisiaj niebo. - Oznajmił.
-Tak, przepiękne.

-Ładne mamy dziś niebo. - Powiedział Fabian spoglądając na mnie.
-Tak, przepiękne. - Zmarszczyłam brwi czując lekkie ukłucie bólu głowy. Co jeśli... - Spoglądając poza świat przez szkło.* - Szepnęłam.
-Mówiłaś coś?
-Nie. Fabian mamy może teleskop?
-Nie, dlaczego pytasz? - Spojrzał na mnie niepewnie.
-Chciałam spojrzeć poza świat przez szkło. - Uśmiechnęłam się na co Fabian zmarszczył brwi. Po chwili spojrzał na mnie, a w jego oczach tańczyły iskry szczęścia.
-Pamiętasz... - Pokiwałam twierdząco głową.
-Jak do tej pory to najwięcej co sobie przypomniałam.
-Czyli Diler miał rację. Gdy wróciłem powiedział mi, że coś sobie przypominasz. Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne.
-Wczoraj źle się czułaś przy tylu osobach na raz, prawda? - Przytaknęłam na jego słowa. -Diler powiedział mi też, że czujesz się lepiej gdy spędzasz z nami czas pojedynczo i gdy zachowujemy się jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Więc od dziś pomagamy ci powoli i w sposób, który sama będziesz chciała. Ja jestem do twojej dyspozycji. Będziesz chciała się czegoś dowiedzieć to pytaj śmiało.

   Mijały kolejne dni, a ja nie zapytałam Fabiana o nic ani razu. Spędzałam czas z Brie i Dilerem i czasem jakieś małe wspomnienie do mnie wracało, lecz po dzisiejszej nocy wszystko uległo zmianie. Do tej pory sądziłam, że moja przeszłość jest spokojna i normalna. Nie mogłam się bardziej mylić.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
*Ostatnie wspomnienie Niny związane jest z serialem. Chciałam by przypomniała sobie coś z czasów szkoły. Dla zainteresowanych jest to odc. 48 sezonu 1 :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam ;)
   Jejku, ale mi ten rozdział wyszedł długi. Dlatego nie przedłużam tutaj i się streszczam. Te rozdziały biorą sprawy w swoje ręce. Jakiś czas temu mówiłam, że zbliżamy się do końca Fabiny, ale nie musicie się obawiać. Tego końca jak na razie nie widać ^^

Udanych i szalonych końcowych dni wakacji :D
Karen

niedziela, 31 lipca 2016

[78] "Witamy w domu Nino."

~Nina~ 
  Czułam się dziwnie. Gdy odzyskałam przytomność nie miałam sił poruszyć dłonią czy otworzyć oczu. Natomiast czułam moje serce. Słyszałam każde pojedyncze uderzenie. Raz było ono słabsze, ledwo słyszalne, po chwili uderzało szybko, gwałtownie i głośno jak dzwon. Wiedziałam, że jest wokół mnie kilka osób. Docierały do mnie także głośne dźwięki maszyn. Jednak wszystko było zagłuszane biciem mojego serca...

~David~
   Wracałem pod salę Niny z kubkiem kawy, gdy ujrzałem zamieszanie. Odstawiłem kubek na drewniany stolik i podszedłem do okna sali. Kilka osób w białych fartuchach krążyło wokół brunetki, a maszyny do których była podłączona wydawały głośne dźwięki. Pielęgniarka pilnująca drzwi nie pozwoliła mi wejść. Nie udzieliła także żadnych informacji, więc musiałem czekać.
   Po pół godzinie siedziałem na krześle, na stoliku stał kubek nietkniętej i zimnej kawy i ciągle nikt nie wyszedł z sali. Pocieszał mnie jedynie fakt, że lekarz wykonywał wszystko spokojnie i bez pośpiechu jak to było na początku.
   Chwilę później doktor wyszedł z sali. Od razu podszedłem do niego.
-Co się stało? - Spytałem.
-U pacjentki wystąpiło kołatanie serca. Podaliśmy odpowiednie leki, by zwolnić pracę serca oraz środki uspakajające, więc Pani Martin będzie teraz spać.
-A wiadomo już czym było to spowodowane?
-Niestety nie. Musimy przeprowadzić dodatkową serię badań. Przepraszam, ale muszę już iść.
-Oczywiście. Dziękuje za udzielenie informacji.
-Ma Pan szczęście, że narzeczony pacjentki poinformował nas, że wszystkie informacje mamy Panu przekazywać. - Powiedział lekarz i odszedł.


Opadłem na krzesło czekając, aż sala Niny opustoszeje. Wszedłem do środka, gdy byłem pewny, że nikogo nie ma w pobliżu. Obserwowałem jej spokojną twarz. Leżała prosto, bez ruchu. Ciekawe czy była świadoma co się przed chwilą wydarzyło? Czy w minimalnym stopniu wie... pamięta o mnie i wie jak bardzo się o nią martwię?
   Ciszę panującą w sali przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyszedłem na korytarz i odebrałem. Nie zdążyłem powiedzieć słowa, gdy Rutter się odezwał.
-Co się stało? Lekarz dzwonił i mówił mi o stanie Niny. Jak do tego doszło?
-Nie wiem. Poszedłem po kawę do automatu, a gdy wróciłem sala była już pełna. Nie było mnie może z dwie minuty.
-Przyjadę tam. - Powiedział nagle Fabian.
-Nie ma potrzeby. Sytuacja jest opanowana, jest...
-Możesz sobie mówić. Muszę ją zobaczyć i wszystko sprawdzić. Kołatania serca nie dostaje się od tak.
-Okej, więc za ile będziesz?
-Za jakieś trzy godziny. Jeśli chcesz mogę z nią zostać żebyś mógł wrócić i odpocząć.
-Dobra, dzięki. To czekam.

~Nina~
   Minęło kilka dni odkąd się obudziłam i nadszedł czas powrotu do domu. Gdziekolwiek on jest...
Przez tych parę dni miałam robione badania, z których wynikało że moje serce szalało z powodu przedawkowania jakiegoś składnika spożywczego. Nie pamiętam jakiego. Chemia nigdy (chyba nigdy) nie była moją specjalnością.
   Może z trzy razy był tutaj Fabian. Cały czas siedział na korytarzu. Do sali wszedł tylko raz, gdy sądził że śpię. Mówił wiele rzeczy. Przepraszał, mówił co czuje i co chciałby zrobić. Chyba... coś nas łączyło w przeszłości. Do tego David, który był przy mnie praktycznie cały czas, powiedział że mam córkę. Z jego opowieści Bethany jest kochanym dzieckiem, szkoda tylko że jej nie pamiętam. Nie wiem jak to możliwe. Mieć czteroletnie dziecko i nie wiedzieć, jak ma na imię. Baa, żeby tylko imię. Nawet nie wiedziałam, że ją mam. Ciekawe jak wygląda mój dom, praca... Jak wyglądało moje życie sprzed wypadku?
   Moje myśli przerwał brunet wchodzący do sali. Spojrzenie jego brązowych oczu wywołało u mnie dziwny niepokój, a zarazem spokój. Nie pytajcie jak to możliwe. Sama nie wiem.
-Hej. Jak się czujesz? - Spytał stojąc kilka kroków przede mną. Widać było, że nie był pewny jak ma się zachować. W końcu mu się nie dziwię. Pewnie zna mnie dość długo, a ja traktuję go jak obcego człowieka.
-Dobrze. Dziękuję, że pytasz. - Uśmiechnęłam się, co brunet odwzajemnił.
-Możemy już iść?
-Tak. - Fabian sięgnął po moją torbę, która nie oszukujmy się, była minimalnych rozmiarów. - Mogę sama ponieść. Praktycznie nic tam nie ma.
-Daj spokój. Masz odpoczywać.
-No tak, ale...
-Żadnego ale. - Przerwał mi uśmiechając się. - To jak,wracamy do domu?
-Wracamy.

   W samochodzie jechaliśmy w ciszy, którą przerywało cicho grające radio. W mojej głowie krążyły słowa, które chciałam mu powiedzieć odkąd go dziś ujrzałam.
-Fabian, słuchaj, chciałam cię przeprosić za to nasze pierwsze spotkanie. Dopiero się obudziłam, David zasypał mnie informacjami o mnie, o nim, o moim zaginięciu, ja po prostu...
-Nie ma o czym mówić. Rozumiem. Zostałaś przytłoczona.
-Nie chcę byś czuł się przy mnie jak przy obcej osobie, bo... To prawda, że.... - Nie wiedziałam jak zadać to pytanie. - My byliśmy razem? - Brunet chwilowo spuścił wzrok, po chwili znów skupił się na drodze.
-Tak. Wydarzyło się wiele między nami. - Byłam tego ciekawa, ale nie chciałam zadawać więcej pytań. Po jego minie wywnioskowałam, że nie było kolorowo.
-A... nasza córka? Jaka jest? - Fabian zaczął o niej opowiadać, a ja słuchałam uważnie mając nadzieję, że jednak cokolwiek pamiętam.

   W pewnym momencie podróży zatrzymaliśmy się. Patrzyłam przed siebie nie wiedząc co dalej.
-Nina... - Zaczął Fabian. - W domu będą na ciebie czekać nasi znajomi. Wiedzą wszystko, więc jeśli powiesz, żeby dali ci spokój nie będzie problemu. Jednak nie wiem jak będzie z Bethy. Nie widziała cię dość długo i tęskni za tobą.
-Rozumiem. Co prawda nie pamiętam jej, ale dopóki będzie chciała moje ramiona są dla niej
otwarte. - Uśmiechnęliśmy się do siebie. - Dobra, jestem gotowa. Możemy teraz jechać do domu.
-Tylko, że my już pod nim stoimy.
-Oooo... no tak. To ja... em... już wysiądę. - Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Stałam na chodniku patrząc na mój dom. Ręce spociły mi się ze stresu, więc ciągle wycierałam je o spodnie.
   Fabian z moją torbą stanął obok mnie i spytał.
-Gotowa?
-Bardziej już chyba nie będę. - I zrobiłam pierwszy krok na przód, który niósł za sobą kolejne. Stanęłam przed drzwiami przez chwilę. Chciałam zapukać, ale przecież to mój dom, więc po głębokim oddechu nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się... mój dom. W salonie stały cztery osoby, a przed nimi stała mała dziewczynka trzymająca białego kota. No to witamy w domu Nino.
    Niepewnie weszłam do środka i stanęłam przed nimi. Wszyscy stali w milczeniu nie wiedząc co zrobić. Jedynie Bethany nie wytrzymała i ruszyła w moim kierunku. Wypuściła kociaka i rozłożyła ręce. Przyklękłam, a po chwili mała znalazła się w moich ramionach. Przytuliłam ją i czułam zbierające łzy w oczach. Była taka śliczna, a ja nawet nie pamiętałam jej pierwszego słowa, ani kroku.
-Hej skarbie. - Powiedziałam cicho. Czułam spojrzenia zebranych wokół nas, ale nie zwracałam na nich uwagi. Tuliłam własną córkę. Nic nie było ważniejsze.
-Tęskniłam. - Cichy głosik dziecka dźwięczał w moich uszach.
-Wiem i przepraszam cię za wszystko.
-To nie twoja wina mamusiu. - Odsunęła się ode mnie i dotknęła dłonią mojego policzka.
- Pamiętasz mnie? - Spytała po chwili. Spojrzałam na osoby stojące przed nami. Uważnie nam się przyglądały, a ja miałam ochotę ich spytać czy ta dziewczynka stojąca przede mną na pewno ma cztery lata.
-Niestety nie. - Postanowiłam jej nie okłamywać. Ukrywanie tego nie przyniosło by niczego, a widać było, że moja córka jest bardzo inteligenta.
-Nic nie szkodzi. Z tatusiem, wujkiem, ciocią, wujkiem i kolejnym wujkiem ci pomożemy, prawda? - Odwróciła się w ich kierunku szukając potwierdzenia. Wszyscy przytaknęli z uśmiechem na twarzy.
   Powoli wstałam i spojrzałam na przyjaciół, których kompletnie nie pamiętałam. Jako pierwsza w moim kierunku podeszła blondynka. Na jej nogach widniały szpilki przez co była trochę wyższa ode mnie.
-Mogę? - Spytała.
-Jasne. - Uśmiechnęłam się.

   Po chwili każdy mnie wyściskał i powiedział coś miłego. Siedzieliśmy wszyscy przy stole i znałam już ich imiona. Diler (ciekawe dlaczego nie mówi prawdziwego imienia) siedział z Brie z mojej lewej strony. Z prawej siedział Fabian, a na przeciwko mnie Lucas i David. Na moich kolanach siedziała Beth, a gdzieś pod stołem leżał Oskar.
   Chwilę później Bethany była już zmęczona, więc poszłam z nią do jej pokoju, a gdy zasnęła z Oskarem u boku wróciłam do stołu. Wszyscy żywo rozmawiali. Nie miałam bladego pojęcia o czym, więc siedziałam obserwując wszystkich. Czułam się jak piąte koło u wozu. Dzisiejszy dzień...miałam wrażenie, że narodziłam się wczoraj i od nowa muszę się wszystkiego nauczyć. Czułam się obco i nieswojo, ale dalej słuchałam rozmów i starałam się wyglądać na zadowoloną. Wolałabym pójść do swojej sypialni i w samotności odpocząć, ale podobno zniknęłam i nie widzieli mnie kilka dni, nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Nie chciałam ich urazić.
   Nie wiem kiedy temat rozmowy zmienił się i skupił na mnie. Osoby wokół mnie zaczęły rozmawiać o mojej przeszłości, wspomnieniach, a ich spojrzenia były skupione na mnie. Czułam się przytłoczona. Miałam wrażenie, że siedzę w tłumie obcych ludzi, a ich rozmowy łączyły się w jeden szmer. Miałam wrażenie, że ci ludzie przysuwają się do mnie i nie mam już czym oddychać, bo zabierają całą moją przestrzeń. Przez mój umysł przepływały jakieś obrazy, ale nie mogłam ich zidentyfikować. Nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam gwałtowny ból głowy. Miałam dość.
   Nie zważając na nic wstałam od stołu i ruszyłam na piętro. Słyszałam, że ktoś mnie woła, ale nie zatrzymałam się. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi, weszłam do pokoju i od razu zamknęłam drzwi. Nie chciałam by ktoś wchodził. Chcę być sama.
-Nina. - Usłyszałam męski głos dość blisko drzwi. - Co się stało?
-Zostaw mnie! - Uniosłam głos. Dopiero teraz, gdy mój głos załamał się zdałam sobie sprawę, że płaczę.
-Chcę ci pomóc. - Nie byłam pewna kto to. Nie byłam w stanie rozpoznać głosu przez ten szum panujący w mojej głowie.
Potrzebowałam ciszy i samotności. Zbyt wiele dziś się wydarzyło. Muszę się z tym oswoić, poukładać to wszystko.
-Więc zostaw mnie.
-Nina... - Nie dawał za wygraną.
-Proszę cię... - Oparłam się o drzwi, a łzy swobodnie płynęły po moich policzkach. Nikt więcej nie odezwał się pod tymi drzwiami.
   Stałam przez chwilę opierając się o ścianę i starałam się uspokoić i wyciszyć. Szum w mojej głowie powoli cichł, łzy przestały płynąć. Wypłakałam chyba wszystkie swoje emocje, bo teraz czułam się pusta. Czy zawsze tak będzie? Czy zawsze jak ktoś będzie mówił o wspomnieniach związanych ze mną będzie się działo to samo co dziś?
   Z wieloma pytaniami w głowie położyłam się na łóżku i miałam nadzieję, że jestem w swojej sypialni.
 
~Trevor~
    Dziś przypada kolejna rocznica śmierci moich rodziców. Kochałem ich bardzo. Przez pierwszy rok po ich śmierci byłem tak zaślepiony bólem po ich stracie, że nie wiedziałem co się dzieje wokół mnie. Ubiegałem się o zgodę na opiekę nad młodszym bratem, ale jej nie uzyskałem Teraz jednak wiem, że ich śmierć i utrata brata była dobra. Dała mi spokój i wytchnienie.    
   Dopóki nie urodził się mój brat między mną, a rodzicami wszystko było dobrze. Jednak gdy on przyszedł na świat wszystko się popsuło. Mama całą uwagę poświęcała jemu, a tata praktycznie nie wychodził z pracy. Od tamtego dnia mieli tylko jednego syna i nie byłem nim ja. Jako mały dzieciak kochałem ich i za wszelką cenę chciałem zwrócić ich uwagę na siebie. Nic... Więc zacząłem żyć na własną rękę. Mieszkałem z nimi, ale ze wszystkim radziłem sobie sam.
   Pewnego dnia na imprezie poznałem totalnie zalaną Ninę. Ledwo stała na nogach, więc zaprowadziłem ją do domu kumpla i z nią zostałem. Pomagałem jej po śmierci babki, a ona dawała mi swoją uwagę, której potrzebowałem. Pokochałem ją jak wariat. Wtedy był wypadek samochodowy. Rodzice, których mimo wszystko kochałem odeszli, a kilka dni później odebrano mi brata. Tylko Nina mi została, więc robiłem wszystko by było jej dobrze. Jednak ona także ode mnie odeszła. Byłem dla niej taki dobry, dałem dach nad głową, dbałem o jej bezpieczeństwo, pokochałem ją. Dalej ją kocham, a ona woli tego dupka policjanta. Na samą myśl o nim mam ochotę rozpierdolić wszystko wokół.
   Parę lat temu poznałem mojego starszego brata, którego jak się okazało moja matka oddała do domu dziecka, bo uznała że jest za młoda na bycie matką. Nie oszukujmy się. Pewnie puszczała się w młodości i miała wpadkę. Dla niej to był kłopot, więc się go pozbyła. Jednak, dla mnie w tamtych czasach, spotkanie go było dla mnie wybawieniem. Rozumiał mnie i mieliśmy ten sam cel. Dopaść Ninę. Jednak Martin odebrała mi nawet jego. Jak dureń przepraszałem ją, błagałem o jej uwagę. Ona także miała mnie w dupie. Więc koniec z tym. Zero błagania, proszenia i przepraszania. Chciałem być miły, jednak to nic nie daje. Teraz to ja zmuszę ją, by błagała mnie o litość i przebaczenie. Musi zrozumieć, że przez ten cały czas źle postępowała ignorując mnie. Ja chcę jej tylko pomóc.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
I znów bardzo przepraszam za te dwa tygodnie oczekiwania. Ogarnęła mnie totalna blokada i nie byłam w stanie pisać. Postaram się poprawić :*

A teraz ciut o rozdziale. Zacznę od końca. Napisałam co nieco o Trevorze i mam nadzieję, że odrobinę wytłumaczyłam dlaczego robi to co robi. Nie wiem co wy o nim sądzicie, ale dla mnie jest samolubnym gnojkiem, który myśli że jest pępkiem świata.

Co do Niny. Sama nie wiem co mam na to wszystko powiedzieć. Czemu tak zareagowała na, dla nas, normalne spotkanie przyjaciół? Sama nie jestem pewna, ale wiem że pewnie zareagowałabym podobnie w takiej sytuacji. Wszystko przytłoczyło by mnie, więc no...

Mam nadzieję, że rozdział wynagrodził ten czas oczekiwania
Wasza Karen