~Nina~
Czułam się dziwnie. Gdy odzyskałam przytomność nie miałam sił poruszyć dłonią czy otworzyć oczu. Natomiast czułam moje serce. Słyszałam każde pojedyncze uderzenie. Raz było ono słabsze, ledwo słyszalne, po chwili uderzało szybko, gwałtownie i głośno jak dzwon. Wiedziałam, że jest wokół mnie kilka osób. Docierały do mnie także głośne dźwięki maszyn. Jednak wszystko było zagłuszane biciem mojego serca...
~David~
Wracałem pod salę Niny z kubkiem kawy, gdy ujrzałem
zamieszanie. Odstawiłem kubek na drewniany stolik i podszedłem do okna
sali. Kilka osób w białych fartuchach krążyło wokół brunetki, a maszyny
do których była podłączona wydawały głośne dźwięki. Pielęgniarka
pilnująca drzwi nie pozwoliła mi wejść. Nie udzieliła także żadnych
informacji, więc musiałem czekać.
Po pół godzinie siedziałem na krześle, na stoliku stał kubek nietkniętej i zimnej kawy i ciągle nikt nie wyszedł z sali. Pocieszał mnie jedynie fakt, że lekarz wykonywał wszystko spokojnie i bez pośpiechu jak to było na początku.
Chwilę później doktor wyszedł z sali. Od razu podszedłem do niego.
-Co się stało? - Spytałem.
-U pacjentki wystąpiło kołatanie serca. Podaliśmy odpowiednie leki, by zwolnić pracę serca oraz środki uspakajające, więc Pani Martin będzie teraz spać.
-A wiadomo już czym było to spowodowane?
-Niestety nie. Musimy przeprowadzić dodatkową serię badań. Przepraszam, ale muszę już iść.
-Oczywiście. Dziękuje za udzielenie informacji.
-Ma Pan szczęście, że narzeczony pacjentki poinformował nas, że wszystkie informacje mamy Panu przekazywać. - Powiedział lekarz i odszedł.
Opadłem na krzesło czekając, aż sala Niny opustoszeje. Wszedłem do środka,
gdy byłem pewny, że nikogo nie ma w pobliżu. Obserwowałem jej spokojną twarz.
Leżała prosto, bez ruchu. Ciekawe czy była świadoma co się przed chwilą
wydarzyło? Czy w minimalnym stopniu wie... pamięta o mnie i wie jak bardzo się
o nią martwię?
Ciszę panującą w sali przerwał dzwonek mojego telefonu.
Wyszedłem na korytarz i odebrałem. Nie zdążyłem powiedzieć słowa, gdy Rutter
się odezwał.
-Co się stało? Lekarz dzwonił i mówił mi o stanie Niny. Jak do tego doszło?
-Nie wiem. Poszedłem po kawę do automatu, a gdy wróciłem sala była już
pełna. Nie było mnie może z dwie minuty.
-Przyjadę tam. - Powiedział nagle Fabian.
-Nie ma potrzeby. Sytuacja jest opanowana, jest...
-Możesz sobie mówić. Muszę ją zobaczyć i wszystko sprawdzić. Kołatania serca
nie dostaje się od tak.
-Okej, więc za ile będziesz?
-Za jakieś trzy godziny. Jeśli chcesz mogę z nią zostać żebyś mógł wrócić i
odpocząć.
-Dobra, dzięki. To czekam.
~Nina~
Minęło kilka dni odkąd się obudziłam i nadszedł czas powrotu do
domu. Gdziekolwiek on jest...
Przez tych parę dni miałam robione badania, z których wynikało że moje serce
szalało z powodu przedawkowania jakiegoś składnika spożywczego. Nie pamiętam
jakiego. Chemia nigdy (chyba nigdy) nie była moją specjalnością.
Może z trzy razy był tutaj Fabian. Cały czas siedział na
korytarzu. Do sali wszedł tylko raz, gdy sądził że śpię. Mówił wiele rzeczy.
Przepraszał, mówił co czuje i co chciałby zrobić. Chyba... coś nas łączyło w
przeszłości. Do tego David, który był przy mnie praktycznie cały czas,
powiedział że mam córkę. Z jego opowieści Bethany jest kochanym dzieckiem,
szkoda tylko że jej nie pamiętam. Nie wiem jak to możliwe. Mieć czteroletnie
dziecko i nie wiedzieć, jak ma na imię. Baa, żeby tylko imię. Nawet nie
wiedziałam, że ją mam. Ciekawe jak wygląda mój dom, praca... Jak wyglądało moje
życie sprzed wypadku?
Moje myśli przerwał brunet wchodzący do sali. Spojrzenie jego
brązowych oczu wywołało u mnie dziwny niepokój, a zarazem spokój. Nie pytajcie
jak to możliwe. Sama nie wiem.
-Hej. Jak się czujesz? - Spytał stojąc kilka kroków przede mną. Widać było,
że nie był pewny jak ma się zachować. W końcu mu się nie dziwię. Pewnie zna
mnie dość długo, a ja traktuję go jak obcego człowieka.
-Dobrze. Dziękuję, że pytasz. - Uśmiechnęłam się, co brunet odwzajemnił.
-Możemy już iść?
-Tak. - Fabian sięgnął po moją torbę, która nie oszukujmy się, była
minimalnych rozmiarów. - Mogę sama ponieść. Praktycznie nic tam nie ma.
-Daj spokój. Masz odpoczywać.
-No tak, ale...
-Żadnego ale. - Przerwał mi uśmiechając się. - To jak,wracamy do domu?
-Wracamy.
W samochodzie jechaliśmy w ciszy, którą przerywało cicho
grające radio. W mojej głowie krążyły słowa, które chciałam mu powiedzieć odkąd
go dziś ujrzałam.
-Fabian, słuchaj, chciałam cię przeprosić za to nasze pierwsze spotkanie.
Dopiero się obudziłam, David zasypał mnie informacjami o mnie, o nim, o moim
zaginięciu, ja po prostu...
-Nie ma o czym mówić. Rozumiem. Zostałaś przytłoczona.
-Nie chcę byś czuł się przy mnie jak przy obcej osobie, bo... To prawda,
że.... - Nie wiedziałam jak zadać to pytanie. - My byliśmy razem? - Brunet
chwilowo spuścił wzrok, po chwili znów skupił się na drodze.
-Tak. Wydarzyło się wiele między nami. - Byłam tego ciekawa, ale nie
chciałam zadawać więcej pytań. Po jego minie wywnioskowałam, że nie było
kolorowo.
-A... nasza córka? Jaka jest? - Fabian zaczął o niej opowiadać, a ja
słuchałam uważnie mając nadzieję, że jednak cokolwiek pamiętam.
W pewnym momencie podróży zatrzymaliśmy się. Patrzyłam przed
siebie nie wiedząc co dalej.
-Nina... - Zaczął Fabian. - W domu będą na ciebie czekać nasi znajomi.
Wiedzą wszystko, więc jeśli powiesz, żeby dali ci spokój nie będzie problemu.
Jednak nie wiem jak będzie z Bethy. Nie widziała cię dość długo i tęskni za
tobą.
-Rozumiem. Co prawda nie pamiętam jej, ale dopóki będzie chciała moje
ramiona są dla niej
otwarte. - Uśmiechnęliśmy się do siebie. - Dobra, jestem
gotowa. Możemy teraz jechać do domu.
-Tylko, że my już pod nim stoimy.
-Oooo... no tak. To ja... em... już wysiądę. - Tak jak powiedziałam, tak też
zrobiłam. Stałam na chodniku patrząc na mój dom. Ręce spociły mi się ze stresu,
więc ciągle wycierałam je o spodnie.
Fabian z moją torbą stanął obok mnie i spytał.
-Gotowa?
-Bardziej już chyba nie będę. - I zrobiłam pierwszy krok na przód, który niósł za sobą kolejne. Stanęłam przed drzwiami przez chwilę. Chciałam zapukać, ale przecież to mój dom, więc po głębokim oddechu nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się... mój dom. W salonie stały cztery osoby, a przed nimi stała mała dziewczynka trzymająca białego kota. No to witamy w domu Nino.
Niepewnie weszłam do środka i stanęłam przed nimi. Wszyscy stali w milczeniu nie wiedząc co zrobić. Jedynie Bethany nie wytrzymała i ruszyła w moim kierunku. Wypuściła kociaka i rozłożyła ręce. Przyklękłam, a po chwili mała znalazła się w moich ramionach. Przytuliłam ją i czułam zbierające łzy w oczach. Była taka śliczna, a ja nawet nie pamiętałam jej pierwszego słowa, ani kroku.
-Hej skarbie. - Powiedziałam cicho. Czułam spojrzenia zebranych wokół nas, ale nie zwracałam na nich uwagi. Tuliłam własną córkę. Nic nie było ważniejsze.
-Tęskniłam. - Cichy głosik dziecka dźwięczał w moich uszach.
-Wiem i przepraszam cię za wszystko.
-To nie twoja wina mamusiu. - Odsunęła się ode mnie i dotknęła dłonią mojego policzka.
- Pamiętasz mnie? - Spytała po chwili. Spojrzałam na osoby stojące przed nami. Uważnie nam się przyglądały, a ja miałam ochotę ich spytać czy ta dziewczynka stojąca przede mną na pewno ma cztery lata.
-Niestety nie. - Postanowiłam jej nie okłamywać. Ukrywanie tego nie przyniosło by niczego, a widać było, że moja córka jest bardzo inteligenta.
-Nic nie szkodzi. Z tatusiem, wujkiem, ciocią, wujkiem i kolejnym wujkiem ci pomożemy, prawda? - Odwróciła się w ich kierunku szukając potwierdzenia. Wszyscy przytaknęli z uśmiechem na twarzy.
Powoli wstałam i spojrzałam na przyjaciół, których kompletnie nie pamiętałam. Jako pierwsza w moim kierunku podeszła blondynka. Na jej nogach widniały szpilki przez co była trochę wyższa ode mnie.
-Mogę? - Spytała.
-Jasne. - Uśmiechnęłam się.
Po chwili każdy mnie wyściskał i powiedział coś miłego. Siedzieliśmy wszyscy przy stole i znałam już ich imiona. Diler (ciekawe dlaczego nie mówi prawdziwego imienia) siedział z Brie z mojej lewej strony. Z prawej siedział Fabian, a na przeciwko mnie Lucas i David. Na moich kolanach siedziała Beth, a gdzieś pod stołem leżał Oskar.
Chwilę później Bethany była już zmęczona, więc poszłam z nią do jej pokoju, a gdy zasnęła z Oskarem u boku wróciłam do stołu. Wszyscy żywo rozmawiali. Nie miałam bladego pojęcia o czym, więc siedziałam obserwując wszystkich. Czułam się jak piąte koło u wozu. Dzisiejszy dzień...miałam wrażenie, że narodziłam się wczoraj i od nowa muszę się wszystkiego nauczyć. Czułam się obco i nieswojo, ale dalej słuchałam rozmów i starałam się wyglądać na zadowoloną. Wolałabym pójść do swojej sypialni i w samotności odpocząć, ale podobno zniknęłam i nie widzieli mnie kilka dni, nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Nie chciałam ich urazić.
Nie wiem kiedy temat rozmowy zmienił się i skupił na mnie. Osoby wokół mnie zaczęły rozmawiać o mojej przeszłości, wspomnieniach, a ich spojrzenia były skupione na mnie. Czułam się przytłoczona. Miałam wrażenie, że siedzę w tłumie obcych ludzi, a ich rozmowy łączyły się w jeden szmer. Miałam wrażenie, że ci ludzie przysuwają się do mnie i nie mam już czym oddychać, bo zabierają całą moją przestrzeń. Przez mój umysł przepływały jakieś obrazy, ale nie mogłam ich zidentyfikować. Nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam gwałtowny ból głowy. Miałam dość.
Nie zważając na nic wstałam od stołu i ruszyłam na piętro. Słyszałam, że ktoś mnie woła, ale nie zatrzymałam się. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi, weszłam do pokoju i od razu zamknęłam drzwi. Nie chciałam by ktoś wchodził. Chcę być sama.
-Nina. - Usłyszałam męski głos dość blisko drzwi. - Co się stało?
-Zostaw mnie! - Uniosłam głos. Dopiero teraz, gdy mój głos załamał się zdałam sobie sprawę, że płaczę.
-Chcę ci pomóc. - Nie byłam pewna kto to. Nie byłam w stanie rozpoznać głosu przez ten szum panujący w mojej głowie.
Potrzebowałam ciszy i samotności. Zbyt wiele dziś się wydarzyło. Muszę się z tym oswoić, poukładać to wszystko.
-Więc zostaw mnie.
-Nina... - Nie dawał za wygraną.
-Proszę cię... - Oparłam się o drzwi, a łzy swobodnie płynęły po moich policzkach. Nikt więcej nie odezwał się pod tymi drzwiami.
Stałam przez chwilę opierając się o ścianę i starałam się uspokoić i wyciszyć. Szum w mojej głowie powoli cichł, łzy przestały płynąć. Wypłakałam chyba wszystkie swoje emocje, bo teraz czułam się pusta. Czy zawsze tak będzie? Czy zawsze jak ktoś będzie mówił o wspomnieniach związanych ze mną będzie się działo to samo co dziś?
Z wieloma pytaniami w głowie położyłam się na łóżku i miałam nadzieję, że jestem w swojej sypialni.
~Trevor~
Dziś przypada kolejna rocznica śmierci moich rodziców. Kochałem ich bardzo. Przez pierwszy rok po ich śmierci byłem tak zaślepiony bólem po ich stracie, że nie wiedziałem co się dzieje wokół mnie. Ubiegałem się o zgodę na opiekę nad młodszym bratem, ale jej nie uzyskałem Teraz jednak wiem, że ich śmierć i utrata brata była dobra. Dała mi spokój i wytchnienie.
Dopóki nie urodził się mój brat między mną, a rodzicami wszystko było dobrze. Jednak gdy on przyszedł na świat wszystko się popsuło. Mama całą uwagę poświęcała jemu, a tata praktycznie nie wychodził z pracy. Od tamtego dnia mieli tylko jednego syna i nie byłem nim ja. Jako mały dzieciak kochałem ich i za wszelką cenę chciałem zwrócić ich uwagę na siebie. Nic... Więc zacząłem żyć na własną rękę. Mieszkałem z nimi, ale ze wszystkim radziłem sobie sam.
Pewnego dnia na imprezie poznałem totalnie zalaną Ninę. Ledwo stała na nogach, więc zaprowadziłem ją do domu kumpla i z nią zostałem. Pomagałem jej po śmierci babki, a ona dawała mi swoją uwagę, której potrzebowałem. Pokochałem ją jak wariat. Wtedy był wypadek samochodowy. Rodzice, których mimo wszystko kochałem odeszli, a kilka dni później odebrano mi brata. Tylko Nina mi została, więc robiłem wszystko by było jej dobrze. Jednak ona także ode mnie odeszła. Byłem dla niej taki dobry, dałem dach nad głową, dbałem o jej bezpieczeństwo, pokochałem ją. Dalej ją kocham, a ona woli tego dupka policjanta. Na samą myśl o nim mam ochotę rozpierdolić wszystko wokół.
Parę lat temu poznałem mojego starszego brata, którego jak się okazało moja matka oddała do domu dziecka, bo uznała że jest za młoda na bycie matką. Nie oszukujmy się. Pewnie puszczała się w młodości i miała wpadkę. Dla niej to był kłopot, więc się go pozbyła. Jednak, dla mnie w tamtych czasach, spotkanie go było dla mnie wybawieniem. Rozumiał mnie i mieliśmy ten sam cel. Dopaść Ninę. Jednak Martin odebrała mi nawet jego. Jak dureń przepraszałem ją, błagałem o jej uwagę. Ona także miała mnie w dupie. Więc koniec z tym. Zero błagania, proszenia i przepraszania. Chciałem być miły, jednak to nic nie daje. Teraz to ja zmuszę ją, by błagała mnie o litość i przebaczenie. Musi zrozumieć, że przez ten cały czas źle postępowała ignorując mnie. Ja chcę jej tylko pomóc.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
I znów bardzo przepraszam za te dwa tygodnie oczekiwania. Ogarnęła mnie totalna blokada i nie byłam w stanie pisać. Postaram się poprawić :*
A teraz ciut o rozdziale. Zacznę od końca. Napisałam co nieco o Trevorze i mam nadzieję, że odrobinę wytłumaczyłam dlaczego robi to co robi. Nie wiem co wy o nim sądzicie, ale dla mnie jest samolubnym gnojkiem, który myśli że jest pępkiem świata.
Co do Niny. Sama nie wiem co mam na to wszystko powiedzieć. Czemu tak zareagowała na, dla nas, normalne spotkanie przyjaciół? Sama nie jestem pewna, ale wiem że pewnie zareagowałabym podobnie w takiej sytuacji. Wszystko przytłoczyło by mnie, więc no...
Mam nadzieję, że rozdział wynagrodził ten czas oczekiwania
Wasza Karen
Nie, wielkość ekranu nie ma znaczenia, nadal krótki, czuję niedosyt :D
OdpowiedzUsuńBiedna Nina, teraz jest pod wielkim znakiem zapytania. Jeśli ktoś chce jej pomóc to małymi krokami, a nie zaprosić wszystkich i dziewczyna nie wie, co się dzieje ;c
Oczywiście pomijając Dilera, on jest wspaniały w każdym calu i pewnie jako psycholog by sobie poradził.. posłużyłby ramieniem, gdyby Ninie było smutno.. Weź ich zamknij gdzieś razem na kilka godzin xD Btw czekam na ten moment, kiedy Diler zdradzi swoje imię, co prawda już je znam, ale chce poznać rakcje wszystkich zgromadzonych, upijmy go haha
A Trevor.. hmm.. nadal nie czaje ludzi z problemami o podłożu psychicznym xD Najlepiej byłoby się go pozbyć, ale mogę się jedynie łudzić o to, więc propozycja z piwem nadal aktualna XD
ps. Wiatrówka naprawiona i rozdział nagle się dodał, kto by pomyślał :D Tobie to jednak trzeba częściej grozić hahah
Grożenie nie ma z tym nic wspólnego :P
UsuńNie trzęś portkami Diler zdradzi imię i pomoże Ninie :)
A Trevor to psychol i z nim nigdy nic nie wiadomo...
Napraw Nine, bo ja jak to czytałam to ryczalam. 😭 Ją chce stara Ninę !!
OdpowiedzUsuńA tak apropos ciekawa jestem co Trevor kombinuje. Czyżby sam działał? Coś mi tu nie pasi kochana.
Dobrze gadasz queen of Eden. Wiatrówka naprawiona to zadziałała 😂 A tera wio pisać kolejną czesc, bo cię zalatwimy
Kisses&Hugs: Nathalia Pisarka ☺💮
Mogę zdradzić, że Nina przez jakiś czas będzie jeszcze "zepsuta", ale czy na długo? To już dowiesz się sama :*
UsuńCiężko wytłumaczyć mi myśli i zamiary Trevora, bo jak dla mnie to co opisałam w rozdziale (w sensie myśli naszego pana T) na chwilę obecną jest wystarczające. Aczkolwiek może będę robiła jakieś dopiski i może sama zorientujesz się co zamierza i będziesz krok przed nim? ;D
PISZ KOLEJNA CZESC BO WIATROWKA CZEKA 😉 SLONECKO TY MOJE 👧😘
OdpowiedzUsuńJaka kochana :D Najpierw grozi, później słodzi :P
UsuńLepiej pisz kolejną część 😽😘
UsuńPodpisuje się pod tym <3 Wiesz, że cię kochamy, ale jak nie dodasz szybko rozdziału, to możesz zapomnieć, co to szczęście ;>>
UsuńMecz ją tam bo ja już nie daje rady 😇
UsuńDługo jeszcze mam czekać na ten rozdział, bo się niecierpliwie 😤
UsuńTo takie załamanie Niny to raczej normalna sprawa, no cóż. I do diabła z Trevorem. Nie wiem co dalej pisać, jeszcze śpię (tak, jest 11 😂) i nie potrafię myśleć.
OdpowiedzUsuńTakże życzę dużo weny, bo pewnie się przyda x
Dziękuję za wenę, bo ostatnio mam jakieś załamanie wenowe chyba... Mam nadzieję, że szybko mi przejdzie
Usuń