poniedziałek, 14 marca 2016

[65] "Fabian nas znalazł."

~Nina~
    Siedziałam przy drzwiach i płakałam. To niewiarygodne jak wszystko do mnie wróciło po jednym krótkim spotkaniu. Jego ramiona wokół moich, jego miękkie ciepłe usta muskające moje, ten głos potrafiący mnie uspokoić, te wszystkie miłe słowa które powiedzieliśmy sobie przez ten czas. Wszystko to zostaje zastąpione jednym obrazem. Savaną w jego objęciach. Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo było mu to wszystko zaprzepaścić!
   Usłyszałam trzask drzwi ogrodowych i głos mojej córki. Od razu wstałam, otarłam łzy i przykleiłam na usta sztuczny uśmiech.
-Mamusiu nie uwierzysz... - Przybiegła do mnie, lecz gdy mnie ujrzała od razu przestała mówić. - Mamusiu co się stało?
-Nic skarbie. - Kucnęłam przy niej i położyłam dłonie na jej ramionach.
-To dlaczego płakałaś? - Położyła swoją małą dłoń na moim policzku i wpatrywała się w moje oczy.
-Bo przez chwilę zrobiło mi się smutno, ale jest już dobrze. - Nie odrywała ode mnie wzroku, a ja czułam jak kolejne łzy napływają mi do oczu.
   Bez słowa Bethany objęła mnie za szyję dając mi wsparcie którego potrzebowałam. Objęłam ją i przymknęłam oczy pozwalając płynąć kilku łzom.
-No dobrze... - Nieznacznie pociągnęłam nosem i odsunęłyśmy się od siebie. Wytarłam dłonią resztki łez i wstałam. - Opowiadaj co tam słychać u Ethana.

   Pod wieczór siedziałyśmy z Bethany na kanapie i czytałam jej bajkę. Mała opierała się o mnie plecami i obserwowała strony, które czytałam.
   Kilka minut później usłyszałyśmy głos Dilera dobiegający z holu.
-Jest tutaj kto? - Gdy przylecieli do Londynu dałam im klucze, by w każdej chwili mogli przyjść do Bethany.
-Wujek! - Rozradowana Beth pobiegła w jego kierunku. Brunet podniósł ją i przytulił, a gdy postawił na ziemi, Beth podeszła do Brie i też ją przytuliła. Są naszymi sąsiadami, a mała za każdym razem reaguje jakby nie widziała ich z rok.
   Usiedliśmy wszyscy przy stole w jadalni, lecz Beth szybko zaczęła ciągnąć Dilera do zabawy. Zgodził się i udali się do jej pokoju, a ja zostałam z Brie. Zrobiłam nam kawę i zaczęłyśmy rozmawiać, gdy dziewczyna nagle spytała.
-Co się dzieje? Płakałaś?
-To aż tak widać? - Odpowiadam pytaniem na pytanie. Blondynka kiwa na potwierdzenie głową. - Fabian nas znalazł.
-Co takiego?! - Uniosła się. - Jak?
-Nie mam pojęcia. Spędzałam czas z Bethany, gdy ktoś zapukał, a gdy otworzyłam w drzwiach stał on.
-Mówił coś?
-Chciał rozmawiać. Wszystko wyjaśnić. Zobaczyć Beth.
-I?
-Odmówiłam rozmów i powiedziałam, że nie jest jej ojcem. - Spuściłam wzrok na parę unoszącą się z kubka. Poczułam kolejne łzy napływające do oczu, lecz zaczęłam szybko mrugać by je odpędzić.
 -Nie możesz mu zabronić widywać się z nią. - Brie położyła swoją dłoń na mojej.
-Wiem, ale... Przez te cztery lata wyrzuciłam go z głowy całkowicie. Jeden jego widok wystarczy bym przypomniała sobie wszystko, a najbardziej boli nie to co zrobił na balu.
-Rozumiem cię i należy mu się niezłe lanie za to co ci zrobił, ale nie powinnaś go okłamywać co do ojcostwa. - Wierzchem dłoni starłam pojedynczą łzę, która popłynęła po moim policzku. - Choć gdyby Diler zrobił mi coś takiego zareagowałabym jeszcze ostrzej niż ty.
-Gdybym co zrobił? - Spytał Diler wchodząc do salonu. Zaraz za nim szła Bethany z dumną miną. Gdy kolejny raz spojrzałam na mężczyznę o mały włos nie zakrztusiłam się akurat pitą kawą. Jego zazwyczaj rozpuszczone loki zostały związane w kucyki, a w niektórych miejscach widniały spinki z kokardkami, kwiatkami i serduszkami. Brie nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Nie dziwiłam jej się. Sama zaczynałam się śmiać. Ten widok był wart wszystkiego.
   Bethany podbiegła do mnie i posadziłam ją na swoich kolanach.
-Mamusiu co sądzisz o wujku?
-Wygląda ślicznie skarbie. - Powiedziałam chichocząc.
   Zauważyłam jak blondynka robi zdjęcie telefonem swojemu chłopakowi. Muszę jej później powiedzieć by wysłała mi to zdjęcie.
-No co? - Pyta Diler przytulając Brie.
-Nic nic. Nie sądziłam, że to co mówiłeś w czasie gdy byłam w ciąży było prawdą. - Powiedziałam przypominając sobie jego słowa.
-A co mówiłem?
-Gdy będzie to dziewczynka pozwolisz jej się czesać.
-Aaaa to... no cóż. Czego nie robi się dla chrześnicy. - Uśmiechnął się w kierunku małej, po czym pocałował Brie w policzek.
   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przestałam myśleć o Fabianie. Diler i Brie zawsze mi w tym pomagali nawet gdy nie byli tego świadomi i teraz nie było inaczej.

   Następnego dnia miałam dzień wolny w pracy, więc spędzałyśmy czas z Beth bawiąc się z Oskarem. Biały kociak biegał za rzucaną mu piłeczką. Toczył ją po podłodze dopóki się nie zatrzymała. Wtedy Beth ją rzucała i tak w kółko.
   Ten rzut wykonała zbyt mocno, piłka odbiła się i poleciała w nieznanym nam kierunku, a Oskar za nią.
-Oska! - Krzyknęła Beth i ruszyła za nim, lecz złapałam ją i powstrzymałam.
-A ty gdzie tak pędzisz. - Zaczęłam ją łaskotać, na co usłyszałam jej szczery śmiech.
-Ale Oska...
-Zaraz przyjdzie. - Przestałam ją łaskotać i usiadłyśmy na kanapie.
-Mamusiu pić mi się chce.
-Zaraz ci przyniosę. Siedź tutaj. - Wstałam i ruszyłam do kuchni. Nalałam do jej ulubionego kubeczka soku pomarańczowego i wróciłam do salonu. Spojrzałam na kanapie...
-Bethany! - Krzyknęłam. Od razu ogarnęła mnie panika. Gdzie ona jest? - Gdzie jesteś? - Położyłam kubek na stoliku i zaczęłam jej szukać. Sprawdziłam salon, pobiegłam na górę i sprawdziłam każdy możliwy kąt. Nigdzie jej nie było. O nie... Nie stracę jej kolejny raz.
   Wybiegłam na zewnątrz i zaczęłam się rozglądać. Na jezdni jej nie było, więc po części odetchnęłam z ulgą. Pobiegłam do ogrodu. Znów zaczęłam szukać i wołać. Gdzie ona jest?
   Stanęłam na chwilę, by pomyśleć. Wtedy usłyszałam jej śmiech. Pobiegłam w kierunku domu pani Sharon. Gdy ujrzałam Beth bawiącą się z Oskarem w ogrodzie starszej kobiety kamień spadł mi z serca.
-Tu jesteś... - Upadłam przy niej na kolana i wzięłam ją w ramiona.
-Mamusiu co się stało?
-Dlaczego wyszłaś nic mi nie mówiąc? - Powiedziałam odsuwając się od niej.
-Usłyszałam Oska i przybiegłam mu pomóc. Nie płacz. - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że łzy płynęły po moich policzkach.
-Wystraszyłam się, że coś ci się stało. Nie rób tak nigdy więcej.
-Przepraszam. - Po tych słowach objęła mnie za szyję.
    Poczułam coś miękkiego łaszącego się o moją nogę, pociągnęłam nosem i zaczęłam się śmiać.
-No to skoro zguba się znalazła to możemy wracać do domu? - Beth radośnie pokiwała głową. Chwyciłam ją za rękę i ruszyłyśmy w kierunku naszego ogrodu, gdy usłyszałam swoje imię.
-Nina? - Odwróciłam się gwałtownie.
-Fabian?
-----------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
Należy mi się porządny ochrzan. Strasznie was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale miałam sporo na głowie, do tego brak czasu no i nie miałam kiedy pisać. Wiem, że to nie jest najlepsze usprawiedliwienie...
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Dziś rozdział jest jaki jest. Po części trochę wymusiłam na sobie, by go napisać bo wena także mnie opuściła.
Jeszcze raz bardzo was przepraszam.

Wasza Karen
   

4 komentarze:

  1. DILER DAJ MI GO <3!!
    Czemu skonczylas w takim momencie, nie obchodzi mnie brak weny to bardzo niekulturalne ;c btw prosze ogarnij ich jakos fabian to cwel a nina cierpi ewidentnie widac (nawet z tresci, juz nie mowiac o moim stalkingu) ze Diler jest dla Niny ofpowiedzim typem faceta XD tez cie kocham, czekam na nasteony i na pana trzykropka ;>>

    OdpowiedzUsuń
  2. CHCE KOLEJNY ROZDZIAL TU I TERAZ!! :)
    Masz szczęście, że dodalas bo pomału zaczęłam się niecierpliwic...
    Pisz szybko nexta.

    Buziaczki ✌✌

    OdpowiedzUsuń
  3. PISAĆ NASTEPNY
    POPIERDOLIŁO BY TAK TO KOŃCZYĆ? XDDDDD ?!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wiem ze wybralam idealny moment na zakonczenie^^. Nie musisz mi dziekowac:*

      Usuń