~Nina~
Tuliłam do siebie Bethany, która powoli się uspokajała. Fabian ciągle stał w tym samym miejscu i obserwował zawartość koperty.
-Fabian proszę cię, wyrzuć to.
-Nie. Mamy dowód dla policji. To już dawno zamieniło się w stalking i czas z tym skończyć.
-W Nowym Jorku dowody nie pomogły. Wręcz przeciwnie. Trafiłeś przez nie do więzienia.
-Nie zostawię tego tak po prostu.
-Nie masz wyjścia. - Zapanowała między nami cisza. Nie chciałam by Fabian angażował się w to jeszcze bardziej. Co jeśli Trevor jednak spełni swoje groźby?
-Fabian... Tak myślę. Powinieneś wyjechać z Beth na jakiś czas. Teraz jest zbyt niebezpiecznie.
-Nie! Nie zostawię cię mamusiu. - Mała mocniej się do mnie przytuliła. Zaczęłam głaskać ją po głowie.
-Też cię nie zostawię, więc nawet o tym nie myśl. - Rutter usiadł obok mnie na sofie i przytulił małą i Beth. - Poradzimy sobie z tym. W sumie ten wyjazd to nie taki zły pomysł. Moglibyśmy gdzieś pojechać. Odpoczęłybyście, zobaczyły nowe miejsca.
-Nie mogę. Jutro muszę iść do pracy. Wykorzystałam już swój urlop. David też dawał mi dni wolne bez dokumentowania tego. Zbyt często nie mogę tego robić, bo sporo ryzykuje. Gdy dyrekcja się dowie możeby z Davidem stracić pracę.
-W takim razie możemy iść do mojej mamy. Co prawda to tylko dom dalej, ale jak to mówią w grupie raźniej. - Szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. Jego spokój i entuzjazm udzielił się także mi.
Po kilkunastu minutach staliśmy już przed drzwiami Pani Sharon. Weszliśmy bez pukania.
-Mamo już jesteśmy. - Powiedział Fabian, a ja zmarszczyłam brwi. - Przyznam się. Zaplanowaliśmy to z mamą. Chciała spędzić z wami trochę czasu.
-Mogłeś mi powiedzieć. Przyszłybyśmy już dawno. - Odpowiedziałam.
-Wchodźcie, wchodźcie. Ja muszę tylko to skończyć i was wyściskam.
-Babcia! - Kilka dni temu powiedzieliśmy Bethany prawdę. Mała była w lekkim szoku, ale szybko wróciła do siebie ciesząc się nagłym powiększeniem rodziny.
-Cześć skarbie.
-Co robisz babciu?
-Robię coś na drutach. Zaraz kończę. - Szeroki uśmiech zawitał na jej twarzy. - Mogłabyś mi podać ten koszyczek ze stołu? - Mała poszła wykonać polecenie, a ja podeszłam do mojej... Sama się już w tym gubię, a co dopiero się dziecku dziwię. Tak długo myślałam, że to tylko moja sąsiadka, a okazała się matką osoby, którą kocham.
-Dzień dobry Pani. - Jak to miałyśmy w zwyczaju, gdy ją odwiedzałam, pocałowałam ją w policzek.
-Jaka Pani? Przypuszczam, że na mówienie mi "mamo" jest jeszcze za wcześnie, więc Martha jestem. - Szczery uśmiech pojawił się na jej ustach. Szybko go odwzajemniłam. Wtedy Beth podeszła do swojej babci z koszykiem w ręce.
-Proszę babciu. - Położyła przedmiot na podłodze przy nogach kobiety.
-Czego się napijecie? - Spytał nagle Rutter z kuchni.
-Herbatę, poproszę. - Odpowiedziała Martha.
-Ja też. - Uśmiechnęłam się do niego, a on posłał w moim kierunku całusa. Zaczęłam się śmiać i usiadłam na sofie przyglądając się zaciekawionej Bethany.
Martha zaczęła szukać czegoś w koszyku. Po chwili spojrzała na małą i spytała:
-A guzik? Skarbie sprawdzisz czy gdzieś nie wypadł? - Zwróciła się do małej. Ta bez słowa zaczęła swoje poszukiwania.
Z Marthą zaczęłyśmy rozmawiać. Fabian przyłączył się do nas niosąc na tacy dzbanek gorącej herbaty i filiżanki. Chyba nigdy nie przywyknę do picia herbaty z londyńskich filiżanek.
Wieczorem wróciliśmy do domu. Bethany i Fabian rozkładali dziecięcy sprzęt do karaoke. który mała dostała od babci. Przez najbliższy tydzień mogę się pożegnać z ciszą.
Po chwili sprzęt był w pełni rozłożony, a Beth była w 100% nim zajęta. Z Fabianem siedzieliśmy na sofie i oglądaliśmy telewizję. Objął mnie ręką, a ja przysunęłam się do niego i oparłam głowę na jego ramieniu. Film, który aktualnie leciał w ogóle mnie nie interesował. Moje myśli krążyły wokół tego wszystkiego co się teraz dzieje.
Może nie byłam tego w pełni świadoma, ale Rutterowi wybaczyłam już dawno. Dlaczego tyle czasu zajęło mi przyznanie tego przed samą sobą? Do tego... Co ja mam zrobić z Trevorem? Przecież nie mogę ukrywać się czy ciągle przed nim uciekać. Jednak gdy pójdę z tym na policję, może to pogorszyć i tak już nieciekawą sytuację. Wiem, że mam wokół siebie wiele osób, które bez namysłu udzieliłyby mi pomocy, ale powiedzenie komuś czegokolwiek jest dla tej osoby niebezpieczne. Taki właśnie błąd popełniłam już w przeszłości. Nathan wiedział o wszystkim i zginął ratując mnie. Od jego śmierci nie kontaktowałam się z jego rodziną. Bałam się ich reakcji, a poza tym co ja miałabym im powiedzieć? Dzień dobry. Jak się Państwo czują? Ja tylko dzwonię, by powiedzieć że wasz syn zginął przeze mnie. No to życzę miłego dnia. Nie. Ta rozmowa zdecydowanie nie może się odbyć. Już nigdy nie chcę myśleć o jakiejkolwiek innej rodzinie w taki sposób. Nie chcę stracić już nikogo.
-Gdzie jesteś? - Spytał nagle Fabian przywracając mnie do rzeczywistości.
-Hmmm?
-Pytałem co sądzisz o filmie. Nie odzywałaś się. O co chodzi?
-Zamyśliłam się.
-O czym?
-O przeszłości, Trevorze... - Odsunęłam się do niego, by móc spojrzeć mu w oczy. - Fabian wiem, że pomożesz mi niezależnie od tego co niesie przyszłość, ale nie chcę być ryzykował. Trevor jest nieobliczalny i jeśli coś ci się stanie... - Przerwał mi dotykając moich dłoni.
-Nic mi nie będzie. Wcześniej, z marnym skutkiem, ale daliśmy radę. Killersi już nam nie zagrażają, a Jack jest w więzieniu, więc z Trevorem też damy sobie radę. Razem. - Uśmiechnął się, a ja pocałowałam go delikatnie.
-Nie chcę się narzucać... - Zaczął Fabian. - Ale jeśli się zgodzisz... Mógłbym się tutaj przenieść. Nie byłybyście z Bethany same. - Pokiwałam twierdząco głową i znów go pocałowałam.
Odsunęliśmy się od siebie gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Otworzę. - Powiedział brunet i wstał. Po chwili ja, Fabian i Brie siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, Dilera porwała jego siostrzenica.
Chwilę później słyszeliśmy radosny pisk Bethany. Przybiegła do nas.
-Wujek będzie śpiewać! - Krzyknęła i zniknęła na schodach. Poszliśmy za nią niespecjalnie wiedząc o co jej chodzi. Gdy ujrzeliśmy Dilera stojącego przy małym sprzęcie karaoke z mikrofonem w ręce wszystko stało się jasne.
Muzyka zaczęła grać, a on zaczął kręcić mikrofonem. W odpowiednim momencie zaczął śpiewać.
Śpiew Dilera (wiem, że po części jest to do Gry o Tron ale polecam najpierw obejrzenie tego jak śpiewa, poniżej jest tekst zbliżony jak tylko dałam radę. Ciężko mi było wyłapać jego słowa.)
Wild land
You make my heart sing
You pull your bull straight and shut me
Wild land
Wild land
I think I love you
But I wanna know for sure
I wanna take you in that cave and kiss you baby down there
I've never done this before, yeah
Wild land
Wild land
W trakcie śpiewania Diler tańczył i wymachiwał mikrofonem. Próbowaliśmy zachować powagę, ale nie było to łatwe w zaistniałej sytuacji.
Oczywiście jak na Dilera przystało zakończył swój śpiew w wielkim stylu. Kabel od mikrofonu miał owinięty wokół ręki, a na jego ustach widniał pewny uśmiech rockmana.
-Noooo stary. Na serio dobrze. Tylko musisz popracować nad wymianą powietrza w trakcie śpiewania. - Powiedział Fabian starając się nie śmiać.
-Nie prawda. Skarbie poszło ci znakomicie. - Brie pocałowała go w policzek uśmiechając się przy tym.
-Skoro jesteś takim fachowcem sam spróbuj. - Odpowiedział mu Diler.
-Taak! Tatusiu teraz ty.
I tak zaczął się nasz wieczór karaoke z amatorskim sprzętem w trakcie którego śmialiśmy się i bawiliśmy jak dzieci.
~Fabian~
O poranku obudziłem się mając Ninę przy sobie. Tak bardzo za nią tęskniłem, tak bardzo wydawała się odległa, że czasem mam wrażenie, że to zwykły sen. Nie miałem ochoty wstawać z łóżka i odchodzić od niej choćby na metr. Chciałem nacieszyć się ciepłem jej ciała, miękkością jej skóry, jej zapachem. Chciałem nadrobić ten czas w trakcie, którego byliśmy osobno. Przez te cztery lata tak bardzo mi jej brakowało. Przez mój umysł przechodziła myśl, że jestem od niej uzależniony. Przy niej jestem spokojniejszy i pewniejszy następnego dnia.
Teraz jestem pewny, że nikogo do tej pory nie kochałem tak mocno jak Ninę i Bethany. One mają szczególne miejsce w moim sercu i nikt ich nie zastąpi już nigdy.
-Może jednak nie idź dziś do pracy? - Spytałem, gdy po południu nadszedł czas, by zawieść Ninę do pracy. Nie chciałem by szła, by Trevor miał kolejną okazję do śledzenia jej i obserwowania.
-Nie chcę chować się przez cały czas. Nie chcę dawać mu tej satysfakcji, że powoli mnie pokonuje. Niech myśli, że się nie boję i że nie rusza mnie to co robi. - Podszedłem do niej i objąłem ją. Oparła się na mojej klatce piersiowej.
-Jesteś silna. Wiem, że jest ci ciężko. Pamiętaj że zawsze będę przy tobie. - Pocałowałem ją w czoło. Choć byłem temu przeciwny, wziąłem kluczyki do samochodu.
-Bethany chodź już. Mama nie może się spóźnić do pracy. - Powiedziałem. Mała szybko przybiegła trzymając w ręce misia.
-Tato potrzymaj. - Powiedziała poważnie podając mi maskotkę. - Ja muszę jeszcze siku. - Pobiegła do toalety, a my zaczęliśmy się cicho śmiać.
Reszta dnia minęła dość szybko. Gdy zawiozłem Ninę wróciłem do domu i bawiliśmy się z Bethany. Nawet nie wiem kiedy wybiła szósta po południu i Nina zadzwoniła, bym po nią przyjechał. Zaprowadziłem Beth do Brie i Dilera i ruszyłem w drogę. Po 15 minutach byłem już na miejscu. Zaparkowałem praktycznie przed samym wejściem i zadzwoniłem do Niny, by wiedziała że już jestem. Jednak po kilku sygnałach usłyszałem pocztę głosową. Pewnie nie mogła odebrać, dlatego postanowiłem na nią poczekać. Minęło chyba z 10 minut, a jej wciąż nie było. Zacząłem się niecierpliwić.
Zgasiłem silnik samochodowy i wszedłem do biurowca. Wjechałem windą na odpowiednie piętro i zapukałem do drzwi jej biura.
-Proszę. - Usłyszałem męski głos. Otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazały się dwa biurka z pełnym wyposażeniem i tylko jedno było zajęte.
-Hej Lucas. Jest tu może Nina? - Spytałem blondyna.
-Nie. Wyszła jakieś pół godziny temu. Dlaczego pytasz?
-Bo nie ma jej na dole. Nie odbiera też moich telefonów. - Przez mój umysł zaczęło przechodzić wiele myśli. Może skorzystała z komunikacji miejskiej lub zamówiła taksówkę. Tylko, że wtedy nie dzwoniłaby do mnie. Co jeśli...
-Wiesz co Lucas, nie martw się. Pewnie zamówiła taksówkę i jest już w domu. - Powiedziałem, gdy zauważyłem że mężczyzna zaczyna się niepokoić.
-Tak, pewnie masz rację. - Odparł, nie przekonując mnie. że naprawdę tak myśli.
Bez słowa wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w kierunku samochodu. W windzie dzwoniłem do Niny przez cały czas i za każdym razem odpowiadała mi poczta głosowa. Gdzie ona jest?
Wsiadłem do samochodu i zacząłem myśleć. Byłem pewny tylko jednej rzeczy. Nina zniknęła i nie mam bladego pojęcia gdzie może być ani czy jest bezpieczna.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Tu tu tu (wyobraźcie sobie że to melodia grozy czy coś) ( taaaa mój umysł zdecydowanie ma się źle...) No więc.... Nina zniknęła w tajemniczych okolicznościach, więc... Czas rozpocząć akcję o której mówiłam już od jakiegoś czasu.
Pod tym postem czekam na wasze komentarze dotyczące zniknięcia Niny. Gdzie jest? Co cię stało? Dlaczego tak nagle zniknęła i nie odbiera telefonów? Z miłą chęcią poczytam wasze teorie na ten temat.
Teraz ciut weselszy temat. W końcu mamy wakacje! Z tego względu (choć pomyślicie że powinno być zdecydowanie inaczej) rozdziały mogą pojawiać się nieregularnie. To dość dziwne, ale w wakacje nie mam czasu praktycznie na nic, a w roku szkolnym w jeden dzień potrafię zrobić tyle rzeczy, że to jest dla mnie nie logiczne. Więc no...
Zignorujcie moją paplaninę od rzeczy. Jest prawie 23, a gdy kliknę opublikuj będzie na pewno po 23, więc mój umysł może płatać mi figle (co widać po tekście wyżej... mniejsza). Z tego też względu przepraszam za jakiekolwiek błędy. Gdy tylko mój umysł wróci do normy poprawie je;)
Ostatnia rzecz, obiecuję, i daje wam święty spokój na dziś :D Chcę wam podziękować za to co dla mnie robicie (pewnie w tej chwili czytając to myślisz "przecież ja dla niej nic nie robię" no i tu się mylisz). Dziękuję wam z całego serducha za każdy komentarz, każde wejście na mojego bloga. Gdyby nie wy mnie by tutaj nie było więc DZIĘKUJĘ :*
A teraz się przymykam. Dobranoc
Wasza Karen
PS. Tak macie rację. Musiałam zepsuć taką wspaniałą chwilę jaką było pogodzenie się Fabiny. Cała ja :P
niedziela, 26 czerwca 2016
sobota, 11 czerwca 2016
[74] "Po tak długim czasie... "
Z mokrymi policzkami weszłam do biura. Lucas od razu zauważył moje łzy. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie.
-Nins co się stało?
-David... - Na samo wspomnienie wydarzeń sprzed paru minut nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej, a łzy znów zaczynają płynąć. Blondyn przytula mnie.
-Ciiii. Będzie dobrze. - Powiedział głaszcząc mnie po plecach. Przypuszczałam, że David czuje do mnie coś więcej, ale nie sądziłam że kiedykolwiek wypowie te słowa.
Kocham cię
Dlaczego powiedział to akurat teraz? Gdy walczę z Trevorem i z samą sobą o pozytywne myślenie muszę zmagać się z jego odejściem. Powiedział, że mnie nie zostawi, ale ile w tym prawdy? Był przy mnie przez ostatnie cztery lata. Jak ja mam sobie poradzić bez jego wsparcia i dobrego słowa?
-Słuchaj. Facet poradzi sobie ze swoimi uczuciami do ciebie. Nie martw się o niego, tylko zacznij myśleć o sobie. - Powiedział nagle Correy.
-Skąd wiesz?
-Że nasz szef jest w tobie zakochany? - Pokiwałam twierdząco głową. - Powiedzmy, że mam nosa do takich rzeczy. - Zamilkł na chwilę, by dodać. - Jedź do domu.
-Co? - Spytałam odsuwając się od niego.
-I tak wiele już dziś nie zrobisz, a nie ma sensu byś siedziała tutaj i tylko o tym myślała. Jedź do domu, a ja zajmę się wszystkim.
-Jesteś pewny? - Nie chciałam zostawiać go z tym wszystkim, ale miał rację. Dziś nie zrobiłabym wiele.
-Tak. Leć.
-Kocham cię. Wiesz o tym?
-Proszę cię. Cały świat mnie kocha. - Pocałował mnie w policzek. - No idź bo się rozmyśle. Tylko nie myśl o tym wszystkim zbyt wiele. Facet po prostu potrzebuje czasu.
-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do blondyna i wyszłam na korytarz. Z torebki wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Fabiana.
Po 15 minutach wsiadłam do samochodu bruneta. Rutter zauważył moje podpuchnięte oczy i spytał.
-Płakałaś? Co się stało?
-Nic takiego, nie martw się. Możemy już jechać? - Spytałam odwracając wzrok i kładąc dłonie na udach.
Nie chciałam, by ujrzał kolejne łzy zbierające się w moich oczach, a poruszanie dłońmi pomagało mi odwrócić uwagę od tego wszystkiego.
-Jasne. - Odpalił silnik i ruszył. Po chwili wzdrygnęłam się lekko, gdy poczułam jego dłoń na swojej. Splótł nasze palce razem. Nie odepchnęłam go. Po prostu położyłam drugą dłoń na naszych splecionych i tak jechaliśmy, aż pod sam dom.
Dni mijały, a każdy z nich był coraz dziwniejszy.
Z powodu sporej ilości wydarzeń większość dziennikarek pracowała praktycznie przez cały czas, by nie przegapić dobrego tematu. Ślub celebrytki, wyniki sportowe, trendy modowe i wiadomości bieżące. Dla nas to plotki, jednak one są najbardziej chciane przez świat. Czasem zadziwia mnie to jak ludzi interesuje cudze życie. Jakby ich było niewystarczające. Albo może po prostu chcą przeczytać historię, która jest gorsza od ich? Lub dzięki happy endom mają nadzieję, że ich życie także ma szczęśliwe zakończenie?
Niestety ja byłam jedną z tych dziennikarek, które musiały pracować przez cały tydzień. Dość często widywałam Davida. Przez ten czas wymieniliśmy może z dwa zdania. Czasami miałam wrażenie, że mnie unikał, ale w sumie mu się nie dziwię. Też unikałabym osoby, która nie odwzajemnia moich uczuć...
Listy Trevora nie przestawały przychodzić. Codziennie rano w skrzynce na listy był kolejny z następnymi zdjęciami i jakimiś zdaniami napisanymi na kartce. Szczerze? Powoli zaczynałam poddawać się psychicznie. Żyłam w ciągłym strachu i niepewności. Sądziłam, że już się z tym wszystkim uporałam i przestałam przejmować. Jednak ja tylko zaczęłam to ukrywać. Teraz wracało do mnie wszystko ze zdwojoną siłą.
Diler zauważył, że nie żartuję z nim tak często jak wcześniej. Bethany chodzi smutna, bo nie mam sił bawić się z nią wieczorami tak jak robiłam to zawsze. Fabian powiedział, że często milczę. Lucas stwierdził, że nie ma we mnie życia.
Gdyby nie Beth i praca z chęcią leżałabym samotnie w łóżku... Odpoczęłabym i nabrała sił. Widok Trevora jadącego za samochodem Ruttera w niczym mi nie pomagał...
Przez to wszystko Fabian cały czas zawoził mnie do pracy i z niej odbierał. Dziś nie było inaczej. Właśnie wracaliśmy do domu. Oparta o szybę patrzyłam na szybko zmieniające się widoki, które chyba pamiętam na pamięć.
Gdy dojechaliśmy jak zwykle uśmiechnęłam się do bruneta, podziękowałam mu i ruszyłam w kierunku drzwi. Weszłam do środka i od razu opadłam na kanapę. Wtedy po schodach zaczęła schodzić Brie.
-Ciężki dzień? - Spytała i usiadła obok mnie.
-Strasznie ciężki. Na szczęście jutro mam wolne. Gdzie Beth?
-Już śpi. Chciała poczekać na ciebie, ale zasnęła z Dilerem przy bajce, więc masz wieczór dla siebie.
-Dziękuję wam. Nie wiem co bym bez was zrobiła.
-Daj spokój. To nic wielkiego. - Szeroki uśmiech pojawił się na ustach blondynki. - Skoro masz jutro wolne może wzięlibyśmy z Dilerem gdzieś Bethany na cały dzień? Odpoczniesz, zrelaksujesz się, a mała zobaczy coś nowego. - Przez chwilę myślałam nad podjęciem decyzji. Dawno nie spędzałam czasu z Beth, ale Brie ma rację. Potrzebuję chwili dla siebie.
-Jeśli to nie będzie dla was problem to zgadzam się. - Powiedziałam uśmiechając się.
-No to ustaliłyśmy. A teraz wybacz, ale muszę obudzić Dilera. Zasnął szybciej niż Bethy. - Zaśmiałam się na słowa Johnson.
-Nie budź go już. Jak chcesz ty też możesz zostać.
-W takim razie do jutra. - Powiedziała blondynka i zniknęła na piętrze. Chwilę później poszłam za nią kierując się prosto do mojej sypialni.
Następnego dnia obudziła mnie Bethany skacząca po moim łóżku.
-Mamusiu! Wstawaj!
-Już już. - Otworzyłam oczy widząc twarz Beth kilka centymetrów od mojej. - Co się dzieje? - Powiedziałam zaspana.
-Ciocia i wujek zabierają mnie na wycieczkę! - Jej entuzjazm dla osoby trzeciej mógł być przerażający. Dla mnie to była codzienność.
-No tak. Dlaczego jesteś jeszcze w piżamie? Wio umyć zęby, a ja przygotuję śniadanie.
-Już jadłam. Wujek zrobił mi kanapki w kształcie gwiazdek. Tak naprawdę to były kółka, ale już mu tego nie mówiłam. - Zaśmiałam się.
-No dobrze, więc biegnij do pokoju, ja zaraz przyjdę pomogę ci się spakować na dzisiaj, okej?
-Taaak! - I wybiegła z mojej sypialni, a ja opadłam na poduszkę. Super, nowy dzień. Nowy list. Od początku zakładamy maskę wszystko u mnie w porządku.
Niechętnie wstałam z łóżka, ubrałam się i poszłam do pokoju Beth.
Po godzinie moim jedynym towarzyszem był Oskar, który zwracał na siebie moją uwagę za pomocą miauczenia. Usadowił się na moich kolanach, a ja włączyłam telewizor. Nie wiem kiedy zasnęłam słuchając cichych dźwięków telewizora i mruczenia kota.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Przeciągnęłam się i wstałam. Poczułam ból w szyi, więc masowałam ją gdy otwierałam drzwi. Moim oczom ukazał się Fabian.
-Może masz ochotę się napić? - Podniósł dłoń w której trzymał butelkę czerwonego wina.
-A z jakiej to okazji? - Spytałam zaspanym głosem.
-Mogę wejść? - Przesunęłam się wpuszczając go do środka. - Pomyślałem, że może trochę odreagujesz dzięki temu. - Wskazał na butelkę, a ja po chwili zrozumiałam, że odpowiada na moje pytanie. - Każdy z nas zauważył, że ostatnio nie jesteś sobą.
-Więc stąd chęć zabrania Bethany? Wino? Nie potrzebuje litości... - Czułam jak poziom moich nerwów wzrasta, jednak Fabian przerwał mi dotykając dłońmi moich rąk.
-Nikt się nad tobą nie lituje. Chcemy ci pomóc. - Westchnęłam. Wiedziałam, że ma rację.
-Wiem. Przepraszam, po prostu... Nie ważne. - Odsunęłam się od niego i usiadłam przy stole. Fabian z szafki wziął kieliszki i usiadł naprzeciwko mnie. Zaskoczył mnie, nie zadając pytań.
MUZYKA
Po butelce wina język mi się rozplątał i mogłam rozmawiać na każdy temat. Z Fabianem śmialiśmy się i żartowaliśmy jak za dawnych czasów. Jednak po chwili spoważniał i wpatrywał się w kieliszek wina.
-Co tak nagle spoważniałeś? - Spytałam.
-Po prostu... zacząłem się zastanawiać dlaczego ostatnio tak się zmieniłaś? Co to mogło spowodować?
-Naprawdę? Więc po to to wino? - Nagle poczułam buzujący we mnie gniew.
-Co? O czym ty...
-Nie udawaj! - Podniosłam głos przerywając mu. - Pewnie przez cały czas czekałeś, by o to spytać! - Wstałam gwałtownie i odwróciłam się do niego plecami, a moje nerwy nie opadały.
-Przepraszam. Jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać. Martwię się o ciebie dlatego spytałem. Spokojnie. - Poczułam jego dłonie na swoich ramionach.
Co ja wyprawiam? Co się ze mną dzieje? Dlaczego taka błahostka tak bardzo mnie zdenerwowała?
Poczułam jak Fabian obejmuje mnie od tyłu i spłata nasze dłonie. Wtuliłam się w niego, a cały stres i nerwy odpłynęły.
-To ja cię przepraszam. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Ostatnio jestem trochę emocjonalna. Zbyt dużo się dzieje. Trevor, David...
-David? A co on zrobił? - Spytał nagle odsuwając się ode mnie tylko po to, by móc spojrzeć w moje oczy. Nagle poczułam się niezręcznie. Nie chciałam, by Fabian o tym wiedział, ale teraz... nie umiem powstrzymać potoku słów.
-Powiedział, że mnie kocha. Był przy mnie przez 4 lata, wspierał mnie i w ogóle. W pewnym sensie pokochałam go, ale nie tak jak on mnie. - Uważnie obserwowałam reakcję Fabiana. Jego mięśnie napięły się, spojrzenie było pełne niepokoju. Czekał na to co powiem dalej. - A wiesz dlaczego mu odmówiłam? - Rutter tylko przecząco pokiwał głową.
Usiadłam czując, jak wszelkie siły odchodzą z mojego ciała. Brunet po chwili dołączył do mnie.
- Chyba jestem idiotką, ale... Wciąż cię kocham. Po tym wszystkim co się stało, ja nie potrafię przestać myśleć o tobie. Chcę zmusić serce, by przestało bić dla ciebie, by biło dla mnie, ale nic z tego. Czasem nawet nienawidzę cię za to, że... cie kocham. Próbowałam przestać czuć cokolwiek do ciebie, ale nie dawałam rady. Wiem to idiotyczne, ale... - Moje słowa przerwał pocałunek Fabiana. Zaskoczył mnie tym, więc gdy po chwili odsunął się ode mnie wpatrywałam się w jego oczy nie wiedząc co powiedzieć.
-Za dużo mówisz. Też cię kocham i przepraszam za... - Tym razem to ja mu przerwałam. Przywarłam do jego ust, obejmując go za szyję i przysuwając do siebie. Jeśli raz poczujesz usta osoby, którą kochasz i za którą tak bardzo tęsknisz pragniesz więcej.
Nie musiałam długo czekać. Szybko oddał pocałunek, a jego dłonie znalazły się na mojej talii. Usiadłam na jego kolanach, a delikatny pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Przeniosłam dłonie na jego klatkę piersiową starając się go przysunąć jeszcze bliżej, choć nie było to już możliwe. Brunet chwycił mój podkoszulek i zaczął go podciągać. Wtedy coś zmieniło się we mnie. Wiedziałam, że moje emocje zmieniają się z minuty na minutę. Odsunęłam się od niego oddychając gwałtownie.
-Nie... - Wyszeptałam, a w mojej głowie pojawiło się wspomnienie z podobnej sytuacji. Wtedy staliśmy w kuchni i byliśmy trzeźwi.*
-Nina zaprzeczasz sama sobie. Widzę to. Twoje ciało ciągle reaguje na mój dotyk. - Jego palce pogładziły moje ramię. Przez moje ciało przeszły ciarki, a ja przymknęłam oczy czując tę drobną przyjemność. Chciałam tego, ale myśl, że znów coś może się zepsuć, że znów mogę cierpieć... Chciałam od tego uciec. Chyba nie zniosłabym kolejnego rozczarowania i rozstania.
-Co jeśli... - Byliśmy tak blisko siebie, że czułam jego ciepły oddech na twarzy który skutecznie rozpraszał moje myśli. - Co jeśli znów coś się zepsuje?
-Nie dopuszczę do tego. Nie tym razem.
-Obiecasz mi coś?
-Co? - Spojrzał w moje oczy.
-Obiecaj, że już mnie... nas nie zostawisz. - Zapanowała chwilowa cisza. Przez mój umysł przechodziły najróżniejsze myśli w ciągu tych kilku sekund. Co jeśli jednak odejdzie? Co jeśli ja mu ufam, a on tylko to wykorzysta?
-Obiecuję. - Powiedział rozwiewając moje wątpliwości. Uśmiechnęłam się i znów go pocałowałam. Fabian wstał mając mnie na rękach i ruszył w kierunku sypialni.
Po chwili leżałam na łóżku mając nad sobą bruneta, który muskał ustami moją szyję. Mój puls automatycznie przyspieszył gdy jego palce pogładziły moje uda. Zniecierpliwiona zdjęłam jego podkoszulek. Moje dłonie zaczęły błądzić po jego klatce piersiowej i plecach.
Rutter nie był dłużny. Szybko zdjął mój podkoszulek. Aby zdjąć moje spodenki musiał wstać z łóżka. Przez chwilę obserwował mnie. Gdy zbliżył się do mnie skupił swoją uwagę na moim brzuchu. Powoli sunął w górę dotykając delikatnie ustami moją skórę
Po chwili byliśmy już nadzy. Jego powolne pocałunki doprowadzały mnie do szału, a jego palce błądzące po moim ciele w niczym nie pomagały.
-Przestań się ze mną tak droczyć. - Szepnęłam, gdy znów zaczął muskać ustami moją szyję i klatkę piersiową. Czułam jak jego kąciki ust unoszą się przy mojej skórze.
Na moment odsunął się ode mnie. Wpatrywał się w moje oczy i gładził mój policzek. Poczułam go przy sobie. Wtedy powoli wszedł we mnie. Przymknęłam oczy, z moich ust wydobył się cichy jęk, a na jego plecach na pewno pozostał delikatny ślad po moich paznokciach. Przez cały czas czułam jego wzrok na sobie. Wiedziałam, że obserwuje to jak reaguję na niego i chłonął to wszystko, zapamiętując każdy najmniejszy szczegół. Ja przynajmniej tak robiłam.
~Fabian~
Było późno. Nina już dawno zasnęła. Spała w mojej koszulce,a jej ciało idealnie pasowało do mojego. Leżała na boku, a ja obejmowałem ją w pasie. Wiem, że mógłbym spędzić tak wieczność.
Patrzyłem na jej spokojną twarz, po części czując się jak jej obrońca. Wiem durne, ale każda myśl w takiej sytuacji byłaby idiotyczna. Po tak długim czasie... wybaczyła mi.
-Obiecuję ci, że tym razem cię nie zawiodę. Nie zmarnuję szansy, którą mi dałaś. - Szepnąłem i pocałowałem ją w policzek.
~Nina~
Rankiem przebudziłam się słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Nie chciałam otwierać oczu. Od dawna nie spałam tak spokojnie i nie chciałam, by moja wyobraźnia popsuła mój spokojny sen. Wtuliłam się w Fabiana, czując nadchodzącą falę snu, która jednak nie była mi dana. Coś, a raczej ktoś wskoczył na łóżko śmiejąc się głośno.
-Niezłe rzeczy odbywają się pod naszą nieobecność. - Usłyszałam śmiech w głosie Dilera. Rutter także się obudził najpierw skupiając swoją uwagę na Beth, która siedziała na naszych nogach.
-Dzień dobry! - Powiedziała radośnie mała.
-Dzień dobry. - Odpowiedziałam siadając. - Em... dziękuję wam za wczoraj. - Zwróciłam się w kierunku Brie i Dilera.
-Cieszymy się, że mogliśmy się przysłużyć szczytnym celom. - Diler zabawnie poruszył brwiami. Po chwili poduszka poleciała w jego kierunku. Fabian zdecydowanie mnie wyręczył.
Bethany zbliżyła się siadając na moich udach.
-Mamusiu?
-O co chodzi skarbie?
-Dlaczego tatuś tutaj spał skoro nigdy nie zostawał?
-No cóż... widocznie postanowił to zmienić. - Uśmiechnęłam się mając nadzieję, że nie rozpocznie swojego monologu pytań.
-Nina, no wiesz. Dziecko okłamywać...nie ładnie.
-Diler zamknij się. - Warknął cicho Fabian. Czułam się zdecydowanie niezręcznie w tej całej sytuacji. Miałam na sobie tylko koszulkę Fabiana i bieliznę, więc obecność Dilera absolutnie nie pomagała.
-Czyli tatuś będzie teraz z nami mieszkał? - Odezwała się Beth z iskierkami szczęścia w oczach.
-Zobaczymy. - Uśmiechnęłam się całując małą w czoło.
-A wy nie macie co robić? - Spytał Rutter naszych gości, którzy obserwowali całe zdarzenie z uwagą.
-Racja. Sorki. Już się zmywamy. Zostawimy nasze gołąbeczki same. Wiecie, jakby co możemy się jeszcze zając Bethany.
-Lokowaty nie przeginaj. - Powiedziałam.
-Hej! Czuję się urażony. - Wykrzywił usta udając grymas.
-Moje biedactwo. - Brie zaczęła głaskać go po głowie jak małe dziecko. - Chyba zacznę cię tak nazywać. - Zaśmialiśmy się.
-To my już pójdziemy. Udanego dnia. - Powiedziała Brie, wychodząc.
-Dziękuję! - Krzyknęłam za nimi.
-Mamusiu mogę jeszcze o coś spytać?
-Jasne. - Fabian przysunął się do nas. Czułam jego dłoń na moich plecach.
-Dlaczego masz bluzkę tatusia ubraną?
-Bo... było zimno w nocy.
-To dlaczego tatuś nic nie ma?
-Pewnie jemu było gorąco.
-Mogę do was pod kołderkę?
-My już wstajemy. Idź do salonu, zaraz przyjdziemy. - Powiedział Fabian uśmiechając się do małej.
-Okej. - Uśmiechnęła się i pobiegła do drzwi.
Zaczęłam się śmiać, a Fabian zaraz za mną.
-W dzieciństwie też tacy byliśmy? Ta ciekawość w niektórych momentach jest okropna.- Powiedziałam wstając.
-Miałaś przeczucie, by założyć ten podkoszulek. I bieliznę.- Fabian wstał, ubrał się i podszedł do mnie obejmując mnie w pasie. - Gdyby Diler wpadł do pokoju, a ty nie miałabyś nic na sobie, nie byłoby ciekawie. - Fabian powoli zbliżał się do mnie. Nasze usta praktycznie się stykały, gdy usłyszeliśmy płacz Bethany dobiegający z dołu. Szybko odsunęliśmy się od siebie. Wystarczyło mi jedno spojrzenie w kierunku drzwi, bym bez zastanowienia pobiegła na dół. Nigdzie nie widziałam, Beth, lecz słyszałam jej płacz.
-Bethany gdzie jesteś? - Spytał Fabian stojąc tuż za mną.
-Tutaj... - Cichy głos dobiegł z kuchni. Poszliśmy tam. Mała siedziała skulona pod stołem.
-Skarbie, co się stało? Chodź do mnie. - Wyciągnęłam ręce w jej kierunku. Wyszła spod stołu i przytuliła się do mnie. Zauważyłam, że coś trzyma.
-Beth co trzymasz? - Spytał Fabian także zauważając brązową kartkę.
-Ten pan... zabił ptaszka.... był... tutaj.... Powiedział.... powiedział, że mam..... to dać.... - Mała strasznie się jąkała, ale doskonale wiedziałam kogo widziała. Tym razem Trevor postanowił dostarczyć list osobiście.
Spojrzałam na Fabiana, który kucnął przy nas.
-Dasz mi to? - Beth pokiwała głową i dała mu kopertę. Tuląc ją i uspokajając patrzyłam jak brunet otwiera pakunek.
Wyjął to czego się spodziewałam. List i zdjęcia. Wszystko przeglądał uważnie, a jego mina poważniała z każdą sekundą.
-Co tam jest? - Spytałam w końcu.
-Sama zobacz. - Jedną ręką obejmowałam Beth, a do drugiej dłoni wzięłam zdjęcia. Mogłam się spodziewać, że Trevor udokumentuje wczorajszy wieczór i noc.
Następnie zaczęłam czytać dołączony do tego list.
Prosiłem cię o wybaczenie, wyznałem miłość i przeprosiłem, a ty mimo to wybrałaś tego chuja. Poniżyłaś mnie. Czas, byś zrozumiała, że jesteś tylko moja i nikt nie ma prawa dotykać cię w taki sposób na jaki pozwolił sobie Rutter. Jesteś moja i tylko moja. Wiedz, że poniesiesz konsekwencje...
----------------------------------------------------------------------------------------
* Odsyłam do rozdziału 58 jeśli ktoś nie pamięta :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
Na początek chciałabym przeprosić, że rozdział nie pojawił się wcześniej. W zeszłym tygodniu nie miałam weny. Nie wiem jak to opisać, ale nie byłam w stanie pisać. Mam nadzieję, że długość tego rozdziału i wydarzenia jakie się w nim pojawiły wynagrodzą wam czas oczekiwania ^^
A teraz... Fabina pogodziła się w wielkim stylu. Dawno nie było ich romantiko momentu, więc pozwoliłam sobie opisać ciut te chwile :D
No to teraz... W następnym rozdziale rozpoczynamy akcję, o której mówiłam od jakiegoś czasu :) Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to co zaplanowałam na przyszłe rozdziały.
Miłego
Karen
Subskrybuj:
Posty (Atom)