niedziela, 17 lipca 2016

[77] "Ciągle nie mogłem w to uwierzyć."

MUZYKA
~Fabian~
   Nina na twarzy miała kilka zadrapań, na czole widniały szwy, a jedna ręka była obandażowana.
-Nina... co się stało? Gdzie byłaś? W sumie nie ważne. Ważne, że cię znaleźliśmy. - Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na krześle. Niepokoił mnie ten strach w jej oczach. - Tak bardzo się o ciebie martwiłem. - Położyłem swoją dłoń na jej, lecz szybko ją zabrała jakby mój dotyk parzył jej skórę.
Spojrzała w moje oczy i powiedziała:
-Przepraszam, ale kim ty jesteś?
-Co? Przecież to ja, Fabian. Nie poznajesz mnie? - To co czułem można opisać jako szok, ale jednocześnie to zdecydowanie za mało. Nie wiedziałem co się dzieje i z desperacją patrzyłem na Ninę, by powiedziała cokolwiek. Chciałem usłyszeć, że żartuje lub... sam nie wiem co. Chciałem by to nie była prawda.
-Ja... - Powiedziała nieśmiało.
-Nina proszę cię. - Znów chwyciłem jej dłoń, którą kolejny raz zabrała.
   Do pomieszczenia ktoś wszedł. Nie zwracałem na to uwagi. Ciągle czekałem na jakikolwiek znak, że to zwykła gra.
-Chodź. - Powiedział David dotykając mojego ramienia.
-Nigdzie nie idę. Dopiero ją znaleźliśmy. - W oczach brunetki ujrzałem napływające łzy. To nie... Nie mogą być przeze mnie. Nie kolejny raz.
-Zabierz go stąd. - Słowa kobiety łamały mnie od środka. David spełnił jej prośbę i pociągnął mnie w kierunku drzwi.
-Mówiłem, że to nie jest najlepszy pomysł byś tam wchodził. - Oznajmił David, gdy byliśmy już na korytarzu. Przeczesałem włosy dłońmi i zacząłem nerwowo chodzić po korytarzu.
-Wiesz coś? - Spytałem.
-Tylko tyle, że ma amnezję. Lekarze nie chcieli mi nic powiedzieć. Czekają, aż jakiś członek rodziny się zgłosi.
-Przecież ona nie ma już nikogo z rodziny.
-Może tobie coś powiedzą.
-Spróbuję. - Zapadła między nami cisza, jednak w mojej głowie ciągle słyszałem pytanie, które chciałem mu zadać odkąd wyszliśmy z sali. - Mówiłeś jej coś zanim przyjechałem?
-Niewiele. Powiedziałem jej kim jestem no i jak ma na imię. Nie pamięta nic.
-Jasna cholera. - Powiedziałem do siebie przecierając twarz dłońmi kolejny raz. - Dobra idę popytać lekarzy. Może coś mi powiedzą.

   Chwilę później siedziałem z lekarzem w jego gabinecie.
-Co Pana do mnie sprowadza? - Spytał blondyn.
-Chciałem spytać o Ninę Martin. - Doktor spojrzał na mnie niepewny o kim mówię. - Brunetka, leży w sali 127.
-A tak. Przepraszam, ale pacjentka nie miała dokumentów ani żadnych rzeczy osobistych  przy sobie gdy została przywieziona, więc nie znaliśmy jej danych osobowych.
-Mógłby mi Pan powiedzieć w jakim jest stanie i jak tutaj trafiła? - Faringdon Health Centre England* jest oddalony od Londynu o 123 km. Muszę wiedzieć co ona robiła tak daleko od Londynu i co się wydarzyło, że trafiła do tego szpitala z amnezją.
-A kim Pan jest dla pacjentki?
-Jestem jej narzeczonym. Nina nie ma już nikogo z rodziny. - Już nie pierwszy raz udaję jej narzeczonego w szpitalu. Inaczej nikt nie udzieliłby mi informacji. Lekarz odetchnął głęboko.
-W porządku. Dwa dni temu pewna kobieta przywiozła pacjentkę. Pani Martin była nieprzytomna, a kobieta mówiła, że zemdlała u niej w domu, gdy do niej przyszła. Jak już mówiłem nie miała żadnych rzeczy ze sobą, więc nie mogliśmy skontaktować się z rodziną czy z Panem. Niestety z powodu urazu głowy wystąpiła amnezja wsteczna. Nadal nie wiemy czy jest ona chwilowa czy stała. Musimy przeprowadzić serię badań, gdy pacjenta poczuje się lepiej, bo dopiero dzisiaj się obudziła. - Próbowałem przyswoić wszystkie informacje. Utrata pamięci... Ciągle nie mogłem w to uwierzyć.

   Chwilę później siedziałem obok Davida i mówiłem mu co powiedział mi lekarz.
-Czyli nie wiadomo kiedy wyjdzie? - Spytał Middleton.
-Nie. - Zapanowała między nami cisza. Ręce miałem oparte na kolanach, a twarz schowaną w dłoniach. Nie wiedziałem co robić.
-Muszę się przewietrzyć. - Powiedziałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.

   Na zewnątrz panował już mrok. Usiadłem na ławce przed szpitalem. Cisza panująca wokół mnie nie trwała zbyt długo. Przerwał ją dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu widniało imię Brie.
-Co jest? - Spytałem.
-Gdzie jesteś? - Głos Brie był wyraźny i donośny.
-W szpitalu. Znaleźliśmy Ninę. - Mój głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
-Naprawdę? Co z nią? - Natomiast głos kobiety stał się radosny, lecz kryła się w nim iskra niepokoju.
-Nie ma poważnych obrażeń. Dzisiaj odzyskała przytomność, ale...
-Mógłbyś dać jej telefon? Chyba nie uwierzę w to dopóki jej nie usłyszę.
-To nie jest możliwe.
-Dlaczego? Mówiłeś, że wszystko z nią w porządku.
-Tak. Tylko, że... - Zamilkłem na chwilę. - Nic nie pamięta. - Po drugiej stronie telefonu zapanowała cisza. Nie odzywałem się. Pozwoliłem Brie się z tym uporać.
-Ale... przecież nie może nie pamiętać wszystkiego. Musi coś pamiętać. Cokolwiek.
-Nie pamięta nawet swojego imienia. - Usłyszałem cichy szloch.
-Powiedz chociaż w jakim szpitalu jest. Przyjedziemy. Może gdy zobaczy Bethany...
-To jakieś dwie godziny drogi. Nie ma sensu byście przyjeżdżali, do tego z Beth.
-Tylko chodzi o to, że mała zaczyna się niepokoić. Wcześniej płakała, bo boi się że odszedłeś tak jak Nina. Uspokoiliśmy ją, ale nie może zasnąć. Diler próbuje wszystkiego.
-Daj mi ją do telefonu. - W słuchawce słyszałem szelest i echo kroków. Po chwili usłyszałem cichy głos swojego dziecka.
-Tatuś? - Spytała nieśmiało.
-Tak, kochanie. Ciocia powiedziała, że nie możesz zasnąć.
-Bo nie ma ciebie ani mamusi. - Cichy głosik załamał się pod koniec zdania.
-Skarbie posłuchaj mnie. Możesz spać spokojnie. Wrócę i jutro z samego rana wyściskam cię z całych sił. Znalazłem też mamę.
-Tak? - Dla tego radosnego głosu jestem w stanie zrobić wszystko. - A przyjedzie z tobą?
-Niestety nie. Mama... jest tak jakby chora i musi zostać jeszcze parę dni w szpitalu, ale nie martw się. Gdy tylko poczuje się lepiej wróci do domu.
-Dobrze. - Jak na czterolatkę, wszystko mówiła zaskakująco wyraźnie. Do tego była mądra i rozumiała wiele rzeczy.
-Kocham cię skarbie i śpij spokojnie.
-Ja ciebie też kocham. - Rozłączyłem się i wszedłem do środka. Musiałem zrobić coś, za co w innych okolicznościach opieprzył bym samego siebie.

   Na korytarzu ciągle siedział David. W ręku trzymał papierowy kubek kawy i patrzył przed siebie. Usiadłem obok niego. Jego wzrok przez chwilę spoczął na mnie.
-Mam do ciebie prośbę. - Powiedziałem patrząc przed siebie.
-Już nie pierwszą od ostatniego czasu. O co chodzi?
-Mógłbyś zostać przy Ninie? Ja muszę wracać do Bethany, a nie chcę jej zostawiać samej. Wiem, że przy tobie będzie bezpieczna.
-Zostałbym nawet gdybyś miał spać ze mną na korytarzu. - Zaśmiałem się cicho.
-Dzięki. Będę ci winny przysługę. - Wstałem i ruszyłem korytarzem do wyjścia.
-Zapamiętam to. - Głos Davida rozległ się, gdy chwyciłem za klamkę.

~Nina~
   W nocy obudziły mnie czyjeś kroki. Nie czułam się pewnie w tym pomieszczeniu, więc szybko zapaliłam lampkę. Moim oczom ukazał się obcy mężczyzna. Gdy stał w cieniu miałam wrażenie że jego włosy są ciemne, lecz gdy zbliżył się ujrzałam ciemny blond.
-Witaj skarbie. - Powiedział, a po moim ciele przeszły ciarki od jego głosu. Nic nie zrobił, a ja byłam przerażona.
-Kim jesteś?
-Nie udawaj. Jestem pewny, że pamiętasz mnie doskonale. - Zrobił krok w moim kierunku.
-Nie zbliżaj się, bo zawołam pielęgniarki. - Jego cichy, ale donośny śmiech rozbrzmiał w sali.
-Sądziłaś, że mi uciekniesz? Sądzisz, że one mnie powstrzymają? Jesteś w błędzie. Oboje doskonale wiemy, że mnie kochasz i zrozumiesz swój błąd. Jeszcze do mnie wrócisz, ale zanim to nastąpi będziesz mnie błagać o przebaczenie tak jak ja błagałem ciebie. - W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i zasłonił moje usta jakimś materiałem. Miałam problem z oddychaniem, a nieprzyjemny zapach czegoś przy mojej twarzy dodatkowo wszystko utrudniał. Szarpałam się, lecz z każdym ruchem miałam coraz mniej sił. Moje dłonie opadły całkowicie, a ciało odmówiło współpracy. W mojej głowie panował całkowity mętlik.
   Ostatnie co widziałam to mężczyzna robiący coś z moją kroplówką. Wzrok płatał mi figle, coraz trudniej utrzymywałam oczy otwarte. Ostatecznie zamknęłam je, a w mojej głowie panowała teraz całkowita cisza.
----------------------------------------------------------------------------------------
*to prawdziwy szpital. Kilometry także obliczałam osobiście przeliczając mile. W sumie mniejsza z tymi milami... :D
----------------------------------------------------------------------------------------
   Ja jestem już martwa... Do tego z każdym rozdziałem sama siebie wkopuję coraz bardziej. Możecie mnie śmiało pytać co dalej. Po raz pierwszy odpowiem szczerze i bez wymówek. Nawet odpowiedzi mogę udzielić już teraz. Nie mam bladego pojęcia co dalej. Możecie mnie więzić i torturować, ale ja nie mam pojęcia co dalej będzie się działo. Po raz pierwszy mam taką sytuację i zobaczymy co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że nie zawale tego całkowicie...

Miłego :)
Karen

Edit: Oczywiście skleroza ze mnie i zapomniałam o najważniejszym. Strasznie was przepraszam za to opóźnienie z rozdziałem, ale brałam udział w projekcie "Młody Menadżer" i to zajmowało cały mój czas. Wybaczcie mi :*

10 komentarzy:

  1. Muzyka <3
    Mam już dość Trevora, jak kiedyś chciałam iść z nim na piwo to teraz tak mi się przejadł, że go zignoruję. Większego parcia na szkło nie widziałam :D
    Btw ta laska to pewnie Savana albo jakaś X którą dodasz, ale obstawiam Savane
    I teraz nie wiem, czy podobały ci się moje pomysły I TO BĘDZIE MOJA WINA POZNIEJ, czy właśnie uwalniasz swoją wewnętrzną duszę psychopaty i będzie rzeź (na tobie oczywiście) :D
    Na razie stopuję z teoriami, chcę happy end
    Ps zabijmy Trevora, Puszka użyczę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak. Dzięki tobie wpadłam na końcówkę i teraz nie wiem co dalej więc tak to twoja wina :P Choć w sumie mój wewnętrzny psychopata też się uaktywnia więc no... życzę sobie powodzenia.
      Akurat teraz nie pogardziłabym teoriami no...

      Usuń
    2. Nie pogardziłabym, gdyby ta końcówka dotyczyła wiecznej miłości Dilera i Niny..
      Tyyyy, już się nie odzywam :D Powodzenia! :D

      Usuń
  2. Zalatwilabym Cię moja wiatrówka, ale mi się schrzanila. Także... możesz być happy 😇
    Ją mam nadzieję, że ta amnzeja to nie na całe życie. Zresztą, super by było gdyby mnie też dopadła. 😄
    Wybacz jeśli nie będę się odzywać, ale jadę na wczasy.

    Całuje
    Kisses&Hugs
    Nathalia Pisarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że ci się ta wiatrówka popsuła
      Miłego wypoczynku kocie :*

      Usuń