piątek, 6 stycznia 2017

[84] "Zbyt wiele jak na jeden dzień."

MUZYKA
~ Nina~
    Miałam wrażenie, że Fabian leżał w moich ramionach dobre kilka godzin zanim przyjechała karetka.
   Sanitariusze szybko zajęli się Rutterem. Jechałam z nim w karetce i obserwowałam jak lekarze starają się uratować jego życie.
   W szpitalu od razu zabrali go na salę operacyjną. Ja usiadłam na krześle przed salą, zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Czułam się beznadziejnie. Gdzieś wewnątrz mnie coś mi mówiło, że to moja wina. Przecież to mnie Trevor chciał. Gdybym z nim poszła od razu, do niczego by nie doszło. Fabian nie może teraz odejść. Lekarze muszą zrobić wszystko, by żył.
   Wtedy zorientowałam się, że rękawy mojego płaszcza są całe w zaschniętej krwi. Z kieszeni wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Brie,
-Słucham. - Usłyszałam głos dziewczyny.
-Brie... Dasz radę przyjechać do szpitala? - Starałam się nie płakać, lecz nie najlepiej mi to wychodziło.
-Nino, czy ty płaczesz? Co się stało? Dlaczego mam przyjechać do szpitala?
-Fabian został postrzelony. - Zasłoniłam usta dłonią uciszając wydobywający się z moich ust jęk bólu. Nie byłam zraniona fizycznie. To moje serce cierpiało.
-Przyjadę jak najszybciej tylko mogę.
-Brie mogłabyś mi przywieść jakieś ubranie? To co mam na sobie jest całe... - Nie byłam w stanie dokończyć zdania.
-Jasne. Trzymaj się. Zaraz przyjadę.

   Gdy ujrzałam Brie i Dilera idących  w moim kierunku, w pewnym stopniu zrobiło mi się lżej.
Wstałam z krzesła i jedno spojrzenie w kierunku sali operacyjnej wystarczyło, by z moich oczu znów popłynęły łzy.
-Hej, mała. - Powiedział Diler i objął mnie. - Cii. Wszystko będzie dobrze.
    Po kilkunastu sekundach odsunęłam się od Dilera. Usiedliśmy na krzesłach, a Brie objęła mnie ramieniem.
-Wyjdzie z tego. - Powiedziała blondynka. Zauważyłam jak oboje spoglądają na moje dłonie i ramiona.
-Chodź, przebierzesz się. - Powiedziała, przyciszonym głosem, Johnson. Ścierając łzy z policzków ruszyłam za nią.

   Gdy byłyśmy w łazience weszłam do jednej z kabin i zaczęłam się przebierać.
-Zaraz wrócę. Przebierz się, a ja będę za minutę. - Powiedziała Brie. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i byłam pewna, że jestem sama.
   Mój płaszcz nadawał się do wyrzucenia, a co do sukienki... Nie jestem pewna czy będzie się nadawać do kolejnego użytku.
   Wyszłam z kabiny i od razu ujrzałam odbicie w lustrze słabej i wystraszonej kobiety. Do tego miałam czerwone i podpuchnięte oczy, pod którymi był widoczny lekko rozmazany makijaż.
   Brie już czekała i obserwowała mnie uważnie, gdy sięgnęłam po ręcznik papierowy i zamoczyłam go w ciepłej wodzie. Zaczęłam ścierać makijaż i widziałam jak moje dłonie drżą. Ciągle widziałam na nich krew mimo, że były czyste. Oparłam się o umywalkę i spuściłam wzrok nie mogąc znieść swojego widoku. Przecież gdybym nie uciekła Trevor skupiłby spoją uwagę na mnie. Wtedy Fabianowi nic by się nie stało. Dlaczego ten policjant za nami nie poszedł? Przecież taka była umowa...
    Po moich policzkach płynęły kolejne łzy. Blondynka od razu znalazła się przy mnie i podała mi jakąś tabletkę.
-Weź to. Poprosiłam pielęgniarkę, aby podała mi jakiś lek uspokajający dla ciebie. - Bez namysłu wzięłam tabletkę do ust i połknęłam ją bez wody

   Gdy wyglądałam już w miarę normalnie, wróciłyśmy na korytarz. Przed salą operacyjną ciągle siedział Diler, lecz miał towarzystwo. Przed nim stała policja i w milczeniu obserwowali korytarz. Gdy mnie zauważyli ruszyli w moim kierunku.
-Pani Martin? - Spytał jeden z mężczyzn.
-Tak. O co chodzi?
-Chcieliśmy Panią poinformować o zmianach związanych z ochroną. Bardzo nam przykro z powodu Pana Ruttera. Policjant, który wtedy był na straży został zabity. - Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Ktoś zabił uzbrojonego policjanta... - Przypuszczamy, że mógł to być Trevor. Jeden z sąsiadów widział mężczyznę kręcącego się po okolicy pasującego do jego rysopisu. W związku z zaistniałą sytuacją podwajamy ochronę Pani i Pani córki. - Policjant opowiadał dalej zdając mi chyba raport z ich wszystkich poczynań. Jednak dla mnie to chyba było  już zbyt wiele. Fabian walczący o życie na sali operacyjnej, podwojona ochrona, zabicie tamtego policjanta.... Zbyt wiele jak na jeden dzień. Do tego czułam się osłabiona i leki uspokajające działały coraz mocniej. Nie czułam zupełnie nic i chciało mi się spać. Mój umysł był lekko otumaniony. Nie wszystkie informacje w pełni do mnie docierały.

    Czekałam i czekałam, lecz z sali ciągle nikt nie wychodził. Patrzyłam na swoje dłonie, a palcem wskazującym dotykałam pierścionka. Był delikatny i skromny, ale był przepiękny. Dzisiejszy dzień byłby najlepszym dniem w moim życiu, gdyby nie pojawił się Trevor. Dlaczego nie możemy cieszyć się każdym dniem i żyć w spokoju? Dlaczego wszystko zawsze musi się popsuć?
   W moich oczach zaczęły zbierać się kolejne łzy, które po chwili swobodnie płynęły po moich policzkach. Brie widząc to, bez słowa przysunęła się do mnie i objęła mnie ramieniem.

   Nie wiem ile czasu minęło od zniknięcia policjantów i pojawienia się lekarza. Od razu oprzytomniałam i ruszyłam w jego kierunku.
-Doktorze co z Fabianem?
-Operacja przebiegła pomyślnie. Mieliśmy problem z wyjęciem kuli, która na szczęście nie uszkodziła narządów wewnętrznych. Pan Rutter powinien szybko wrócić do zdrowia. - Słysząc te słowa, wielki kamień spadł mi z serca. Od razu zapomniałam o wcześniejszych wydarzeniach, a moje serce wypełniła radość.

   Po kolejnej godzinie Fabian leżał w normalnej sali. Urządzenie monitorujące prace jego serca pikało spokojnie. Brunet ciągle był pod działaniem narkozy, więc wciąż spał. Widząc go żywego uspokoiłam się całkowicie przez co zaczęło dopadać mnie zmęczenie. Diler wrócił do domu, by odebrać od mamy Fabiana Beth. Namawiał mnie bym wróciła z nim i odpoczęła, ale nie miałam najmniejszej ochoty się stąd ruszać. Dziś prawie straciłam miłość swego życia. Muszę być w 100 % pewna, że wszystko będzie dobrze.

   Fabian ciągle nie obudził się po narkozie. Dochodziła 2 w nocy, więc żeby trochę się obudzić ruszyłam w kierunku automatu.
   Wybrałam odpowiednią kawę, wrzuciłam monety i czekałam na napój. Gdy maszyna wydawała dźwięk parzenia kawy, za sobą usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się chcąc sprawdzić kto to. Moim oczom ukazał się Trevor. Jak udało mu się tutaj wejść? Przecież godziny odwiedzin już dawno się skończyły, pielęgniarki nie wpuszczały na oddział nikogo.
-Hej śliczna. - Powiedział Hill stojąc metr przede mną. - Stęskniłaś się za mną? - Stałam jak sparaliżowana. Nie wiedziałam co mam zrobić czy powiedzieć.
-A jak tam twój kochaś? Kopnął już w kalendarz? - Trevor stał tak blisko mnie, że jego szept słyszałam doskonale. - Pewnie strasznie za nim tęsknisz. - Dotknął mojego policzka. Wzdrygnęłam się. Jego dłoń była zimna i szorstka.
   Gdy miałam zwiększyć dystans między nami, moim oczom ukazał się policjant. Z bronią w pogotowiu zaczął zbliżać się w naszym kierunku.
-Pewnie w tej twojej ślicznej główce krąży pytanie co ja takiego tutaj robię. - Znów skupiłam się na Trevorze starając się opanował emocje. To nasza szansa na złapanie go. Drugiej już może nie być.
-Niestety nadszedł już czas na ciebie. - Jego jedna ręka ciągle znajdowała się na moim policzku. Drugą sięgnął za kurtkę. Moim oczom ukazał się nóż.
Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, dać znać policjantowi by się pośpieszył. Jednak wtedy Trevor zareagował. W mgnieniu oka znalazł się za mną, dłonią zasłonił mi usta i szeptał do ucha.
-Ciiii. Tutaj musimy być dyskretni, więc ani piśnij. - Trzymał mnie mocno, bardzo blisko siebie. Ledwo oddychałam. Patrzyłam na długi i pusty korytarz. Gdzie ten policjant? Przecież przed chwilą tu był. Czyli muszę sobie radzić sama? Nie mogę tak po prostu się poddać. Nie mogę zostawić Bethany.
   Wykorzystując cenne sekundy wbiłam swój łokieć w brzuch Hilla jak najmocniej tylko mogłam. Zasyczał w odpowiedzi. Mój uczynek nie zbyt mi pomógł. Mężczyzna szybko doszedł do siebie. Złapał moje dłonie i jedną ręką trzymał je za moimi plecami. Szarpałam się, lecz nie miałam możliwości oswobodzenia się. Leki uspakajające ciągle działały, a po tak ciężkim dniu szybko traciłam siły.
-Chciałem to zrobić szybko, byś nie cierpiała, lecz zmieniłem zdanie. Będziesz bardzo... - Trevor zamilkł, gdy zostaliśmy szarpnięci do tyłu. Upadliśmy, a jego uścisk zelżał. Udało mi się oswobodzić. Odsunęłam się od niego i oparłam o ścianę. Oddychałam szybko, oczy miałam zamknięte. Serce biło mi tak mocno, że czułam je aż w gardle.
   Słyszałam czyjeś głosy, uderzające buty o podłogę. Powoli uniosłam powieki obserwując co się dzieje. Mężczyźni w czarnych strojach z bronią w ręku zaczęli przybiegać otaczając mnie i Hilla. Pusty korytarz zapełnił się ludźmi.
   Wszystko trwało bardzo szybko. W jednej sekundzie Trevor groził mi, a w drugiej leżał na ziemi obezwładniony przez policję.
---------------------------------------------------------------------------------------
Jejku dawno mnie tutaj nie było za co bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze został.

Jednak ta chwilowa przerwa była mi potrzebna. Dawno nie pisałam rozdziału z taką przyjemnością jaką sprawił mi ten. Oby ten chwilowy przypływ weny nie odszedł zbyt szybko. 
Prawie dwa miesiące bez rozdziału....Tym razem postaram się dodać coś wcześniej.  

Wasza Karen

2 komentarze:

  1. TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK
    NARESZCIE
    Nina miała rację to trwało bardzo szybko, do takiego stopnia, że ze strachu szybko poczułam ulgę JEEEEEJ
    Moje szczęście nie będzie trwało długo, prawda? Ale jeśli zaraz się pojawi Scott, czy ktoś tam żeby "pomścić" T to zginiesz marnie
    W sumie skoro już go złapali, Fabina teoretycznie nie ma opieki policji? No i patrz przez te domysły, moje szczęście minęło.. Dziwne, że Nina nie ma paranoi skoro ja mam :D
    Ale powiem ci szczerze, że za mało Dilera, nie czuję się usatysfakcjonowana
    Poza tym widać, że dobrze ci się pisało rozdział, bo czytało się go świetnie, zupełnie jakbym tam była :D
    Btw jak Fabian się wybudzi, powinien dostać opierdol za to, że nie nosi broni ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie ma go kto już pomścić bo wszyscy za kratami z wyjątkiem Scotta który jest nie wiadomo gdzie :D
      Miał być Diler i jest, więc nie narzekaj mi ty marny patrioto :D
      Co do Fabiana... Może coś da się z tym zrobić :)

      Usuń