sobota, 21 stycznia 2017

[85] "To już koniec."

~Nina~
    Siedziałam na podłodze oparta o ścianę i obserwowałam jak policjanci wyprowadzają zakutego Trevora.
-Wszystko w porządku? - Spytała mnie kobieta kucając przede mną. Miała na sobie zwykłe ubrania, lecz odznaka zawieszona na łańcuszku wisiała na jej szyi.
-Chyba tak.
-To dobrze. Ja jestem Claudia i od dziś to ja cię obserwuję.
-Jestem Nina, ale to pewnie już wiesz.
-Ciągle jesteś w szoku? - Spytała zaskakując mnie tym pytaniem.
-To aż tak widać?
-Nie, skąd. - Jednak jej mina zdradzała co innego. - Nie ma ci się co dziwić. W końcu nie codziennie atakuje cię psychol na szpitalnym korytarzu. - Już po kilku sekundach rozmowy dało się poznać, że kobieta jest bezpośrednia i nie boi się co pomyślą o niej inni.
-Czy to oznacza, że dalej mam ochronę? - Spytałam zmieniając nagle temat.
-Tak. Dopóki nie będziemy pewni, że Hill nie ujrzy świata poza kratami do końca życia. - Więc to jeszcze nie koniec. Mogłam się tego spodziewać. Przecież w moim życiu nie może być choć grama spokoju.
-Przepraszam, że to wszystko trwało tak długo. Człowiek nawet na chwilę nie może zostawić młodzika, którego szkoli, samego i pójść do bufetu. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że Hill pojawi się w miejscu pełnym ludzi i kamer.
-Taki już jest. Nieprzewidywalny. Ważne, że został złapany, a my... - Urwałam wypowiedź przypominając sobie słowa Trevora. 
     A jak tam twój kochaś? Kopnął już w kalendarz?
   Fabian. Co jeśli Hill coś mu zrobił?
   Zerwałam się z podłogi nie zwracając uwagi na policjantkę i pobiegłam w stronę sali Fabiana. Błagam...
   Wbiegłam do sali. Nie było w niej zamieszania, lekarze i pielęgniarki nie biegali wokół łóżka, maszyny pikały spokojnie jakby nic się nie wydarzyło. Odetchnęłam z ulgą.
   Parę sekund później usłyszałam za sobą Claudie.
-Co się stało? - W jej głosie usłyszałam gotowość.
-Nic takiego. - Usiadłam na swoim stałym miejscu obok łóżka i chwyciłam dłoń Ruttera. - Wszystko jest już w porządku.

MUZYKA
   O poranku obudził mnie dotyk. Ktoś delikatnie gładził moje włosy. Podniosłam się szybko od razu żałując tak gwałtownego ruchu. Przez odrętwiałe ciało przeszła fala bólu, bo przez kilka godzin spałam oparta o łóżko szpitalne.
-Obudziłeś się. - Powiedziałam niemal szeptem patrząc w brązowe oczy Fabiana. - Jak się czujesz?
-Bywało lepiej. - Jego głos był cichy, ale silny.
-Powinnam pójść po lekarza... - Zaczęłam wstawać, lecz jego dłoń powstrzymała mnie.
-Nie musisz. Jest okej. - Jego usta wykrzywił delikatny uśmiech. - Lepiej powiedź, że tobie nic nie zrobił gdy ja... - Przerwałam mu kiwając głową i mówiąc, że jestem cała i zdrowa. Nie chciałam słyszeć jak kończy to zdanie.
    Usiadłam z powrotem podziwiając jego spokojną twarz. Nawet nie chcę myśleć, że parę godzin temu prawie go straciłam.
-Tak bardzo się bałam. - Powoli uniósł dłoń i dotknął mojego policzka głaszcząc go kciukiem.
-Wiem. Przepraszam...
-Nie. - Przerwałam mu i zakryłam jego dłoń swoją. - Dość przeprosin i poczucia winy. To już koniec.
-Co masz na myśli?
-Dziś w nocy złapali Trevora.
-Co takiego? Jak? - Spojrzałam na jeden z monitorów. Jego puls przyśpieszył. Jeśli dowie się jak było, nie wpłynie to zbyt dobrze na jego zdrowie. Dopiero się obudził.
-To jak go złapali nie jest istotne. Ważne, że już nam nie zagraża. Uspokój się trochę. - Zmarszczyłam brwi ze zmartwienia.
-Dobrze. Masz rację. - Wziął parę głębszych wdechów, przy których jego twarz wykrzywiła się z bólu.
-A któż to się obudził? - Powiedział lekarz wchodząc do sali. Zaraz za nim weszła pielęgniarka pchając mały stolik, na którym było kilka medycznych rzeczy.
-Przepraszam Panią, ale musi Pani opuścić salę na czas badań. - Kobieta zwróciła się do mnie mając ciepły uśmiech na ustach.
-Oczywiście. - Odwzajemniłam go i wyszłam na korytarz.

   Gdy lekarz z pielęgniarką opuścili salę, weszłam do środka.
-I co powiedział lekarz? - Spytałam Fabiana siadając na krześle. Dotknęłam jego dłoni.
-Jeśli wyniki badań będą dobre to w przyszłym tygodniu powinienem wrócić do domu.
-To dobrze, a teraz odpocznij. - Uśmiechnęłam się do niego.
-Jedź do domu. Jesteś zmęczona, też powinnaś odpocząć. - Zamknął oczy, lecz jego kciuk ciągle gładził moją dłoń.
-Posiedzę jeszcze chwilę i wrócę do domu. - Jego palce badały moją dłoń jakby czegoś szukały. Po chwili jego palec zatrzymał się na pierścionku.
-Powinienem to zrobić inaczej. - Uniósł powieki i spojrzał w moje oczy.
-To nie ma najmniejszego znaczenia. Moja odpowiedź i tak nie ulegnie zmianie.
-Kocham cię. - Na te słowa, moje usta mimowolnie uformowały się w uśmiech.
-Ja ciebie też. Teraz odpoczywaj.
    Nie minęło dużo czasu, gdy do sali weszła Pani Sharon. Ze łzami w oczach podeszła do swojego syna i chwyciła jego dłoń. Fabian od razu otworzył oczy wyczuwając jej obecność.
-Synku... - Jej dłoń spoczęła na jego policzku.
-Mamo, wszystko jest już dobrze. - Widać było, że Fabianowi ciężko utrzymać oczy otwarte. Widocznie podali mu leki przeciwbólowe, które powodowały senność.
-Nie masz co robić? Musisz mnie tak straszyć na stare lata? - W jej oczach widoczna była ulga.   
    Widząc relacje matki z synem czułam się jak piąte koło u wozu.
-To ja nie będę wam przeszkadzać. - Uśmiechnęłam się i chciałam wstać, lecz Fabian nie puszczał mojej dłoni.
-Nie przeszkadzasz.
-Synku, Nina ma rację Powinna już iść. - Wtrąciła mama Ruttera.
-Tak będzie lepiej. - Z moich ust nie schodził uśmiech mimo, że jej słowa mnie zabolały. - Widzimy się jutro. - Delikatnie pocałowałam Fabiana w usta. Jego wzrok był pełny... sama nie wiem czego. Przeprosin, troski, miłości, bólu... Nie byłam w stanie określić.
Ruszyłam w kierunku drzwi, a do moich uszu dobiegł szept kobiety.
-Fabian, policja powiedziała mi, że to przez nią zostałeś ranny. - Wyszłam z sali, lecz nie oddalałam się od drzwi. - Nie powinieneś...
-Mamo, nie.
-Fabian ona nie jest dla ciebie odpowiednia.
-Kiedyś sama mówiłaś, że ta kobieta to ideał. Dlaczego teraz uważasz inaczej? - Czułam się okropnie podsłuchując ich rozmowę, jednak ciekawość zwyciężyła. Niestety każde słowo Marthy bolało coraz bardziej.
-Bo prawie przez nią zginąłeś. - Nie mogłam słuchać tego dalej. Ruszyłam przed siebie wychodząc ze szpitala.
---------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was za brak gifów, ale nie mogłam znaleźć czegoś odpowiedniego.
Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział jest dość krótki, ale muszę zakończyć go w takim momencie bo mam plany do następnego rozdziału.

Miłego :)
Karen

4 komentarze:

  1. Liczyłam na większą charyzmę i ciśnięcie Fabiana od tej jakże super policjantki, mam nadzieję że jeszcze dostanie swoje pięć minut xD
    Bardzo krótki, ale dobrze, że masz teraz dużo czasu
    Można go świetnie wykorzystać, zwłaszcza, że masz plany na następne rozdziały ;>
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O spokojnie. Jej 5 min będzie twoim spełnieniem marzeń (i mówię od razu. Nie nie będzie z Dilerem :D)

      Usuń
  2. Ja mam nadzieje, że Fabian nie poleci na te policjantke. Pamietaj! Ja Pani Prezes 🤗
    Szybko dodawaj kolejna czesc,bo przed studniówka muszę się nasycić 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie Pani Prezes. Policjantka nie jest zainteresowana Fabianem choćby się świat zawalił :D

      Usuń