niedziela, 3 maja 2015

[13] "Wiele osób pragnie waszej śmierci."

~Nina~
   Po rozmowie telefonicznej z policjantem udałam się na dół. Powinnam się cieszyć, że go złapali, ale tak nie jest. Czuję strach. Wkrótce stanę oko w oko z mordercą, który dopisał mnie do swojej listy zabójstw.
Poczułam jak moje serce przyspiesza a przed oczami pojawia się ciało mężczyzny w kałuży krwi. Tym mężczyzną był nie kto inny jak Tim Cook - szef wielkiej korporacji z którym przeprowadzałam wywiad. Po tym zdarzeniu każdy mówił, że znalazłam się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Zdecydowanie się z nimi zgadzam.
   Moje myśli błądziły. Nie zwróciłam uwagi kiedy usiadłam na sofie, a Amber próbowała nawiązać ze mną kontakt.
-Nina, do jasnej cholery, co się stało? - Zdziwiła mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
-Złapali Jack'a. - Powiedziałam patrząc w jeden punkt. Kto by pomyślał, że wspomnienia mogą wrócić tak szybko.
-Co? Jak? Kiedy? - Seria pytań ze strony Masona i jego dziewczyny poleciała w moim kierunku.
-Nie wiem... - Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo co niby? Jack dał się złapać co wydawało mi się za łatwe. Policja poszukiwała go miesiącami nie mogąc znaleźć śladu po nim. A teraz? On po prostu im się pokazał. Nie podoba mi się ta cała sytuacja.
-Musimy wracać. - Fabian wszedł do salonu. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że go nie było gdy przyszłam. - Przełożony chce, by Nina rozpoznała schwytanego i jeśli to on to z nim porozmawiała. - Spojrzałam w jego oczy, w których ujrzałam chęć chronienia mnie przed każdą złą lub nieprzyjemną chwilą, lecz wiedziałam, że to co mnie czeka jest nieuniknione.
   Słyszałam niewyraźną rozmowę wokół mnie. Nie mogłam się skupić, słowa brzmiały jak bełkot. Nie zwracając na nic wstałam i udałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak długo ukrywałam swoje emocję. Tak naprawdę nigdy nie uporałam się z tym co się stało. Nocami prześladowały mnie koszmary a za dnia udawałam, że wszystko jest w porządku. Stworzyłam barierę która pozwalała mi normalnie funkcjonować. Jeden telefon zmienił wszystko. Chciałam być sama a zarazem chciałam by ktoś mnie przytulił i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Miałam pełno mieszanych uczuć.
   Usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili obok mnie usiadł Fabian.
-Jesteś gotowa na spotkanie z nim? - Spytał kładąc się obok mnie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wtuliłam się w niego. Objął mnie i głaskał po ramieniu.
-Nie. - Spojrzałam na cyfrowy zegarek stojący na szafce nocnej. 20;13. Patrzyłam w te cyfry tak długo, że nie zwróciłam uwagi kiedy się zmieniły.
-Pamiętaj, że będę przy tobie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. - Spojrzałam w jego brązowe oczy przepełnione miłością. Złożyłam pocałunek na jego miękkich ustach.
-Wiem. - Odpowiedziałam po oderwaniu i ułożyłam się w poprzedniej pozycji. Przy Fabianie poczułam się lepiej, lecz wciąż myślałam o tej całej sprawie. Po chwili poczułam ból głowy. Zamknęłam oczy chcąc się odprężyć. Zasnęłam.

   Siedziałam na krześle w ciemnym pomieszczeniu. Nic nie widziałam. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Nagle niedaleko mnie zapaliła się lampka. Jej światło oślepiło mnie przez chwilę. Gdy wzrok przyzwyczaił się do natężenia światła ujrzałam naprzeciwko mnie Jack'a. Siedział na krześle takim samym jak moje, a jego ręce były związane. Światło było skierowane na jego twarz.
-Witaj. - Odezwał się a przez moje ciało przeszły dreszcze.
-Co się dzieje? Co ja tu robię? - Spytałam samą siebie.
-Nie pamiętasz? Policjant powiedział mi, że przyszłaś mnie odwiedzić.
-Nie, to nie możliwe. Przecież...
-Witaj kochanie. - Usłyszałam za sobą głos, którego już nigdy w życiu nie chciałam usłyszeć. Zimne i twarde ręce objęły mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję. Odwróciłam się do niego twarzą, gdy poczułam jego oddech na szyi, by go odepchnąć. Trevor poleciał do tyłu i uderzył o ścianę. Nie spodziewałam się, że jestem taka silna. Odwróciłam się w kierunku Jack'a. Nie było go. Jakim cudem udało mu się uwolnić? Zaczęłam rozglądać się nerwowo. Nagle światło zgasło, a ja przestałam czuć jakbym opuściła swoje ciało. Gdy w pomieszczeniu znów zapanował blask zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do drewnianego krzesła. Nic nie rozumiałam. Chciałam jak najszybciej się uwolnić i uciec stąd. Wtedy za sobą usłyszałam szepty dwóch mężczyzn. Po chwili moim oczom ukazali się Jack i Trevor. Jeden z nich włączył głośno muzykę. Nie miałam pojęcia co to był za gatunek. Starałam się odciąć od okropnych dźwięków.
-Podoba ci się melodia? Włączyliśmy ją gdybyś miała ochotę krzyczeć. - Trevor szepnął mi do ucha.
-Co? - Mój oddech przyspieszył, a serce miało ochotę wyskoczyć ze strachu. - Co chcecie mi zrobić?
-Zobaczysz. - Stojący przede mną Jack wyjął ostrze ze swojej kieszeni i wbił je w moją nogę. Ból był niesamowity. Krzyknęłam chodź nie chciałam im pokazywać jaka jestem słaba.
-To za to, że mnie zostawiłaś. - Szept Hill'a rozbrzmiał w mojej głowie. Kolejna fala bólu przeszyła moje ciało. Tym razem nóż znalazł się w drugim udzie.
-A to za to, że mnie wydałaś. - Tym razem odezwał się Brook. Przed moimi oczami pojawiały się czarne plamki. Czułam, że odpływam. Wtedy cios wymierzony w moją twarz sprowadził mnie z powrotem.
-Nie damy ci się tak łatwo poddać. Chcemy widzieć jak cierpisz. - Ostrze rozcinało moją skórę raz za razem. Po kolejnych cięciach nie miałam już sił walczyć. Zaczęłam się poddawać.

~Fabian~ 
   Obudziłem się gdy poczułem niespokojny ruch Niny w moich ramionach. Po chwili zaczęła mamrotać. Przyciągnąłem ją bliżej siebie i szeptałem jej do ucha słowa pocieszenia i troski. Nagle z jej gardła wydobył się krzyk. Z każdą minutą jej oddech stawał się coraz słabszy. Nie wiedziałem co się dzieje. Sprawdziłem jej puls. Był słaby, ale wyczuwalny.
-Nina obudź się. To tylko sen. Nie wierz w to co widzisz. - Przez kilka sekund jej ciało stało się wiotkie a oddech znikł. Nagle wzięła głęboki wdech a mi kamień spadł z serca. Oddychała płytko i szybko. Cała się trzęsła.
-Spokojnie, nic ci nie jest. - Objąłem ją. W pierwszej chwili odsunęła się ode mnie. - Nic ci nie zrobię. - Wtedy po jej policzkach popłynął potok łez. Przysunąłem ją do siebie, a Nina wtuliła się we mnie. Była roztrzęsiona a bicie jej serca wyczuwałem bez problemów.
   Gdy się uspokoiła, zasnęła na moim ramieniu. Czuwałem nad jej snem, aż promienie słoneczne zawitały w naszym pokoju. Światło oświetlało twarz Niny nadając jej jeszcze większego piękna. Obserwowałem ją długo nie mogąc odwrócić wzroku od brązowych zmierzwionych włosów, lekko opuchniętych oczu od płaczu, ust które jako jedyne nie zdradzały nic i zaróżowionych policzków. Ktoś inny mógłby pomyśleć, że to najzwyklejszy widok. Dla mnie była to najpiękniejsza chwila.

~Nina~
   Z samego rana wyjechaliśmy z domku Masona. Udaliśmy się do Nowego Jorku. Wciąż nie doszłam do siebie po nocnym koszmarze. Oczywiście Fabian nie dawał mi spokoju i musiałam mu wszystko opowiedzieć. Odrobinę mi ulżyło, gdy zapewnił mnie, że to się nigdy nie zdarzy. Mimo wszystko wciąż o tym myślałam. Co jeśli w tym wszystkim jest ukryty wątek?
   Do miasta przyjechaliśmy pod wieczór. Chciałam mieć już wszystko za sobą, ale moi przyjaciele przekonali mnie, że lepiej będzie gdy pójdziemy jutro. Jako główny powód podawali zmęczenie.

   Rankiem obudziłam się w domu Fabiana. Trzymał mnie w swoich ciepłych ramionach. Przy nim czułam się bezpiecznie. Ostatnio wszystko nabrało niesamowitego tępa. Pobicie, wyjazd, wspólna noc, Jack. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest już grudzień.
   Delikatnie wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Ujrzałam biel pokrywającą wszystko wkoło. Pierwszy śnieg nareszcie spadł.
 
   Po śniadaniu, na którym nic nie zjadłam, pojechaliśmy do posterunku policji. Im byliśmy bliżej tym bardziej drżały mi ręce.
-Spokojnie, będę przy tobie. - Fabian chwycił moją dłoń. Splotłam nasze palce i zapatrzyłam się przed siebie. Dopiero na miejscu ,,wróciłam" do siebie. Weszliśmy do środka i szliśmy długim korytarzem pełnym drzwi. Na końcu znajdowało się duże pomieszczenie z biurkami i komputerami. Przy jednym z nich siedział Mason. Podeszliśmy do niego.
-Gdzie Amber? - Spytałam od razu. Bałam się, że przyjaciółka została sama w domu.
-Poszła do toalety. - Odparł brunet. Po chwili podszedł do nas przełożony.  By nic nie zauważył, odsunęłam się od Rutter'a na kilka kroków.
-Jest Pani gotowa? - Spytał. Wzięłam głęboki wdech.
-Chyba tak.
-W takim razie zapraszam. Rutter, Foster wy też idziecie. - Nasza trójka ruszyła za nim.
-A co z Amber? - Szepnęłam do Masona.
-I tak nie mogłaby brać w tym udziału. Poczeka tutaj.
    Weszliśmy do przyciemnionego pomieszczenia. W innym pomieszczeniu, przez lustro weneckie, ujrzałam Jacka siedzącego przy stole z kajdankami na rękach. Przy drzwiach stał policjant pilnujący go.
-Czy to on? - Inny policjant odezwał się. Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Miałam wrażenie, że morderca patrzy bezpośrednio na mnie.
-Tak. - Fabian musnął niezauważalnie moją dłoń.
-Zadawaliśmy mu różne pytania, ale powiedział, że odpowie tylko jednej osobie. Tobie. - Powiedział po chwili Mason. - Powiedział też, że chce rozmawiać bez świadków.
-Przecież ona nie może tam wejść sama. - Oburzył się Fabian.
-Dam radę. - Spojrzałam na niego. Był wyraźnie spięty. Po chwili w jego oczach ujrzałam ustępstwo.
-Będę stał pod drzwiami. Gdyby coś się działo Mason da mi znać, a ja od razu tam wejdę. - Kiwnęłam głową na zgodę.
-Zanim Pani pójdzie musimy ukryć podsłuch. Chcemy słyszeć o czym rozmawiacie. - Policjanci ukryli pod moją bluzką mały mikrofon. - Proszę go spytać o to jak udało mu się tak długo ukrywać, dlaczego zabijał szefów korporacji i czy ma wspólników. - Bez słowa udałam się za Fabianem do pokoju przesłuchań. Szliśmy sami. Zatrzymał się przed drzwiami i dotknął mojego policzka.
-Uważaj. Nie wiemy co on kombinuje. - Rozejrzał się, by po chwili złożyć na moich ustach delikatny pocałunek.
   Z drżącymi dłońmi weszłam do środka. Wiedziałam, że nie mogę mu pokazać strachu.
-No, no kogo my tu mamy. Widzę, że postanowiłaś mnie odwiedzić. - Cwany uśmiech zawitał na jego twarzy.
-Nie ciesz się. Przyszłam wpakować cię do więzienia. - Jego wzrok przeniósł się za mnie. Odwróciłam się i ujrzałam tylko swoje odbicie.
-Mówiłem coś na temat podsłuchów. Myślicie, że jestem głupi? - Mówił do przestrzeni za mną. Tak jak ja zdawał sobie sprawę, że jesteśmy obserwowani.- Nino, bardzo cię proszę wyłącz ten mikrofon, który masz pod bluzką. - Jak się domyślił? Nie poruszyłam się, nie wiedząc co powinnam zrobić. - Rusz się! - Podniósł głos, a ja podskoczyłam. Nie wiem czy to możliwe, ale moje serce zaczęło bić szybciej. Sięgnęłam pod bluzkę i wyjęłam urządzenie.
-A teraz je wyłącz.
-Nie wiem jak. - Odparłam zgodnie z prawdą.
-Daj mi to. - Położyłam czarny przedmiot na stole. Szatyn wziął je do ręki i rzucił na ziemię. - Tak lepiej.
-Dlaczego to zrobiłeś? - Spytałam nagle.
-By nas nie słyszeli.
-Nie mówię o tym. Chodzi mi o zabójstwa.
-A to. No wiesz każdy musi mieć jakieś hobby. - Jego śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. - A tak na poważnie to z kilkoma ofiarami miałem niedokończone sprawy.
-Jak udało ci się ukrywać tak długo? - Zadawałam pytania i zapamiętywałam odpowiedzi jak robot. Zawód dziennikarki odrobinę mi w tym pomógł.
-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Myślałem, że wolisz się dowiedzieć dlaczego wybrałem ciebie na kolejną ofiarę lub dlaczego dałem się tak łatwo złapać. - Te pytania również chodziły mi po głowie, lecz bałam się je zadać.
-Widzę, że jesteś małomówną osobą. No dobrze. - Westchnął. - Ja będę mówił. Zacznijmy od ciebie. Jesteś piękną kobietą i dałbym ci spokój, gdybyś mnie wtedy nie widziała. A to pech, no nie. - Znów zaśmiał się a po moich plecach przeszły dreszcze. - Co do obecnej sytuacji. Na pewno przeszło ci przez myśl, że za łatwo dałem się złapać. - Pochylił się w moim kierunku. - Masz rację. Jestem tutaj tylko po to by przekazać ci wiadomość. Twoi koledzy nie są w stanie obronić ciebie i twojej przyjaciółki przed tyloma osobami.
-Współpracujesz z kimś?
-Wiele osób pragnie waszej śmierci. Brunecik powinien o tym wiedzieć najlepiej.
-O czym ty mówisz? - Zdziwiłam się. Może dlatego Fabian milczy?
-Niech sam ci powie. - Kolejny raz jego usta wykrzywiły się. - Ja za niedługo stąd wyjdę, a dla ciebie mam radę. Ciesz się życiem póki możesz, bo nie będzie ono trwało zbyt długo. - Skierował w moją stronę lodowate spojrzenie, przed którym chciałam uciec. Oparł się o swoje krzesło i wiedziałam, że nic więcej mi nie powie.

   Siedziałam w pokoju, jak sądzę, dyrektora NYPD*. Opowiedziałam wszystko co usłyszałam od Jacka. W tej chwili przełożony rozmawiał z Fabianem i Masonem. Amber siedziała za drzwiami i czekała. Niestety nie może czynnie w tym uczestniczyć.
   Zaczęłam myśleć nad słowami Brook'a. Wiedziałam, że Rutter coś ukrywa przede mną, ale sądziłam że dotyczy to pracy. Jak się okazuje chodzi o mnie.
-Jack mówił, że wiesz kto z nim współpracuje. Fabian, czy to prawda? - Mężczyźni umilkli i spojrzeli na mnie.
-Nina, później ci wszystko opowiem. - Zauważyłam że przełożony stara się coś powiedzieć brunetowi bym nie usłyszała.
-Rutter dlaczego jej nie powiedziałeś? - Na ich nieszczęście słuch dziennikarki jeszcze mnie nie zawiódł.
-Czego mi nie powiedział? - Nie byli świadomi, że ich usłyszałam.
-Nina, później.
-Nie! Właśnie się dowiedziałam, że ktoś jeszcze czeka na moją śmierć, a ty wiesz kto i nie chcesz mi powiedzieć.
-Zostawcie nas samych. - Powiedział brązowooki do swoich towarzyszy. Gdy wyszli podszedł do mnie nic nie mówiąc. Chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Odepchnęłam go.
-Nie. Powiesz mi o co tutaj chodzi? - Cisza. - Ja ci zaufałam mówiąc o Trevorze. Gdybym wiedziała, że nie masz do mnie zaufania... Sądziłam, że ci na mnie zależy, ale...
-Nina dobrze wiesz co do ciebie czuje. - Dotknął mojego policzka.
-Wiec powiedz mi prawdę. - Spuścił wzrok. Poczułam ukłucie w sercu.
-Okej. Wszystko jasne. Lepiej będzie jak sobie pójdę.
-Nina...
-Teraz daruj sobie. Zostaw mnie w spokoju i nie idź za mną. - Odwróciłam się i wyszłam. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku gdy otwierałam drzwi.
-Nina? - Amber wstała i ruszyła w moim kierunku. Otarłam łzę i poszłam dalej nie zatrzymując się. Gdy wyszłam z komisariatu rozejrzałam się i po prostu ruszyłam przed siebie.
-Nie wierzę. Jak mogłam mu zaufać? Byłam dla niego dziewczyną na chwilę. Dlaczego byłam taka głupia. - Mówiłam sama do siebie. Z powodu słońca śnieg prawie zniknął. W tej chwili też chciałabym zniknąć.
   Szłam przed siebie nie myśląc o niczym. Od czasu do czasu uwalniałam łzy.
Usłyszałam za sobą kroki.
-Fabian mówiłam ci...- Odwróciłam się i zamarłam.
-Niestety to nie Fabian. Witaj śliczna. - Brązowe oczy Trevora mierzyły moje ciało. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że stoję na opustoszałej ulicy. Za mną stał rząd zniszczonych budynków. Nie miałam gdzie uciec.
-Jak mnie znalazłeś?
-To było proste. Wiedziałem, że odwiedzisz dziś Jacka, wiec czekałem. Sądziłem, że będę miał problem z twoim chłoptasiem, ale wyszłaś sama. - Zaczął podchodzić do mnie.
-Nie zbliżaj się do mnie. - Dobrze, że Mason pokazał mi parę ciosów i chwytów obronnych.
-Spokojnie, dziś nie przyszedłem się zabawić. Dziś przyszedłem cię zabić. - Moje serce stanęło. Gdybym zaczęła krzyczeć i tak nikt by mnie nie usłyszał. Brązowooki wyjął z kieszeni broń. Kolejne łzy popłynęły po moim policzku. - Obiecuję, nie będzie boleć. Chyba.
-Proszę nie... - Zamknęłam oczy i czekałam na strzał. Strach sparaliżował mnie. Usłyszałam dźwięk odbezpieczanego pistoletu.
-Opuść broń. - Głos Fabiana zadźwięczał w moich uszach. Otworzyłam oczy i ujrzałam jak trzyma broń przy ciele Hill'a. Jednak poszedł za mną. Cwany uśmieszek blondyna przeraził mnie.
-No nie powiem szybki jesteś. - Odparł Trevor. Cała nasza trójka stała bez ruchu. Nagle usłyszałam strzał. Zobaczyłam, że Hill zaczyna uciekać. Kolejny strzał. Teraz zdałam sobie sprawę, że pierwsza kulka trafiła mój bark. Fala bólu przeszła przez moje ciało. Przed oczami zaczęły pojawiać się ciemne plamki, nie mogłam złapać oddechu. Ujrzałam jak Fabian podbiega do mnie i łapie moje upadające ciało.
-Błagam cię wytrzymaj. Powiem ci wszystko co tylko chcesz, tylko nie odchodź - Ledwo słyszałam jego głos. Leżałam w jego ramionach, a moje płuca domagały się powietrza, którego nie mogłam im dostarczyć. Przez chwilę walczyłam, ale z każdą sekundą traciłam siły, aż poddałam się.
 --------------------------------------------------------------------------------
*NYPD - New York Police Department, policja Miasta Nowy Jork.

Nooo... witam.
Szczerze? Sama jestem zaskoczona rozwojem akcji i nie wiem co powiedzieć na ten temat.
Przepraszam was, ale w pewnym momencie (gdzieś w połowie) straciłam wenę i po prostu pisałam nie mogąc wymyślić nic konkretnego. Później wena wróciła i poszło szybciej.
Dziękuje mojej przyjaciółce za pomysł ze snem Niny. Miałam taką pustkę w głowię, a ona w ciągu minuty wszystko wymyśliła.
Jedna uwaga. Tych wydarzeń nie planowałam na rozdział 13. Mówię żeby nie było, że ukartowałam takie wydarzenia pod pechową liczbą :)

Dziękuje za wyświetlenia i czekam na komcie ;D


Karen
  



   

2 komentarze:

  1. Jaka ulga, że już dodałaś ten odcinek ;)
    To jest normalne, że podczas pisania wena ucieknie. Znam to doskonale.
    Jaki obrót akcji. Coraz ciekawiej się robi.
    Obiecuję, że jak coś mi wpadnie do głowy to ci powiem
    Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na next.
    "HUGS" - Nathalia Pisarka .xx

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam minuta 10 sekund haha czuje sie dumna w koncu umysl psychopatki na cos sie nadal ^^

    OdpowiedzUsuń