Powoli otworzyłam oczy. Pierwsze co ujrzałam to zmęczonego Fabiana. Patrzył na mnie i trzymał moją dłoń w swoich.
-Nina? - Starałam się uśmiechnąć, lecz przedmiot w moich ustach uniemożliwiał mi to. - Spokojnie. Już wołam lekarza.
Po chwili brunet musiał wyjść. Na jego miejsce do sali weszły pielęgniarki i, jak się domyśliłam po stroju, lekarz. Rozmawiali między sobą, lecz słowa nie docierały do mnie wyraźnie.
-Teraz odłączymy Panią od respiratora. Gdy będę wyjmować rurkę z Pani ust proszę oddychać spokojnie nosem, dobrze? - Zwróciła się do mnie jedna z pielęgniarek. Nie mogąc wypowiedzieć ani słowa, kiwnęłam głową. Kobieta założyła rękawiczki i chwyciła za srebrny przedmiot.
-Gotowa? - Spytała, a ja znów kiwnęłam tylko głową. Powoli zaczęła wyjmować obce ciało z mojego przełyku, a ja miałam odruch wymiotny. Gdy skończyła swoją czynność podała mi szklankę wody ze słomką.
-Proszę pić powoli. Przez jakiś czas może mieć Pani opuchnięte gardło. - Wypiłam kilka łyków, po których poczułam lekkie ukłucie w przełyku. Oblizałam spierzchnięte wargi.
Pielęgniarki wyszły, a lekarz podszedł do mnie. Zbadał moje gardło, a po chwili dotknął mojego ramienia. Poczułam ból. Dlaczego poczułam ból? Przecież... Wspomnienia wróciły. Zostałam postrzelona przez Trevora.
-Czuje Pani ból? - Spytał doktor.
-Tak. - Z mojego gardła wydostał się zachrypnięty dźwięk.
-Podamy Pani leki przeciwbólowe. Teraz wpuszczę Pani znajomych, ale ma Pani oszczędzać gardło i odpoczywać. Przez ostatnie 24 godziny Pani organizm został wystawiony na poważną próbę. Wciąż jest osłabiony i potrzebuje odpoczynki. Proszę o tym pamiętać.
-Dziękuje. - Posłał w moim kierunku uśmiech.
Do sali weszli moi przyjaciele. Fabian wszedł ostatni, usiadł na krześle i chwycił moją dłoń. Cieszyłam się, że jest przy mnie.
-Ale nas nastraszyłaś. Nie rób tak nigdy więcej. - Amber nie mogąc mnie przytulić, chwyta moją prawą dłoń. Widzę w jej oczach łzy, które jednak nie wypływają. Posyłam w jej stronę uśmiech.
-Prawie dostałem zawału, gdy usłyszałem co się stało. - Powiedział Nathan. - Na prawdę chcesz, bym odwalał całą robotę za ciebie? Nie licz na to. Jeszcze jeden taki numer a nie będę cię krył przed szefem. - Zaśmiałam się, a po chwili skrzywiłam. Ból znów zawitał w moim lewym ramieniu. Mimo wszystko miałam ochotę odpowiedzieć mu jak za starych czasów, gdy sobie dogryzaliśmy, ale nie byłam w stanie. Otworzyłam usta, w których nie wydobył się żaden dźwięk. - Martin milczy. Muszę tę chwilę zapisać w kalendarzu. - Jego pozytywne nastawienie poprawiło mi humor. Zauważyłam, że nie tylko na mojej twarzy widnieje uśmiech.
-Ross nie ciesz się tak. Jak tylko Nina dojdzie do siebie pokaże ci co potrafi. - Amber często była świadkiem naszych rozmów i nie raz miała z nas niezły ubaw.
Cieszyłam się będąc wśród przyjaciół, ale zmęczenie wzięło nade mną górę. Przymknęłam oczy gdy rozmowy wokół mnie trwały w najlepsze.
-Ludzie wychodzimy. Nina musi odpocząć. - Głos Fabiana rozbrzmiał w sali. Zostałam obdarzona pożegnaniami i moi przyjaciele wyszli. Fabian ucałował moją dłoń i zaczął wstawać z krzesła.
-Zostań. - Powiedziałam cicho, lecz brunet usłyszał. Wrócił na miejsce i znów chwycił moją dłoń.
-Musisz odpocząć.
-Ale... nie chce... być sama.
-Nie będziesz. Już nigdy cię nie zostawię. A gdy tylko dojdziesz do siebie powiem ci co tylko będziesz chciała. Gdybym zrobił to od razu nie doszłoby do tego.
-Fabian...
-Ciii. Nie możesz za dużo mówić. Odpocznij. - Ucałował mnie w czoło. Podniosłam rękę do ust i dotknęłam własnej wargi. Jego usta wykrzywiły się, a po chwili złączyły z moimi w delikatnym pocałunku. - A teraz śpij.- Zadowolona z jego bliskości zamknęłam oczy i zasnęłam.
-Co się stało?! - Obudził mnie podniesiony głos Fabiana. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam go stojącego przy oknie i rozmawiającego z kimś przez telefon. Moje powieki były ciężkie, więc zamknęłam oczy. - Jesteś tego pewien?... Ale jak... Jest ktoś ranny? - Ranny? Co się stało? Mimo lekkiego otępienia przez leki przeciwbólowe wiedziałam, że stało się coś złego. Patrzyłam na bruneta dopóki nie skończył rozmowy.
-Co się stało? - Spytałam. Mój głos wrócił do normy chodź wciąż odczuwałam ból gardła.
-Nic takiego. - Posłał w moim kierunku uśmiech i usiadł na swoim stałym miejscu.
-Znów chcesz coś ukryć? - Chciałam się podnieść do pozycji siedzącej, lecz przez moje ciało przeszedł ból. Skrzywiłam się, a z gardła wydobył się lekki jęk.
-Lepiej się nie ruszaj. - Polecił Fabian. Czasem go nie rozumiem. Mówi, że mnie kocha, dba o mnie i się martwi a z drugiej strony milczy gdy chodzi o moje bezpieczeństwo lub o kogoś bliskiego.
-Słyszałam, że coś się stało. Wcześniej mówiłeś, że wszystko mi powiesz, a teraz milczysz.
-Nie chce cię martwić. Nie doszłaś jeszcze do siebie i nie chce ci dokładać zmartwień.
-Fabian... - Mówię patrząc głęboko w jego brązowe oczu.
-Dobrze. - Gładzi moją dłoń. - Dziś rano na komisariacie wybuchła bomba niewielkich rozmiarów. Kilku policjantów zostało rannych, ale nikomu nic poważnego się nie stało. W trakcie całego zamieszania... Jack uciekł.
-Co takiego? - Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Czyżby to wszystko było przez niego zaplanowane tylko po to by pozbyć się mnie?
-Mason sądzi, że musiał to zaplanować ze swoim wspólnikiem.
-Trevor. - W tej chwili uświadomiłam sobie prawdę.
-Co?
-Trevor współpracuje z Jack'iem. - Poskładałam wszystko w całość. - Jack mówił mi, że nie będę żyć długo. Wiedział, że Trevor na mnie czeka. Znowu Trevor wiedział gdzie będę bo wiedział, że Jack porozmawia tylko ze mną. Tylko jak oni się znaleźli? - Ogarnął mną strach.
-Uspokój się. - Fabian gładził moją dłoń. - Masz za wysoki puls. Oddychaj spokojnie. - Zauważyłam, że brunet spogląda na ekran pokazujący czynności życiowe. Czułam jak moje serce mocno bije, a urządzenie to pokazywało. - Nie wiem jak się spotkali, ani co planują, ale nie pozwolę by zrobili ci krzywdę. Wiem, że obiecałem ci to wcześniej i nie dotrzymałem obietnicy. Tym razem będzie inaczej. - Ucałował moją dłoń.
-Nie obwiniaj się. To mogło wydarzyć się w każdym momencie.
-Ale gdybym był przy tobie zasłoniłbym cię lub po prostu go dorwał.
Po 2 tygodniach nareszcie wróciłam do domu. Mieszkam u Fabiana przez ciągle trwający program ochrony świadków. Raz w szpitalu znów podsłuchałam rozmowę telefoniczną Fabiana. Usłyszałam tylko, że w najbliższym czasie mają zmienić taktykę co do schwytania przestępców, ale nie wiem o co im chodziło.
Mimo wciąż nie zagojonej rany lekarz zalecił mi stopniową rehabilitacje. Nie sądziłam, że postrzał i brak ruchu tak bardzo osłabią sprawność mojej dłoni. Muszę nią coś ściskać bądź pchać. Nie jest to łatwe ponieważ czasem wciąż czuje ból, ale Fabian mi pomaga. Ćwiczy ze mną i nie opuszcza mnie na krok. Jest to trochę denerwujące, ale przynajmniej spędzamy ze sobą czas.
Co prawda wciąż nie dowiedziałam się kto może chcieć mnie zabić (nie licząc oczywiście Jack'a i Trevora), ale za każdym razem gdy zaczynam ten temat brązowooki go zmienia lub tłumaczy się, że wciąż nie doszłam do siebie.
-Nina gdzie odpłynęłaś? - Spytał Fabian. Właśnie jestem w trakcie codziennych ćwiczeń.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Po prostu... Nie ważne. Wracajmy do ćwiczeń. - Fabian stanął przede mną, a ja oparłam lewą dłoń na jego klatce piersiowej i zaczęłam go pchać. Efektu w ogóle nie było widać, za to kolejny raz poczułam ukłucie w barku i mięśnie zaczęły mi słabnąć.
-Nie dam rady. - Oparłam dłoń na obojczyku masując go lekko. Wciąż istniała drobna rana, na którą musiałam uważać.
-Idzie ci coraz lepie. - Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym braku wiary w jego słowa. - Mówię prawdę. Za każdym razem pchasz mnie coraz mocniej.
-Tak jasne. - Ruszyłam w kierunku kuchni. Nie zaszłam daleko ponieważ ramiona mężczyzny objęły mnie w pasie. Ciepły oddech łaskotał moją szyję.
-Brak wiary w siebie w niczym nie pomaga, pamiętaj. - Tym razem jego oddech drażnił moje ucho.
-Za to twoja wiara wystarcza za nas dwoje. - Odwróciłam się do niego, ręce zarzuciłam na szyję i zbliżyłam się. Nasze czoła stykały się, a usta dzieliły centymetry.
-Dziękuje ci, że jesteś przy mnie i mnie wspierasz.
-Gdyby nie ja nie musiałabyś w tej chwili męczyć się z rehabilitacją i ... - Nie chciałam tego słuchać, więc go pocałowałam. Przez kilka sekund był zdziwiony, lecz nie musiałam długo czekać na odwzajemnienie pocałunku. Przysunął mnie jeszcze bliżej siebie i pogłębił pocałunek.
Sygnał telefonu oderwał nas od siebie. Byłam zdziwiona, że słyszę dźwięk mojego dzwonka, ponieważ nie używałam tego telefonu chyba z miesiąc. Idę w kierunku urządzenia, a Fabian oczywiście podąża za mną.
Patrzę na wyświetlacz. Numer nie znany.
-Słucham. - Nikt nie odpowiada.
-Daj na głośnomówiący. - Szepcze do mnie brunet. Odstawiam telefon od ucha i włączam odpowiednią funkcję. W słuchawce słychać tylko szmer.
-Halo? Kto dzwoni? - Teraz słychać oddech.
-Witaj śliczna. Czujesz się już lepiej? - Nie, to nie możliwe. Skąd Trevor ma mój numer? Jakim cudem przeżył? Przecież Fabian strzelił do niego.
-Jak... - Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa, ale dłoń Fabiana na mojej dodała mi sił.
-No nie było łatwo wrócić z kulką w nodze. Twój kochaś ma marnego cela... Ale ja nie po to dzwonię. Pamiętasz może jak jakiś czas temu dostałaś sms'a że twojej bff coś grozi? No tak jakby.... Teraz jest przy mnie. - Serce zatrzymało się na kilka sekund. Jak to Amber jest przy nim. To się nie dzieje na prawdę. To tylko kolejny sen. Prawda?
-Co jej zrobiłeś?
-Jeszcze nic.
-Nie wierzę ci. - Łzy zaczynają pojawiać się w moich oczach.
-Amber złotko daj znać swojej koleżance, że wszystko u ciebie w porządku. - Chwila ciszy, gdy po chwili słychać damski krzyk.
-Nina, nie słuchaj go. Nie możesz... - Głos Amber nagle zostaje urwany.
-Zostaw ją w spokoju! - Krzyczę. Nie wierzę, że ją porwał. Jak Mason mógł na to pozwolić.
-Spokojnie. Gdy będziesz wykonywać moje polecenia nic jej się nie stanie.
-Czego chcesz?
-Pamiętasz pewne miejsce, o którym ci opowiadałem gdy byliśmy razem? - Wróciłam wspomnieniami do przeszłości. Nie przypomniałam sobie niczego szczególnego, lecz jedna nazwa przykuła moją uwagę.
- Chodzi ci o Empire State Building? - Powiedziałam nie będąc pewną.
-Brawo. Widzę, że jednak nasze rozmowy nie były jednostronnym monologiem. Bądź na szczycie o północy. A i jeszcze jedno. Wiem, że ten twój kochaś nas słyszy. Nina ma być sama.
-Chyba śnisz, że puszczę ją tam samą. - Fabian odezwał się pierwszy raz od kiedy odebrałam telefon.
-Jeśli zobaczę ciebie, Masona lub jakiegoś policjanta, nie ujrzycie więcej blondynki. - Jego głos mnie przeraził. - To do zobaczenia śliczna. - Rozłączył się, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Przytuliłam się do Fabiana i moczyłam jego sweter. Amber jest dla mnie jak rodzina. Nie mogę jej stracić.
--------------------------------------------------------------------------------------
Kolejna część gotowa.
Szczerze? Dopiero w tym rozdziale miał pojawić się pierwszy pocałunek Fabiny, ale uznałam że nie będę was aż tak męczyć :)
W sumie ten rozdział nie należy do najlepszych, ale ostatnio w mojej głowie panuje lekki zamęt, który jest mi ciężko ogarnąć.
Ostatnio zauważyłam pewną rzecz. Dlaczego nikt mnie nie upomniał, że w bohaterach nie ma Nathana? Przeglądałam sobie bloga, wchodzę w zakładkę i patrzę, że go nie ma. Jak ja mogłam go nie dodać? Ale to już nadrobione. Zakładka BOHATEROWIE została zaktualizowana, więc zapraszam ;)
Ps. Rozdziału nie sprawdziłam, więc za wszelkie błędy przepraszam
Miłego :)
Karen
Jejciuu jakie to piękne ! *.*
OdpowiedzUsuńAle, czy ty zawsze musisz kończyć w takich momentach? Nienawidzę tego :)
I nie wmawiaj sobie, że ten rozdział nie należy do najlepszych. Jest wspaniały ;*
Tooo kiedy next part?
Standardowo życzę dużo weny ;>
HUGS&KISSES - Nathalia Pisarka