poniedziałek, 6 lipca 2015

[25] ''Proszę cię wróć.''

  Tak na wstępie uprzedzam, że rozdział nie jest sprawdzony.
----------------------------------------------------------------------------
~Nina~
   Nie zwracając uwagi na grupę ludzi rozmawiających o jakimś wypadku weszłam do środka. Po kilku minutach byłam już w mieszkaniu. Zaczęłam odpinać guziki płaszcza, gdy Amber do mnie podbiegła.
-Gdzie ty byłaś? - W jej oczach dostrzegłam łzy. - Dzwoniłam do ciebie kilkanaście razy. Dlaczego nie odbierałaś? - Była roztrzęsiona.
-Wyłączyłam. Co się stało?
-Dzwonili do Masona. Fabian miał wypadek. - Moje serce nagle przyspieszyło.
-Jaki wypadek?
-Nie wiem. Wiem tylko, że miał wypadek i dzwonili do Masona, bo był tam potrzebny. Miałam jechać z nim, ale zostałam gdybyś ty wróciła.
-Dawno pojechał?
-Minęliście się. - Moje ręce zaczęły drżeć, a w oczach zbierały się łzy. Ta karetka... Ona była dla niego. Ci ludzie mówili o jego wypadku.
-Ubieraj się. Jedziemy tam. - Powiedziałam słabym głosem. - Zadzwonię do Nathana, by nas zawiózł. - Na szczęście nie zdjęłam swojego płaszcza. Zgarnęłam portfel z dokumentami z torebki i wyszłyśmy. Na schodach zadzwoniłam do przyjaciela, który, gdy usłyszał co się stało, od razu zareagował.

   Gdy dojechaliśmy do szpitala od razu skierowałam się do rejestracji.
-Przepraszam. Nie dawno został tutaj przywieziony mężczyzna z wypadku. Brunet, 25 lat.
-Fabian Rutter? - Spytała kobieta.
-Tak. Mogłaby Pani powiedzieć w jakim jest stanie?
-Kim Pani jest? - Co mam odpowiedzieć? Że jestem jego dziewczyną? Co jeśli wtedy nie udzielą mi informacji?
-Jestem jego narzeczoną.
-O informację proszę się zgłosić do doktora Jenks'a. Jest w gabinecie. Na prosto później pierwsze drzwi z prawej.
-Dziękuje. - Od razu ruszyłam do gabinetu. Zapukałam w odpowiednie drzwi. Usłyszałam wyraźne 'proszę' i weszłam do pomieszczenia.
-Dzień dobry. Chciałam spytać o Fabiana Ruttera. Mężczyzna z wypadku.
-Dzień dobry. Pani jest?
-Narzeczona.
-Więc proszę usiąść.

    Wyszłam z gabinetu nie wierząc w słowa lekarza.
-Co mu jest? - Amber podeszła do mnie. Odgarnęłam włosy z twarzy. Blondynka była niewyraźna przez wciąż napływające łzy.
-Jest w śpiączce. - Opuściłam dłoń i zaszlochałam. Nathan szybko znalazł się obok mnie i objął mnie. Wtuliłam się w niego pozwalając łzom swobodnie płynąć.
-Lekarz mówił coś więcej? - Cichy głos dziewczyny dotarł do moich uszy. Odsunęłam się od mężczyzny i spojrzałam w jej szklące się oczy.
-Tylko, że jest to spowodowane jakimś urazem głowy, że nie wiadomo kiedy się wybudzi i jego ogólny stan.
-Wyjdzie z tego. - Powiedział Nathan obejmując mnie mocniej w pasie.
-Mam nadzieję.

    Podeszliśmy pod salę numer 162, w której leżał Fabian. Na korytarzu siedział Mason. Miał twarz schowaną w dłoniach. Gdy usłyszał nasze kroki wstał i od razu ruszył w kierunku Amber. Wtuliła się w niego i zaczęła płakać. Zawsze źle znosiła takie sytuacje.
   Niepewnie odsunęłam się od przyjaciela i ruszyłam w kierunku okna, przez które można zajrzeć do sali. Fabian leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Lewa noga i ręka były w gipsie. Do tego złamane żebra i szwy na brwi. Gdyby nie te obrażenia pomyślałabym, że śpi. Przecież on śpi.
    W sali wciąż były pielęgniarki, które nie pozwoliły nam wejść.
   Odwróciłam się w kierunku przyjaciół.
-Jak do tego doszło? - Spytałam.
-Poszedł do ciebie. Gdy cię nie znalazł w pokoju pojechał cię szukać. - Odparł głosem pełnym smutku.
-A sam wypadek? Jak... - Słowa ugrzęzły w moim gardle.
-Jakiś koleś w niego wjechał na skrzyżowaniu. Nie mam bladego pojęcia jak, ale samochód Fabiana obrócił się kilka razy i dachował. A samochód tamtego ma tylko zgnieciony przód, a sam gościu złamaną nogę i siniaka na twarzy. - Słysząc to wszystko oparłam się o ścianę. Tylko jedno proste pytanie odbijało się echem w mojej głowie. Jak?
   Wtedy przypomniałam sobie, że Rutter dzwonił do mnie. Włączyłam urządzenie i czekałam. Po chwili wyskoczyło powiadomienie, że na poczcie głosowej mam nieodebrane wiadomości. Zaczęłam odsłuchiwać je zgodnie z kolejnością.
-Gdzie jesteś? Musimy porozmawiać.
-Zaczynam się martwić. Proszę odbierz telefon. - Słysząc jego głos, coś wewnątrz mnie ścisnęło się z bólu.
-Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. - Westchnął. - Jestem dupkiem, bo pod wpływem emocji mówię głupoty. Kocham cię całym sercem. Proszę cię wróć. Porozmawia... - Jego głos ginie w odgłosach zderzenia, tłuczonego szkła i szumu. Zasłoniłam usta dłonią i znów zaczęłam płakać. Całe zdarzenie przerywa głos kobiecy.
-Przepraszamy. Połączenie zostało przerwane. - Zsunęłam się po ścianie nie mając sił stać o własnych siłach. Nathan od razu znalazł się przy mnie.
-Nina, co się dzieje? Źle się czujesz?
-Przeze mnie.
-Co?
-Miał wypadek przeze mnie. Szukał mnie. - Zasłoniłam usta dłonią, by powstrzymać jęk bólu chcący wydobyć się z mojego gardła. Ostatnio łzy stały się moją rutyną. Skąd miałam w sobie ich aż tyle?
-Nie mów tak. - Ross usiadł obok mnie i przyciągnął mnie do siebie.
-Ale to prawda. Dzwonił do mnie gdy... - Miał wypadek. Dlaczego tak ciężko jest mi to wypowiedzieć na głos?
   Schowałam twarz w ramieniu mężczyzny. Poczułam jego dłoń na włosach i słyszałam ciche słowa pocieszenia.

   Po pół godzinie pielęgniarki wyszły, a my mogliśmy wejść pojedynczo. Ja weszłam jako ostatnia. Powoli zbliżyłam się do łóżka obserwując, centymetr po centymetrze, jego twarz. Był spokojny, mięśnie miał rozluźnione, gałki oczne nie wykonywały żadnego ruchu, a włosy jak zwykle miał zmierzwione.
   Chwyciłam jego dłoń oczekując jakiejś reakcji, której niestety nie otrzymałam. Oczy zapiekły mnie od zbierających się łez. Zamrugałam szybko powiekami, powstrzymując je przed popłynięciem. Będę silna. Nie poddam się. Przecież on lada moment może się wybudzić.
-Też cię bardzo mocno kocham. Teraz ja poproszę cię byś do mnie wrócił. Gdybym nie wyszła nic by się nie stało. - Starłam łzę z policzka i pocałowałam go delikatnie. Jego usta były ciepłe i miękkie jak zawsze, lecz tym razem nie odwzajemniły pocałunku.

   Siedziałam przy nim długo. Cały czas trzymałam jego dłoń w swoich. Moje oczy zaczęły zamykać się ze zmęczenia. Gdy poczułam czyjeś dłonie na ramionach odwróciłam się.
-Musimy się zbierać. - Powiedział Mason.
-Chcę jeszcze przy nim posiedzieć.
-Jasne, nie chcę cie od niego zabierać, ale z Nathanem obiecaliśmy mu, że gdy on nie będzie mógł my mamy zadbać o twoje bezpieczeństwo. - Wtedy zrozumiałam. Wciąż kilka osób pragnęło mojej śmierci, a gdy będę przy nim siedzieć narażę i jego. Nie jestem w stanie obronić samej siebie a co dopiero nas oboje.
-Zgoda, ale daj mi jeszcze 10 minut.
-Jasne.

   Ze szpitala ruszyliśmy do naszego mieszkania. Zmęczenie powoli zwyciężało, a moje myśli ciągle krążyły wokół mojego ukochanego. Mimo to spakowałam potrzebne rzeczy i wsiadłam do samochodu. Razem z Nathanem siedziałam z tyłu, Mason prowadził, a Amber siedziała na miejscu pasażera.
   Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w mijające widoki. Z każdą minutą byliśmy coraz bliżej kryjówki Mastersów.
  

4 komentarze:

  1. Teraz ja czuję niedosyt, czekam na rekompensatę.
    Ej, smutno mi. MI, poważnie. Na tym momencie, gdy jego głos się urwał, poczułam taki smutek, że żałowałam że się śmiałam, że nie wygląda na ochroniarza ( więcej 'że' w tym zdaniu się nie dało).
    Nie mogę się doczekać następnego, jestem ciekawa tych mastersów. Wiesz, wyobrażam sobie jakąś kryjówkę do której zjeżdżasz w szklanej windzie jak w simsach a w środku pełno wysokiej technologi. Mam nadzieję, że będzie tam ktoś kto dziewczyny polubi i ktoś wręcz odwrotnie by było ciekawiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju aż mi się ciebie żal zrobiło.
      W następnym może wyjaśnie wiecej; ) cierpliwości

      Usuń
    2. Update z przyszłości:
      Trzeba było go odłączyć od tego respiratora :/

      Usuń
  2. Przez ciebie do tej pory nie mogę przestać płakać :(
    Ale mam nadzieję, że nie będzie miał amnezji czy czegoś w tym stylu...
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
    KISSES&HUGS - Nathalia Pisarka

    OdpowiedzUsuń