Leżałam w ramionach Fabiana dość długo. Ani razu nie poskarżył się, że jest mu niewygodnie lub że jest zmęczony. Nic nie mówił. Po prostu był przy mnie.
Gdy byłam w gabinecie lekarza poprosiłam jedną z pielęgniarek, by przekazała mi informacje dotyczące Nathana. Powiedziałam jej gdzie będę, a ona bez przeszkód się zgodziła. Teraz czekaliśmy na jakieś informacje, a najlepiej pozytywne. Niestety od godziny nikt nawet nie przeszedł obok sali.
-Dzień dobry. - Słysząc kobiecy głos zerwałam się z miejsca i podeszłam do niej. Jej twarz nie mówiła nic.
-Co z Nathanem? - Spytałam. Głęboko w duchu zaczęłam się modlić, by żył. Poczułam czyjeś ręce na ramionach, lecz nie fatygowałam się by spojrzeć czyje. Patrzyłam tylko na pielęgniarkę, która zwlekała z odpowiedzią.
-Przykro mi. Pacjent stracił zbyt wiele krwi, a kula... - Kobieta mówiła dalej, lecz nie słyszałam już nic. Nawet nie wiem kiedy usiadłam na krześle. Tylko trzy słowa krążyły po mojej głowie. Nathan nie żyje. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. On nie żyje przeze mnie. Gdyby mnie nie osłaniał...
-Nina nawet tak nie mów. - Głos Fabiana przywrócił moją świadomość. Zmarszczyłam brwi.
-Co? - Spytałam.
-Powiedziałaś, że zginął przez ciebie. To nie prawda. - Poczułam słoną ciecz w ustach. Starłam łzy kciukiem.
-Ale to prawda. Wszystko dzieje się przeze mnie. - Wstałam i wyszłam. Wołali za mną, ale nie słuchałam ich. Chciałam zostać sama.
MUZYKA
Usiadłam przy najbardziej ukrytym stoliku w szpitalnym barze. Zasłoniłam oczy dłońmi i płakałam. Płakałam tak jak przy śmierci rodziców. Płakałam tak jak przy śmierci babci. Nie można ich ze sobą porównać, lecz strata boli. Niezależnie od tego czy to zwykły znajomy, którego widujemy przelotnie w sklepie, czy osoba, z którą spędzamy każdy dzień. Czyjaś śmierć boli, bo wiemy że nie spotkamy już osoby, która była dla nas ważna.
Czasem nie rozumiem śmierci. Dobrzy ludzie znikają z tego świata, a źli wciąż robią swoje. Lecz wiem, że później rozpoczynamy nowy rozdział. Dla niektórych dobry dla innych zły.
-Oh Nathan, ty na pewno rozpoczniesz coś dobrego. - Powiedziałam szeptem. Nie chce, by ktoś mnie zauważył.
-Tutaj jesteś. Martwiliśmy się. - Powiedział Mason, podchodząc do mojego stolika.
-Przepraszam, chciałam pobyć sama.
-Rozumiemy, po prostu wyszłaś tak nagle.
-Dlaczego on? Był dobry, przyjacielski, zawsze mi pomagał. Dlaczego znów kogoś mi odebrano? - W moich żyłach złość zaczęła mieszać się ze smutkiem. To nie wróżyło nic dobrego. - Mason proszę cię, zabierz mnie gdzieś gdzie będę sama.
-Ale Fabian strasznie się o ciebie martwi. Gdyby nie pielęgniarka pobiegłby za tobą mimo swojego stanu. - Przełknęłam łzy i wstałam. Oparłam dłonie o stół, schyliłam głowę i starałam się powstrzymać kłębiące się we mnie emocje, które rwały się by ujrzeć światło dzienne.
-W porządku. Chodźmy do niego. - Powiedziałam, gdy chęć rozwalenia baru ulotniła się.
Wróciliśmy do sali.
-Nina... - Fabian patrzył w moje czerwone oczy od łez i zaczął robić mi miejsce na łóżku. Widziałam jak krzywi się z bólu.
-Nie musisz. Jest w porządku. - Chwyciłam dłoń bruneta i uśmiechnęłam się sztucznie. W trakcie drogi do pomieszczenia odsunęłam od siebie smutek, złość i bezradność. Schowałam je głęboko i nie pozwalałam wyjść. Przez to stałam się obojętna. Nie miałam ochoty na płacz, śmiech. Nie miałam ochoty na nic. Jedyne czego pragnęłam to położyć się z Fabianem w naszym łóżku i już nigdy z niego nie wychodzić. Jednak to nie było możliwe przy jego stanie zdrowia, więc to też odsunęłam od siebie. Stałam się w tym dobra. Często musiałam udawać, że wszystko okej, że to co się wydarzyło nie miało miejsca, więc teraz przyszło mi to z łatwością.
Trzymałam dłoń Fabiana w swoich, patrzyłam w jeden punkt i starałam się powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu.
3 dni później
Nie jestem na to gotowa i nigdy bym nie była, ale podeszłam z Amber do otwartej trumny stojącej w pomieszczeniu. Było mi ciężko trzymać emocje na wodzy, gdy wszyscy wokół mnie ciągle płakali. Jego rodzina, przyjaciele, znajomi z pracy. Dla każdego był ważny, każdy cierpi po jego stracie. Nie chce dłużej ukrywać tego co kryje się w moim sercu. Chcę stanąć w samym centrum miasta i krzyknąć jak najgłośniej tylko potrafię, by dać upust temu co kryje się we mnie. Nieobecność Fabiana jeszcze pogorszyła wszystko. Nie obwiniam go, że nie ma go przy mnie. Nawet zabroniłam mu choćby postawić stopę na podłodze. Obudził się i jego stan się poprawił, mimo to wciąż ma połamane kości i jest osłabiony przez leki.
Nathan leżał w trumnie. W złożonych dłoniach trzymał różaniec. Dotknęłam jednej z nich i umieściłam między nimi białą różę. Był taki zimny...
Odsunęłyśmy się o krok i miałam okazję dokładnie mu się przyjrzeć. Miał na sobie swój najlepszy garnitur, włosy jak zwykle były ułożone w ten charakterystyczny nieład. Oczy miał zamknięte i gdyby nie to, że jego klatka piersiowa nie unosi się, a twarz jest blada, pomyślałabym że śpi. Widząc go takiego coś we mnie pękło. Zaczęłam szlochać, a nogi same uginały się pode mną. Amber objęła mnie mocno i sama zaczęła płakać. Gdy jego spokojna twarz wyryła się w mojej pamięci usiadłyśmy obok Masona.
Po ceremonii pogrzebowej ruszyliśmy za trumną na cmentarz. W ciągu trzech dni jego rodzina zdążyła przyjechać i wszystko zorganizować. Nie wiem jak oni tego dokonali. Ja nie byłam w stanie myśleć logicznie. Przez cały czas siedziałam przy Fabianie i starałam się o tym nie myśleć.
Po chwili staliśmy wokół dziury wykopanej w ziemi, do której mężczyźni zaczęli opuszczać trumnę. Odgłos szlochu rozniósł się po okolicy. Objęłyśmy się z Amber nawzajem i zaczęłyśmy płakać. Wszystko trwało jakby w zwolnionym tempie. Hebanowa trumna była opuszczana powoli, jakby dano czas jej właścicielowi na pożegnanie. Pożegnanie... Dlaczego to musi tak boleć?
Przez ostatnie wydarzenia wróciłam do kamienicy. Amber przeprowadziła się do Masona, więc ja byłam sama.
Za każdym razem, gdy wracałam znajdowałam na wycieraczce kremową kartkę, na której zawsze było to samo.
''On zmarł przez ciebie''
Tym razem nie było inaczej. Podniosłam papier, upewniłam się że to ta sama treść i zmięłam ją w ręce.-Spadaj... - Powiedziałam wrzucając, jakże miłe przywitanie, do kosza.
Z szafy wzięłam szare dresy, czarną bokserkę i poszłam wziąć długi, gorący prysznic. Później poszłam do swojej sypialni, położyłam się na łóżku i patrzyłam na widok za oknem. Nathan wyznał mi miłość... To były jego ostatnie słowa jakie mi powiedział, a ja nie odpowiedziałam mu nic.
Mogłam mu powiedzieć, że kocham go jak brata, że jest dla mnie ważny i że to dzięki niemu uciekłam od Trevora. Ale nie... Oczywiście musiałam milczeć!
Zaczęłam płakać. Tym razem nie powstrzymywałam łez. Płynęły swobodnie po moich policzkach uwalniając mnie od złych emocji.
----------------------------------------------------------------------------------------
Wiem... Uśmierciłam go... Wybaczcie mi, ale musiałam ( uwaga spoiler), bo to będzie miało jakiś wpływ na Ninę i po prostu musiałam. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie.
Wiem też, że krótko, ale nie mogłam tego dłużej pociągnąć, bo... nie mogłam. ( Ale ja dziś konkretami sype...)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, że nie uroniliście zbyt wiele łez, bo ja pisząc to i słuchając tej piosenki w kółko miałam ochotę zrobić to co Nina na końcu.
Tak dziś smutno i wgl, ale obiecuje, że w następnym rozdziale postaram się poprawić wam humorek :)
Miłego
Wasza Karen
Dobrze, że nie wspomniałaś kto zachęcał cię do uśmiercenia go ^^ Okropnie się to czyta, fak co mam ci napisać? Smutno, ale z moim sercem romantyczki, cieszy mnie to, że pomiędzy wątkami fabiny dzieje się coś i smutnego i poruszającego za serce.
OdpowiedzUsuńJeśli następny ma być poprawiający humorek to ja poproszę sporą dawkę dilera, ile płacę?
Szkoda, że go usmiercilas.. no ale skoro to bd miało wpływ na Nine..
UsuńI oczywiście uronilam kilka łez : (
Przepraszam za błędy, ale pisze z fona z wkutym wenflonem.
Czekam na next część kochana : *
KISSES&HUGS - Nathalia Pisarka
Mam nadzieje, że twój email, który podałaś na blogu jest aktualny. Jeśli tak to spodziewaj się ode mnie wiadomości; )
UsuńJest aktualny :) Sprawdze pocztę jak wyjde ze szpitala : )
Usuńczy ja cie zachęciłam do uśmiercenia Nathana? Zdecydowanie wybralam niewłaściwa osobę, teraz mam wyrzuty sumienia buuu
UsuńAle jedna rzecz nadal sie nie zmienila - im wiecej Dilera tym lepiej.
Pozdrawiam z przyszłości!
Długo jeszcze :(
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania :)
UsuńJuż niedługo. Po prostu pisze dłuższy i trochę mi schodzi, bo nie mam kiedy, a jak mam to nie wiem jak ująć w słowa to co chce napisać...
Usuń