niedziela, 13 września 2015

[42] "Na wieczność..."

~Nina~
   Po chwili podjechaliśmy pod kościół, który był pięknie udekorowany z okazji ślubu.
Ja miałam wejść jako pierwsza. Daliśmy znak orkiestrze, by zaczęła grać. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam korytarzem prowadzącym przed ołtarz. Wzrok zebranych skupił się na mnie.
   W połowie drogi spojrzałam na uśmiechniętego Masona. Miał na sobie czarny, dopasowany garnitur, białą koszulę i pomarańczową muszkę. Zaraz za nim stał Fabian. Był ubrany tak samo jak Foster tylko zamiast muszki miał krawat. Jego brązowe oczy czujnie obserwowały każdy mój ruch.
   Gdy stanęłam na swoim miejscu w drzwiach pojawiła się Amber wraz ze swoim ojcem. Suknia idealnie na niej leżała, a Mason nie mógł oderwać wzroku od blondynki. Był wpatrzony w nią jak w obrazek. Ukradkiem zerknęłam na Fabiana. Nasze spojrzenia spotkały się. Na ułamek sekundy poczułam smutek i zdradę, lecz szybko odsunęłam od siebie te uczucia. Wyprostowałam się, odwróciłam wzrok i skupiłam na szczęściu przyjaciółki.
   Amber szła pewnie, a na jej twarzy widniał uśmiech, ale wiedziałam że jest zdenerwowana. Kurczowo trzymała się reki swojego ojca.
   Po chwili podeszli do ołtarza, Amber podała mi bukiet z herbacianych róż, a Peter przekazał rękę córki Masonowi. Teraz para stała na prosto siebie patrząc w swoje oczy. Złączyli swoje czoła, a Foster z uśmiechem na twarzy szepnął coś blondynce.
   Gdy odwrócili się do księdza rozpoczęła się ceremonia.

   Wychodząc z kościoła towarzyszyły nam okrzyki radości i sypiący się ryż. Młoda para była szczęśliwa. Mason trzymał Amber przy swoim boku i nie miał zamiaru odstąpić jej na krok.
   Rozejrzałam się po gościach. Kilka kobiet ścierało łzy z policzka. Nie ma im się co dziwić. Przysięgi jakie przygotowali zakochani były piękne. Obiecywali sobie trwałą i dozgonną miłość, wierność. Ich słowa w pełni oddawały ich uczucia. Wspominali o pierwszym spotkaniu, zmianie jaka w nich nastąpiła oraz o zaręczynach. Dopiero dziś usłyszałam pełną wersję jak one wyglądały i przez chwile odczułam zazdrość. Oboje byli szczęśliwi i już nigdy nie będą samotni. Od tego dnia mają siebie na wzajem i nikt ani nic nie będzie w stanie tego zmienić. Zostali połączeni. Na wieczność...

   Weszłam w towarzystwie Brie na sale. W pomieszczeniu panował półmrok, a świece nadawały wyjątkowego nastroju. Cała sala tonęła w bieli, pomarańczu, brązie i złocie, ale zarazem nie panował tutaj przepych. Wszystko było rozsądnie zaplanowane.
-No nieźle. - Powiedziała Brie rozglądając się. - Amber odwaliła kawał niezłej roboty.
-Zgadnij kto słuchał tego wszystkiego. - Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać.
   Razem z resztą gości zajęliśmy swoje miejsca. Wtedy Amber z Masonem weszli na scenę i zwrócili się do nas.
-Chcieliśmy wszystkim podziękować za przybycie, miłe słowa i prezenty. - Zaczęła blondynka. Była trochę zdenerwowana, więc Mason splótł swoje palce z jej i kontynuował.
-Cieszymy się, że możecie być z nami w tak ważnym dla nas dniu. Co prawda słyszeliście moje słowa w kościele do tej pięknej kobiety, ale pozwolę sobie powiedzieć coś jeszcze. Wiem, że te słowa nie są oryginalne i dla wielu mogą wydawać się banalne, ale nie jestem w stanie opisać lepiej tego co czuję. - Brunet spojrzał w oczy swojej żony. - Amber Foster kocham cię całym moim sercem i nigdy nie przestane. - Blondynka starła łzy z twarzy uważając przy tym na swój makijaż i pocałowała swojego męża. Goście zaczęli klaskać, a małżeństwo z uśmiechem na twarzy spojrzało na zebranych.

   Po posiłku i toaście nadszedł czas na pierwszy taniec.
-Oni tak słodko wyglądają... Ale od tych wszystkich dekoracji zaczyna mnie mdlić.
-Brie! - Zaczęłam się śmiać.
-No co? Przecież krytykuje tylko te wszystkie dekoracje od których mieni mi się już w oczach.
-Ile wypiłaś? - Spytałam.
-Nie dużo. Ja nie jestem Diler. Jak wypije nie gadam głupot. Szkoda, że ty nie możesz pić.
-Uwierz, z miłą chęcią bym się napiła, ale nie mogę.
-Biedna... - Powiedziała i wzięła łyk wina.
-Wcale mi nie pomagasz. - Uśmiechnęłam się.
-Wybacz. - Przy kolejnym łyku jej wzrok uciekł gdzieś za mnie. Podążyłam za jej spojrzeniem i ujrzałam Dilera rozmawiającego z jakimś mężczyzną.
-Co się dzieje?
-A co by się miało dziać? - Brie odpowiedziała obojętnym głosem.
-No nie wiem. Ciebie pytam. Ta wymiana spojrzeń... - Blondynka zmarszczyła brwi.
-Jakie spojrzenia? Brak alkoholu chyba źle na ciebie działa. - Brie dopiła resztę wina i odeszła od stołu. W tym czasie spojrzałam na środek sali. Powolna melodia idealnie pasowała do tej chwili. Amber kołysała się wtulona w Masona.
-Hej. - Znajomy głos zwrócił moją uwagę. Spojrzałam na właściciela tej barwy, a moje serce od razu zabiło szybciej.
-Fabian... Hej. - Uśmiechnęłam się lekko.
-Dobrze się czujesz? - Spojrzałam na niego zdziwiona. On chyba nie wie o... - Ostatnio jak się widzieliśmy zasłabłaś i dlatego pytam czy już wszystko w porządku. - Odetchnęłam z ulgą.
-Tak już jest okej. - Staliśmy chwilę w milczeniu. Jak tylko mogłam unikałam kontaktu wzrokowego z jego oczami. Gdybym znów je ujrzała wszystko by do mnie wróciło, a w obecnej sytuacji nie mogę sobie na to pozwolić.
-A jak tam Savana? Dobrze pamiętam jej imię? - Zapamiętałam je od razu, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.
-Tak. Wszystko u niej dobrze.
-Pewnie jesteście szczęśliwi.
-Nina... - Zaczął, lecz nie skończył. Uniemożliwił mu to Diler, który podszedł do nas i objął mnie.
-Mała, wszystko w porządku? - Spojrzał na mnie. Przyzwyczaiłam się już do tego jak mnie nazywał.
-Tak. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
-To co powiesz na taniec? - Spojrzałam na niego. Zabawnie poruszył brwiami i uśmiechnął się.
-Diler...
-Spokojnie nie będę z tobą szalał na parkiecie. - Objął mnie tym razem w geście opiekuńczym. Był jednym z niewielu, którzy wiedzieli o moim i dziecka stanie.
   Spojrzałam na Fabiana. W jego spojrzeniu ujrzałam coś co nie byłam w stanie rozszyfrować.
   Ruszyłam z Dilerem na parkiet i zaczęliśmy się kołysać w rytm wciąż wolnej melodii.
-Obserwuje nas. - Powiedział szeptem brunet.
-Kto?
-Fabian. Chyba chciałby być na moim miejscu.
-Nie żartuj.
-Nie robię tego. Wiem co ci zrobił i nie mam zamiaru mu pomagać w tym byś o tym zapomniała, ale widzę jak na ciebie patrzy.
-Wydaje ci się. Pewnie gdzieś niedaleko jest Savana i to na nią patrzy.
-Zabroniliśmy mu ją przyprowadzać.
-Co takiego? - Nie przerywając rytmu odsunęłam się od Dilera, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Wiedzieliśmy, że ta sytuacja nie jest dla ciebie łatwa, więc chcieliśmy ci ją trochę ułatwić. Nie musisz oglądać jak się z nią migdali. - Przy tańcu odwróciliśmy się tak, że bez problemu widziałam Ruttera. Diler miał rację. Stał pod ścianą i obserwował mnie. Jego spojrzenie było identyczne, gdy podchodziłam do ołtarza. Moje serce zabiło szybciej w przypływie chwilowej radości. Oszukiwałam się przez cały czas. Wciąż miałam nadzieje, że on ciągle coś do mnie czuje.
   Wtedy moja nadzieja pękła jak bańka mydlana, gdy ujrzałam podchodzącą do niego Savanę i to jak skupia na niej swoją uwagę. Pocałowali się, a ja odwróciłam wzrok chowając twarz w ramieniu Dilera. Poczułam jak jego mięśnie napinają się i jego dłoń gładzącą mnie po plecach.
-Nie przejmuj się nim. Zaraz się z nim rozmówię. - Widocznie zauważył to przez co poczułam ukłucie w sercu.
-Daj spokój. Nie ma sensu. Ona ma prawo tutaj być. Przecież są razem.

   Siedziałam z Brie przy stole. Ja piłam sok, a ona kolejny kieliszek wina. Jej wzrok ciągle uciekał w tłum.
-Dlaczego z nim nie zatańczysz? - Spytałam w końcu.
-Z kim?
-No z Dilerem. Ciągle patrzycie na siebie i oboje myślicie, że nikt tego nie widzi. A co najlepsze, bo patrzycie na siebie wtedy gdy jesteście pewni że druga osoba o tym nie wiem. Brie powiesz mi co się dzieje między wami?
-No dobra, powiem ci. My... spaliśmy ze sobą. - Prawie zakrztusiłam się sokiem, który aktualnie piłam.
-Co takiego?
-No po ostatnim ognisku odprowadziłam go pijanego do pokoju i tak jakoś samo wyszło.
-Przecież wy jesteście jak pies z kotem.
-No wiem i sama byłam zdziwiona. Pierwszy raz od dawna czułam się tak dobrze z facetem.
-Nie wierze w to. Ty... Kobieta z pazurem, która może mieć każdego. Zakochałaś się. - Uśmiechnęłam się.
-Od razu zakochała. Taki przelotny romans.
-Ciągle patrzysz na niego. Wpadłaś po uszy.
-Oj wiem. - Odparła cicho mając nadzieję, że jej nie usłyszę.

 
   Jakąś godzinę później podszedł do mnie Mason.
-Może zatańczy Pani ze mną?
-Panu młodemu nie można odmówić. - Chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam zaprowadzić się na parkiet. Gdy siedziałam przy stole nie odczuwałam tej temperatury tak bardzo jak tutaj. Przy tej ilości osób na środku sali było ciepło i duszno.
   Zaczęliśmy tańczyć. Kątem oka dostrzegłam tańczących Fabiana i Savanę.
-Mówiłem mu, by jej nie przyprowadzał. - Powiedział Mason.
-Wiem. Diler mi mówił. - Po chwili poczułam chwilowe zamroczenie. Przystanęłam i chwyciłam się ramion Masona.
-Co się dzieje? - Spytał zmartwiony.
-Muszę odetchnąć świeżym powietrzem. - Brunet bez namysłu zaprowadził mnie na zewnątrz.
    Usiadłam na ławce i zaczęłam oddychać ciepłym lipcowym powietrzem. Podniosłam wzrok. Moim oczom ukazały się światełka porozwieszane na budynku, które nocą wyglądały nieziemsko. W mojej głowie pojawił się obraz naszej randki. Święta Bożego Narodzenia. Lodowisko, a po nim spacer. Wtedy Fabian pokazał mi tą cudowną ulicę ozdobioną mnóstwem niebieskich świateł.
   Obok mnie siedział Mason i obserwował mnie uważnie.
-Już lepiej?
-Tak. - Wtedy z budynku wyszedł Diler.
-Co się dzieje? - Spytał od razu skupiając swój wzrok na mnie. Zaraz za nim wyszedł Fabian.
-Nic takiego. Po prostu w środku było za gorąco.
-Może zawiozę cię do lekarza? - Spojrzałam na Dilera wymownie i od razu przeniosłam swój wzrok na Ruttera.
-Nina, jeśli jest taka potrzeba... Nie piłem i jeśli trzeba mogę cię zawieść. - Odezwał się brunet.
-Też nie piłem. - Gniew w głosie Dilera był wyraźny. Przymknęłam oczy widząc wciąż powracające mroczki.
-Dajcie spokój! - Mason podniósł głos. Poczułam jego dłoń na ramieniu. - Nina... - Wzięłam głęboki wdech.
-Wszystko w porządku. Nie musicie się martwić. Gdyby działo się coś nie tak dam wam znać. Możecie wrócić, nie chce psuć wam zabawy.
-Nina, daj spokój. Wy jesteście ważniejsi. - Tym razem spojrzałam na Masona wymownie. Od razu zrozumiał swój błąd. Rutter jako jedyny wydawał się zdziwiony.
-Możecie wrócić do środka. Nic mi nie jest. Posiedzę trochę na świeżym powietrzu i poczuje się lepiej.
-Ja z tobą zostanę. - Cała trójka powiedziała jednocześnie.
-Ty Mason masz dziś ślub, więc chodź dziś nie martw się mną. Nie mów też o niczym Amber, bo wiesz jaka ona jest. - Spojrzałam na Ruttera. - Ty Fabian... Przecież jesteś z Savaną. Nic nas już nie łączy, więc nie musisz się mną przejmować. - Skierowałam wzrok na Dilera. - A ty - wskazałam na niego palcem - porozmawiaj z Brie. Wiem o wszystkim. - Spojrzał na mnie zdziwiony. Żaden z nich nie odezwał się, ani nie wykonał żadnego ruchu dopóki Diler nie odezwał się.
-Dobra Nina ma rację. Wy wracajcie, ja z nią zostanę. Brie zrozumie. Ale najpierw. Fabian musimy pogadać.
-Więc mów.
-Na osobności. - Diler spojrzał na mnie, a ja już wiedziałam o co chodzi.
   Gdy mężczyźni odeszli zostałam sama ze swoimi myślami.

~Diler~
   Odeszliśmy spory kawałek, by Nina nas nie usłyszała.
-Można wiedzieć co ty wyprawiasz? - Zacząłem.
-O co ci chodzi?
-Jak to o co? Po cholerę zostawiasz Ninę, a teraz robisz jej nadzieje. Wysyłasz potajemne spojrzenia, martwisz się o nią. Po cholerę to wszystko?! - Uniosłem głos uwalniając kłębiącą się we mnie złość. Nikt nie będzie jej tak traktował, gdy ja będę w pobliży.
-Wciąż mi na niej zależy.
-Daruj siebie, dobra? Widać jak zachowujecie się z Savaną. W ogóle... Mówiliśmy ci byś jej nie przyprowadzał. Nie zrobiliśmy tego, by zrobić ci na złość. Skoro mówisz, że zależy ci na Ninę powinieneś nas posłuchać ze względu na nią.
-Nie miałem innego wyjścia.
-Takie wytłumaczenia to ty możesz sobie wsadzić. W tej chwili powinieneś być przy Ninie, wspierać ją i pomagać jej, a nie jeszcze bardziej ją dołować!
-Dlaczego? Co się z nią dzieje? Dlaczego mówicie o lekarzu, a Mason użył liczby mnogiej?
-Mason jest pijany i coś mu się pomieszało. - Nie dobrze. Rutter coś podejrzewa. - A Nina ostatnio jest trochę osłabiona i trzeba na nią uważać. Dlatego mówiliśmy ci, by Savana się nie pojawiała.
-Mówiłem już że nie miałem innego wyjścia. Savana jest w ciąży.

---------------------------------------------------------------
Ta dam :)
  Oj wiem. Większość z was pewnie ma teraz ochotę mnie zabić. Spokojnie. Kilka osób nie pozwala mi o tym zapomnieć:)
   Wiecie co? Ten rozdział zaskoczył nawet mnie, a to już coś. Mam nadzieje, że wam się podoba i że pożyję jeszcze trochę.
   Nie przeciągam.

Miłego :)
Karen

10 komentarzy:

  1. Oj Rutter będzie miał przesrane z alimentami.
    Zagięłaś mnie, moje uczucie do Fabiana spadło do -10
    A Diler i Brie? O matko, to ja sie spodziewałam że jakąś dziunie na ślub przyprowadzi a tu Brie..nie spodziewałam się
    Nawet nie skapnęłam się po ich pierwszym spojrzeniu, kiedy zwykle wyczuwam u Ciebie takie rzeczy :(
    Chce następny, teraz wszystko się wyda, musi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że zaskoczę cię z Panną Dilera :)

      Usuń
    2. Minęło sześć lat, a ja dalej się nie skapnęłam.

      Usuń
  2. DLACZEGO BRIE I DILER?!!!!
    DLACZEGO SAVANA MA DZECKO??!!!
    Katarzynooo grabisz sobie u mnie *w*
    P.S Tak pozatym to było boskie ale twoja śmierć coraz bliżej

    OdpowiedzUsuń
  3. To żeś dowalila... Teraz juz na 100000℅ nienawidze Fabiana. A koncowka jest taka pikantna. Ahhh.
    Ale, że Diler i Brie :o Nie spodziewałam się tego po tobie.
    Chce kolejną część teraz i tu! :)

    Kisses&Hugs - Nathalia Pisarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: możesz zwalic na mnie ta ciążę Savany :) wiesz czemu

      Usuń
    2. Tak nagrabiłam sobie tą ciążą. A ciekawe kto mi podsunął ten pomysł ;D

      Usuń
    3. No oczywiscie, że ją :D

      Usuń
  4. Jak ogromną desperacją można nazwać fakt, że po przeczytaniu ostatniego zdania, dość głośno rzuciłam pospolite słowo na 'k'? Dzięki Bogu, jeszcze jestem sama w domu. Za dużo emocji; wcześniej wykończę się psychicznie niż przeczytam wszystkie rozdziały. Tak, mam zamiar wzbudzić poczucie winy. ZACIĄŻYŁ SZMACIAŻ TĄ BLONDYNKĘ NO JEZUSIE DAJ MI WODĘ ŚWIĘCONĄ.
    Cóż... za kilka minut nowy cover Brada (aka Fabiana),czyli odetchnę. Albo i nie. Temu idiocie też często mam ochotę skopać tyłek, prawie tak mocno jak Fabianowi w tej chwili. Długa, fandomowa historia. Whatever. Kończę
    ~Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku czytam twój komentarz i się śmieję, a najbardziej z tej wody święconej. Mam nadzieję, że nie obudzę nikogo w domu...
      Ustaw się w kolejce do skopania tyłka Fabianowi. Komentatorki wyżej są przed tobą :D

      Usuń