czwartek, 25 czerwca 2015

[22] "Potrafię ją przed nimi obronić."

~Nina~
   Rankiem obudziły mnie krople deszczu odbijające się od okna. Odsunęłam zasłony, a moim oczom ukazała się ulewa. Deszcz padał tak mocno, że domy oddzielone o kilkanaście metrów nie były widoczne. No to byłoby na tyle ze śnieżnej zimy.
   Fabiana nie było w pokoju, więc zeszłam na dół. Kuchnia jak i jadalnia świeciły pustkami. Podeszłam do lodówki, by wyjąc z niej sok, gdy usłyszałam zamykające się okno. Odwróciłam się gwałtownie. W moim kierunku zaczął iść Scott.
-Ale mnie wystraszyłeś. - Powiedziałam oddychając z ulgą.
-Przepraszam. Co tak wcześnie robisz na nogach? - Byłam zdziwiona jego pytaniem. Spojrzałam na zegarek. 5:45. Rzeczywiście nie byłam jakoś wypoczęta, ale myślałam, że jest to spowodowane wczorajszymi wydarzeniami.
-Tak jakoś wyszło. - Przez chwilę moje serce zabiło szybciej. Czy wczorajszy powrót Fabiana był zwykłym snem? - Gdzie Fabian?
-Poszedł na trening. Wcześniej był z tobą sam i nie mógł cię zostawić, więc nie ćwiczył. Ma szansę nadrobić zaległości. - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przeze mnie Rutter nie mógł ćwiczyć. Owszem wstawał wcześniej, ale nie mógł popracować nad swoją kondycją, bo mnie pilnował. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam?
- Idź jeszcze spać. - Powiedział Miller, a mnie ,,zatkało''. Pierwszy raz usłyszałam w jego głosie jakąś pozytywną emocję skierowaną do mnie. Przez zdziwienie nie protestowałam i wróciłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, lecz sen nie nadchodził. Wewnątrz siebie zaczęłam odczuwać dziwny niepokój. By zagłuszyć negatywne odczucia sięgnęłam po notes i zaczęłam przelewać swoje lęki i myśli na papier. Chyba nikt nie był świadomy tego co kryje się w moim umyśle. Za dnia, gdy byłam przy bliskich byłam szczęśliwa, lecz nocą wszystkie nieprzyjemne chwile z mojego życia powracały. Sny zawsze były i są moim problemem. To w nich widziałam wszystkie swoje lęki. Najgorsze jest to, że niektóre z nich spełniają się.

   Dni mijały. Ciągle mieszkamy z Masonem i Amber. Scott nie spuszcza mnie z oczu co utrudnia nam wszystkim życie. Kazałam Fabianowi trzymać się na dystans. Amber i Mason też uważają, lecz do ich sypialni znienacka nie wpada ochroniarz, który tłumaczy się że musi sprawdzić otoczenie. Do tego Amber chodzi do pracy. Nie dostała wolnego, więc Foster chodzi z nią. Nawet to dobrze. Mają chwilę dla siebie.
   Niestety ja czuję się jak w więzieniu. Z jakichś nieznanych powodów to Miller dostał rozkaz od przełożonego, by kontrolować moją ochronę, więc nie mogę opuszczać apartamentu dopóki nie dostanę na to zgody. Fabiana wyraźnie to denerwuje. Pokazuje to Scottowi na każdym kroku, lecz on nic sobie z tego nie robi. Uważa, że tak będzie dla mnie najlepiej. Nie jest. Nie mogę z nikim porozmawiać na osobności bo oczywiście Miller jest w pobliżu. Jedyną ucieczką od rzeczywistości stała się kartka papieru. Tak bardzo brakowało mi pisania. Co prawda to nie to samo co wywiad, ale lepsze to niż nic.
- Chcę ćwiczyć. - Powiedziałam nagle, gdy Fabian usiadł obok mnie z książką w dłoniach.
-Co? - Spytał zdziwiony.
-Chcę kontynuować samoobronę. Mason mnie uczył, ale z powodu zaistniałych okoliczności przerwaliśmy trening. Teraz chciałabym do tego wrócić.
-Sądzę, że to dobry pomysł. - Wtrącił się Scott. W moich żyłach zapłonął gniew. Schowałam dłoń między mną a Rutterem i ścisnęłam ją w pięść. Tego już za wiele.
- Scott... - Zaczęłam, lecz dotyk Fabiana powstrzymał mnie. Chwycił moją dłoń i gładził jej wierzch opuszkami palców. Wzięłam głęboki oddech, a nerwy zaczęły się ulatniać wraz z wydechem.
- Co powiesz na rozpoczęcie treningu w tej chwili? - Rutter spojrzał w moje oczy, a jego usta wykrzywiły się w uśmiech.
-Na prawdę? - Ucieszyłam się, że mogę zacząć od razu. Wiem, że samoobrona nie pomoże mi w obecnej sytuacji, ale przynajmniej w razie potrzeby będę mogła się bronić.
-Idź się przygotuj.

~Fabian~
   Zadowolona Nina zniknęła na górze, gdy ruszyłem w kierunku Scotta.
-Miller opanuj się. Zaczynasz przesadzać. Rozumiem, dbasz o jej bezpieczeństwo, ale pamiętaj, że jej też należy się prywatność. - Powiedziałem, delikatnie ujmując, zdenerwowany jego zachowaniem.
-Strzelali, a ty mówisz o prywatności?
-Podsłuchujesz jej rozmowy, wtrącasz się chodź nikt nie prosi o twoje zdanie, a najbardziej wkurwiasz mnie z tym włażeniem do jej sypialni gdy śpi. Ochrona ma też swoje granice. - Patrzył ze złością w moje oczy. W tej chwili miałem ochotę dać mu w ryj. Gdyby Nina nie pojawiła się na chodach pewnie już bym to zrobił.
-Gotowa? - Odwróciłem się w kierunku brunetki.
-Tak. Musiałam pożyczyć dresy od Amber. Mam nadzieje, że nie będzie na mnie zła. - Spojrzała na mnie, później na Scotta i zmarszczyła brwi. - Wszystko w porządku?
-W jak najlepszym. - Odparłem. Zeszliśmy do piwnicy, w której była zrobiona siłownia i zaczęliśmy naukę. Na początku pokazywałem podstawy. Jak obserwować przeciwnika czy jak się ustawić, by było łatwiej zaatakować. Szło jej dość dobrze. Foster sporo ją nauczył przez kilka dni.
-No nieźle. - Pochwaliłem ją. - A teraz spróbujemy czegoś trudniejszego. Uderz mnie.
-Co? - Zdziwienie pojawiło się na jej twarzy.
-Uderz mnie.
-Jesteś pewien?
-Tak. Tylko mnie nie oszczędzaj. - Uśmiechnąłem się w jej kierunku i przygotowałem na cios. Prawym sierpowym idealnie wycelowała w brzuch, lecz brak jej zwinności. Zablokowałem uderzenie dłońmi. Siły miała wystarczająco by napastnik po takim ciosie upadł na ziemię. - Dobrze. Teraz wiem co musimy jeszcze dopracować, ale tym zajmiemy się później. - Zacząłem pokazywać jej jak oswobodzić się z niektórych momentów, gdy usłyszałem dźwięk telefonu.
-Odbierz, a ja pójdę po butelkę wody. - Nina zniknęła na schodach. Odebrałem telefon. Nie zdążyłem się odezwać, ponieważ głos przełożonego zadźwięczał w urządzeniu.
-Rutter masz natychmiast tutaj przyjechać. Sam. - Po tonie jego głosu można wywnioskować, że jest nieźle zdenerwowany.
-Co się dzieje?
-To nie jest rozmowa na telefon. - Rozłączył się. Ostatnio było chyba zbyt dużo spokoju.
-Chcesz wodę? - Nagle Nina znalazła się obok mnie.
-Dzięki. - Uśmiechnąłem się i wziąłem kilka łyków chłodnej cieczy. - Na dzisiaj musimy skończyć. Przełożony dzwonił. Mam się zjawić w jego gabinecie w trybie natychmiastowym. - Brunetka ewidentnie posmutniała.
-O co chodzi?
-Nie wiem. Dasz sobie radę? - Spojrzałem na schody. Nie widząc nikogo przyciągnąłem ją do siebie. Kilka pasm włosów oswobodziło się z gumki do włosów i opadło na jej twarz. Zgarnąłem je za ucho przytrzymując dłużej dłoń na jej policzku.
-Dam radę. Jedź. -Słysząc ruch na piętrze, niechętnie odsunąłem się od dziewczyny i poszedłem do łazienki.

   -Will wiesz o co chodzi Lukowi? - Spytałem przechodząc obok biurka jednego z policjantów.
-Nie, ale radze ci uważać. Gwen już oberwała.
-Ok. Dzięki. - Ruszyłem w stronę gabinetu. Wszedłem bez pukania.
-Rutter nareszcie jesteś. Siadaj. - Powiedział wściekły Luke. - Jak mogłeś być takim idiotom. - Zmarszczyłem brwi.
-O co ci chodzi?
-Dobrze wiesz. - Odwrócił w moją stronę włączony laptop. Folder ze zdjęciami był otwarty. Przez kilka sekund nie wiedziałem po co Smith pokazuje mi jakieś zdjęcia, lecz wtedy jedno przykuło moją uwagę. Przyjrzałem się pozostałym. Na każdym byłem z Niną. - Jakiś tydzień temu dostaliśmy anonimową informację, że masz z nią romans, ale nie wierzyłem, że możesz być zdolny do czegoś takiego. Jesteś jednym z najlepszych dlatego dam ci drugą szansę. Czy te zdjęcia są prawdziwe? - Czy on chce bym zaprzeczył? Przecież zdjęcia są wyraźne, dobrej jakości. Po co mam temu wszystkiemu zaprzeczać.
-Tak. Zdjęcia są prawdziwe. I owszem znam cenę. Jest nią życie Niny. Mimo to kocham ją i nie mam zamiaru z niej zrezygnować. Potrafię ją przed nimi obronić.
-W takim razie oddaj odznakę. Zostajesz wydalony z NYPD i  wiedz, że powiadomię Millera, by nie dopuszczał cię do Martin. Nie pozwolę by jakieś twoje amorki zaprzepaściły szanse na złapanie Jacka. Szukamy go od dawna, a teraz pojawiła się szansa na jego złapanie. - Położyłem odznakę na biurku.
-Myślisz, że zdołasz go złapać? Mylisz się. On nie jest sam. I nie myśl sobie, że tak łatwo odsuniesz mnie od Niny. - W tej chwili miałem gdzieś co Luke ode mnie usłyszy. Nie czekałem na jego odpowiedź. Bez zbędnych słów wyszedłem.

    Siedziałem w samochodzie. Jechałem do Niny i myślałem o tym wszystkim. Teraz wszystko stało się jasne. Luke oddał ochronę Scottowi, bo dowiedział się o nas. Tylko kto mógł mu o tym powiedzieć?
Pomyślałem tylko o dwóch osobach. Scott lub Trevor. Miller mógł powiedzieć, by podlizać się szefowi, natomiast Hill by odsunąć mnie od dziewczyny. Już wcześniej dostałem wiadomości z pogróżkami o tym, że wyjdzie to na jaw, więc to raczej nie mógł być Scott. Z drugiej jednak strony wszystko zaczęło się psuć, gdy on się pojawił.

   Wchodząc do domu byłem wściekły, lecz gdy ujrzałem Nine w szarych spodniach, białym luźnym podkoszulku i spiętych luźno włosach, która przygotowywała coś w kuchni, cała furia wyparowała. Zdałem sobie sprawę, że w tej chwili wygląda normalnie. Nie martwi się jutrem. Po prostu w jak każdy zwykły dzień parzy herbatę. Teraz nie musimy ukrywać swoich uczuć.
-Wróciłeś. Co chciał szef? - Spytała. Nie udzieliłem jej odpowiedzi tylko podszedłem do niej i posadziłem ją na blacie kuchennym. Położyła dłonie na mojej szyi. Wtedy zobaczyłem zdziwienie w jej oczach.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem. - Powiedziałem i pocałowałem ją. Przez sekundę była zdziwiona, lecz oddała pocałunek. Tak długo nie czułem jej smaku ust, że teraz nie mogłem się tym nacieszyć.
   Oplotła nogi wokół mojego pasa, a ja przysunąłem ją bliżej. Jej dotyk, smak, zapach. Pragnąłem jej jak narkoman narkotyków.
   Wtedy ktoś odsunął mnie od niej.
-Co ty kurwa robisz? - Scott. Momentalnie w moich żyłach zapłonęła furia.
-To ty... - Nie wiedziałem na 100 % czy to on to zrobił, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to. Ten gość wkurwiał mnie przez ostatni tydzień. Z miłą chęcią dam mu w ryj.
-Co ja?
-Ty powiedziałeś Lukowi o mnie i Ninie. Przyznaj się. - Ruszyłem w jego kierunku, lecz Nina momentalnie znalazła się obok mnie i przytrzymała mnie.
-Co ktoś naskarżył na was? Jak mi przykro. - Zaraz mu wleje.
-Nina odejdź. -Powiedziałem do dziewczyny starając się zachować spokój.
-Nie. - Odpowiedziała stanowczo i mocniej ścisnęła moje ramię.
-Co pozwolisz by dziewczyna cię broniła? - Nie zdążyłem się odezwać, gdy brunetka zrobiła to pierwsza.
-Scott zamknij się i idź lepiej stąd. - O dziwo posłuchał jej. Posłał w moim kierunku mordercze spojrzenie i wyszedł.
-Fabian spójrz na mnie. - Chwyciła moją twarz w dłonie i patrzyła w moje oczy. Była spokojna i opanowana. - Wszystko w porządku. Już poszedł. - Spokojny ton głosu i jej obecność pozwoliły mi się uspokoić.
   Objąłem ją w pasie i pocałowałem w czoło.
-Co ja bym zrobił bez ciebie? - Oparła głowę na mojej klatce piersiowej.
-Pewnie nic. - Czułem jak się śmieje. Po chwili spoważniała. - Czy to dlatego wezwał cię przełożony? Dowiedział się o nas? - Kolejny raz spojrzała w moje oczy.
-Tak. - W tych pięknych, niebieskich oczach pojawił się błysk strachu ostatnio tak dobrze mi znany. - Ale nie martw się. Wszystko się ułoży. - A przynajmniej mam taką nadzieję.

   Do końca dnia unikaliśmy się z Millerem jak ognia. Dużym plusem tego był fakt, że dał Ninie trochę swobody. Po prostu trzymał się na uboczu.
   Położyłem się obok Niny i czekałem aż zaśnie. Delikatnie gładziłem jej ramię. Gdy zasnęła powoli wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Nathana. Po czwartym sygnale odebrał.
-Halo?
-Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.
-Nie no pewnie, że nie. Przecież mam co robić o północy. - Mówiąc to ziewnął.
-Przepraszam, ale po części chodzi o Ninę. Dasz radę spotkać się jutro ze mną? - W słuchawce nastała chwila ciszy, a po chwili wyraźnie słyszalny był szelest papieru.
-Jasne. 18;00 ci pasuje?
-Tak. Gdzie mam przyjść?
-Obok New York Times jest kawiarnia.
-Ok. Wiem gdzie i jeszcze raz sorry za pobudkę.
-Drobiazg.  

   Następnego dnia o 17:00 poprosiłem Amber by nie zostawiała Niny ze Scottem i wyszedłem tłumacząc się, że muszę coś załatwić. Wcześniej przedstawiłem swój plan Masonowi. Poparł go i powiedział, że pomorze. Dobrze wiedzieć, że na wszelki wypadek Nina nie będzie sama.
  Kilkanaście minut przed czasem czekałem przy jednym ze stolików na Nathana.
-Cześć. - Ross dosiadł się i uścisnął moją dłoń.
-Dzięki, że zechciałeś się spotkać.
-Spoko. O co chodzi? - Zacząłem mu opowiadać co wydarzyło się wczoraj.
-Dlatego zadzwoniłem do ciebie. Proszę cię byś zaopiekował się Niną gdy ja nie będę mógł, ale zanim podejmiesz decyzję musisz wiedzieć coś jeszcze.

~Nina~
   Oczywiście Fabian kazał Amber mnie pilnować. To ostatnio staje się u niego normą.
   Długo nie wracał, a zmęczenie dawało mi się we znaki, więc poszłam spać.

   W nocy obudził mnie dziwny zapach. Otwarłam oczy i ujrzałam szary dym wydostający się spod drzwi.
-Co jest grane? - Spytałam sama siebie. Otwarłam drzwi, a moim oczom ukazał się ogień. Serce momentalnie przyspieszyło. Chciałam się jakoś wydostać, lecz miałam marne szanse, gdy większą część korytarza zajął ogień. Przymrużyłam oczy starając się zobaczyć co jest za barierą. Ujrzałam ruch.
-Pomocy! - Krzyknęłam. Wtedy postać zatrzymała się i zwróciła się w moim kierunku. Pokonała płomień bez problemu. Gdy osoba zbliżyła się wystarczająco wiedziałam, że ma na sobie strój ognioodporny.
-Nie licz na pomoc. - Nie rozpoznałam głosu, ale ewidentnie był to męski głos.
-Co takiego? Przecież... - Przez dym zaczęłam mieć problem z oddychaniem. Zasłoniłam usta rękawem piżamy.
-Gdyby twój chłopak spełnij naszą prośbę do niczego by nie doszło. - O czym on mówi? Zauważyłam, że zaczyna się odwracać.
-Zaczekaj. - Zaczęłam kaszleć. - Nie dam rady przejść. Proszę... - Coraz trudniej było mi wypowiedzieć słowa. Mężczyzna nie zatrzymał się, ani nie odwrócił. Zniknął za barierą z ognia.
   Wróciłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Niestety było w nim zbyt dużo dymu bym mogła normalnie oddychać. Zatkałam szparę pod drzwiami kocem i położyłam się na podłodze jak najdalej od drzwi. Byłam przerażona. Nie chciałam umierać. Nie gdy znalazłam miłość swojego życia. Lecz chodź bym chciała nie mogłam nic zrobić. Z każdą sekundą ogień był coraz większy, a ja traciłam siły. Zaczęłam modlić się w duchu o to by Mason, Amber i Scott byli bezpieczni i w porę wydostali się z budynku.        
   Patrzyłam przed siebie coraz trudniej łapiąc oddech. Po chwili zamknęłam oczy.

~Fabian~
   Wciąż siedziałem z Nathanem w kawiarni i omawialiśmy wszystkie szczegóły, gdy usłyszałem sygnał swojego telefonu. Otworzyłem sms'a od nieznanego numeru. Przeczytałem wiadomość i ujrzałem zdjęcie płonącego domu Masona, a moje serce stanęło.
"Jednak nie uda ci się jej ochronić"
----------------------------------------------------------------------------------------
Tak tak wiem. W okropnym momencie skończyłam, ale nic na to nie poradzę :)
Dziś nie będę rozpisywać się pod rozdziałem, więc po prostu powiem dobranoc <3

Karen
  
   

8 komentarzy:

  1. Jutro cie zmusze do napisania nastepnego. Obiecalam ze nie bede bic, ale noo :( GDZIE NINA MA OKNO JA SIE PYTAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie przyszło ci do głowy że to wieżowiec bez schodów przeciwpożarowych? Tak tylko wspomnę :)

      Usuń
    2. Co chwile wymyślasz nową opcje z tym oknem xd To oni nie byli w domu Masona czy kogoś? xd

      Usuń
    3. Czyli jednak pamiętasz sporo. Sprawdzałam cię hahah Wybacz mi...

      Usuń
    4. Już ja cię znam, nie spodziewałaś się ha! Pisz następny :*

      Usuń
  2. Tak się cieszę, że wstawiłas ten rozdział :)
    Ale mam nadzieję, że Ninie i reszcie nic się nie stanie. ALe znając ciebie...
    Wstawiaj szybko kolejna część.
    No i oczywiście życzę udanych wakacji ;*
    Kisses&Hugs - Nathalia Pisarka

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej, wpadłam na to opowiadanie wczoraj na Wattpadzie z uradowaną myślą "Fabina!" i tak o to dzisiaj, po 22, piszę ten komentarz zamiast uczyć się na mega ważną kartkówkę z matmy...
    Z wattpada oczywiście musiałam się przenieść tutaj, bo myśl, że są gdzieś dalsze rozdziały, nie dawała mi spokoju.
    Świetnie piszesz! Dziwię się, że masz tak mało komentarzy, wielka szkoda. No i bardzo cieszę się, że w końcu natrafiłam na coś z Fabiną i nie jest równocześnie przewidywalne, bo zaczęłam tracić wiarę w takie cuda...
    Przy okazji, zapraszam do siebie na "Scarred"; tłumaczenie na język polski dość popularnego za granicą fanfiction o Fabinie (można tak powiedzieć haha). Fabuła jest dość oryginalna i może nieco... no inna, toteż nie każdemu przypadnie do gustu, ale zapraszam. Tutaj na bloggerze scarredpl.blogspot.com czy na wattpadzie - http://w.tt/1WnOvA5
    I z całą pewnością wrócę jutro czytać dalej! (o ile dobrze pójdzie mi matma i nie załamię się swoją sytuacją życiową 😂)

    Życzę duuużo weny :)
    ~Klaudia x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro o Fabinie to "Scarred" przeczytam na pewno ^^
      Mam nadzieję, że ta kartkówka dobrze pójdzie :)
      Ciesze się, że istnieje na tym świecie więcej osób, które na słowo "Fabina" radują się tak jak ja.
      Życzę ci udanej przygody z tym blogiem i mam nadzieję, że spodoba ci się tak jak do tej pory :)

      Usuń