sobota, 4 lipca 2015

[24] "Zrezygnowałam z programu."

~Nina~
    -Nie! Nawet tak nie mów. Nie pozwolę ci odejść. - Coraz więcej łez wypływało z moich oczu.
- Słyszysz? Nie pozwolę. - Przysunął mnie do siebie, a z moich ust wydobył się szloch.

   Gdy uspokoiłam się wyszliśmy z pokoju. Nasze dłonie były złączone co dodawało mi otuchy.
 -Już wiesz? - Spytała Amber, gdy nas ujrzała. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Zbyt dużo informacji jak na jeden raz? - W jej oczach znów pojawiły się łzy. Moje oczy z resztą też zaczęły od nich piec. Co było w tym wszystkim, że na samą myśl miałam ochotę płakać?
-Zdecydowanie tak. - Zaśmiałam się z nadmiaru emocji. Blondynka podeszła do mnie i objęła mnie. Coś czuję, że nie tylko ja chciałam pozostać w tym uścisku dłużej. Ostatnio przez to wszystko odsunęłyśmy się od siebie i brakowało mi naszych ploteczek.
   Niechętnie odsunęłam się od przyjaciółki i zadałam pytanie, które nie tylko ja chciałam zadać.
-To co teraz?
-Dopóki nie porozmawiamy z Zack'iem wy zatrzymacie się u Nathana. - Oznajmił Mason. Rutter widząc moją reakcję podszedł do mnie, objął mnie w pasie i przysunął do siebie.
-Nie chcę go w to wszystko mieszać. Czy... to na prawdę konieczne?
-Tam raczej nie będą was szukać. Przynajmniej przez kilka dni. - Fabian pocałował mnie w czoło. - Wiem, że chcesz by był bezpieczny, ale on sam podjął decyzję.
-W porządku, ale pozostaje jeszcze jedna sprawa. Co z programem? Przecież nie mogę tak po prostu zniknąć. Do tego Scott. On będzie mnie szukał.
-Jakoś nie pali mu się do ochrony. - Warknął Rutter. Wtedy rozległ się dźwięk telefonu.
-To Luke. - Powiedział Mason odchodząc od nas. Pewnie nie chciał przeszkadzać nam w rozmowie, która nie zaistniała między nami. Czekaliśmy z niecierpliwością na koniec połączenia. Po chwili Foster podszedł do nas.
-Nino przełożony chce z tobą porozmawiać i chciałbym spytać czy dasz radę dzisiaj? - Mason zakrył głośnik urządzenia i spoglądał na mnie. Czy byłam gotowa na kolejną dawkę informacji? Z pewnością nie, ale chce mieć to już za sobą.
-Dobrze spotkam się z nim dzisiaj.
-Jesteś pewna? - Spytał mnie Fabian. - Luke może poczekać.
-Chcę to załatwić jak najszybciej. - Nie wiedzieli dlaczego tak nalegam. Gdyby chodziło tylko o tą rozmowę dałabym sobie na dzisiaj spokój, ale chodzi o coś innego. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tym, a teraz nadszedł czas by podjąć ostateczną decyzję.

   Siedziałam z Masonem w samochodzie, zmierzającym w kierunku budynku, w którym aktualnie znajduje się szef NYPD.
-Posłuchaj, jeśli nie chcesz, mogę zawrócić. - Powiedział Mason przywracając mnie do rzeczywistości.
-Chcę. - Odpowiedziałam stanowczo.
-Twoja mina mówi co innego. - Spojrzał na mnie na chwilę, by później znów skupić się na drodze.
-Po prostu nie wiem czy podjęłam dobrą decyzję.
-Jaką decyzję? - Brunet zmarszczył brwi.
-Dotyczącą programu ochrony świadków. Mam zamiar z niego zrezygnować.
-Nina...
-Wiem co chcesz powiedzieć. Myślałam nad tym. Dużo. Luke mówi, że jestem cenna jako jedyny świadek i muszę być bezpieczna, ale nie robi z tym zbyt wiele. Zostałam postrzelona, strzelali do mnie i Fabiana, do tego jeszcze ten pożar. Wiem, że nikt nie jest w stanie zapewnić stałej stuprocentowej ochrony, ale bezpieczniej czuję się przy was niż przy tych policjantach nie wiedzących o niczym. Do tego chcecie nas zabrać do Mastersów. Program równa się policjant, a chyba nikt nie chce by ich ktoś namierzył.
-Racja, o tym nie pomyśleliśmy. Fabian o tym wie?
-Nie. Dowiedziałeś się jako pierwszy.
-Nie spodoba mu się to.

   -Scott? Co ty tutaj robisz? - Spytałam wchodząc do gabinetu Luke'a.
-Pracuje? - Odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Przypadkiem nie jesteś jej ochroniarzem? - Powiedział z oburzeniem Mason.
-Jestem i co z tego?
-A to, że powinieneś przy niej być, a nie...
-Spokój! - Warknął Luke. - Scott składał raport z ostatnich wydarzeń.
-Dobra, może go składać nawet codziennie, ale niech nie znika bez uprzedzenia.
-Przecież... - Zaczął Miller, lecz przełożony nie dał mu dokończyć.
-Powiedziałem spokój. Teraz to jest najmniej istotne. Nie wzywałem Panny Martin by słuchała waszej kłótni.
-O co chodzi? - Spytałam niepewnie. W sumie chyba nie chce znać odpowiedzi na to pytanie. Co jeśli znów stało się coś niewinnej osobie, bo ja przeżyłam?
-Wezwałem Panią...
-Mówiłam kiedyś Panu, żeby mówił mi Pan po imieniu.
-Przepraszam. A więc Nino wezwałem cię tutaj by omówić z tobą zmiany związane z twoją ochroną. Dostaniesz większą ilość ochroniarzy i zamieszkasz z...
-Ale to nie będzie już konieczne. - Przerwałam Smithowi. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jak to nie będzie. Ten pożar to było ewidentne podpalenie. Miller to sprawdzał przez ostatni czas. - Przełożony spojrzał wymownie na Masona. - Znalazł ślad substancji łatwopalnej.
-Wiem jaka jest sytuacja i nie musi mi Pan o niej przypominać. Ochrona i mieszkanie z kimś nie będzie konieczne ponieważ rezygnuję.
-Z czego? - Zdziwienie mężczyzny wyraźnie wzrosło. Czy ja na pewno dobrze postępuje?
-Z programu ochrony świadków.- Tak. Zrobię to. Nie zniosę rozstania z Fabianem. Nie zostawię go, gdy wiem że coś mu grozi. Wiem nie jestem w stanie zdziałać zbyt wiele, ale będę ćwiczyć. Znów zacznę biegać, poprawię kondycję.
-Nie możesz...
-Mogę. I właśnie to robię.
-Wtedy nie zapewnimy ci odpowiedniej ochrony.
-Zajmiemy się tym z Fabianem. - Wtrącił się Mason.
-I ty to popierasz? - Widziałam po minie Luke'a, że był na granicy wytrzymałości.
-Tak. Nie oszukujmy się. Nic nie robisz by go złapać. - Mason stąpał po cienkim lodzie. Nagle w Smithie coś pękło. Uderzył pięścią w blat biurka, a ja podskoczyłam. Nie spodziewałam się takiej reakcji po nim. Foster od razu zareagował. Zerwał się ze skórzanego fotela i stanął przede mną.
-Uspokój się. - Powiedział Mason.
-Ona jest naszym jedynym świadkiem... - Odparł po chwili Smith. Wyjrzałam za ramienia Masona. Smith stał do nas tyłem przy oknie.
-Cały czas to powtarzasz.
-Bo to jest cholernie ważne. Tylko ona może zeznawać przeciwko niemu jeśli go złapiemy.
-Właśnie, jeśli go złapiecie. - Wymiana zdań między mężczyznami trwała w najlepsze. Luke mówił jaka to ja jestem ważna i potrzebna. O niczym innym nie potrafił mówić. Mason natomiast namawiał go do zmiany zdania.
    Nie sądziłam, że moja decyzja może wzburzyć takie zamieszanie. Sądziłam, że powiem swoje a oni dadzą mi spokój.

   -Luke przegiął.
-Mason daj już spokój. - Zaśmiałam się wchodzą do mieszkania. Amber z Fabianem jedli popcorn i oglądali jakiś film. Gdy nas ujrzeli od razu stanęli przy nas. Fabian objął mnie w pasie i pocałował w czoło, a Amber rzuciła się Masonowi na szyję.
-Co chciał Luke? - Spytał Rutter po chwili. Opowiedziałam o planie przełożonego, jego wybuchu złości i kłótni z Fosterem.
-A to wszystko przez to, że zrezygnowałam z programu. - Tymi słowami zakończyłam swoją opowieść. Nie musiałam długo czekać na reakcję bruneta. Napiął mięśnie i zdenerwował się.
-Co zrobiłaś? - Zanim zdążyłam odpowiedzieć odsunął się ode mnie i przeczesał dłonią włosy. Stał do mnie tyłem. - Dlaczego? - Powiedział z większym spokojem w głosie. Odwrócił się do mnie i w jego oczach wciąż była złość. Rzeczywiście nie spodobało mu się to. I to bardzo.
-Luke nic nie robił by ich złapać i nie mogłabym ukryć się u Mastersów. Policja podążyłaby za mną i odkryliby ich kryjówkę.
-Przecież Scott wie o nich.
-Tak, ale miałam dostać większą ochronę. Mówiłam ci o tym chwilę temu. Słuchałeś mnie w ogóle? - Emocje, które powstrzymywałam jakiś czas temu zaczęły powracać. Czułam jak gniew z każdą sekundą rósł we mnie.
-Przynajmniej byłabyś przy nich bezpieczna! - Nie tylko mnie zaczęły ponosić nerwy. Z każdym zdaniem mówiliśmy coraz głośniej.
-Z pewnością! Zwłaszcza gdy do mnie strzelali. Dwa razy!
-Gdybyś wtedy została w domu i nie poszła na ten cholerny wywiad do Cooka nie było by problemu. - Poczułam ukłucie w sercu. Czy byłam dla niego problemem? Nagle cała złość odeszła. Zamiast niej w oczach pojawiły się łzy. Amber chyba zauważyła moją reakcję, bo podeszła do mnie i chwyciła moją dłoń.
-Fabian jak... - Zaczęła. Nie dałam jej dokończyć. Spojrzałam w oczy przyjaciółki.
-Nie Amber. - Zwróciłam się w kierunku Ruttera, który teraz stał przy oknie. - Już rozumiem dlaczego tak zależy ci na tym programie. Stałam się dla ciebie problemem. - Nagle odwrócił się w moją stronę.
-Nie to chciałem...
-Ale powiedziałeś. - Nie odezwałam się już do nikogo. Ruszyłam w kierunku swojej sypialni, ścierając z policzka pojedynczą łzę. Zanim zamknęłam się w pomieszczeniu usłyszałam huk jakby coś uderzyło w stół i warknięcie Ruttera.
-Jasna cholera!
    Zamknęłam drzwi i otworzyłam okno. Jednak schody przeciwpożarowe w starszych kamienicach na coś się przydają. Wzięłam płaszcz z szafy i zeszłam po nich na dół. Nie chciałam by oni mnie widzieli. Teraz chcę być sama.
    Wyszłam z zaułka i ruszyłam wzdłuż ulicy. Nie miałam konkretnego celu. Po prostu szłam przed siebie i od czasu do czasu pozwalałam łzom płynąć.
  
   Po jakimś czasie weszłam do kawiarni. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam kawę. Dobrze, że miałam ze sobą pieniądze inaczej chyba bym zamarzła. Styczniowe powietrze wieczorem nie było zbyt ciepłe.
   Po otrzymaniu napoju objęłam kubek zimnymi palcami i cieszyłam się ciepłem. Wtedy mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. Fabian. Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam urządzenie.
   Wzięłam łyk ciepłej kawy. Może rzeczywiście tak nie myślał. W takim razie dlaczego tak powiedział. W sumie byliśmy zdenerwowani. Może pod wpływem emocji powiedział coś czego nie chciał. W końcu z jakiegoś powodu widziałam w jego oczach błysk smutku gdy odchodziłam.
   Wróciłam do rzeczywistości gdy mój kubek był pusty. Zapłaciłam kelnerowi i wyszłam. Na zewnątrz było już ciemno. Ile ja siedziałam w tej kawiarni? Owinęłam się ciaśniej płaszczem  i ruszyłam w kierunku kamienicy. Zareagowałam zbyt pochopnie. Muszę go przeprosić.
   Byłam kilka metrów od budynku, gdy karetka na sygnale minęła mnie. Chwilę później jechały dwa radiowozy, a niebieskie światła odbijały się w szybach budynków.
   Nie zwracając uwagi na grupę ludzi rozmawiających o jakimś wypadku weszłam do środka. Po kilku minutach byłam już w mieszkaniu. Zaczęłam odpinać guziki płaszcza, gdy Amber do mnie podbiegła.
-Gdzie ty byłaś? - W jej oczach dostrzegłam łzy. - Dzwoniłam do ciebie kilkanaście razy. Dlaczego nie odbierałaś? - Była roztrzęsiona.
-Wyłączyłam. Co się stało?
-Dzwonili do Masona. Fabian miał wypadek.
---------------------------------------------------------------------------------------
 Witam.
Zostawiam wam rozdział znów zakończony w takim momencie. Wy mnie chyba kiedyś za to zabijecie ;)

 Miłego
Karen

7 komentarzy:

  1. Jakie to to wredne jest
    tak mówię o tobie
    Wio odkurzać, nie będę tydzień czekać na rozdział haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki tydzień. Dwa razy w tygodniu dodaje jak mi wena dopisze to nie narzekaj już tak ;)

      Usuń
    2. Pf wiesz, że cierpliwością nie grzeszę ;p

      Usuń
  2. Grrrr nienawidzę jak kończysz w takich momentach. Patka być wściekła.
    Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejną część.
    A ja jeszcze nic nie zaczęłam pisać ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część jest w trakcie tworzenia :)
      Pisz szybko, bo jak nie to nie wstawię nowego rozdziału dopóki ty czegoś nie napiszesz. O tak mały szantaż :D

      Usuń
    2. Jak na razie to nie wiem co pisać. Czy zacząć od nowej karty czy kontynuować dalszą część :) Zacznę pisać prawdopodobnie w poniedziałek gdyż jutro na cały dzień wybywam na "babski shopping" :D

      Usuń
    3. No to udanego shoppingu ;)

      Usuń