poniedziałek, 29 lutego 2016

Wszczep się

    Witam was dzisiaj kochani bez nowego rozdziału, ale za to z ważną informacją.

Ostatnio natknęłam się na ważną akcję dotyczącą szczepień.
    Pewnie pamiętacie, że jak byliśmy dziećmi rodzice zabierali nas na obowiązkowe szczepienia. Mało kto chodził uśmiechnięty gdy przychodził ten dzień. Czasem protestowaliśmy, innym razem wymyślaliśmy różne preteksty tylko po to, by drobna igła nie ukłuła naszej ręki. Jednak rodzice nie dawali za wygraną. Zawozili nas do klinik, a gdy było po wszystkim nagradzali nas słodyczami czy drobnymi zabawkami za bycie dzielnym pacjentem.
   To rodzice mówili nam, że szczepienia są dobre, że to wcale nie boli a tylko nam pomoże. Więc dlaczego, gdy dorośniemy nie mówimy im i sobie tego samego? Na świecie istnieje wiele chorób, ale mogą być one powstrzymywane małą igłą i drobnym ukłuciem przypominającym ukąszenie komara. To nie jest coś wielkiego, a może nam bardzo pomóc.

   Zainteresowane osoby zapraszam na facebook'ową stronę tej akcji, w której ja wzięłam już udział.
https://www.facebook.com/Wszczepsie/?fref=ts

Karen

sobota, 27 lutego 2016

[64] "Nie mamy o czym rozmawiać."

~Nina~
   Mając czas dla siebie sięgnęłam po książkę. Nie przeczytałam zbyt wiele, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.
-Witaj, Nino. - Gdy go ujrzałam moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Jak on nas znalazł?
   Szybko opanowałam się.
-Fabian co ty tutaj robisz? Jak nas znalazłeś? - Spytałam mając nadzieję, że wyraz gniewu pozostał na mojej twarzy.
-To nie było łatwe, ale nareszcie was znalazłem. - Te iskierki radości w jego oczach były tak bardzo podobne do tych które widziałam w spojrzeniu Bethany. - Proszę cię pozwól mi wejść.
-Nie.
-Proszę cię. Chce porozmawiać. Wyjaśnić wszystko.
-Nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko jest dla mnie jasne. Pisałam ci, żebyś zostawił mnie w spokoju, więc odejdź i zapomnij o mnie.
-Pozwól mi chociaż zobaczyć Bethany. - Starałam się zachować kamienną twarz, ale było mi ciężko. Umysł zapomniał o nim, lecz serce nie potrafi.
-Nie. - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Bałam się, że głos w pewnym momencie zacznie mi drżeć.
-Nina... Nie widziałem jej 4 lata. Jestem jej ojcem i mam do tego prawo. - Teraz czas zacząć przedstawienie, które pozwoli mu odejść stąd. Znalazł szczęście u boku innej kobiety. Gdy będzie pewny... Zostanie ze mną ze względu na dziecko. Owszem, Bethany potrzebuje ojca, ale nie pozwolę mu zniszczyć sobie życia. Nie zniosę jego bliskości gdy będę wiedzieć że myśli o Savanie. Będzie lepiej jeśli zniknie.
-Nie jesteś jej ojcem. - Głos mi się załamał i czułam jak do oczu zbierają się łzy. Mrugnęłam kilka razy by je odpędzić i podniosłam wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. To co ujrzałam... Zdałam sobie sprawę, że z tymi słowami coś w nim pękło.
-Jak to? Przecież... w liście napisałaś...
-Wiem co napisałam. Tak bardzo tego chciałam... tak mocno w to wierzyłam, że zaczęłam zauważać w niej podobieństwo do ciebie, którego nie ma. - Uważnie obserwowałam jego minę. Uwierzył mi?
-Mimo to chcę ją zobaczyć. - Łzy błyszczały w jego oczach. Przecież nie mogę mu pozwolić na spotkanie. Jeśli ją ujrzy odkryje moje kłamstwo. Jej oczy, uśmiech... Jeden rzut oka wystarczy, by być pewnym co do ojcostwa.
-Nie ma jej. Nie przychodź tutaj więcej, ani jej nie szukaj. Zrobię wszystko byś jej nie ujrzał. Nie zniszczysz przez nas swojego życia. - Przez łzy ledwo widziałam, ale ani jedna nie popłynęła po moim policzku.
-O czym ty mówisz?
-To nieistotne. Nie przychodź tutaj więcej. Nie kontaktuj się z nami. To co przeszliśmy było błędem. - Zanim zamknęłam drzwi usłyszałam moje imię. Nie zwracałam na to uwagi. Zakluczyłam drzwi i zsunęłam się po nich pozwalając łzom swobodnie płynąć.
    Jego widok spowodował powrót naszych wspomnień. Zdałam sobie sprawę, że niezależnie od tego co zrobił czy zrobi... i tak będę go kochać, bo był najlepszym błędem jaki popełniłam.

~Fabian~
   Widziałem łzy w oczach brunetki gdy zamykała drzwi.
-Nina... - Powiedziałem, lecz nie zareagowała. Usłyszałem przekręcanie klucza i... Sam nie wiem co mam robić. Sądziłem, że gdy je znajdę... Nie liczyłem na radość ze strony Niny. W końcu sama postanowiła odejść, ale Bethany... Ostatnio widziałem ją jak miała 10 tygodni. Teraz ma 4 lata. Na pewno się zmieniła. Tak bardzo chciałbym ją ujrzeć, przytulić.
   Nie uwierzyłem w słowa Niny. To nie możliwe, by wyobraziła sobie podobieństwa. Jako maluch miała śliczne brązowe oczy, a jeśli dobrze pamiętam Hill takich nie miał.
   To wszystko jest po prostu niewiarygodne. Szukałem ich tak długo, a znalazłem je przyjeżdżając do matki. Nigdy nie przypuszczałbym, że zostaną sąsiadkami. Nina nie wie, że to moja mama bo po rozwodzie z ojcem wróciła do panieńskiego nazwiska.
   Rozpoznałem Ninę gdy podeszła do skrzynki na listy. Na początku myślałem, że mam jakieś halucynacje. Sądziłem, że tak bardzo za nią tęsknię iż widzę ją w pierwszej napotkanej kobiecie, ale spytałem mamę. Powiedziała mi jej imię i opowiedziała o niej co nie co i byłem pewny. Wiedziałem, że odnalazłem moją Niną, ale ona nie chce mnie widzieć przez to co wydarzyło się między mną i Savaną. Nie dziwię jej się, ale może gdybym jej wszystko wytłumaczył...
   Patrząc na dom brunetki zauważyłem jak przez drewnianą furtkę przechodzi mała dziewczynka. Blond włosy ciemniejsze u nasady powiewały za nią gdy biegła. Uśmiech widniał na jej twarzy, gdy zniknęła za domem. Czy to była Beth? To musiała być ona.
   Uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem samochodem parkując go na następnym podjeździe.

~........~
    Ukrywałem się przez cały czas szukając cię. Siedzę samotnie w prowizorycznym salonie i patrze na twoje zdjęcie. Wcześniej patrząc na nie coś czułem. Teraz nie czuję nic. Stałaś się dla mnie obojętna.
Pewnie już o mnie zapomniałaś, ale ja ciągle pamiętam. Czekam tylko na odpowiednią chwilę. Udowodnić ci co dla mnie znaczysz? Proszę bardzo. Bez problemu mogę podpalić twoje zdjęcie. Szkoda, że tego samego nie mogę zrobić tobie. Niech świat zobaczy, że Nina Martin nic dla mnie nie znaczy.
   Zobaczysz. Dopadnę małą, tego twojego kochasia, a na końcu ciebie. Będziesz umierać z wiedzą, że zginęli przez ciebie. Jedyne co muszę zrobić to cię znaleźć. Gdy już to zrobię nie uciekniesz mi tak łatwo...
------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
   Na wstępie od razu przepraszam, że nie zaktualizowałam wcześniej bohaterów, ale zachorowałam i nie miałam na nic sił. Nadrobiłam już straty więc zapraszam was do poznania nowych BOHATERÓW.
   Niektóre postaci nie mają zdjęć, zwłaszcza dzieci. Jest to zamierzony efekt. Pomyślałam, że będzie lepiej jeżeli ich wygląd pozostawię waszej wyobraźni, a nie narzucę jakimś zdjęciem. Jeśli chcecie, w komentarzach możecie opisać jak widzicie daną postać. Z chęcią poczytam jak odbierają to wszystko czytelnicy ~.^

Miłego
Karen

niedziela, 21 lutego 2016

[63] "Skupiłam się na tym co jest tu i teraz."

~Nina~
    Czy było mi łatwo zostawił wszystko i wyjechać? Zdecydowanie nie. Ale nie miałam innego wyjścia. Choć bardziej właściwym stwierdzeniem jest to, że nie chciałam mieć innego wyjścia. Gdy zobaczyłam ten pocałunek Savany i Fabiana.... To zabolało i to cholernie mocno. Po tym nie mogłabym już mieszkać z nim pod jednym dachem, nie dałabym rady zachowywać się jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wolałam uciec od tego wszystkiego, zostawić to za sobą i zacząć życie od nowa. To wydawało się łatwe dopóki nie pojawiłam się na lotnisku.
   Gdy rezerwowałam bilet na lotnisku nie zwracałam uwagi na to gdzie polecę. Liczyło się tylko to by być jak najdalej od Nowego Jorku i by zmylić osoby, które będą mnie szukać. Z Hiszpanii poleciałam do Niemiec, a po tygodniu do Anglii gdzie zostałam. Mieszkam teraz w Londynie.
   Pieniądze które babcia zostawiła mi w spadku przeznaczyłam na samolot, dom i na życie. Na początku ciężko mi było znaleźć pracę. Po półtorej roku pieniądze prawie się wyczerpały, ciągle myślałam o Fabianie i powoli nie dawałam sobie rady sama ze sobą. Zaczynałam popadać w depresję.
     Oczywiście dzięki Bethany miałam siłę każdego ranka wstać z łóżka i normalnie funkcjonować, bo zdawałam sobie sprawę, że beze mnie ona nie da rady. Ona dodawała mi nadzieję na lepsze jutro.
   Ostatecznie zadzwoniłam do Brie z prośbą o pomoc. Przyleciała tydzień później z Dilerem nie mówiąc nic nikomu o tym, że dałam znak życia.
   Dlaczego nie poprosiłam o to Amber? Była w ciąży. Na pewno urodziła. Sama miała sporo na głowie i nie chciałam dodawać jej jeszcze moich problemów
    Tak więc Brie z Dilerem znaleźli idealną ofertę i wprowadzili się do domu po drugiej stronie drogi. Początkowo często mi pomagali i wspierali dzięki czemu zaczęłam powoli zapominać o tym co działo się w Nowym Jorku. Powoli stawałam się dawną sobą pełną energii i życia.
    Zaczęłam szukać pracy. Zostałam zatrudniona w redakcji The Sun. Na początku nie było to wysokie stanowisko, lecz gdy szef dowiedział się że wcześniej pracowałam w The New York Times od razu mnie awansował. Po 3 latach zostałam dziennikarkom. Szef jako jedyny znał moją sytuację i nie publikował moich danych przy reportażach. Były one anonimowe. Ludzie znali "jakąś" dziennikarkę i mówili o "kimś". W świecie publicznym nie miałam konkretnego imienia, nawet w nim nie istniałam nie mówiąc już o imieniu.
   Czasem myślałam nawet o zmianie nazwiska, ale nie miałam na to możliwości. Bez stałego zameldowania żadem urząd nie chciał mi pomóc. Tak, więc pozostałam sobą. Niną Martin z dzieckiem rozpoczynającą nowy etap w swoim życiu. Całkowicie przestałam myśleć o tym co było kiedyś. Skupiłam się na tym co jest tu i teraz.
~*~
-Mamusiu! - Usłyszałam krzyk Bethany dobiegający z ogrodu. Od razu odłożyłam dokumenty i poszłam do niej.
-Co się dzieję? - Podbiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg.
-Spójrz tam. - Wskazała na drzewo za płotem. - Tam jest mały kotek! - Była podekscytowana, ale nie odchodziła ode mnie. - Możemy mu pomóc? - Spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami tak bardzo podobnymi do JEGO.
-Chodź, zawołamy go. Może do nas zejdzie. - Wystawiłam w jej kierunku rękę, którą od razu chwyciła i ruszyłyśmy w kierunku drzewa. Kociak był mały i wdrapał się dość wysoko. Zaczęłyśmy go wołać, ale nie ruszył się a zaczął tylko głośniej miauczeć.
-Wiesz co? - Kucnęłam przed nią. - Mam pomysł.

   Po chwili w ogrodzie usłyszałam męski głos.
-To gdzie ten maluch? - Spytał. Beth od razu podbiegła do niego, a Diler wziął ją na ręce.
-Cześć wujku!
-No hej mała. Przyszedłem z odsieczom. O co chodzi?
-Bo widzisz wujku. Na drzewo kotek wszedł i nie może zejść.
-Rozumiem. Zaraz zobaczymy co możemy zaradzić. - Brunet postawił Beth na ziemi i zwrócił się do mnie. - Masz drabinę? - Uśmiechnęłam się do niego. Był tutaj tak często, że doskonale wiedział gdzie co jest a mimo to zadawał pytania.
-Tam gdzie zawsze.

   Po kilku minutach przestraszony kociak był już na dole. Tulił się do ramienia Dilera.
-Możemy go zatrzymać? - Spytała nagle Beth głaszcząc futrzaka.
-Kochanie on może mieć właściciela.
-Proszę... - Jak zwykle spojrzała na mnie swoim wyjątkowym wzrokiem, którego jakimś cudem nauczyła się od Kota w Butach ze Shreka.
-Dobrze, zatrzymamy go... - Zapiszczała z radości skacząc w kółko. - Ale tylko jeśli nie zgłosi się po niego właściciel. - Pokiwała energicznie głową i podbiegła do Dilera. Zaczęła głaskać kociaka, którego ciągle trzymał na rękach.

    Po kilkunastu dniach, mimo ogłoszeń, nikt się nie zgłosił po kota, więc Oskar (tak go nazwałyśmy) został z nami. Dość szybko podbił moje serce. Zresztą nie tylko moje. Brie i Diler pokochali tego słodziaka, a dla Beth był oczkiem w głowie. Często spał na moich kolanach, gdy pracowałam w domu. Wtedy długo wpatrywał się we mnie i słodko przebierał łapkami.
    Oskar szybko się zadomowił, a my bardzo przywiązałyśmy się do niego.
 ~*~
    Był lipiec. Mimo to słoneczny dzień nie zdarza się zbyt często, więc postanowiłyśmy to wykorzystać spędzając dzień w ogrodzie. Ja siedziałam na leżaku łapiąc promienie słońca, a Beth bawiła się z Oskarem. Nasza sąsiadka akurat dbała o swoje kwiaty, więc gdy tylko podniosła wzrok przywitałam się z nią. 
-Dzień dobry Pani Sharon. - Kobieta miała około pięćdziesiątki. W brązowych włosach pojawiały się już siwe pasma, ale w zielonych oczach ciągle było widać młodego ducha. Mieszkała sama, ale wspominała raz o swoim synu, który wyjechał za granicę.
-Dzień dobry. Piękny mamy dzisiaj dzień, prawda?
-Tak, jest naprawdę miło. Co u Pani słychać?
-Wszystko dobrze, dziękuję, że pytasz. Mój syn mnie odwiedził. Przedstawiłabym was, ale pojechał gdzieś dwa dni temu mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia.
-Z pewnością będzie jeszcze na to okazja. - Uśmiechnęłam się co kobieta odwzajemniła. Wtedy Bethany podbiegła do mnie, a Oskar zaraz za nią.
-Pobawisz się z nami? - Spytała oddychając szybko.
-Jasne, że tak, ale najpierw napijesz się czegoś. Poza tym sądzę, że Oskar potrzebuje pięciu minut przerwy. - Spojrzałam na futrzaka, który położył się za leżakiem w cieniu.
-Dobrze! - Powiedziała entuzjastycznie i w podskokach weszła do domu. Skąd to dziecko ma tyle energii?
~*~
    Z szefem miałam bardzo dogodną umowę. Pozwalał pracować mi w domu, ale gdy mnie wzywał musiałam stawić się w pracy. I tak było dzisiaj. W pełni gotowa zaprowadziłam Bethany do Brie i Dilera i ruszyłam samochodem ( tak mam prawo jazdy i własny samochód) do siedziby The Sun. Na miejscu od razu skierowałam się do gabinetu szefa, zapukałam do drzwi i po słowie "proszę" weszłam do środka.
-Wzywał mnie Pan. - Powiedziałam siadając na prosto mężczyzny. Był ode mnie o kilka lat starszy. Szatyn miał szare oczy i zarost.
-Tak. Mam dla Pani zlecenie. Musi Pani lecieć do Nowego Jorku...

    Po rozmowie z szefem ruszyłam do mojego gabinetu, który dzieliłam z Lucasem. Może za mocno zamknęłam drzwi i zbyt gwałtownie usiadłam na swoim fotelu, bo zwróciłam tym uwagę Correy'a.
-Co Middleton ci zrobił? - Spytał przerywając swoją pracę.
-Każe mi lecieć do Nowego Jorku, bo potrzebuje paru zdjęć. Powiedziałam mu, że nie mogę, bo przecież mam dziecko, ale on wciąż upierał się przy swoim i za dwa tygodnie te zdjęcia mają być u niego na biurku.
-Nie możesz poprosić kogoś z Nowego Jorku, by zrobił te zdjęcia i ci je podesłał? - Myślałam już o tym. To było chyba jedyne rozwiązanie, ale nikt nie może się dowiedzieć gdzie jestem, ale o locie nie ma mowy. A gdyby tak...

    Tydzień później otrzymałam pocztę. Wyjęłam kopertę ze skrzynki i w domu wyjęłam jej zawartość. Były w niej zdjęcia Nowego Jorku. Poprosiłam Amber, by załatwiła je dla mnie. Ryzykowałam. Mogła powiedzieć gdzie jestem, ale ufałam jej. Odpowiedziałam na jej pytania, a ona obiecała że nie powie gdzie jestem.
   Przeglądając zdjęcia ujrzałam kilka z małym chłopcem. Dołączony był do nich liścik.
"Nie możesz być z nami, więc zdjęcia muszą ci wystarczyć. Przedstawiam ci Dylana Fostera :)".
   Oparłam głowę na dłoni i zaczęłam przeglądać jego zdjęcia. Był rok młodszy od Bethany i był podobny do Masona.
   Z każdym kolejnym zdjęciem mój uśmiech był coraz większy, aż trafiłam na jedną fotografię. Był na niej Fabian trzymający Dylana na baranach. Czułam się dziwnie patrząc na to. Byłam obojętna, ale skłamałabym gdyby ktoś spytał czy nic nie poczułam. Coś dziwnego ścisnęło mnie za serce i sama nie wiem co to jest.
   Podniosłam to zdjęcie i wpatrywałam się w nie tępo.
    Z tego stanu wyrwała mnie Bethany, która podbiegła do mnie i objęła mnie w pasie. Od razu odłożyłam zdjęcie, posadziłam ją na swoich kolanach i objęłam.
-Mamusiu co robisz? - Spytała patrząc na rozwalone fotografie na stolę.
-Już nic ważnego. - Zgarnęłam jej blond włosy z twarzy. - Co porabiasz?
-Bawiłam się z Oskarem, ale zasnął i nudzi mi się teraz. - Spojrzała smutno na swoje dłonie. Ja już znam to spojrzenie.
-Może pobawimy się w coś? - Spytałam zdając sobie sprawę, że odmówi. Spuszczony wzrok oznaczał, że coś chce.
-Ale... No wiesz mamusiu... Nie chcę cię męczyć po pracy. - Uśmiechnęłam się.
-Chcesz iść do Ethana prawda? - Pokiwała energicznie głową. - No dobrze. Leć.
-Naprawdę? - Od razu w jej oczach pojawiły się iskierki. Ethan jest dzieckiem małżeństwa z sąsiedztwa. Nasze działki odgradza tylko płot, więc dzieci często bawią się razem.
-Tak. Tylko bądź grzeczna.
-Dziękuje. - Objęłam mnie za szyję, pocałowała w policzek i pobiegła do drzwi prowadzących do ogrodu i tyle ją widziałam.
   Dzięki niej byłam szczęśliwa. Dość wcześnie nauczyła się mówić i tylko nieliczne wyrazy sprawiały jej problem. Niestety też dość wcześnie nauczyła się chodzić co już nie jest taką przyjemnością dla matki. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.
   Mając czas dla siebie sięgnęłam po książkę. Nie przeczytałam zbyt wiele, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.
-Witaj, Nino.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
*The Sun - poranny dziennik brytyjski
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
   Teraz postarałam się napisać dłuższy. 
Bohaterów za niedługo zaktualizuję, więc będziecie mogli podziwiać nasze nowe postacie :)


sobota, 13 lutego 2016

[62] "Byłem już w tylu miejscach i wciąż nic."

                            4 lata później
~Fabian~
   Ciekawy jestem czy wiesz jak to jest z każdym następnym dniem tracić nadzieję na znalezienie osoby, która jest całym twoim życiem, która zapełnia twoje myśli i nie chce opuścić twojego serca. Niestety doskonale wiem jak to jest. Przez ostatnie 3 lata szukałem jej wszędzie. Objechałem całą Hiszpanię sprawdzając każde miasto. Nikt jej nie widział, nikt nic o niej nie wiedział. Lotniska nie zarejestrowały Niny Martin do tego z dzieckiem. W policyjnej bazie też nic nie ma. Jakby zniknęła, rozpłynęła się i nigdy nie miała wrócić.
    Ale może zacznę od początku...
   4 lata temu sąd zamknął mnie w więzieniu na rok. Jak się okazało Luke znalazł właściwe nagranie, a Savana zeznawała na moją korzyść, lecz i to nie przekonało sędziego by wypuścić mnie wolno, bo przecież zabiłem człowieka. Według niego i prokuratora za postrzał ze skutkiem śmiertelnym i nie udzielenie odpowiedniej pomocy zostałem zamknięty. Jak dla mnie to całkowity absurd, ale nie miałem nic do gadania. Inni próbowali. Mason chciał wyciągnąć mnie za kaucją, lecz nic z tego. Sąd nie wyraził zgody. Do tej pory nie wiem o co w tym wszystkim chodziło, ale jestem przekonany, że sędzia został przekupiony niezłą sumką pieniędzy.
    W trakcie pobytu w więzieniu Savana wspierała mnie. Odwiedzała mnie i pomagała mi. Z czasem zdałem sobie sprawę, że wciąż coś do mnie czuje. Nie chciałem jej ranić, ale od razu wyjaśniłem jej moje uczucia, by nie miała nadziei na "nas". Nie odeszła. Wciąż mi pomagała, lecz tym razem tylko jako przyjaciółka. Nigdy nie powiedziałbym, że po tym co się wydarzyło między nami będziemy w stanie współpracować.
   Gdy wyszedłem dowiedziałem się, że Amber urodziła synka. Dylan ma teraz 3 latka i wdał się w tatusia. Zostałem jego chrzestnym i podobno jestem jego najlepsiejsym wujem (to takie zabawne gdy przekręca słowa). Gdy miałem okazję siedzieć z Dylanem, myślałem o Bethany. Ciekawe jak teraz wygląda. Chciałbym widzieć jej pierwsze kroki i słyszeć pierwsze słowa. Chciałbym być przy niej od samego początku.
   Z jednej strony rozumiem Ninę. Wyjechała by dbać o jej bezpieczeństwo, ale to że zabrała mi ją nie jest fair. Zresztą nie tylko mi. Nikt nie miał pojęcia o wyjeździe brunetki. Mastersi pomagali mi szukać. Masona nawet nie śmiałem o to pytać. Teraz ma własną rodzinę, o którą musi dbać.
   Natomiast Devon zniknął bez śladu. Nie zjawił się na rozprawie, nikt nie wie gdzie jest. Nie kontaktuje się nawet z własną siostrą. Policja powinna być tego świadoma. Pierce jest najlepszy w ukrywaniu się.
    Jednak nie tylko on zniknął bez śladu. Po pół roku od mojego wyjścia z więzienia Brie powiedziała, że musi wyjechać do rodziny, a Diler pojechał za nią. Mówił, że nie może zostawić jej w takiej sytuacji samej. Do tej pory Diler skontaktował się tylko raz z Zackiem, mówiąc że w najbliższym czasie nie wrócą do Nowego Jorku. Oprócz tego nie powiedział nic. Ani gdzie są, ani dlaczego nie chcą wrócić.
    A ja? Raz jestem tu, raz tam. Ciągle ich szukam i nie mam zamiaru się poddać choć z każdym dniem coraz mniej wierzę w to, że kiedykolwiek je znajde. Hiszpania, Portugalia, Kanada, USA... Byłem już w tylu miejscach i wciąż nic. Teraz siedzę w samolocie lecąc w następne miejsce. Wielka Brytania. To tam wszystko się zaczęło. To tam spotkałem po raz pierwszy Ninę i jestem pewny, że na lotnisku wrócą do mnie wszystkie wspomnienia. Jak odbierałem ją właśnie z tego lotniska i razem jechaliśmy do akademika, by rozpocząć rok szkolny. Nasze spacery, rozmowy, przeżycia. Lecę tam, by szukać jej w kolejnym państwie, ale też po to by częściowo odpocząć w rodzinnym domu od ciągłych podróży i życia w biegu. Brunetka jest całym moim życiem, ale żyjąc tak jak robię to teraz nie zajdę za daleko. Z każdym dniem psychicznie czuję się bez niej coraz gorzej, a do tego więzienie mnie zmieniło, osłabiło. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, wróciłbym do momentu, w którym spotkałem ją po raz kolejny. Do tej kawiarni, w której spotkaliśmy się po wywiadzie. Zmieniłbym wszystko. Nie pozwoliłbym jej na przeprowadzenie wywiadu z Cook'iem, nie widziałaby jego śmierci i nie byłaby w to wszystko zamieszana. Żyłaby spokojnie, może nawet beze mnie, ale byłaby w pełni bezpieczna i szczęśliwa u boku Nathana. Niczego więcej nie pragnę jak tylko jej szczęścia.

   Wylądowałem w Londynie. Zabrałem swoje walizki i zamówiłem taksówkę. Już zapomniałem jakie to miasto jest piękne.
   Gdy podjechałem pod dom, zapukałem do drzwi. Usłyszałem kobiecy głos, a po chwili w drzwiach stanęła moja mama. Przez chwilę była zaskoczona widząc mnie, bo nie poinformowałem jej o moim przylocie, lecz dość szybko zmieniła nastawienie. Uściskała mnie i weszliśmy do środka. Nic się tutaj nie zmieniło. Na ścianie wciąż wisiały moje zdjęcia z dzieciństwa, a fotel wciąż posiadał plamę z soku z borówek, który tam wylałem.
   Usiedliśmy na kanapie. Mama trzymała moje dłonie w swoich, a w tle słychać było włączony telewizor.
-Synku, tak dawno cię nie widziałam. - Powiedziała mama przerywając ciszę między nami.
-Przepraszam. Miałem ostatnio sporo na głowie. - Wziąłem głęboki wdech i wstałem. - Napijesz się herbaty?
-Z miłą chęcią. - Posłała w moim kierunku uśmiech. - Wszystko w porządku? - Nie odpowiedziałem. Wróciłem do salonu niosąc na tacy dzbanek z napojem i dwie filiżanki. Mama nalała do nich herbatę i znów rozpoczęła rozmowę.
-Jesteś blady i zmęczony. Martwię się o ciebie.
-Mamo sporo się działo ostatnio w moim życiu... - Mimowolnie zacząłem jej opowiadać co leżało mi na sercu i od razu poczułem się lepiej.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
   Dziś rozdział wyszedł mi krótki, ale powiem tylko że to swego rodzaju wstęp.
  Jak pewnie zauważyliście zmieniłam wygląd bloga. Nareszcie nauczyłam się tej całej grafiki... No.... Mam nadzieję, że podoba wam się nowy wygląd. Jeśli nie piszcie od razu. Poprawię jakieś niedociągnięcia czy coś ;)

Miłego
Karen

sobota, 6 lutego 2016

[61] "Dowody wskazują na coś innego."

~Fabian~
    Podniosłem wzrok i spojrzałem w okno, gdy samolot wystartował. Czułem się jak śmieć. Poczułem spływającą łzę po moim policzku, którą od razu starłem.
-Pan Rutter? - Spojrzałem na mężczyznę stojącego przede mną w mundurze policyjnym.
-Tak. O co chodzi?
-Zostaje Pan aresztowany za postrzelenie Trevora Hilla ze skutkiem śmiertelnym. Teraz pójdzie Pan z nami na komisariat. - Spojrzałem na mężczyznę z nie do wierzeniem.
-Przecież zrobiłem to w obronie zakładniczki.
-Mamy dowody, że było zupełnie inaczej. Pójdzie Pan z nami po dobroci czy mamy użyć siły? - Odetchnąłem głęboko i spojrzałem w kierunku pustego już pasu startowego. Wstałem i ruszyłem za policjantami do wozu.

    Na komisariacie było bardzo przytulnie, jeśli za trzy gwiazdkowy pokój można uznać celę w areszcie. Nie wiedziałem co się dzieje. Siedziałem na "łóżku" i czekałem na jakieś wyjaśnienia. Oczywiście cisza nie wpływa na mnie korzystnie. Zacząłem myśleć o tym co wydarzyło się wcześniej. Przecież Savana mnie ostrzegała...
***
    Rozmawiałem z Lukiem ciągle zerkając w kierunku Niny. Byłem... nawet nie wiem jak określić panującą we mnie euforie. Wybaczyła mi! Gdybym mógł wziął bym ją w ramiona i tańczył jak walnięty nastolatek.
-Przepraszam, że przeszkadzam. - Dobrze znany mi głos przywrócił mnie do rzeczywistości. - Ale muszę porozmawiać z Fabianem. - Savana spojrzała na mnie. Przeprosiłem Luke'a i odszedłem z nią na bok. 
-O co chodzi?
-Nie mamy zbyt wiele czasu, więc zacznę od razu. Przyszłam tutaj, by cię ostrzec. Devon i Jack zmontowali film, na którym widać że zabijasz Trevora. Nie widać nic innego. Jesteście tylko wy dwaj. Dlatego musisz uciekać.
-Nie mogę teraz uciec. Dobrze o tym wiesz.
-Jeśli nie uciekniesz złapią cię.
-Muszę mimo to zostać przy Ninie i Bethany. Nie mogę ich teraz tak zostawić. Devon i Jack ciągle są na wolności i zagrażają im. Będę je bronić za wszelką cenę.
-Nie rozumiesz. Nie będziesz w stanie ich ochronić będąc w więzieniu.
-Obronię się. Mam świadków, którzy... - Nie dokończyłem ponieważ Savana pocałowała mnie. Odruchowo oddałem pocałunek, lecz gdy w pełni dotarło do mnie co się dzieje odsunąłem ją od siebie.
-Nie... Co to miało być? - Spytałem wciąż trzymając dłonie na jej ramionach przez co utrzymywałem dystans między nami.
-Policja już tutaj jest. Szukają cię.
-Dlaczego mnie pocałowałaś?
-Zauważyliby cię.
-Czyli przez to stałem się niewidzialny? - Powiedziałem groźniej niż naprawdę chciałem.
-Sorry że chciałam pomóc. - Odetchnąłem głęboko.
-Przepraszam. Po prostu myśl że Nina mogłaby to widzieć... Dobra. Nie ważne. Pójdę pogadać o tym filmie z Lukiem. Dzięki za ostrzeżenie.
***
    Jak mogłem być takim idiotom i wierzyć, że Nina tego nie widziała? Dlaczego nie poszedłem od razu do niej żeby to wszystko wyjaśnić? Przynajmniej teraz byłaby w Nowym Jorku a nie leciałaby do Hiszpanii. Kolejny raz wszystko spierdoliłem.
   Moje rozmyślenia przerwał głos Masona.
-Kto by pomyślał, że ujrzę cię kiedykolwiek za kratami. Stary w coś ty się wpakował?
-Sam chciałbym wiedzieć. 
-Gadałem z Lukiem i nasz oddział o niczym nie wiedział. Właśnie Smith dowiaduje się co jest grane.
-Niech dowie się jak najszybciej, bo ja muszę lecieć do Hiszpanii.
-Po co? - Mason zmarszczył brwi.
-Nina tam poleciała. Widziała jak Savana mnie całuje, do tego Devon ciągle gdzieś krąży i bała się o Bethany.
-Czekaj. Zwolnij. Savana cię pocałowała? Kiedy?
-Na przyjęciu gdy pojawiła się policja. Mówiła, że zrobiła to by mnie nie zauważyli.
-Coś jej chyba nie wyszło.
-Teoretycznie wyszło. Złapali mnie dopiero na lotnisku. - Wstałem, podszedłem do krat i parłem się o nie. - Nie chcę w tej chwili odciągać cię od Amber, ale mam do ciebie prośbę. 
-Słucham. - Foster podszedł bliżej.
-Mógłbyś poszukać Niny? Dowiedzieć się czy powiedziała komukolwiek o swoim wyjeździe? Czy może kamery zarejestrowały ją gdzieś jeszcze nie tylko na lotnisku? Po prostu cokolwiek?
-Jasne, spróbuję.
-Dzięki. - Podał mi dłoń, gdy policjant podszedł do nas.
-Koniec widzenia. - Powiedział obojętnym głosem.
-Już idę. Trzymaj się stary. - Pokiwałem głową i wróciłem na prowizoryczne łóżko.

   Następnego dnia przyszedł po mnie policjant. Na moich nadgarstkach zapiął kajdanki i zaczął mnie popychać w kierunku wyjścia. Zacisnąłem pięści by opanować emocje. Nie ma to jak uprzejmość...
   Zaprowadzono mnie do pokoju przesłuchań, w którym już siedział Luke z jakimś innym mężczyzną.
-To komisarz Blackwall, prowadzi tą sprawę. - Przedstawił bruneta Smith, gdy odpinano moje kajdanki. Przetarłem nadgarstki i usiadłem obok Luke'a.
-Panie Rutter, chcemy to załatwić w sposób pokojowy. - Powiedział komisarz szukając czegoś w laptopie. - Ale niestety...
-Mówiłem już, że zrobił to w obronie zakładniczki, która była w ciąży. - Powiedział Smith stając po mojej stronie.
-Dowody wskazują na coś innego. - Odwrócił laptopa w naszym kierunku i włączył nagranie. Widać na nim tylko mnie z podniesioną bronią i Trevora stojącego do mnie tyłem. Reszta pomieszczenia jest pusta. Nagle pociągam za spust, mężczyzna upada, a ja odchodzę. Szkoda tylko, że nie widać jak podbiegam do pół przytomnej Niny.
-Ten film jest zmontowany. - Powiedziałem nie mogąc dłużej wytrzymać.
-Skąd ta pewność?
-Byłem tam i to wyglądało zupełnie inaczej. Owszem postrzeliłem go, ale dlatego że mierzył do Niny. I nie byliśmy tam sami. Devon Pierce, Scott Miller, Jason Peter też tam byli, a na nagraniu nie są widoczni.
-Pan Pierce i Peter zaprzeczają i mówią, że nie mają z tym żadnego połączenia. Chcą jedynie sprawiedliwości. - Parsknąłem śmiechem na słowa mężczyzny. Sprawiedliwości? Dobre.
-A co ze Scottem? Był policjantem dopóki nie dołączył do gangu. - Powiedział Luke.
-Chwilowo nie możemy go znaleźć. - Blackwall spojrzał na mnie. - Wspomniał Pan o niejakiej Ninie?
-Tak. To ona była zakładniczką. Nina Martin. - Smith odpowiedział za mnie. Komisarz znów zaczął szukać czegoś w laptopie przez co w pomieszczeniu było słychać tylko stukanie klawiszy.
-Pani Martin była w przeszłości objęta programem ochrony świadków?
-Tak. Właśnie z powodu tego gangu.
-Kiedy ja tutaj mam zapisane, że po zabójstwie Tima Cook'a o które został oskarżony nie jaki Jack Brook.
-Który później dołączył do gangu Pierca. - Mam wrażenie, że ten gość robi wszystko by tylko wsadzić mnie za kraty.
-No dobrze. W takim razie muszę porozmawiać z Panią Martin. - Nie będzie łatwo mu jej znaleźć, ale jakoś nie miałem ochoty go w tym uświadamiać.

   Po chyba godzinnej rozmowie wróciłem do celi. Na nic zdało się moje i Luke'a tłumaczenie, że nie zrobiłem tego specjalnie lub tłumaczenie ogólnej sytuacji. Ten cały Blackwall to jakiś... Ma szczęście, że jest wyżej postawiony, bo nie szczędził bym mu kilku słów.
   Wtedy usłyszałem szczęk metalu a pod kratami przejechała tacka z jedzeniem.
-Obiad. - Powiedział policjant i wrócił na swoje miejsce. Pilnują mnie tutaj jakbym był jakimś zabójcą czy coś. Wziąłem tace i spojrzałem na nią krzywo. Jakieś mięso i papka ziemniaków. Teraz rozumiem protesty więźniów.
   Zauważyłem, że mój strażnik też je.
-Smacznego. - Powiedziałem patrząc na jego reakcje. Mruknął coś pod nosem i kontynuował posiłek. Słowo daje ja tu chyba szybciej zwariuje niż oni cokolwiek znajdą. Nina nie wiadomo gdzie jest, a ja siedzę bezczynnie jedząc jakąś breję...

     Tydzień później policjant, który mnie pilnował, podszedł do celi i otworzył ją.
-Idziemy. - Zrezygnowany wstałem i podszedłem do niego. Nadszedł czas procesu, a Luke wciąż nie znalazł prawdziwego nagrania. Ciekawe czy Blackwall'owi udało się znaleźć Ninę...
   Szedłem przez korytarz w towarzystwie trzech policjantów. Gdy w pewnym momencie zwolniłem trochę jeden z nich popchnął mnie.
-Wyluzuj. Jedliśmy razem ziemniaki a ty takie numery odstawiasz? - Z tych nerwów zacząłem gadać głupoty.
    Wszedłem na salę i od razu zostałem zaprowadzony do osobnego pomieszczenia, które było oddzielone szybą od pozostałych. Ogłoszono by powstać, a na salę wszedł sędzia. No to zaczynamy...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
   Po małej przerwie rozpoczynamy sezon 3. Chciałabym wam na zachętę zdradzić co nie co, ale nawet ja nie wiem co czeka naszych bohaterów w przyszłości. Czy Fabian i Nina będą razem? Czy Nina w końcu będzie bezpieczna? Co z ciążą Amber? To i wiele więcej musicie odkryć sami czytając Because the heart is not a servant.

Miłego
Karen